Skręt w lewo

Bogumił Łoziński

|

GN 26/2010

publikacja 06.07.2010 15:20

Czy Bronisław Komorowski to konserwatysta przywiązany do tradycji rodzinnych, czy polityk, który doprowadzi do historycznej koalicji rządowej partii postsolidarnościowej z postkomunistyczną?

Skręt w lewo PAP/Tomasz Gzell

Spoty wyborcze Komorowskiego pokazują człowieka przywiązanego do tradycyjnych i patriotycznych wartości, i rzeczywiście są one dla niego ważne.

Od antykomunisty do centrum
Jeszcze jako młody chłopak pod koniec lat 70. Komorowski angażował się w działalność antykomunistyczną, został nawet skazany na dwa miesiące aresztu za udział w manifestacji z okazji Święta Niepodległości. Po powstaniu „Solidarności” organizował jej struktury na Mazowszu. W stanie wojennym został internowany. Po wyjściu na wolność przez 7 lat pracował jako nauczyciel historii w niższym seminarium franciszkanów w Niepokalanowie. Rodzina jest jednym z najważniejszych elementów jego życia, od 33 lat trwa w szczęśliwym związku z Anną, z którą mają piątkę dzieci. Zawsze też deklarował się jako katolik.

Zdecydowany antykomunizm Komorowskiego sprawił, że był on przeciwny porozumieniu przy Okrągłym Stole. Jednak gdy powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego, został przyjęty do pracy w Urzędzie Rady Ministrów. Ten moment otwiera nowy rozdział w jego politycznym życiorysie. Mazowiecki stał się mistrzem i mentorem Komorowskiego. Już w 1990 r. został on powołany na stanowisko wiceministra obrony narodowej. Odkrył w sobie tak wielkie zamiłowanie to armii, że pełni tę funkcję także w rządach Hanny Suchockiej i Jana Krzysztofa Bieleckiego, a także szefa MON w rządzie AWS Jerzego Buzka. W 2006 r. jako jedyny polityk PO głosował przeciwko rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych Z tego powodu jest oskarżany o niejasne powiązania z wojskowym wywiadem. Lata 90. to wyraźna ewolucja Komorowskiego od twardego antykomunisty do politycznego centrum, jednak wartości w polityce zawsze były dla niego ważne. Właśnie bezideowość była powodem, dla którego porzucił w 1997 r. Unię Wolności i wraz z Janem Marią Rokitą założył Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe, które w 2001 r. związało się z Platformą Obywatelską.

Od centrum do lewicy
Do momentu desygnowania na kandydata PO w wyborach prezydenckich, Komorowski był politykiem raczej drugiego planu, choć zawsze stał wysoko w partyjnej hierarchii. Miał opinię człowieka umiarkowanego, przewidywalnego, skłonnego do kompromisów. Kampania pokazała nieznane dotąd cechy 58-letniego Komorowskiego. Przede wszystkim brak empatii, który ujawnił się w pierwszych dniach po tragedii smoleńskiej, gdy przemówienia marszałka przypominały gawędy harcerskie, jakby mówił o zamierzchłych czasach, a nie dramacie tak boleśnie dotykającym naród. Zdumienie wzbudzały też liczne gafy marszałka, np. pomylenie deficytu budżetowego z długiem publicznym. Ich nagromadzenie było tak duże, że zaczynały budzić podejrzenia co do jego merytorycznych kompetencji.

Jednak w rzeczywistości Komorowski okazał się być twardym i skutecznym politykiem. Kiedy rozpoczął pełnienie obowiązków prezydenta, zapewniał w rozmowie z „Gościem”: „Podejmuję jedynie decyzje konieczne, które podjąć muszę. Inne sprawy pewnie poczekają do rozstrzygnięć po wyborach prezydenckich”. Tymczasem w rzeczywistości skwapliwie skorzystał z nadarzającej się okazji, aby podjąć decyzje, które powinny poczekać na demokratycznie wybranego prezydenta. Wystarczy wspomnieć podpisanie nowelizacji ustawy o IPN, odrzucenie sprawozdania KRRiT czy desygnowanie na prezesa NBP Marka Belki. Przeforsowanie kandydatury premiera lewicowego rządu jest wyraźnym ukłonem w stronę elektoratu SLD. Symptomy zbliżenia marszałka do lewicy pojawiły się już wcześniej, gdy Aleksander Kwaśniewski i Wojciech Jaruzelski zadeklarowali, że go poprą w drugiej turze, a Włodzimierz Cimoszewicz zrobił to jeszcze przed pierwszym głosowaniem.

Już w czasie wieczoru wyborczego Komorowski zaczął zabiegać o głosy elektoratu Napieralskiego. Lider SLD postawił jednak warunki, m.in. wyjście polskich wojsk z Afganistanu, parytety czy finansowanie in vitro. Komorowski je podjął i zadeklarował, że spełni, mimo że przed I turą miał w tych sprawach zupełnie inne zdanie. Zaraz po ogłoszeniu wyników przyjaciel Komorowskiego poseł Janusz Palikot zaproponował wymianę koalicjanta z PSL na SLD z Napieralskim jako wicepremierem. I choć Donald Tusk zdystansował się od tego pomysłu, z pewnością jest to realnie rozważana możliwość.

In vitro w kampanii
W tej kampanii jedną z istotnych spraw jest zapłodnienie in vitro. Odpowiadając na pytania kwestionariusza prezydenckiego „Gościa”, obaj główni kandydaci nie opowiedzieli się jednoznacznie przeciwko tej metodzie, do czego wzywa Kościół, choć podkreślali, że należy uwzględnić jego nauczanie dotyczące ochrony życia. Obaj mieli też tak bardzo podobne poglądy na inne sprawy światopoglądowe, stąd postawiliśmy tezę, że wybór między nimi nie ma podłoża religijnego, bo w sprawach wiary i wynikających z niej zasad mają zbliżone stanowiska. Po I turze sytuacja zmieniła się zasadniczo. Gdy Napieralski jako warunek poparcia postawił finansowanie in vitro, kandydat PiS zdystansował się od tej propozycji i stwierdził, że „jest praktykującym katolikiem i obowiązuje go nauka Kościoła”. Z kolei Komorowski powiedział: „Ja też jestem katolikiem, jestem konsekwentnie za życiem, a więc także za metodą in vitro i za finansowaniem tej metody w skali oczywiście możliwej do przyjęcia przez budżet państwa”. Trzeba jasno powiedzieć, że takie poglądy Komorowskiego na in vitro są sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Jeśli ich nie zmieni, może przejść do historii nie tylko jako autor historycznej koalicji rządowej partii postsolidarnościowej z postkomunistyczną, ale także jako pierwszy polityk w wolnej Polsce, którego Kościół będzie musiał upomnieć za publiczne deklarowanie się katolikiem i głoszenie poglądów sprzecznych z jego nauczaniem.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.