Polsce nie grozi broń atomowa

20.10.2022 00:00 GN 42/2022

publikacja 20.10.2022 00:00

O bezpieczeństwie militarnym naszego kraju i perspektywach zakończenia wojny mówi analityk wojskowości Jarosław Wolski.

Polsce nie grozi  broń atomowa archiwum jarosława wolskiego

Bogumił Łoziński: Jakie jest prawdopodobieństwo, że Putin użyje broni atomowej przeciwko Ukrainie?

Jarosław Wolski: Prawdopodobieństwo tego rośnie, jest realne, ale jeszcze nie ma powodu do paniki.

Ze strony Moskwy płyną wyraźne sygnały, że może sięgnąć po taktyczną broń nuklearną.

Zgodnie ze swoją doktryną na tym etapie wojny Rosjanie nie mogą użyć broni atomowej. W dokumentach i rozkazie wykonawczym prezydenta Putina z 2020 r. są wskazane tylko cztery przypadki, kiedy mogą to zrobić. Jest to zastosowanie przeciwko Rosji broni atomowej, chemicznej lub biologicznej – dlatego tak niepokojące były plotki rozsiewane przez Rosjan, że na terenie Ukrainy znajdowały się laboratoria broni biologicznej czy że Ukraińcy przygotowywali się do użycia broni chemicznej. Kolejne przypadki to uderzenie na strategiczne wojska rakietowe albo na rosyjską infrastrukturę, wykrycie uderzenia rakietowego międzykontynentalnych pocisków balistycznych, zagrożenie istnienia Federacji Rosyjskiej na skutek agresji konwencjonalnej albo uderzenie na sieć dowodzenia wojsk rosyjskich, np. próba zabicia prezydenta. Obecnie nie mamy do czynienia z żadnym z tych przypadków.

Pan mówi o przepisach, ale z praktyki totalitarnej Rosji wiemy, że Władimir Putin może je dowolnie zmieniać, dopasowywać do sytuacji albo wręcz ignorować, a sfingowanie próby zabicia prezydenta też nie stanowiłoby problemu.

Proszę jednak zauważyć, że do tej pory Rosjanie robili wszystko, żeby chociaż zachować pozory przestrzegania własnego prawa. Mówimy o kraju, który ma tradycje wieszania trzyletnich dzieci – przykładem jest Iwan Dymitrowicz stracony w 1614 roku – byleby to było w granicach jakiegoś wyimaginowanego prawa.

Czy w obecnej fazie wojny, gdy Rosjanie są w defensywie i Ukraińcy odbijają zajęte przez nich tereny, Putin może jednak sięgnąć po strategiczną broń atomową?

Takie ryzyko jest oczywiście realne i rośnie wraz z kolejnymi klęskami Rosji na froncie. Należy jednak pamiętać, że nawet w satrapii, jaką jest Rosja, decyzję o użyciu broni jądrowej podejmuje wyłącznie prezydent, ale zleca jej wykonanie sztabowi generalnemu. W tej procedurze jest kilka bezpieczników, które teoretycznie pozwalają na opóźnienie jej użycia albo nawet na niewykonanie rozkazu. W Rosji musiałoby zwariować wiele osób, aby doszło do użycia broni atomowej – nie mówimy tylko o Putinie, ale też o ludziach ze sztabu generalnego i kilku poziomów niżej. Użycie tego rodzaju broni musi czemuś służyć, to jest zawsze decyzja strategiczna i polityczna, trzeba więc zadać pytanie, czemu miałoby to służyć obecnie. I to jest drugi argument przeciwko. Skorzystanie z broni jądrowej nie oznaczałoby, że Rosjanie wygrali tę wojnę. Broń jądrowa to nie jest jakieś coś, co doprowadza automatycznie do anihilacji sił nią porażonych. To nie jest tak, że te wojska nagle wyparują, znikną. Wbrew pozorom zmechanizowane wojska pancerne są dość odporne na porażenie bronią jądrową. Ja sam i wielu moich kolegów uważamy, że nawet gdyby Rosjanie użyli w sposób ograniczony broni jądrowej, to Ukraińcy nie przerwaliby działań militarnych.

Ze strony Moskwy padają też ostrzeżenia, że celem ataku jądrowego może być Polska. Jest to możliwe?

Prawdopodobieństwo takiego ataku jest zerowe.

Jednak duża część Polaków obawia się takiego scenariusza. Badania opinii publicznej wskazują, że nawet 38 procent. Putin chce wywołać strach?

