Sellin: to początek końca PO

Bogumił Łoziński

|

GN 47/2010

publikacja 27.11.2010 15:59

Rozmowa z Jarosławem Sellinem, politykiem, który zdecydował się wrócić do PiS.

Jarosław Sellin jest politykiem PiS. Jarosław Sellin jest politykiem PiS.
W 2007 r. wystąpił z tej partii i współtworzył ugrupowanie Polska Plus, jednak we wrześniu tego roku powrócił do Prawa i Sprawiedliwości.
AGENCJA GAZETA/WOJCIECH OLKUŚNIK

Bogumił Łoziński: Jak Pan ocenia wyniki wyborów samorządowych?
Jarosław Sellin: – Potwierdzają stabilizację sceny politycznej, to, że liczą się cztery główne partie. Pokazują też stabilizację poparcia dla partii, PO utrzymuje zaufanie jednej trzeciej głosujących, a PiS jednej czwartej. Trendy są jednak niekorzystne dla Platformy, bo w poprzednich wyborach i sondażach miała wynik powyżej 40 procent, a teraz spadł on do ok. 33 procent.

To ostrzeżenie dla PO?
– To początek długiego końca hegemonii Platformy na scenie politycznej i szansa dla PiS na zwycięstwo w najbliższych wyborach parlamentarnych.

Dlaczego PO ma ponieść porażkę?
– Ponieważ nie potrafi rządzić. PO konsumuje władzę, ale nie ujawnia, po co ją ma. Wynik wyborów samo-rządowych pokazuje, że Polacy to dostrzegli. Innym powodem jest obawa przed zbyt długim monopolem władzy, gdyż to owocuje arogancją, co pokazuje język liderów PO. Okazało się też, że liderzy Platformy nie potrafią twardo realizować przywództwa w sytuacjach trudnych i zaskakujących.

O jakie sytuacje chodzi?
– Gdy wybuchła wojna w Gruzji, rząd nie wiedział, jak zareagować. Na szczęście godnie zachował się wówczas prezydent Lech Kaczyński. Po katastrofie pod Smoleńskiem rząd oddał śledztwo w ręce państwa rosyjskiego, które trudno posądzać o nadmiar praworządności. Polskie władze nie sprawdziły się również w czasie powodzi.

A wynik PiS jest satysfakcjonujący?
– Jest – w tym sensie, że przewidywano jakąś straszną klęskę. W sondażach pokazywano, że PiS osiągnie mniej niż 20 procent, a główną siłą opozycyjną zostanie lewica. Te przewidywania się nie potwierdziły, po-kazały natomiast, że jedyną ideową siłą centroprawicową jest Prawo i Sprawiedliwość.

W jaki sposób PiS chce pokonać PO?
– PiS jest jedynym wiarygodnym ugrupowaniem reprezentującym elektorat centroprawicowy. Teraz musi pokazać program zmian związany ze służbą zdrowia, deficytem budżetowym czy systemem emerytalnym, którego nie ma PO.

Na ile na wynik PiS wpłynęła secesja grupy posłów skupionych wokół Joanny Kluzik- Rostkowskiej?
– To mogło nam odebrać co najmniej 5 procent. Warto zwrócić uwagę na dynamikę działań tej grupy: na dwa, trzy tygodnie przed wyborami szereg wywiadów kwestionujących przywództwo Jarosława Kaczyńskiego, co wywołało zamieszanie w elektoracie naszej partii; na kilka dni przed głosowaniem założenie stowarzyszenia, które wyraźnie sygnalizuje, że chce zastąpić PiS; a największym dowodem złej woli było wystąpienie z partii trzech znanych polityków w czasie ciszy wyborczej. Gdyby nie te działania, możliwy był-by remis z PO.

Jak ocenia Pan szanse secesjonistów z PiS na wejście do parlamentu?
– Sceptycznie. Zapewne przez kilka miesięcy będzie spore zainteresowanie medialne tą inicjatywą, bo media w nadmiarze koncentrują się na konfliktach personalnych. Jednak nie przełoży się to na dobre wyniki sondażowe i związku z tym zainteresowanie medialne będzie stygnąć.

Z PiS odchodzą ludzie niezgadzający się ze sposobem uprawiania polityki przez Jarosława Kaczyńskiego, a z drugiej strony powracają do tej partii ludzie, którzy z takich samych powodów z niej występowali, jak Pan i Polska Plus. Dlaczego wróciliście do PiS?
– Ponieważ 10 kwietnia doszło do niezwykle ważnego wydarzenia, a to, co się dzieje po tragedii pod Smoleńskiem, ma znaczenie nie tylko polityczne, ale również moralne. Uznaliśmy, że trzeba poprzeć Jarosława Kaczyńskiego i PiS, i to była słuszna decyzja.

Czy inne partie prawicowe powinny iść Waszą drogą i dołączyć do PiS?
– Tak zrozumiałem wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z wieczoru wyborczego, w którym wskazał na konieczność konsolidacji centroprawicy. Wcześniej zapowiedział na wiosnę konferencję, której celem będzie doprecyzowanie programowo i ideowo PiS. Według mnie to będzie moment, gdy wszyscy, którzy chcą coś znaczyć w polityce, powinni zastanowić się, czy nie lepiej być w jej głównym nurcie.

Czy jednak PiS idący obecnie bardzo twardym kursem ma zdolność koalicyjną?
– W świetle dorobku politycznego Jarosława Kaczyńskiego teza o braku zdolności koalicyjnej PiS jest nieprawdziwa. Przecież dzięki niemu pierwszym premierem niekomunistycznego rządu został Tadeusz Mazowiecki, a jego poparcie spowodowało, że po kryzysie w 1992 r. premierem została Hanna Suchocka. To pokazuje, że Jarosław Kaczyński ma zdolność wyciągania wniosków z wyników wyborczych i doprowadzania do tworzenia rządu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.