Koniec pluralizmu

rozmowa z Bronisławem Wildsteinem

|

GN 34/2010

publikacja 27.08.2010 11:20

– Pod rządami Platformy telewizja publiczna stanie się TVN bis – mówi Bronisław Wildstein w rozmowie z Bogumiłem Łozińskim.

Koniec pluralizmu PAP/Grzegorz Jakubowski

Bronisław Wildstein jest publicystą i pisarzem, w latach 2006–2007 był prezesem zarządu Telewizji Polskiej

Bogumił Łoziński: Jak ocenia Pan proces odpolityczniania mediów publicznych przeprowadzany przez PO?
Bronisław Wildstein: – Trzeba mieć duże poczucie humoru, aby mówić o odpolitycznieniu mediów publicznych przez Platformę. PO używa formuły o odpolitycznieniu w stosunku do kolejnych instytucji państwa, tylko w rzeczywistości oznacza to przejęcie nad nimi całkowitej kontroli partyjnej. Tak stało się z IPN czy CBA. To, że formuła o odpolitycznieniu nie wzbudza eksplozji śmiechu czy ostrych reakcji mediów, pokazuje, że nie działają one, jak powinny.

Co Pana śmieszy w tych działaniach PO?
– To, że instytucje, które oczywiście były poddawane różnym naciskom politycznym, przez działanie PO stają się całkowicie uzależnione od tej partii. One są wprost upartyjniane, a rząd bezpośrednio przejmuje nad nimi kontrolę. Zachodzi więc proces odwrotny do deklarowanego.

Jak ten proces przebiega przy upartyjnieniu przez PO mediów publicznych?
– Dotychczas Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji powoływała rady nadzorcze mediów publicznych, które były nieodwoływalne. One z kolei powoływały zarządy. To stwarzało pewną barierę, utrudniającą ręczne sterowanie przez daną partię. Po nowelizacji ustawy medialnej, którą teraz przeprowadziła PO, rady nadzorcze można odwołać w każdej chwili, a jeśli zmienimy skład rady nadzorczej, to ze zmianą zarządu, np. wykazującego się zbytnią niezależnością wobec rządzących, nie będzie żadnych problemów.

Ale Pan został odwołany z funkcji prezesa TVP, gdy obowiązywały poprzednie przepisy.
– Ja nie twierdzę, że przedtem nie było nacisków na prezesa telewizji ze strony polityków. Moje odwołanie to była decyzja Lecha i Jarosława Kaczyńskich, gdyż okazałem się zbyt niezależny. Tylko że wówczas było to o wiele trudniejsze. Teraz powstał dość bezwstydny mechanizm, w którym władza nie będzie miała żadnych problemów z odwołaniem niewygodnego prezesa. Nie ma nawet pozorów niezależności.

A czy PO nie skorzystała z drogi wskazanej w 2006 r. przez PiS, które dla przejęcia mediów też znowelizowało ustawę medialną?
– Oczywiście, że tak. PiS zachowało jednak więcej pozorów, np. poczekało, aż rady nadzorcze skończą kadencję. Nowa ustawa przerywa ich działalność od razu, a jednocześnie tworzy mechanizm bezpośredniego nacisku. W 2006 r. była zupełnie inna sytuacja na rynku mediów. Moje wejście do telewizji publicznej sprawiło, że stała się ona elementem pluralizmu, zaczęła prezentować punkt widzenia, który w prywatnych mediach nie istniał.

Ale właśnie brak pluralizmu jest jednym z głównych zarzutów wobec mediów publicznych pod rządami PiS.
– Nie można oceniać pluralizmu w mediach, biorąc pod uwagę tylko przekaz mediów publicznych. Trzeba wziąć pod uwagę także prywatne środki przekazu i dopiero wówczas będziemy mieli pełny obraz. Obraz, z którego wynika, że telewizja publiczna w ostatnich latach była elementem pluralizmu. Media prywatne w większości prezentują jedną opcję ideową, a prywatne media elektroniczne w całości sprzyjają obecnemu rządowi. Przejęcie mediów publicznych przez PO oznacza wyeliminowanie resztek pluralizmu istniejącego w mediach elektronicznych.

Czyli, według Pana, w ramach mediów publicznych pluralizm nie jest konieczny, istotne jest dążenie do równowagi w ramach całej przestrzeni medialnej?
– Nie twierdzę, że media publiczne z zasady mają być przeciwwagą dla prywatnych. Ale obecnie w Polsce mamy bardzo niezdrową sytuację, w której jedna opcja praktycznie zdominowała przekaz. Nie możemy mówić o jakimś abstrakcyjnym ładzie medialnym, teoretyzować o pluralizmie w ogóle. Musimy oceniać konkretną sytuację w Polsce, w której silna mniejszość liberalno-lewicowa zdominowała przekaz medialny i próbuje narzucić większości swoje poglądy, terroryzując ją w wymiarze medialnym. Nie zgadzam się, że w mediach publicznych nie ma pluralizmu, bo to pojęcie jest wykorzystywane do rozprawienia się z inaczej myślącymi.

