Miód na rany

Przemysław Kucharczak

|

GN 27/2010

publikacja 09.07.2010 12:03

Sto tysięcy pszczół i dwa ule dostał w prezencie 75-letni Stanisław Skiba, któremu powódź zabiła własne pszczoły. Po tekście w „Gościu” pomogli mu inni pszczelarze.

Miód na rany Alfons Radwański z Piekar Śl. i Andrzej Skiba, syn Stanisława, niosą nowy ul Henryk Przondziono

Śmierć pszczół w majowej powodzi załamała pana Stanisława z Budzisk koło Połańca w Świętokrzyskiem. Jest po ciężkiej operacji, a pszczoły sprawiały, że chciało mu się żyć. – Mąż tak się cieszył, że rzepaku jest dużo, że będzie z niego miód – mówi jego żona Genowefa. Tymczasem w maju pękł wał na pobliskim kanale, prowadzącym wodę do Wisły. Powódź zatopiła 8 uli pana Stanisława, stojących w ogrodzie. Po ustąpieniu wody stary pszczelarz wydeptał do uli ścieżkę, tak często do nich przychodził, choć wszystkie były już puste.

Zatopione ule
O jego historii przeczytał w „Gościu” pszczelarz Alfons Radwański z Brzozowic-Kamienia (to dzielnica Piekar Śląskich). „Ojciec i matka dawno temu dali mi pszczoły. (...) Biedne pszczoły. Myślałem, że w tym roku nie będą latały głodne” – przeczytał. I dalej: „W szpitalu w mieście byłem i chemia mi włosów nie zabrała. Chorobę zmogłem, bo miód przez całe życie piłem. Miód płynie w moich żyłach. Ciekawe, gdzie się dziś kupuje ule? Muszę mieć ule”. Kiedy pan Alfons skończył czytać, wiedział, że podzieli się z panem Stanisławem ulami, które sam zrobił. Pszczelarz pszczelarza zrozumie.

Na ten sam pomysł wpadło równocześnie dwóch innych pszczelarzy z innych rejonów Polski. „Gość” użyczył redakcyjnej bagażówki. Pan Alfons mieszka najbliżej redakcji, więc to z jego pszczołami ruszyliśmy do Stanisława Skiby pod Tarnobrzeg. Pszczelarze okazali serce swojemu koledze dzięki artykułowi „Ciasta bym upiekła” z nr. 22. „Gościa”. Materiał ten przygotowali Marcin Wójcik, szef oddziału „Gościa” z Łowicza, i Jakub Szymczuk, nasz fotoreporter z Warszawy. W woderach na nogach obeszli świętokrzyskie wsie, z których dopiero schodziła woda. Marcin pięknie to opisał, a Kuba zrobił chwytające za serce zdjęcia. Na jednym widać przybitego pana Stanisława na tle przewróconych uli.

Karolinki w Kieleckiem
Emerytowany górnik Alfons Radwański przed świtem zamknął wylotki w dwóch ulach, żeby pszczoły nie poleciały „na szychta” na kwiaty w Piekarach. O 6 rano co najmniej 100 tys. pszczół (po 50 tys. w każdym ulu) trafiło do redakcyjnej bagażówki. Ruszamy drogą na Sandomierz. Pół wieku temu to z Kieleckiego przyjeżdżało na Śląsk najwięcej „werbusów”, czyli młodych mężczyzn zwerbowanych do pracy w kopalniach. Teraz pszczoły hanyski pokonują odwrotną drogę do pracy w Świętokrzyskiem. – Dołech im młode matki, śląskie „Karolinki”, to taka nowa linia pociągnięta od rasy beskidzkiej. Są nierojliwe, łagodne i miodne.

