Pontyfikat odnalezionej nadziei

ks. Józef Życiński, arcybiskup, metropolita lubelski

|

GN 15/2005

publikacja 12.04.2005 23:24

Próg szokującej nadziei przekroczyliśmy 27 lat temu, w październikowy wieczór, gdy zaskoczony prezes Radiokomitetu polecił dziennikarzom telewizyjnym, aby podawali „na uśmiechu” wiadomość o wyborze kard. Wojtyły na papieża.

Pontyfikat odnalezionej nadziei PAP/EPA M.Sambuchetti

Próg przytłaczającego smutku trzeba nam konsekwentnie przekraczać obecnie, gdy w poczuciu jednej wielkiej rodziny serc zarówno przedstawiciele mediów, jak i ich odbiorcy nie potrafią powstrzymać łez na wiadomość o odejściu Osoby, która uczyła nas trudnej sztuki odbudowywania nadziei. Z perspektywy rozłąki lepiej pojmujemy sens papieskich słów: „być Bożym darem dla innych”. Był dla nas wielkim darem od Boga. Radykalnie przemienił wiele spraw pod polskim niebem. Wlał nową nadzieję w serca nasycone goryczą i w kulturę znaczoną kryzysami. Ostatecznie powrócił do Ojca, który dał go naszemu pokoleniu jako swój wielki dar. Nam zaś nie wolno pogrążać się w smutku ani trwać w przygnębieniu, gdyż byłoby to za łatwe. Trzeba ciągle rozważać wielkość darów Bożych, otrzymanych przez posługę Jana Pawła II, i nimi konsekwentnie żyć.

Przekroczyć próg rozczarowań
Pokolenie polskich trzydziestolatków można nazwać pokoleniem Jana Pawła II, gdyż praktycznie nie zna ono Kościoła, który kierowałby się innymi zasadami niż te, ukazywane w ostatnim pontyfikacie. To w Jego nauczaniu odnajdywaliśmy siłę do przetrwania, kiedy prognozy polityków były jednoznacznie posępne. Przełamywanie łatwego pesymizmu wymagało dużego samozaparcia. Jan Nowak-Jeziorański wspominał, jak w latach pięćdziesiątych wielu zachodnich ekspertów oceniało sceptycznie możliwość ocalenia polskiej tradycji narodowej w systemie narzuconej ideologii. Słyszał wtedy od nich: „Sądząc z przykładu Ukrainy, za dwadzieścia pięć lat Polska, pozostanie już tylko nazwą i miejscem na mapie. Młode pokolenie, ukształtowane przez propagandę i szkołę komunistyczną, będzie mówiło po polsku, a myślało po sowiecku”. W dzień papieskiej śmierci można było jednoznacznie stwierdzić, iż prognozy te okazały się rażąco niesłuszne zarówno wobec Polski, jak i Ukrainy.

W swej ostatniej książce „Pamięć i tożsamość”, gdy Jan Paweł II usiłuje ukazywać rodakom najpiękniejsze wzorce z polskiej historii, przywołuje „jagielloński” model polskości, podkreślając, że „polskość to ...wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie” (s. 92). Ucząc konsekwentnie postawy otwarcia na nowe problemy, doświadczane już w nowej, europejskiej ojczyźnie, pisze z miłością ojca zatroskanego o powierzoną jego pieczy rodzinę nowej Europy: „Kościele w Europie! Radości i nadzieje, smutki i niepokoje dzisiejszych Europejczyków, przede wszystkim ubogich i cierpiących, niech będą również twoimi radościami i nadziejami, smutkami i niepokojami, i niech nic z tego, co jest autentycznie ludzkie, nie pozostaje bez echa w twoim sercu. ...I bądź Kościołem błogosławieństw, stale upodabniającym się do Chrystusa” (Ecclesia in Europa, p. 104n).

Do słów tych trzeba nam powracać, gdy w polskich dyskusjach zabrzmi zniechęcenie i niepokój, zaś „to, co autentycznie ludzkie”, zostanie zagłuszone krzykiem politycznych haseł. Trzeba wtedy niezmiennie przekraczać próg zniechęcenia, okazując tę „pamięć i tożsamość”, którą On kształtował w nas przez lata w utrudzeniu swej apostolskiej posługi.

