Kocham twoje siwe włosy

Joanna Brożek

|

GN 04/2005

publikacja 26.01.2005 11:30

Z Teresą i Eugeniuszem Malickimi o receptach na udane małżeństwo rozmawia Joanna Brożek

Kocham twoje siwe włosy

CIĄGLE W SOBIE ZAKOCHANI
Poznali się w czasie studiów, zakochali w DA, zaręczyli na sacro-songu w Toruniu, a ślub wzięli 29 lat temu w kościele akademickim w Katowicach. Od 27 lat prowadzą rekolekcje małżeńskie typu Marriage Encounter, a od blisko 20 przygotowują w katowickim Duszpasterstwie Akademickim narzeczonych do małżeństwa metodą dialogową. Papież Jan Paweł II odznaczył Malickich medalem Pro Ecclesia et Pontifice.


Joanna Brożek: - Czym różni się przygotowanie do małżeństwa metodą dialogową od tradycyjnych nauk przedślubnych?


TERESA SNOPKOWSKA-MALICKA:
– Po pierwsze, przychodzą tam ludzie, którzy chcą. Chcą czegoś więcej niż „cztery obowiązkowe nauki przedślubne, i do ołtarza”. To są ludzie, dla których rodzina jest dużą wartością. Po wtóre chcą być dobrym małżeństwem. Metoda dialogowa budzi natychmiastowe skojarzenie: będę mógł mówić i będę musiał słuchać. To jest dialog pomiędzy narzeczonymi, ale i dialog prowadzącego ze słuchaczami. Ale priorytetem jest to, co dzieje się pomiędzy narzeczonymi. Pytania zadawane narzeczonym w czasie przygotowań prowokują do rozmów.

Nieco odmienna jest tu także rola kapłana...

EUGENIUSZ MALICKI: – Czasem księża boją się rozmawiać na tematy małżeńskie. Zdarza się, że uczestnicy krępują się ich obecnością albo uważają, że ksiądz
może im nic nie powiedzieć na ten temat. Rola osoby duchownej w przypadku metody dialogowej jest specyficzna. Kapłan jest pewnym świadkiem i zapewnieniem, że to, co my mówimy, jest akceptowane przez Kościół.

Czy fenomen tej metody nie polega na tym, że jako małżeństwo jesteście Państwo żywym świadectwem?

TS-M: – A to już nie nam osądzać.

Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy, jest to, że trzymacie się za ręce. To jest bardzo naturalne...
TS-M: – No tak, jak popatrzeć na taką wiekową już parę, która się trzyma za ręce, to albo im odbiło, albo się kochają. Gdyby to było wymuszane, by pokazać, że oto my, dziadki, po tylu latach jeszcze się kochamy, prawdopodobnie uczestnicy od razu by to wychwycili. Wyczuliby, że to nie świadectwo, tylko gra.

Z mężem zastanawiamy się, czy po 30 latach też tak będziemy potrafili.
TS-M: – Będziecie!

To znaczy, że jest jakaś recepta....
EM: – Podstawą jest bezgraniczne zaufanie do drugiej osoby. Nie mogę się wtedy obawiać różnych gestów, że zostaną źle zrozumiane, odczytane.

TS-M: – Pierwszą receptą, jeśli tak można rzec, jest to, żebyśmy byli dla siebie przyjaciółmi. To jest najważniejszy człowiek w moim życiu!

EM: – Rzadko małżonkowie uświadamiają sobie fakt, że są dla siebie najważniejsi i że są dla siebie DAREM!

TS-M: – Czasem na ten Dar mogę być wściekła, bo mój Dar coś przeskrobał. Przyjęcie Daru też jest pewnego rodzaju darem. Obie strony muszą sobie to uświadomić.

EM: – Jest to kwestia akceptacji drugiej osoby z jej pozytywnymi i negatywnymi
cechami, ze słabościami, ograniczeniami, ze wszystkim, co ta osoba stanowi.

Jakie tematy boimy się poruszać przed małżeństwem?
TS-M: – Kiedyś wydawało nam się, że najtrudniejszymi pytaniami są te dotyczące sfery seksu. Ale okazuje się, że najtrudniejsze są tematy związane ze sferą przeżyć religijnych. Istnieje w nas takie nastawienie, że to jest tylko moje, tylko ja coś przeżywam, dlatego nie dopuszczam do mojego przeżycia drugiego człowieka.

EM: – Bardzo często ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że to ogromna wartość,
jeżeli oboje jesteśmy w relacji do Pana Boga, jeśli Pan Bóg jest obecny w naszych rozmowach, modlitwach, w naszych spotkaniach. Czasem wystarczy wziąć się po prostu razem za ręce i stanąć, chociażby w kościele...

Niemalże nakazaliście Państwo wszystkim uczestnikom spotkań zaopatrzyć dom w fotele...
TS-M: – I muszą być głębokie! A to dlatego, że trudno się z nich podnieść. A to jest nieodzowne w przypadku konfliktu. Jak tylko zamierzamy się kłócić, lub zaczynamy, najlepiej szybko usiąść w głębokich fotelach. Emocje opadają. I wtedy ktoś ma odwagę pierwszy powiedzieć: to porozmawiajmy. A jeśli siądziemy w głębokich fotelach, musi zapaść głęboka cisza! Możemy wtedy spojrzeć sobie prosto w oczy. Fotele nie mogą stać obok siebie, ale naprzeciw.

