Takiego wejścia do portu nie miało wiele statków. Kiedy „Fryderyk Chopin” wpływał do Falmouth, holowany przez kuter rybacki „Nova Spiro”, z brzegu obserwowali go mieszkańcy kornwalijskiego miasteczka. Na młodych adeptów Szkoły pod Żaglami czekały już ekipy telewizyjne, a dla lokalnej prasy przybycie polskiego żaglowca stało się tematem numer jeden.
„Fryderyk Chopin” czeka w Falmouth na remontNoc pod pokłademDo ranka 29 października nic nie zapowiadało takiego stanu rzeczy. – Żeglowaliśmy zupełnie normalnie – opowiada kapitan Ziemowit Barański. – Fakt, pod żaglami zredukowanymi do kompletu sztormowego, ale bez większych problemów. – Zgodnie z prognozami było 7–8 stopni w skali Beauforta, czyli nic strasznego – ocenia meteorolog Maciej Ostrowski, który na statku pełni także rolę trzeciego oficera oraz nauczyciela geografii i fizyki. – Pojawiały się szkwaliki, ale gdyby bukszpryt się nie złamał, płynęlibyśmy dalej. Bukszpryt, czyli drąg sterczący z przodu statku, połączony z masztami przy pomocy lin. To on pociągnął za sobą fokmaszt, tzn. maszt znajdujący się w przedniej części żaglowca. – Kiedy oficer na mostku krzyknął, co się dzieje, zapaliłem silnik i tak manewrowałem statkiem, żeby w razie czego nadłamany fragment fokmasztu spadł za burtę – mówi kapitan. – Szczęśliwie tak właśnie się stało.