W Polsce media od pół roku specjalizują się w straszeniu atomem. Robią to dla większej liczby reklam, wyświetleń w mediach społecznościowych. Nie znają treści dokumentów dotyczących tego, kiedy dany kraj może użyć broni atomowej, i nie zastanawiają się, co to miałoby dać. Za każdym razem, gdy Amerykanie mówią „sprawdzam”, Rosjanie się wycofują. Nie zrobili tego tylko raz – uderzając na Ukrainę. I było to ogromnym błędem, ponieważ tę wojnę przegrywają, a Amerykanie nawet bezpośrednio nie przystąpili do akcji.

Rząd zlecił przegląd schronów, co wzmaga w Polakach obawy przed wojną.

To jest działanie, które zaczęto parę miesięcy po rozpoczęciu wojny na Ukrainie. Nie ma bezpośredniego związku z groźbami atomowymi, zbieżność czasowa jest niefortunna. Jednak dobrze, że w końcu zaczyna się dostrzegać w Polsce konieczność obrony cywilnej. Mieliśmy całe jedno pokolenie, gdy instytucjonalnie – i dotyczy to wszystkich rządów od prawa do lewa – zakładano, że dużej wojny w tym rejonie już raczej nie będzie. W związku z tym zmieniano prawo, np. nie wymagano od deweloperów budowy obiektów schronowych dla ludności cywilnej, a te, które zostały po PRL, uległy degradacji albo wprost je likwidowano bądź zmieniano ich przeznaczenie. Obecny przegląd schronów to bardzo słuszne działanie, które powinno być przeprowadzane regularnie, a nie dopiero wtedy, gdy wojna zajrzała do naszych sąsiadów. Mam nadzieję, że w Polsce nastąpi zmiana prawa i na deweloperach zostanie w końcu wymuszone budowanie obiektu schronowego pod każdym wznoszonym domem i obiektem użyteczności publicznej.

Jak ocenia Pan bezpieczeństwo Polski w kontekście ewentualnego konfliktu z Rosją?

Na skutek wojny na Ukrainie bezpieczeństwo Polski wzrosło. Rosjanie mają wykrwawione siły zbrojne, tracą tysiące żołnierzy i tysiące sztuk sprzętu. Obecnie nie są już w stanie dokonać ataku konwencjonalnego na Polskę czy na państwa bałtyckie. Według mnie te straty nie będą możliwe do nadrobienia do końca dekady. Do tego NATO jest scementowane bardziej niż do tej pory. Przynajmniej od lata zeszłego roku zachodni politycy wiedzieli, że Rosja uderzy na Ukrainę, i w tym czasie się do tego intensywnie przygotowywali. Amerykanie i Anglicy mieli stuprocentową świadomość, że ten atak nastąpi, dlatego już w sierpniu ubiegłego roku rozpoczęli gigantyczny program wspierania militarnego Ukrainy (m.in. przyspieszone szkolenia sił specjalnych czy też dostarczanie danych wywiadowczych). Gdyby Rosja przygotowywała atak na Polskę, NATO dostrzegłoby to z bardzo dużym wyprzedzeniem i podjęłoby konkretne działania, np. do Polski zostałyby przesunięte dodatkowe siły – samoloty, żołnierze. NATO kładzie duży nacisk na odstraszanie i w ramach tej taktyki działania Sojuszu będą wyprzedzać ewentualną agresję. Proszę zwrócić uwagę, że jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę NATO ściągnęło do Polski dodatkowe samoloty, a Amerykanie – dodatkową obronę przeciwlotniczą, siły specjalne. Gdyby był chociaż cień przypuszczeń, że nam coś zagraża, NATO skierowałoby do Polski dużo więcej sił.

Jakie znaczenie mają nasze starania o przystąpienie do programu Nuclear Sharing, który przewiduje umieszczenie na terytorium Polski broni jądrowej udostępnionej przez USA w ramach NATO?

Wejście Polski do tego programu byłoby bardzo korzystne, choć trzeba pamiętać, że to Stany Zjednoczone decydowałyby o użyciu broni nuklearnej. Mogą być jednak sytuacje, w których dla Amerykanów lepiej byłoby, aby finalnym dysponentem tej broni było Wojsko Polskie. Program Nuclear Sharing przekłada się na wzrost skuteczności odstraszania nuklearnego poprzez większą realność użycia broni atomowej.