Obrońca ludzkiej ekologii
Czas pontyfikatu był okresem wielkich przemian kulturowych nie tylko na kontynencie europejskim. Jan Paweł II jako pierwszy papież stał się pasterzem globalnego świata. W świecie tym pojawiło się wiele jakościowo nowych wyzwań duszpasterskich. Tam, gdzie wcześniej mówiono prawie romantycznie o globalnej wiosce, przyszło gorzkie odkrycie, że żyjemy raczej w globalnym supermarkecie albo na globalnym dworcu, przez który przejeżdża samotny, anonimowy tłum. W nurcie tych zmian Ojciec Święty od swej pierwszej encykliki broni chrześcijańskiego humanizmu, akcentuje szczególną godność osoby ludzkiej, troszczy się o „ekologię ludzką”.

Przypomina przeto, że nie tylko ziemia została dana człowiekowi przez Boga, aby używał jej z poszanowaniem, ale również człowiek jest dla siebie samego darem otrzymanym od Boga. W perspektywie tej całe ludzkie życie jawi się jako „rzeczywistość święta, która zostaje nam powie­rzona, abyśmy jej strzegli z poczuciem odpowiedzialności oraz doskonalili ją przez miłość i dar z siebie ofiarowany Bogu i braciom” (Evangelium vitae, 2).

Stwierdzenia te mają tym większą doniosłość, że z jednej strony traktuje się osobę ludzką jako instrument do nowych badań związanych z klonowaniem czy manipulacjami genetycznymi, z drugiej zaś deklaruje się śmierć człowieka i upadek humanizmu wzniesionego na fundamencie idei oświecenia. Tym większej wagi nabiera wtedy opinia Francisa Fukuyamy, który z perspektywy swych doświadczeń amerykańskich oraz znajomości tradycji japońskiej twier-dzi, że dopieroproponowanaprzez Jana Pa-wła II wizja godności osoby ludzkiej stwarza szansę obrony humanizmu we współczesnym społeczeństwie wysokich technologii. Jako źródło nadziei amerykański autor wskazuje znowu koncepcję praw człowieka i nienaruszalnego ładu natury, tak ważną w nauczaniu Jana Pawła II, zwłaszcza w jego ujęciu „ekologii ludzkiej”.

Dialog ze światem nauki
Głosząc humanizm Ewangelii i przesłanie nadziei, Jan Paweł II odnajdywał sojuszników w środowisku ludzi nauki. Na progu swego pontyfikatu, w 1979 r. podczas sesji Papieskiej Akademii Nauk, z okazji 100-lecia urodzin Alberta Einsteina wyraził życzenie, aby „teologowie, ludzie nauki, historycy ożywieni duchem szczerej współpracy, pogłębili badania nad sprawą Galileusza, wyznali lojalnie błędy... i przezwyciężyli nieufności, jakie sprawa ta zrodziła w wielu umysłach...”. Odpowiedzią na apel było powołanie zespołu badaczy, który opublikował wartościowe prace ukazujące nowe aspekty dramatu Galileusza. Pozwoliły one przynajmniej częściowo przezwyciężyć tę nieufność, która przez długi okres dominowała we wzajemnych kontaktach religii i nauki.

Inną dziedzinę konfliktów między przedstawicielami myśli chrześcijańskiej i teorii przyrodniczych stanowiła teoria ewolucji. Zarówno przedstawiona przez Darwina teoria doboru naturalnego, jak i ukazywany we współczesnej kosmologii rozwój wszechświata na przestrzeni miliardów lat natrafiały na krytykę środowisk, które usiłują tłumaczyć dosłownie biblijny opis stworzenia świata i człowieka.

Stanowisko Kościoła wobec teorii ewolucji znalazło najpełniejszy wyraz w przesłaniu Jana Pawła II do Papieskiej Akademii Nauk, przedstawionym w październiku 1996 r. Ojciec Święty konsekwentnie podkreśla, iż najnowsze odkrycia przyrodnicze potwierdzają ewolucyjny obraz wszechświata, który nie może być traktowany dłużej jedynie jako hipoteza.

Krytycy teorii ewolucji nie powinni odwoływać się do katolickich zasad wiary, gdyż nie ma żadnego konfliktu między wiarą a przyrodniczą teorią ewolucji.

Wyrazem papieskiego otwarcia na nowe problemy społeczne było erygowanie w styczniu 1994 r. Papieskiej Akademii Nauk Społecznych. Na posiedzeniach Akademii omawia się zarówno nowe wyzwania niesione przez globalizację, jak i klasyczne zagadnienia sprawiedliwości społecznej w nowych warunkach ekonomicznych. W miesiąc później, 11 lutego 1994 r., zapoczątkowała działalność Papieska Akademia Życia.

