Szło nie tylko o Polskę

Andrzej Grajewski

|

GN 32/2010

publikacja 13.08.2010 14:02

Trzy polskie bitwy zmieniły historię Europy – Grunwald, Wiedeń i Bitwa Warszawska. Ta ostatnia najbardziej, gdyż ocaliła kontynent przed komunizmem.

Józef Piłsudski ze swoim sztabem, w lipcu 1920 r. Józef Piłsudski ze swoim sztabem, w lipcu 1920 r.
Razem z nim studiują mapy gen. Rydz-Śmigły i płk Tadeusz Kutrzeba.
EAST NEWS/DANUTA B. ŁOMACZEWSKA

Choć jest kojarzona głównie z Warszawą, faktycznie rozgrywała się w sierpniu 1920 r. na wielkim obszarze, od Lwowa na południu po Brodnicę na północy. Gdybyśmy tę bitwę przegrali, w gruzach ległaby nie tylko nasza suwerenność. Armia Czerwona poszłaby dalej, niosąc pożar rewolucji na cały kontynent.

„Czerwony korytarz”
Dla Lenina Polska była „czerwonym korytarzem”, który należało przejść w drodze do serca Europy, czyli do Niemiec. „Berlin jest kluczem Europy – przekonywał swych najbliższych współpracowników. Kto posiada Berlin, ten posiada Europę. Kto posiada Europę, ten posiada świat”. Włodzimierz Iljicz Uljanow, znany pod partyjnym pseudonimem Lenin, opętany był wizją podboju świata. Pochodził z drobnej szlachty z nierosyjskim rodowodem. Jego ojciec Ilja Uljanow był Kałmukiem, matka Maria Blang – Żydówką. Był fanatycznym marksistą i według tej doktryny gotów był przewrócić cały świat do góry nogami. Marzyły mu się Stany Zjednoczone Europy i aby ten cel zrealizować, należało zniszczyć „wersalski bufor”, jak Lenin określał suwerenną Polskę.

Postacią równie znaczącą w kierownictwie partii bolszewickiej był Lew Trocki, rodowe nazwisko Lejba Bronstein, jeden z najbardziej demonicznych umysłów tamtej epoki, znakomity mówca i przenikliwy pisarz polityczny. Jego idea permanentnej rewolucji, która miała być eksportowana na bagnetach Armii Czerwonej, miała decydujące znaczenie dla decyzji podejmowanych wobec Polski. To on był faktycznym organizatorem Armii Czerwonej, a brutalność i okrucieństwo, z jakim rozprawiał się z przeciwnikami i pokonanymi wrogami, zdobyły mu złowrogi rozgłos w całej Europie. Już pod koniec 1917 r. przekonywał, że rosyjską rewolucję uratować można tylko, „przenosząc ją na całą Europę”.

21 stycznia 1920 r. Rada Komisarzy Ludowych (Sownarom), odpowiednik rządu, powołała do życia specjalną komisję ds. polskich, w składzie Lenin, Trocki, Cziczerin. Ten ostatni – arystokrata na służbie „czerwonych” – był komisarzem ds. zagranicznych i kierował działaniami bolszewickiej dyplomacji. Decydujący głos należał do Lenina i Trockiego. Już wkrótce „polska” komisja rekomendowała program działań, który z jednej strony miał wplątać Polskę w bezowocne pertraktacje, dla zyskania czasu, a jednocześnie nakazywał przygotowanie wielkiej armii inwazyjnej, która po trupie Polski miała ruszyć na podbój Europy. Na jej czele, jako dowódca Frontu Zachodniego, stanął Michał Tuchaczewski, najzdolniejszy z dowódców Armii Czerwonej z okresu wojny domowej. Miał zaledwie 27 lat.

Szlify oficerskie zdobył w elitarnych carskich uczelniach. Walczył na wielu frontach I wojny światowej, odznaczając się inteligencją i odwagą. Przystał do bolszewików, gdy ich zwycięstwo było przesądzone. W marcu 1920 r. otrzymał rozkaz zebrania środków i przygotowania kampanii przeciwko Polakom. W jego otoczeniu nie brakowało carskich oficerów, którzy zaciągali się do Armii Czerwonej, odpowiadając na apel gen. Aleksandra Brusiłowa. Sławny carski dowódca, długo więziony przez bolszewików, przekonywał swych towarzyszy broni, aby walczyli dla Lenina, gdyż „rządy się zmieniają, ale Rosja trwa”. Wiosną 1920 r. Tuchaczewski miał zgromadzone siły i wypracowane plany, aby ruszyć przez „czerwony korytarz”. Administrację na zdobytych terenach miał sprawować Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski, złożony z polskich komunistów, głównie żydowskiego pochodzenia. Zaraz po zdobyciu Warszawy zamierzano proklamować Polską Republikę Rad. Szef Komitetu Julian Marchlewski zapewniał, że Armia Czerwona zostanie przyjęta w Polsce „entuzjastycznie”.

