Cisza, która leczy

Szymon Babuchowski

publikacja 20.02.2009 19:44

Czego najbardziej potrzeba osobie zapracowanej? Najpierw oderwania się od tego, co jest źródłem zabiegania. A potem spojrzenia w swoje wnętrze.

Cisza, która leczy Goście modlą się pod Madonną Ciszy - obrazem przywiezionym przez pierwszych rytwiańskich kamedułów fot. Henryk Przondziono

W Rytwianach uderza cisza. Nic dziwnego, że właśnie to miejsce kameduli prawie czterysta lat temu wybrali, by uświęcać się przez samotność, modlitwę i milczenie. Wiedzieli, co robią. Malowniczo położony klasztor pokamedulski jest dziś oazą spokoju dla tych, którzy chcą odetchnąć po ciężkiej pracy. W lesie nazywanym Złotym powstało Relaksacyjno-Kontemplacyjne Centrum Terapeutyczne SPeS, które pragnie pomóc człowiekowi zagrożonemu przez choroby cywilizacyjne. Pracoholizm, siecioholizm, zakupoholizm… Kto wie, ile podobnych uzależnień przynosi nam współczesny świat?

Trzy dni chcę spać
– Pamiętam, jak przyjechał do nas jeden pan i na początku powiedział: „Trzy dni chcę spać” – opowiada ks. Tomasz Lis, kapelan Pustelni Złotego Lasu. – Jak się później okazało, przez ostatnich kilka miesięcy pracował po 20 godzin dziennie. Niewiarygodne, ale w dzisiejszym świecie, gdzie wiele rzeczy wykonuje się za pomocą Internetu, taka aktywność staje się realna. Czego potrzeba takiej zapracowanej osobie? – Najpierw oderwania się od tego, co jest źródłem jej zabiegania i nieustannych sytuacji stresowych.

Od tego, co ją całkowicie absorbuje. To jest potrzebne, aby mogła inaczej popatrzeć na swoje życie. Nie w perspektywie tego, co ma jeszcze do zrobienia. Ważne, żeby taki człowiek zobaczył, jak praca ma się do jego całego funkcjonowania. Trzeba mu pokazać, że to nie jest centrum życia, że firma pod jego nieobecność będzie nadal istniała, że pracę może wykonać ktoś inny, choćby tylko przez tydzień – mówi ksiądz Tomasz. – Potem koniecznie trzeba wypełnić czas, który mu pozostaje – dodaje kapelan.

Takich możliwości Rytwiany dają sporo. W zagospodarowaniu czasu pomagają specjaliści z zakresu psychologii, duchowości i fizjoterapii. Goście mają do dyspozycji siłownię, saunę, gorące kamienie do masażu. Kto chce, zabiera rower i jedzie na wycieczkę. Inni wolą grzybobranie. Całkiem niedaleko jest zamek Krzyżtopór. A i w samym klasztorze jest co oglądać. To przecież wzorcowy w skali europejskiej przykład świątyni kamedulskiej. Warto zwiedzić barokowy kościół, bogaty w polichromie, obrazy o. Venantego da Subiaco i sztukaterie. Można wejść na wieżę z zepsutym zegarem, z której Niemcy w czasie I wojny światowej wyrzucili przez okno dzwon. I obejrzeć woskową podobiznę Hanny Dziulanki, córki koniuszego i żony wnuka fundatora klasztoru, Stanisława Łukasza Opalińskiego.

Ona była inna
Gdy już klasztorny gość nacieszy się kontaktem z naturą i kulturą, trzeba, by popatrzył w swoje wnętrze. Zresztą ten, kto trochę odetchnie, sam często prosi o rozmowę z księdzem. – Każdej formie wypoczynku, którą proponuje nasz ośrodek, towarzyszą elementy duchowe – podkreśla ks. Tomasz Lis.

– Podczas turnusu terapeutycznego jest czas na modlitwę, Mszę świętą, i inne elementy życia religijnego, ale każdy korzysta z nich według swojego uznania. W ośrodku znajduje się wewnętrzna kaplica, gdzie każdy i o każdej porze może przyjść na osobistą modlitwę. Ja też jestem do dyspozycji każdego, kto tutaj przyjeżdża. Natomiast rekolekcje, które proponujemy, mają zawsze swój rytm dnia, swoją specyfikę, dostosowaną do założeń danej formy.

Nazwa SpeS jest skrótem od łacińskiego „Salus per Silentium”, co znaczy „zdrowie przez ciszę”. – Ta cisza najpierw przeszkadza – uśmiecha się ks. Tomasz. – Dopiero potem zaczyna leczyć. O efektach mogą zaświadczyć sami goście. I to oni są najbardziej skuteczną reklamą Pustelni. – Kilka tygodni po pierwszym turnusie dla pracoholików, przyjechało do nas kilka osób – opowiada kapelan.

– Dotarli tu, bo jak sami stwierdzili, ich koleżanka „przyjechała z waszego lasu odmieniona”. Potem w rozmowie mówili: „Zaintrygowało nas to, że inaczej funkcjonowała, wydawała się młodsza, radośniejsza. Tego, proszę księdza, nie da się opisać, ale była inna”. Oni też spróbowali naszej ciszy i teraz zapowiadają się na okres po świętach wielkanocnych. Napisali: „Przyjedziemy, by u Was pobyć, to wystarczy”.