Te matki doł w prezencie powodzianom Jasiu Lubos, prezes koła pszczelarskiego Nakło Śląskie – zdradza Alfons Radwański. Andrzej, syn Stanisława Skiby, dał znać, że wystarczą dwa ule, bo tata nie ma już tych sił do pracy, co kiedyś. Pan Alfons miał więc 29, a teraz ma 27 uli. Skąd pomysł, żeby się pszczołami podzielić? – Bo my też 12 lot tymu przeżyli swoja tragedia: pożar. Poszło spięcie z lodówki. Wszystko my mieli w domu wypolone. I nom też bardzo ludzie pomogli – mówi pan Alfons. – Od razu prziszło do pomocy 15 kolegów, a potem długo prawie z całej Polski przyjeżdżali nawet dalecy znajomi, żeby pomóc, choćby w robociźnie – wspomina. Przez większość drogi rozmawiamy po śląsku o pszczołach. – Jak roz dostołech od pszczoły w łoko, to wyglądołech jak Gołota po piyrszym szlagu od Tysona. Wieczorym poszlimy na urodziny do szwagra, a tam wszyscy zaglondajom, kto to z moją małżonką prziszoł – opowiada wesoło pan Alfons.

Pszczoły vs komary
Dojechaliśmy. Po 4 godzinach trzęsienia się w aucie pszczoły są wzburzone. Pan Alfons otwiera im wylotek i nad Budziskami już rozbrzmiewa basowy dźwięk pszczelich skrzydeł. Wkrótce całkiem zagłusza, w podmokłym wciąż ogrodzie państwa Skibów, cienkie, irytujące bzyczenie komarów. Krwiożercze komarzyce strasznie się tu namnożyły. Ucieszony Stanisław Skiba przysiada na ławeczce przed nowymi ulami. – Dźwigać mi nie wolno. Ale przy pszczołach jeszcze pracować mogę. Już dziadek miał pszczoły, jo bez nich ni mogę być – mówi. – Jo pana rozumia. Stracić pszczoły, jo wiym co to jest, choćby pan mioł yno koło nich chodzić – odpowiada pan Alfons. A Stanisław, przyglądając się nowym, ciemnobrązowym pszczołom, rzuca jeszcze: – Te, co mi się potopiły, to były takie żółte, do łesy podobne [do osy].
Gospodarstwo Skibów w Budziskach prowadzi dziś syn pana Stanisława wraz z rodziną. Syn i żona pomagają też w cięższych pracach pszczelarskich, takich jak miodobranie.

Powódź zabrała Skibom nie tylko pszczoły. Zniszczyła 2,5 hektara buraków i hektar truskawek, z których zwykle rodzina miała jakieś pieniądze. Zniszczone są też zboża. Szczęśliwie Andrzej, syn Stanisława, zdążył wywieźć i ocalić 70 świń i 10 sztuk bydła. Teraz Skibowie zastanawiają się, czym je wyżywić. – Ludzie bardzo pomagają, bardzo. W remizie dostaliśmy trochę siana, które przywieźli rolnicy z innych stron. My zresztą też kiedyś woziliśmy, jak była powódź w innych rejonach. Pomógł właściciel huty szkła: pozwolił skosić trawę i zebrać siano z 9 hektarów swojej łąki, dojeżdżaliśmy tam 40 km – mówi Andrzej Skiba. Przy takiej ilości zwierząt pasza wciąż jest potrzebna. Rolnicy nie chcą od razu sprzedać swoich zwierząt, bo z nich żyją. Potrzeby powodzian są ogromne, gdziekolwiek się spojrzy. Materiał Marcina i Kuby w „Gościu” dotyczył tylko jednego poszkodowanego pszczelarza. Ale takich poszkodowanych pszczelarzy są setki. Nie do wszystkich dotrą dziennikarze. Nawet jeden z sąsiadów Stanisława Skiby stracił tyle samo, bo 8 uli. Wracamy. Alfons Radwański opowiada o swoich rodzicach i dziadkach, którzy uczyli, że ludziom trzeba pomagać. – A z doświadczenia wiym też, że to sie zawsze w życiu wróci z nawiązką – mówi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.