Nie za daleko, żebyśmy mogli w pewnym momencie wyciągnąć rękę do siebie – jeśli już się ma odwagę. A jak kłócimy się na stojąco, to bardzo łatwo jest poddać się emocjom i np. odwrócić. Kiedy człowiek się już odwróci i odchodzi, to musi nastąpić jakiś impuls, by się zatrzymał. Czasem duma nie pozwala się zatrzymać. Jak jeszcze spotkam drzwi to jako wykrzyknik podkreślę moją wściekłość, strzelając drzwiami. Reakcja jest wtedy szybka. Natomiast z fotela trzeba wstać, wysilić się. Oprócz tego, jak wstaję z fotela, ten drugi siedzi naprzeciw, to ja się w jakiś sposób do niego zbliżam, prawda? Muszę się podnieść przez pochylenie w jego kierunku, nie do tyłu. To jest moment, że a nuż spojrzenie spowoduje że usiądę z powrotem i zamiast się kłócić, rozważymy problem.

U Państwa są takie fotele?
TS-M: – Tak, w pokoju obok. Zdarzyło się, że w trakcie lub po przygotowaniu do małżeństwa metodą dialogową, narzeczeni rezygnowali z zawarcia związku....

TS-M: – Pojedyncze przypadki były. Łatamy małżeństwa, robimy wszystko, gdy się małżeństwo
rozlatuje, żeby scalić. Natomiast jak rozpadają się narzeczeni, to albo byli niedojrzali jeszcze do małżeństwa, albo chcieli zbyt pochopnie związać się ze sobą, albo to było tylko zauroczenie. Jeśli podejmują dojrzałą decyzję jeszcze na tym etapie, to świadczy o ich mądrości. Zdarzyło się też, że były narzeczony czy narzeczona przychodzą z następnymi. Przy pierwszym, mieliśmy uczucia
mieszane, ale wtedy pomyśleliśmy, że przecież to jest metoda dialogowa. Mieliśmy jeszcze narzeczonych, którzy dwukrotnie uczestniczyli w kursie. Na pierwszym stwierdzili, że nie są dojrzali jeszcze do małżeństwa. Po paru latach przyszli ponownie. Obecnie są małżeństwem.

Podkreślają Państwo, że w małżeństwie trzeba się „podrywać” do końca życia...
TS-M: – Miłość trzeba pielęgnować jak kwiaty. Nie jest wcale powiedziane, że o kobietę która ma 80 lat mogą zabiegać tylko wnuki.

EM: – Niezależnie od wieku trzeba afirmować współmałżonka. Nawet jak atrakcyjność fizyczna zmaleje. To kwestia świadomości do końca, że to jest jedna, jedyna, najważniejsza osoba dla mnie na tym świecie.

TS-M: – Jest też okazja, by okazywać sobie coś, czego nam nikt inny nie okaże, akceptację, przychylność. Przyjaciółka może powiedzieć: ładnie wyglądasz, ale posiwiałaś. A mąż: kocham twoje siwe włosy!

MÓWIĄ UCZESTNICY „WIECZORÓW DLA ZAKOCHANYCH” I „WEEKENDÓW DLA NARZECZONYCH”, PROWADZONYCH PRZEZ MAŁGORZATĘ I ANDRZEJA KĘDZIORSKICH:

* Przeżyłam wspaniałe „rozczarowanie”. Zamiast słuchania teorii usłyszałam o konkretnych problemach małżeńskich konkretnych par. Te spotkania były dla mnie prawdziwą lekcją dialogu, który czasami tak trudno prowadzić z partnerem. Przyznam, że spotkania dały nam możliwość odkrycia problemów, które do tej pory były nam nieznane.

* Baliśmy się umoralniania na siłę, odbiegających od rzeczywistości informacji, wymagań, które już na wstępie przerastałyby nas. I cóż, okazało się, że wracamy zadowoleni, szczęśliwi i przekonani, że mimo iż nie jesteśmy idealni, uda nam się stworzyć związek trwały, oparty na zrozumieniu, odpowiedzialności i miłości. Właściwie nie mieliśmy czasu na nudę, a powiedzieliśmy sobie o wiele więcej, niż nawet przypuszczalibyśmy. Wiemy, że małżeństwo to nie mleczna droga, po której lekko się płynie ale wspólna praca, na którą jesteśmy gotowi.

* Każda z randek w nowym świetle ukazywała mi mojego narzeczonego. Choć poruszane na randkach tematy nie były nam obojgu obce – zostały tutaj (dzięki Waszej pomocy) rozpatrzone przez nas głębiej i dokładniej. Dzięki atmosferze, jaką stworzyliście, poczułam się pewniej i zdobyłam się na odwagę powiedzenia mojemu narzeczonemu wszystkiego i w taki sposób, w jaki chciałam, a dotąd nie potrafiłam.

Zobacz także:
17-latków nauka o małżeństwie - Przemysław Kucharczak

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.