Gdy uszkodzono gazociągi Nord Stream 1 i 2, premier Mateusz Morawiecki wprowadził 2. stopień alarmowy BRAVO wobec polskiej infrastruktury energetycznej poza granicami RP. Jest zagrożenie dla Baltic Pipe ze strony Rosji?

Zagrożenie jest bardzo duże i bardzo realne. Dlatego skandalem jest, że ochrona infrastruktury energetycznej w Polsce do tej pory z różnych przyczyn była zaniedbywana, a w ciągu kilku lat nie da się nadrobić kilkunastu lat lekkomyślności i beztroski. Dotychczas chroniono infrastrukturę krytyczną raczej przed zamachami terrorystycznymi, np. żeby grupa szaleńców z jakiejś lewicowej organizacji ekologicznej nie dostała się na teren rozlewni chemicznej i nie spuściła czegoś do ziemi albo nie wysadziła jakichś zbiorników z chemikaliami. Za rządów Platformy Obywatelskiej Marynarka Wojenna była likwidowana; szczyt jej upadku to są czasy Bogdana Klicha i Tomasza Siemoniaka jako ministrów obrony. Teraz coś się ruszyło, realizowany jest program budowy fregat wielozadaniowych „Miecznik”, wchodzą do służby bardzo nowoczesne okręty, tzw. niszczyciele min, które zastępują przestarzałe trałowce – to okręty, które mogą pomóc w ochronie Baltic Pipe. Jednak na ten moment nie jesteśmy w stanie ochronić infrastruktury krytycznej bez pomocy Sojuszu Północnoatlantyckiego, zwłaszcza na morzu. Baltic Pipe chronią siły NATO.

Mimo zmasowanych ataków rakietowych na cele cywilne Putin przegrywa z Ukraińcami. Jak długo jeszcze może potrwać ta wojna?

Według mnie przynajmniej do połowy przyszłego roku. Ukraińcy będą chcieli podjąć jeszcze kilka dużych operacji ofensywnych, żeby wyrzucić Rosjan ze swojej ziemi, co powinno zakończyć się ich sukcesem. Z kolei mobilizacja w Rosji pozwoli Putinowi na prowadzenie działań militarnych do połowy przyszłego roku.

Jak powinna zakończyć się wojna w Ukrainie, aby Rosja nie stanowiła zagrożenia dla świata?

Dopóki będą istnieć wielkoruski szowinizm, imperializm, dopóty Rosja będzie zagrożeniem dla świata zachodniego. Nam się wydaje, że tam jest jakaś opozycja, która będzie dążyła do zbliżenia Rosji z Zachodem, ale tak nie jest. Gdy się na przykład poczyta, co mówi osadzony obecnie w łagrze lider opozycji Aleksiej Nawalny, okazuje się, że to taki sam wielkoruski szowinista jak ci Rosjanie, którzy są obecnie u władzy, z Putinem na czele. W ich optyce Rosja jest mocarstwem, ma prawo decydowania o swojej bliskiej zagranicy i niestety dalszej, czyli o nas, też. Żadne zmiany w strukturach władzy tej optyki nie zmienią. Rosja może mieć czas, gdy to będzie utajone, okres jelcynowskiej smuty, czego jej szczerze życzę. Przez dwie, trzy dekady może być słabiutka, znów omami Zachód, ale ten wielkoruski imperializm i szowinizm cały czas się tlą i znowu wybuchną.

To może należy prowadzić działania wojenne i utrzymywać sankcje gospodarcze tak długo, aż władze Rosji zgodzą się na demilitaryzację?

Do tego nie dojdzie. Rosjanie mają broń atomową, w ich doktrynie jest to tarcza imperium i w sytuacji kryzysowej na pewno z niej skorzystają. Jest cień nadziei, że może kiedyś w Rosji dojdzie do jakiejś formy rozbicia dzielnicowego w wyniku wewnętrznej walki o władzę. Z drugiej strony jest to państwo tak scentralizowane, zhierarchizowane, że zwycięzca bierze wszystko i niezależnie od tego, czy wygra pseudoopozycjonista, czy ktoś z kręgów władzy, to będzie taki sam wielkoruski szowinista. Rosja zawsze była i będzie Rosją. •

Jarosław Wolski

jest cywilnym analitykiem zajmującym się wojskiem i obronnością, autorem kilkuset artykułów i pięciu książek. Prowadzi kanał „Wolski o Wojnie”. Publikuje w czasopiśmie „Nowa Technika Wojskowa”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.