Cywilizacyjna debata

Abp. Henryk Hoser SAC

publikacja 13.12.2009 19:31

O najważniejszych problemach bioetycznych z ks. abp. Henrykiem Hoserem SAC, przewodniczącym Zespołu ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Marcin Przeciszewski (Katolicka Agencja Informacyjna).

Cywilizacyjna debata Abp. Henryk Hoser SAC fot. Tomasz Gołąb

Marcin Przeciszewski: Ksiądz Arcybiskup powiedział niedawno, że wynik debaty bioetycznej będzie decydujący dla przyszłości Polski. W jakim zakresie?
Abp Henryk Hoser: – Debata dotyczy takich podstawowych spraw, jakimi są życie, zdrowie i integralność ludzkiej osoby – w kontekście nowych możliwości stwarzanych przez biotechnologię. Rozwija się ona lawinowo, od lat 70., w postępie wręcz geometrycznym. Wzrastają w związku z tym możliwości ingerencji techniki w obszar ludzkiego ciała, jego istnienia i funkcji. To działanie może być dla niego korzystne lub nie. Bioetyka powstała jako konieczna odpowiedź na gwałtownie rozwijającą się biotechnologię. Wobec różnorodnych możliwości wpływania na życie człowieka niezbędne jest respektowanie podstawowych
zasad etyki lekarskiej – etosu, towarzyszącego naukom medycznym od 2500 lat, a także ogólnoludzkiej moralności. Niestety, w wypadku możliwości, jakie stwarzają niektóre nowe odkrycia medyczne, etos ten bywa pomijany.

Jakie ingerencje w życie człowieka – niezgodne z etosem medycznym – ma Ksiądz Arcybiskup na myśli?
– Dotyczą one przede wszystkim możliwości ingerowania w zapis genetyczny człowieka na embrionalnym lub nawet przedembrionalnym etapie jego rozwoju. Inżynieria genetyczna jest w stanie modyfikować całe dziedzictwo genowe człowieka. Kolejnym zakresem ingerencji są możliwości modyfikacji w zakresie neurobiologii, czyli oddziaływania na czynności specyficznie ludzkie, psychiczne. Jeśli biotechnologia nie będzie regulowana przez określone zasady etyczne, wówczas stanie się wrogiem człowieka. Może spowodować bardzo niebezpieczną jego dekompozycję. Osiągnięcia biotechnologii są nowymi wyzwaniami, które pilnie domagają się regulacji, zgodnych z kryteriami etycznymi.

Ich celem jest ochrona dobra człowieka, zabezpieczenie nietykalności osoby ludzkiej jako takiej przed nadużyciami. W szczególności dotyczy to krańcowych okresów życia człowieka, czyli okresu embrionalnego i płodowego oraz końcowego okresu życia. Wtedy istota ludzka jest najsłabsza, najbardziej narażona na manipulacje, wymaga więc szczególnej ochrony i opieki. Przykładem wskazującym na konieczność takiej ochrony są znane nam techniki letalne, czyli śmiercionośne, stosowane w początkowej lub końcowej fazie życia. Główny problem polega na tym, że naczelne pryncypia – w pierwszym rzędzie nietykalność życia ludzkiego – podawane są w wątpliwość. Zasada ta przez wieki miała charakter absolutny, dziś jest uznawana za względną.

W kodeksach medycznych wielu krajów zrezygnowano z precyzyjnego terminu „poczęcie”, czyli zapłodnienie, na rzecz nieokreślonego „początku ludzkiego życia”. Może on być przesuwany w dowolnym kierunku, w skrajnych przypadkach aż do momentu urodzenia. Uważa się, że jest to kwestia światopoglądu, arbitralnego uznania, kiedy człowiek zaczyna swe życie. Taka i jej podobna ideologia stoi w sprzeczności z faktami naukowymi: genetyki czy embriologii. W fazie embrionalnej – np. w procesie zapłodnienia pozaustrojowego – programuje się śmierć ludzkich zarodków, argumentując, że ludzki zarodek nie jest człowiekiem. A z punktu widzenia nauki nie ulega wątpliwości, że już w zarodku obecna jest cała genetyczna struktura człowieka, różnego od genetycznych rodziców, i jest w nim zakodowana dynamika wzrostu. Człowiek zaczyna się więc od momentu powstania jego embrionalnej struktury komórkowej, a nie w jakimkolwiek innym momencie. Tworzy się on w momencie poczęcia. Twierdzenie, że „ludzki zarodek nie jest ludzki”, jest sprzeczne z nauką. Nieuwzględnianie tego faktu rodzi pokusę selekcji genetycznej. Eliminuje się te embriony, które uważane są za uszkodzone. Zabija się też ludzkie płody w wyniku diagnostyki prenatalnej. Jest to selekcja eugeniczna. Okazją do niej staje się coraz częściej chociażby pragnienie dziecka określonej płci. Eugenika została potępiona w Norymberdze.

A tymczasem ma ona miejsce w metodzie zapłodnienia in vitro...
– Selekcja embrionów jest integralnym elementem procedury in vitro. Wszczepia się te embriony, które wykazują największą dynamikę wzrostu. Wszystkie słabsze uśmierca się. 95 proc. embrionów poczętych metodą in vitro ginie. Jest to śmierć programowana. Inna sprawa to merkantylizacja biomedycyny. Istnieje międzynarodowy, nielegalny rynek handlu ludzkimi tkankami, komórkami, embrionami oraz żywymi płodami. Na przykład według prasy francuskiej, w Grecji płaci się kobiecie 800 dolarów za komórkę jajową. Są one sprzedawane na międzynarodowym nielegalnym rynku materiałów genetycznych.

