Ludzie, ludzie, cuda w tej budzie!

Marcin Jakimowicz

„Chrześcijanie nie powinni gonić za cudami. To cuda powinny gonić za nimi” – usłyszałem przed laty. Będą?

Ludzie, ludzie, cuda w tej budzie!

Nie interesuje mnie medialny szum wokół „nowego cudu eucharystycznego”. Problem „pokolenia żądającego znaku” polega na tym, że gdy dodatek do „Gościa Niedzielnego” nazwiemy „Cud Eucharystii”, to będzie się kurzył na półce, ale gdy zmienimy nazwę na „Cuda eucharystyczne”, rozejdzie się jak ciepłe bułeczki.

Cuda były na porządku dziennym Ewangelii. Nic dziwnego, że jedna trzecia tych ksiąg zawiera ich opisy. To, co dla nas jest nadzwyczajne, ponadnaturalne było oczywistą konsekwencją życia Jezusa. „Szukał Królestwa, a wszystko było Mu dodane”. Tak, cuda są dodatkiem, a nie celem samym w sobie!

„Chrześcijanie nie powinni gonić za cudami. To cuda powinny gonić za nimi” – usłyszałem przed laty. Czy będą? Nie wiem. To rzeczywistość, która (bardzo uwalniające!) nie należy do nas i nie od nas zależy. Jest odpowiedzią Nieba na naszą modlitwę, suwerenną decyzją Tego, którego imienia Izrael nie odważa się wymawiać.

Czy widzimy owoce modlitwy za chorych? Czasami. Nie zwalnia nas to jednak z tego obowiązku (słowa: „Uzdrawiajcie chorych” Biblia traktuje jako nakaz). Nie robimy tego, by doczepić sobie na rękawie kolejną sprawność, ale dlatego że… On tak nakazał.
„Myślę, że szukanie cudowności w książkach o Charbelu, ks. Dolindo, o. Pio wskazuje na wielką niedojrzałość duchową polskiego Kościoła – powiedział mi przed laty o. Wojciech Surówka. – Jest szukaniem drogi na skróty, łatwych recept, mistyków, którzy coś nam w niebie „załatwią”. I to w sytuacji, gdy ochrzczony człowiek ma absolutnie wszystko, czego mu do szczęścia potrzeba. Za rogiem. W czasie Mszy którą odprawia proboszcz, którego… nie lubi”.