Kowal: musimy wyjść z klinczu

GN 47/2010

publikacja 27.11.2010 16:03

Rozmowa z Pawłem Kowalem, eurodeputowanym, który zdecydował się opuścić PiS.

Paweł Kowal jest jednym z twórców Muzeum Powstania Warszawskiego, był wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego i posłem PiS. Paweł Kowal jest jednym z twórców Muzeum Powstania Warszawskiego, był wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego i posłem PiS.
East news/REPORTER/Eastway

Andrzej Grajewski: Dlaczego opuścił Pan szeregi PiS, partii, z którą związana była cała Pana kariera polityczna?
Paweł Kowal: – Odszedłem, ponieważ PiS przestał być partią, która reprezentuje wiele nurtów i środowisk, i stracił zdolność wygrania w skali kraju jakichkolwiek wyborów. Jestem zaś przekonany, że Polska potrzebuje tego, aby rządy Platformy Obywatelskiej zostały przerwane, gdyż nie przyniosły niczego dobrego dla kraju. To zaś nie nastąpi tak długo, jak długo walka polityczna będzie ograniczała się do wymiany ciosów między dwoma największymi partiami, dla których wzajemne zwalczanie stało się najważniejszym celem uprawiania polityki. Wyniki wyborów samorządowych potwierdzają, że społeczeństwo tą walką jest już zmęczone. Obie partie mają wynik dużo gorszy, aniżeli zakładały. Znamienny jest także sukces Komitetu Wyborców Rafała Dutkiewicza, który wprowadził swoją listę do sejmiku samorządowego na Dolnym Śląsku. Pokazuje to, że wśród prawicowych wyborców jest oczekiwanie na nową ofertę programową.

Prezes Kaczyński powiedział, że gdyby nie Wasza „czarna groteska”, jak określił próbę tworzenia nowego ugrupowania przez byłych polityków PiS, to jego partia wygrałaby te wybory.
– Przed wyborami prezes twierdził coś innego. Mówił, że nasze odejście nie ma dla elektoratu PiS żadnego znaczenia i możemy sobie odchodzić, kiedy chcemy. A wszystko zaczęło się od wyrzucenia bez podawania powodów dwóch posłanek na finiszu kampanii wyborczej, co pociągnęło za sobą cały łańcuch dalszych wydarzeń. Nie chcę publicznych sporów z prezesem Kaczyńskim. Wiele mu zawdzięczam. Prawo i Sprawiedliwość miało swoje wielkie momenty, w których uczestniczyłem, i jestem za to wdzięczny zarówno prezesowi, jak i licznym przyjaciołom w PiS.

Co dalej z nowym ugrupowaniem?
– Trzeba oczywiście tworzyć struktury. Najlepiej, jeśli się uda także założyć własny klub parlamentarny. Jednak najważniejsze jest pokazanie społeczeństwu naszego programu. Będzie w nim zapisane definitywne zakończenie wojny polsko-polskiej, konsekwentne i zdecydowane powiedzenie „nie” jałowym sporom, a przede wszystkim zbudowanie integralnego programu prorodzinnego. Musimy pokazać obywatelom, że możliwe jest budowanie programu nakierowanego na rozwój w oparciu o politykę prorodzinną. Aż dziw bierze, iż dotąd na prawicy nie znalazło się ugrupowanie, które w centrum swego programu postawiłoby taką diagnozę, że najgorzej na procesie transformacji ustrojowej wyszła polska rodzina, od której zaczyna się przecież siła społeczeństwa i państwa. Promocja rodziny powinna być na sztandarach naszego ruchu.

Liderka Państwa ruchu – posłanka Kluzik-Rostkowska kojarzy się jednak z rozwiązaniami liberalnymi w kwestiach moralnych. Nie wyobrażałam sobie, aby twardo występowała w obronie życia czy protestowała przeciwko in vitro.
– Tak się składa, że poza SLD i ZChN nie było po 1989 r. żadnej partii politycznej, która miałaby jednolite stanowisko w sprawie ochrony życia. Kontrowersje w tej sprawie pojawiały się zarówno w szeregach Unii Wolności, AWS, Platformy, jak i PiS, gdzie było także grono zwolenników dopuszczenia w określonych przypadkach możliwości aborcji. Wyborcom, którzy w tej kwestii mają stanowisko zdecydowane, podobne do mojego, mogę powiedzieć, że w tej sprawie wewnętrzne zróżnicowanie w naszej formacji w niczym nie będzie się różniło od PiS. Prawda jest także taka, że wokół integralnej ochrony życia nie udało się w Polsce zbudować szerszej platformy wyborczej, co dobitnie pokazuje kolejna porażka ugrupowania Marka Jurka.

Wchodzimy do nowego środowiska z grupą polityków o konserwatywnych przekonaniach. Myślę o grupie „muzealników”, a więc tych, którzy pod przewodnictwem prezydenta Lecha Kaczyńskiego tworzyli Muzeum Powstania Warszawskiego, oraz o środowisku posła Libickiego, Michale Kamińskim i innych. W sprawach prawnej ochrony życia na pewno będziemy wypowiadać się i działać w sposób całkowicie zgodny z nauką Kościoła i myślę, że możemy to robić nawet bardziej konsekwentnie niż PiS, dla którego ta kwestia zbyt często była elementem taktyki politycznej, a nie wartością samą w sobie, co wszyscy pamiętają.

A jeśli wyborcy nie pójdą za Wami i próba się nie powiedzie, a taki, jak sądzę, będzie rezultat Waszych działań, to co dalej?
– Myślę, że nasza próba zakończy się sukcesem. Ale nawet przy założeniu, że nam się nie powiedzie, jestem przekonany, iż powiedzie się komuś innemu, komu utorujemy drogę. Polacy mają dość wzajemnej walki, oskarżania jednych przez drugich o zdradę, zaniechania prób budowania czegokolwiek wspólnego, choćby tylko na pewnym wycinku spraw publicznych i na arenie międzynarodowej. Polacy chcą wyjść z klinczu politycznego, w którym tkwimy od kilku lat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.