A dlaczego Kościół krytykuje adopcję embrionów nadliczbowych? Przecież to jedyna możliwość ocalenia życia tych istot ludzkich?
– Sprawiedliwego rozwiązania nie ma, lecz należy rozróżnić zapłodnienie homologiczne i heterologiczne. Przy zapłodnieniu heterologicznym często nie wiadomo, od kogo zarodek pochodzi: jest to sieroctwo nie od urodzenia, ale od poczęcia. Inna jest sytuacja zarodka rodziców biologicznych żyjących razem. Choć trzeba pamiętać, że implantacja w tym wypadku jest najmniej niesprawiedliwym rozwiązaniem w porównaniu z pomysłem wylania tych embrionów do zlewu.

Kościół nie akceptuje zapłodnienia pozaustrojowego nie tylko dlatego, że łączy się ono ze śmiercią embrionów, ale także uznając za godziwe jedynie poczęcie dziecka drogą aktu małżeńskiego. Dlaczego?
– Akt małżeński jest najbardziej intymnym aktem ludzkim o określonej treści i niezwykle wyrazistej. W jego treść wpisuje się pozawerbalna komunikacja co do relacji łączącej dwie osoby. Jest to typowy akt ludzki, pociągający za sobą moralną odpowiedzialność. W skrajnych przypadkach może oznaczać komunikację miłości i wzajemnego oddania lub jej zaprzeczenie jako akt nienawiści i pogardy, np. w przypadku gwałtu. Drugim jego znaczeniem i funkcją jest przekazywanie życia.

Mówił o tym Ojciec Święty Jan Paweł II, formułując teologię ciała. Nie mniej ważna jest symbolika aktu małżeńskiego „dwojga w jednym ciele”, czyli komunii cielesnej, psychicznej i duchowej dwojga ludzi. W tym świetle widać dopiero, jak bardzo akt małżeński różni się od zwierzęcej kopulacji reproduktywnej. Dziecko – poczęte w wyniku pożycia małżeńskiego – przyjmuje się jako coś otrzymanego, swego rodzaju dar. Natomiast w procesie zapłodnienia pozaustrojowego dziecko się „produkuje” na zamówienie za pomocą określonej techniki i fragmentuje ciągły proces powstania i wzrastania dziecka w środowisku ustrojowym. W najsłabszej fazie jego istnienia oddaje się je do zamrażarki czy poddaje różnorodnym procedurom laboratoryjnym. Jest to niegodziwość w sposobie traktowania dziecka w pierwszych momentach jego istnienia. Są to warunki zupełnie nieludzkie.

A tymczasem godność dziecka wymaga szacunku od pierwszych chwil jego istnienia. Nieporównywalnie lepsze warunki do rozwoju ma dziecko poczęte w sposób naturalny, bezpośrednio w organizmie matki. Zatem można powiedzieć, że „prawem dziecka” jest rozwój w tym właśnie, najkorzystniejszym dlań środowisku. A najlepszym zabezpieczeniem tego prawa jest rodzina, potwierdzona zawarciem kontraktu małżeńskiego, a więc mająca sankcję i gwarancję społeczną trwałości. W przypadku małżeństwa sakramentalnego ta gwarancja jest jeszcze bardziej wzmocniona. Widzimy także, jak bardzo dba się o dobro dziecka w przypadku adopcji. Każda legalna adopcja poprzedzana jest drobiazgowymi badaniami zdolności danego małżeństwa do przyjęcia i wychowania dziecka. Zwolennicy metody in vitro nie mówią nic o prawach dziecka, lecz podkreślają bezwarunkowe i bezwzględne „prawo kobiety do posiadania dziecka”. Kolejną kwestią jest prawo dziecka do własnej genealogii. W wypadku zapłodnienia pozaustrojowego często nie jest wiadomo, kto jest dawcą jednej komórki, a kto drugiej. Bywa, że wchodzi w grę tzw. surogatka, czyli matka zastępcza. Genealogia dziecka zostaje tak splątana, że gdy dorośnie, będzie miało problemy tożsamościowe. W Europie Zachodniej istnieją już stowarzyszenia urodzonych anonimowo dzieci, które urodziły się bez genealogii, a teraz dochodzą swoich praw.

Polska przed 12 laty podpisała konwencję bioetyczną z Oviedo. Co ona zakłada?
– Konwencja próbuje uregulować bardzo szeroki obszar związany z biotechnologią. Jej autorzy są świadomi, „że niewłaściwe wykorzystanie biologii i medycyny może zagrażać godności ludzkiej”. Stwierdza, iż „interes i dobro osoby ludzkiej przeważa nad wyłącznym interesem społeczeństwa lub nauki”. Decydujący jest prymat istoty ludzkiej. Nie jest to konwencja idealna. Reguluje m. in. kwestię statusu ludzkiego genomu (dziedzictwa genetycznego) oraz możliwości używania tkanek ludzkich do przeszczepów bądź innych celów. Jesteśmy jednym z krajów europejskich, który jej nie ratyfikował. Warunkiem ratyfikacji jest wprowadzenie prawa krajowego regulującego te kwestie.