Gra Piłsudskiego
Dla Piłsudskiego zmagania z bolszewicką Rosją nie były tylko zwykłymi walkami o granice, ale okazją do radykalnej przebudowy całej Europy Środkowej. Był to najbardziej ambitny plan, jaki od czasów jagiellońskich narodził się w głowie polskiego przywódcy. Piłsudski zdawał sobie sprawę, że wojna domowa w Rosji stwarza historyczną szansę, aby Polska pomogła odzyskać niepodległość także sąsiednim krajom, odgradzając się od Moskwy suwerenną Litwą, Białorusią, Ukrainą. Stawką tej rozgrywki była odpowiedź na pytanie, kto zapanuje nad historycznym dziedzictwem Wielkiego Księstwa Litewskiego – federacja suwerennych narodów pod egidą Warszawy czy scentralizowany związek komunistycznych republik, działających pod dyktat Moskwy. Zakończenie I wojny światowej nie rozstrzygało tego problemu. W marcu 1918 r. Rosja Radziecka podpisała traktat pokojowy z Niemcami i Austro-Węgrami, oddając im ogromne terytoria od Estonii po Ukrainę.

Na terenie tzw. Ober-Ostu stacjonowało pół miliona niemieckich żołnierzy. Ententa, podpisując 11 listopada 1918 r. zawieszenie broni z Niemcami, nakazała im, aby swych wojsk ze Wschodu nie wycofywały. Miały być ostatnią zaporą chroniącą Zachód przed bolszewicką zarazą. W praktyce jednak zrewoltowane jednostki nie miały wielkiej wartości i pragnęły szybko wrócić do kraju, oddając pozycje Armii Czerwonej. W ten sposób bolszewicy zajęli Wilno już w lutym 1919 r. Miał to być wstęp do szerszych działań, o czym świadczył kryptonim tej operacji „Cel Wisła”. W lutym 1919 r. doszło do pierwszych utarczek, które rozpoczęły długą, nigdy przez nikogo niewypowiedzianą krwawą wojnę.

W kwietniu 1919 r. Piłsudski odzyskał Wilno. Miasto nie miało być przyłączone do Polski, ale w przyszłości być stolicą wspólnego państwa Polaków, Litwinów i Białorusinów. W tym duchu napisana została przez Piłsudskiego odezwa do mieszkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego. Litwini mieli jednak inne plany. Ich liderzy Anatas Smetona i Augustinus Voldemaras chcieli tworzyć suwerenną Litwę pod niemieckim protektoratem. Rozmowy z nimi nie przyniosły rezultatów. Fiaskiem zakończyła się także zorganizowana w styczniu 1920 r. w Helsinkach konferencja z udziałem Polski, Finlandii, Estonii, Łotwy i Litwy. Kraje te w federalistycznej koncepcji Piłsudskiego miały być północnym skrzydłem unii wschodnioeuropejskiej.
Lepiej udało się marszałkowi na Ukrainie, która była centralnym punktem jego planu. Porozumienie podpisał z nim Symeon Petlura, idąc na bolesny dla strony ukraińskiej kompromis.

Za to, że Polska uznała Ukraińską Republikę Ludową i jej władze, czyli Dyrektoriat z atamanem Petlurą na czele, Ukraińcy mieli się zgodzić na granicę na Zbruczu. Częścią układu była tajna konwencja wojskowa, przesądzająca o wspólnej walce z Sowietami. Formą realizacji tego układu była wyprawa na Kijów, który został zajęty prawie bez walk w maju 1920 r. Piłsudski nie chciał przyłączać tych obszarów do Polski. Miała tam powstać samodzielna Ukraina, z rządem przychylnym Warszawie. Podobne cele przyświecały mu na Białorusi, gdzie znalazł sojusznika w osobie b. carskiego oficera Stanisława Bułak Bałachowicza, którego oddziały partyzanckie grupowały zarówno świadomych narodowo Białorusinów, jak i Rosjan, walczących razem z nami przeciwko bolszewikom. Piłsudski prowadził także intensywny dialog z rosyjską opozycją antykomunistyczną, której liderem był socjalista Borys Sawinkow.

Szukał, jak to sam określał, „trzeciej Rosji”, innej aniżeli „biała” i „czerwona”, gdyż ani bolszewicy, ani walczący z nimi byli carscy generałowie nie chcieli respektować suwerennej Polski. Wyprawa kijowska była więc próbą wielkiej przebudowy przestrzeni geopolitycznej na Wschodzie. Niestety, próbą nieudaną. Okazało się, że Petlura nie miał dostatecznego autorytetu, aby zgromadzić przy sobie poważne siły polityczne. Przede wszystkim jednak zabrakło mu czasu. Znad Berezyny na Białorusi w połowie maja 1920 r. Tuchaczewski wyprowadził potężne kontruderzenie, które zmiotło słabsze i kiepsko dowodzone polskie siły. Trzeba było w pośpiechu ewakuować Kijów, zwłaszcza że na tyłach polskich oddziałów pojawiły się ruchliwe szwadrony I Armii Konnej Siemiona Budionnego, siejąc panikę i strach. W ciągu kilku tygodni na całym froncie wielki sukces zamieniał się w nieskładny odwrót i klęskę.

