Krzyżak na łopatkach

Przemysław Kucharczak

|

GN 27/2010

publikacja 09.07.2010 12:14

Kiedy się zderzyli, trzask łamanych kopii był tak głośny, „jakby się zwaliła jakaś ogromna skała, tak że słyszeli go nawet ci, którzy byli oddaleni o kilka mil”. Mija 600 lat od jednej z największych bitew średniowiecza – pod Grunwaldem.

Co roku na polach Grunwaldu inscenizację bitwy przedstawiają członkowie bractw rycerskich z Europy Środkowej. Co roku na polach Grunwaldu inscenizację bitwy przedstawiają członkowie bractw rycerskich z Europy Środkowej.
Marek Piekara

Na środku doliny pod wsią Grunwald, gdzie z potwornym łoskotem zderzyły się wojska polskie i krzyżackie, rosło sześć wielkich dębów. Ich gałęzie przed bitwą obsiadło wielu gapiów. Dokładnie pod ich stopami rozegrała się jedna z największych bitew średniowiecznej Europy. Ci ludzie widzieli z góry rzeczy, które jeżą włosy na głowie. Kiedy kopie po zderzeniu rycerzy poszły w drzazgi, topory i miecze zaczęły rozbijać hełmy i zbroje. „Walcząc robili tak potężny huk, jaki zwykle jedynie w kuźniach wydają uderzenia młota” – napisał kronikarz Jan Długosz, syn uczestnika bitwy. 15 lipca minie 600 lat od bitwy pod Grunwaldem. Ta rocznica była pierwszym polskim świętem państwowym, obchodzonym aż do rozbiorów. Zdobyte na Krzyżakach chorągwie dumnie wisiały w katedrze wawelskiej przez prawie czterysta lat. Dopiero w 1797 r. Austriacy wywieźli je do Wiednia, gdzie zaginęły.

Dobrzyń we krwi
Ta wojna zaczęła się w 1409 roku. Poszło o Żmudź, krainę słabo zaludnioną, ale leżącą w strategicznym miejscu, bo rozcinającą posiadłości zakonne na dwie części. Spór o Żmudź toczyła z Krzyżakami Litwa, złączona z Polską osobą króla Władysława Jagiełły. Krzyżacy grozili z początku tylko uderzeniem na Litwę. Gdy jednak Polacy oświadczyli, że przyjdą Litwie z pomocą, wielki mistrz Ulrich twardo zapowiedział polskiemu posłowi, Mikołajowi Kurowskiemu: „Skieruję atak raczej na głowę niż na członki, raczej na zasiedloną niż na opuszczoną ziemię i raczej na miasta i wsie niż gaje, kierując na Polskę wojnę i oręż przeznaczony przeciw Litwie”. W 1409 r. armia krzyżacka wpadła więc do polskiej Ziemi Dobrzyńskiej. Krzyżackie bombardy burzyły mury kolejnych polskich miast. Żołnierze służący pod rozkazami braci zakonnych wymordowali znaczną część mieszczan z Dobrzynia nad Wisłą, Lipna i Rypina. Zakonni przejściowo zajęli też Bydgoszcz. Prawdziwe starcie miało jednak nadejść w roku następnym.

Most na łodziach
Do tej wojny Polacy przygotowali się z rzadko spotykaną w naszych dziejach sprawnością i sumiennością. Król, kanclerz koronny i litewski książę Witold już w grudniu w Brześciu Litewskim zaplanowali kampanię tak szczegółowo, jakby robili to Niemcy, a nie Polacy i Litwini. Zimą odbyły się wielkie łowy, gromadzono soloną dziczyznę dla przyszłej armii. Polacy rąbali las pod absolutną nowinkę techniczną: most pontonowy. Zaledwie pięć lat wcześniej opisał go w dziele „Bellefortis” niemiecki inżynier Konrad Kyeser. Polacy tę książkę przeczytali, a Krzyżacy nie. Bracia śmiali się z Jagiełły, że nie ma szans znaleźć brodu przez Wisłę.
Most zbudowali zimą rzemieślnicy z Kozienic. Spławili go pod Czerwińsk i zmontowali na powiązanych łodziach. Po tym moście polska armia, z taborami i działami, w trzy dni przeszła na prawy brzeg Wisły. Krzyżacy zostali zaskoczeni. Mieszkańcy Czerwińska są dziś z tego dumni, dwa tygodnie temu świętowali na imprezie „Most do zwycięstwa”.

Skuteczna była też polska propaganda. Chodziło o to, by do państwa zakonnego przestali przybywać z Zachodu ochotnicy, uważający Krzyżaków za obrońców chrześcijaństwa. Dwory Zachodu odwiedził więc rycerz Jarosław z Iwna w Wielkopolsce. Jarosław miał przyjaciół wśród sławnych rycerzy Europy, bo kiedyś wojował wraz z nimi przeciw Arabom w Hiszpanii. Miał jeden cel: zohydzić Krzyżaków w oczach rycerstwa Europy. Szło mu świetnie. O krzyżackich bestialstwach opowiedział nawet na publicznej audiencji u króla Anglii Henryka IV, przyjaciela Krzyżaków. Gdy wspomniał, że rycerze zakonni gwałcili Żmudzinki, Henryk próbował obrócić sprawę w żart: „I ja mam kraj niemały, ale cóż by się w nim od dawna stało, gdybym go miał tracić za każdy żart moich rycerzy z czyjąś tam żoną”. Jednak słowa Jarosława zrobiły na słuchaczach wrażenie. Krzyżacy głosili później, że Jagiełło to fałszywy chrześcijanin, bo sprzymierzył się z muzułmańskimi Tatarami. Ale i tak w 1410 r. braci wsparło mniej ochotników, niż się spodziewali.