Jej prace obejmują obszerny zbiór kwestii niesionych przez rozwój genetyki i nauk biomedycznych – od klonowania, przez opiekę paliatywną, po eutanazję. Głosząc konsekwentnie ewangelię życia i broniąc sprawiedliwości społecznej, Ojciec Święty apeluje o duchową otwartość Europy, zobowiązującą do ewangelicznej troski o imigrantów, ubogich, bezrobotnych, wegetujących na marginesach społeczeństwa.

Świadek nadziei i duchowego piękna
Nie jest kwestią przypadku, że kolejne synody kontynentalne, zamykające drugie tysiąclecie, dotyczyły przesłania chrześcijańskiej nadziei, odnajdywanej dzięki Chrystusowi żyjącemu w Kościele. Nadzieja pojawiała się w nich jako uniwersalna wartość potrzebna całej rodzinie ludzkiej. Jej obecność pozostaje szczególnie ważna w świecie zagrożonym przez pustkę i rozpacz. Zamiast naśladować samozwańczych proroków pesymizmu, chrześcijanin winien ukazywać światu sens i piękno ukryte w naszej codzienności.
W realizacji tego zadania doniosłą rolę winni odgrywać artyści.

„Zdumieni tajemną mocą dźwięków i słów, kolorów i form”, winni oni w dziełach swego talentu dostrzegać „cień owego misterium stworzenia, w którym Bóg, jedyny Stwórca wszystkich rzeczy”, zechciał dać im udział. Jan Pa-weł II powtarza za Ojcami II Soboru Watykańskiego, że świat, w którym żyjemy, potrzebuje piękna, aby nie pogrążyć się w rozpaczy. W liście do artystów, skierowanym w niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego 1999 r., przypomina, iż powołaniem artysty jest kształtowanie naszej wrażliwości na piękno. Społeczeństwo potrzebuje obecnie „artystów, podobnie jak potrzebuje naukowców i techników, świadków wiary, nauczycieli i matek”.

Powołując się na Norwida, przypomina, że to właśnie zachwyt może stać się źródłem entuzjazmu do pracy. Entuzjazm ten wnosi nową nadzieję, gdyż dzięki niemu możemy zmartwychwstawać, mimo wcześniejszych przegranych. W tym właśnie sensie można mówić, że „piękno zbawi świat”. Prawda i piękno, odkrywane w dialogu z nauką i kulturą człowieka, wyznaczają horyzont chrześcijańskiej nadziei, tak istotny dla nienaruszalnej ekologii człowieka.

Papieska symfonia serc
Wielka symfonia serc, której wykonaniu przewodniczył Jan Paweł II, stanowiła wspólnotową reakcję na propozycje „pustego” świata pozbawionego sensu, nadziei i piękna. W globalnej wiosce, w której tak bardzo dokuczają nam zmęczenie, bezduszność i anonimowość, odczuliśmy ożywczy powiew wielkiej nadziei. Nastawieni idealistycznie „strażnicy poranka” z pokolenia Jana Pawła II ukazują wymownie, jak wiele nowych energii można wnieść w umęczony świat, jeśli przezwyciężymy łatwe niepokoje, by zwrócić spojrzenie ku światłu Chrystusa. Naszej generacji została dana ta łaska, że wspólnie z Janem Pawłem II przekraczaliśmy próg wielkiej nadziei.

Radykalizm posługi całego pontyfikatu wyrażało jego zawołanie „Totus Tuus” – Cały Twój. Określenie „cały” uzyskiwało dodatkowy sens, gdy patrzyliśmy w ostatnich miesiącach, ile wysiłku wymagał każdy gest i każde słowo. W tym radykalizmie młodzi poszukiwacze wartości odnajdywali autentyzm istnienia, otwartego na Bożą rzeczywistość i na tajemnicę krzyża. Odnajdywali go w duchowym bogactwie i naturalności postaw kogoś, kto w całym swym życiu starał się konsekwentnie ukazywać, jak odnaleźć Boga w pięknie przyrody i na szlakach narciarskich zjazdów, w filozoficznej zadumie i w refleksji nad wielką tradycją mistyków, w modlitwie i w radości życia.

W „Tryptyku rzymskim”, gdzie ze spokojem oswajał nas z myślą o konklawe, które wybierze jego następcę, Jan Paweł II prosił Boga: Pozwól mi wargi umoczyć/ w źródlanej wodzie,/odczuć świeżość,/ożywczą świeżość. Odszedł do Tego, który jest Źródłem wody życia. My wszyscy zaś dziękujmy Bogu za tę ożywczą świeżość, która płynie z radykalizmu życia oddanego bez reszty Bogu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.