W jaki sposób?
– Jako skrajne ekstremum w TVP wymienia się Janka Pospieszalskiego. Na czym polega jego ekstremizm? Otóż na tym, że jest to człowiek wierzący, patriota, który demonstruje przywiązanie do fundamentalnego ładu etycznego. W rzeczywistości reprezentuje więc postawę ogromnej większości Polaków. Tymczasem media prywatne traktują jego osobę jako skrajną, co oznacza, że w żadnym wypadku nie są odbiciem świadomości społecznej. Jak w tym kontekście ma wyglądać pluralizm? Między kim a kim? Czy, jak twierdzi Jacek Żakowski, ma polegać na prezentowaniu poglądów mieszczących się między linią „Polityki” a „Gazety Wyborczej”, które generalnie są takie same? Do programu Pospieszalskiego są zapraszani ludzie z bardzo różnych opcji, a w tej samej telewizji są programy Tomasza Lisa, które są skrajnie stronnicze. Lis po prostu popiera PO przeciwko PiS, a najgorsze jest to, że udaje obiektywizm. I to nie budzi oburzenia. Oskarżenia o brak pluralizmu mają w rzeczywistości na celu jego likwidację przez wyeliminowanie innego punktu widzenia.

W latach 2006–2009 wpływy z abonamentu do kasy TVP zmalały o ponad 200 mln zł. Czy to efekt sugestii premiera Tuska, aby nie płacić abonamentu?
– To nie był jedyny powód, ale na pewno jeden z najważniejszych. Po wezwaniu premiera nastąpił radykalny spadek opłat abonamentowych. Kiedy opowiedziałem o tym zachodnim dziennikarzom, nie wierzyli, że takie zachowanie premiera rządu jest możliwe. PO chodziło o osłabienie mediów publicznych, bo przecież ma całkowite poparcie prywatnych. Obecny rząd jest bardzo silnie zintegrowany z tymi mediami, ma tam świetne układy, reklamę. To działa w obie strony. W Warszawie budowany jest stadion narodowy, a całkiem niedaleko powstał nowy stadion Legii, mającej za właściciela koncert ITI, w skład którego wchodzi TVN. Rządząca w stolicy Platforma zainwestowała w inwestycję TVN blisko pół miliarda złotych.

W Sejmie został złożony tzw. projekt twórców, według którego władze TVP i PR ma wyłaniać Komitet Mediów Publicznych, powoływany na drodze losowania przez twórców, organizacje pozarządowe i środowiska akademickie. Czy to jest dobra droga do odpartyjnienia mediów?
– W ocenie tego projektu zgadzam się z politykami Platformy. Rafał Grupiński zauważył, że to tak, jakby lisowi oddać pisanie konstytucji dla kurnika. Przecież autorzy tego projektu, Agnieszka Holland czy Jacek Żakowski, to ludzie, których interesy związane są z telewizją publiczną. Ta wąska grupa, która bez żadnego mandatu reprezentuje środowisko twórców, chce zagwarantować sobie personalną kontrolę nad mediami. Wśród nich są przecież producenci telewizyjni, a to bardzo niebezpieczne zjawisko, bo ludzie, którzy żyją z telewizji publicznej, mogą mieć na nią wpływ decydujący.

W jednym z pierwszych wywiadów po wyborze nowy szef KRRiT Jan Dworak zapowiedział weryfikację dziennikarzy. Czy to oznacza czystki w mediach publicznych?
– Oczywiście, że tak.

Pierwszą ofiarą będzie Jan Pospieszalski…
– Niewykluczone, choć być może dla pozoru jego program zostanie. Czystki będą dotyczyć programów informacyjnych, i to będzie wielka strata. W czasie kampanii porównywałem programy informacyjne telewizji publicznej i prywatnych, i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ta pierwsza wyraźnie górowała pod względem bezstronności i standardów dziennikarskich. Przecież Fakty TVN zajmowały się robieniem kampanii kandydatowi PO i antypropagandy w stosunku do kandydata PiS.

A Pana program zostanie zdjęty?
– Nie wiem, być może nowi rządcy uznają, że jakiś listek figowy należy zachować, i mnie obsadzą w tej roli, choć to jest mało prawdopodobne. Sam nie zamierzam rezygnować, bo uważam, że należy robić swoje, dopóki jest to możliwe.

A może czeka nas pluralizm od Lisa do Żakowskiego?
– To jest najbardziej prawdopodobne, właściwie pewne. Nie można jednak wykluczyć, że pewne listki figowe zostaną. Najważniejsza dla ideowego przekazu jest kontrola nad informacjami, aby pewne wiadomości w ogóle nie dotarły do opinii publicznej, np. dotyczące negocjacji w sprawie kontraktu gazowego czy upadku stoczni. Telewizja publiczna pod rządami PO będzie TVN bis, zapewne trochę gorszą, bo mniej sprawnie robioną.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.