Ostre słowa Jarosława pokazywały jednak tylko jedną stronę medalu. Rzeczywistość nie była tak czarno-biała. Oczywiście wśród braci zakonnych zdarzali się ludzie zdemoralizowani. Jednak większość Krzyżaków nie była „zbójami w habitach”, jak dziś myślą Polacy, wychowani na Sienkiewiczu. Bracia z zakonów rycerskich, w tym Krzyżacy, byli elitą rycerstwa europejskiego. Wielu z nich prezentowało wysoki poziom kultury, było wiernych rycerskiemu kodeksowi. Woleli zginąć niż uciec, szanowali rycerzy przeciwników. Problem w tym, że wojny zwykle budzą demony. Wojsko dowodzone przez zakonników paliło więc czasem kościoły, mordowało cywilów, gwałciło i rabowało. Nie była to jednak wyłączna specjalność Krzyżaków. Także żołnierze Jagiełły puszczali miasta z dymem. Rabowali chłopów i mieszczan nie tylko w państwie krzyżackim (co dowódcy jakoś by zrozumieli), ale nawet, o zgrozo, jeszcze w Polsce, zanim król zdążył ich wyprowadzić przez granicę.

Ryczą działa
Ilu zbrojnych starło się pod Grunwaldem? Wiadomo, że naszych było więcej. Krzyżaków z sojusznikami mogło być od 15 do 38 tysięcy, a Polaków, Litwinów, Rusinów, Mołdawian i Tatarów od 29 do 43 tysięcy. Ciężkiej jeździe Krzyżaków dorównywała jazda polska, ale Litwini i Tatarzy byli gorzej uzbrojeni.
Bitwę rozpoczął rozpoznawczy atak Litwinów. Ryknęły salwami krzyżackie działa, ale nie zrobiły Litwi-nom wielkiej krzywdy. Krzyżacy zmarnowali tylko pieniądze, bo jeden wystrzał z działa kosztował tyle, co cztery krowy.

Ówczesne działa były dobre przy oblężeniach, a nie w polu. Po zderzeniu wojsk chorągwie polskie zaczęły z wolna spychać mniej licznych Krzyżaków. Wielki mistrz skoncentrował się więc na przeciwniku słabiej opancerzonym: Litwinach i Tatarach. Ci nie wytrzymali i rzucili się do ucieczki. Los Polaków zawisł na włosku. Jagiełłę ocalił błąd krzyżackich chorągwi, które pokonały Litwinów. Zamiast oskrzydlić walczących wciąż Polaków, rzuciły się w pościg za Litwinami i Tatarami. Widać uznali bitwę za już wygraną i spieszyli się do łupów w polskim obozie.

Bitwa trwała jednak nadal. Oprócz Polaków, na drugim krańcu pola bitwy obroniły się z wyjątkowym męstwem trzy osamotnione pułki smoleńskie. W chorągwi krakowskiej upadła na chwilę królewska chorągiew z białym orłem. Do paniki wśród Polaków nie doszło, bo najlepsi rycerze runęli na Krzyżaków wokół straconej chorągwi i zaraz ją podnieśli. Krzyżacy znów zaczęli się cofać. Nie ocalił ich nawet atak świeżych 16 chorągwi, które wielki mistrz trzymał do końca w odwodzie, ukryte w dolince za wzgórzem. Krzyżacy zostali okrążeni i ginęli w potwornym ścisku. Padło 8 tysięcy ich żołnierzy. Poległo aż 203 braci zakonnych z około 250 biorących udział w bitwie. A była to większość braci przebywających wtedy w państwie! Straty polskie są nieznane, ale ze znaczniejszych rycerzy poległo tylko 12. Zginęło sporo Litwinów i Rusinów. Tatarzy i część Litwinów wrócili zresztą na pole bitwy i zdążyli wziąć udział w pościgu za niedobitkami wojsk krzyżackich.

Gdańsk z opóźnieniem
Jagiełło nie wykorzystał świetnego zwycięstwa. Na przejście stu kilometrów z Grunwaldu do Malborka potrzebował aż dziesięciu dni. W tym czasie, po opanowaniu pierwszej paniki, Krzyżacy zdążyli zorganizować obronę. Nie przyjął też ich prośby o pokój, choć proponowali w zamian zwrócenie Polsce Pomorza Gdańskiego. Wreszcie, gdy książę Witold z Litwinami postanowił wracać, król odesłał spod Malborka część polskich chorągwi, żeby go odprowadziły. Według części historyków Jagiełło celowo nie chciał dobić Zakonu, żeby nie zburzyć układu sił w regionie. Gdyby państwo krzyżackie całkiem zniknęło, Litwa przestałaby być dla Polski partnerem, spadłaby do rangi zwykłej prowincji. Jagiełło mógł tego się bać, bo jako król Polski nie miał wtedy silnej pozycji. Szlachta obiecała mu dopiero 20 lat później, że odda polski tron jego potomkom. To jednak tylko hipoteza. Po Grunwaldzie Polska odzyskała tylko Ziemię Dobrzyńską. Jednak od tej pory w kolejnych wojnach coraz silniej zaznaczała się przewaga Polski. Aż w końcu, 56 lat po wielkiej bitwie, Krzyżacy musieli oddać zagrabione Pomorze synowi zwycięzcy spod Grunwaldu, Kazimierzowi Jagiellończykowi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.