Decydujące starcie
Do walki z Polakami Lenin zmobilizował cały europejski ruch komunistyczny, posiadający ogromne wpływy w związkach zawodowych, organizacjach pacyfistycznych oraz lewicowych mediach. Jak przekonywał jeden z liderów bolszewików Karol Radek: „Ponieważ Rosja jest jedynym państwem, w którym klasa robotnicza przejęła władzę, robotnicy całego świata winni odtąd stać się rosyjskimi patriotami”. Wielu na Zachodzie myślało podobnie. Gdy Armia Czerwona maszerowała na Warszawę w całej Europie organizowano demonstracje pod hasłem „Ręce precz od Kraju Rad”. Strajki w Anglii i Francji zablokowały transporty broni i amunicji do Polski. Za cichym poparciem niemieckiego rządu strajkowali także portowcy w Gdańsku, uniemożliwiając rozładunek sprzętu wojskowego. Niemcy czekali na klęskę Polski, licząc, że wówczas uda im się wziąć rewanż za porażkę w Wielkopolsce, utrzymać Górny Śląsk i z powrotem połączyć Pomorze z Gdańskiem. Transporty z pomocą dla Polski stanęły także w Czechosłowacji.

Formalnie na skutek strajku lewicowych związków zawodowych, ale Praga będąca z nami w sporze o Śląsk Cieszyński, Spisz i Orawę, także z nadzieją czekała na agonię polskiej państwowości. Pomagali nam jedynie Węgrzy, którzy sami niedawno uporali się z hydrą bolszewickiej rewolucji, a także ochotnicy, jak np. młody Charles de Gaulle. Gdy wszyscy dyplomaci uciekli z Warszawy, pozostał w niej nuncjusz apostolski abp Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI, zachęcając do wytrwania i modlitwy. Podobnie jak wódz nadciągającej armii, przedstawiciel papieża nie miał wątpliwości, jaki jest cel natarcia. Tuchaczewski jasno sprecyzował go w rozkazie z 4 lipca 1920 r.: „Na zachodzie rozstrzygają się losy powszechnej rewolucji, po trupie Polski wiedzie droga do światowego pożaru. Na Wilno, Mińsk, Warszawę marsz!”.

Piłsudski przyjął ryzykowny, ale, jak się okazało, skuteczny plan wielkiego manewru okrążającego. Przy jego opracowaniu ważną rolę odegrał gen. Tadeusz Rozwadowski, świetny sztabowiec, z praktyką w armii austriackiej. Plan zakładał obronę Warszawy nielicznymi jednostkami dowodzonymi przez gen. Władysława Sikorskiego. Główne siły zostały zaś skoncentrowane nad Wieprzem, 100 km od Warszawy, i 16 sierpnia o świcie ruszyły do ataku, którego wróg ani się nie spodziewał, ani nie był w stanie odeprzeć. W ciągu kilku dni armie Tuchaczewskiego w popłochu wycofywały się na północ. Od całkowitego rozbicia uratowała je postawa Niemiec, które zgodziły się, aby Armia Czerwona schroniła się na ich terytorium. W październiku 1920 r. podpisane zostały preliminaria pokojowe, potwierdzone później traktatem w Rydze w 1921 r.

W cieniu tych wielkich zmagań doszło do II powstania śląskiego. 17 sierpnia 1920 r. miejscowi Niemcy, przekonani, że Warszawa padła, podjęli zbrojną próbę opanowania Górnego Śląska i zaatakowali francuskie siły rozjemcze tam stacjonujące. W odpowiedzi Ślązacy przystąpili do strajku powszechnego, a oddziały Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska, pod dowództwem Alfonsa Zgrzebnioka, opanowały szereg miejscowości. Po tygodniu walk powstanie zakończono sukcesem, przystając na międzynarodową mediację. Polacy po raz pierwszy na tym terenie mieli dostęp do tworzonej policji plebiscytowej i otrzymali znacznie lepsze warunki, aby przygotować się do decydujących rozstrzygnięć za kilka miesięcy. Był to wielki sukces powstańców, i ich przywódcy Wojciecha Korfantego, osiągnięty bez jakiegokolwiek wsparcia ze strony państwa polskiego, walczącego o byt na przedpolach Warszawy.
Bitwa Warszawska uratowała polską suwerenność, a przede wszystkim przekreśliła nadzieje bolszewików na opanowanie całej Europy. Świadomy historycznego momentu Piłsudski miał później powiedzieć, że na chwilę udało mu się wstrzymać koło historii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.