Skandal, którego nie było

Andrzej Grajewski

|

GN 25/2010

publikacja 24.06.2010 11:34

„Gazeta Wyborcza” nie napisała prawdy: abp Gądecki z Poznania nigdy nie złożył rezygnacji z urzędu, a Watykan nie zrehabilitował abp. Paetza.

Skandal, którego nie było Abp Stanisław Gądecki przewodniczy koncelebrze. Po lewej abp senior Juliusz Paetz. AGENCJA GAZE TA/PIOTR SKORNICKI

Tuż przed wyborami prezydenckimi „Gazeta Wyborcza” opublikowała cykl artykułów o rzekomej zmianie stanowiska Watykanu wobec arcybiskupa seniora Juliusza Paetza, byłego metropolity poznańskiego, który przed 8 laty złożył rezygnację z urzędu w atmosferze skandalu. Oliwy do medialnego ognia dolewała informacja, że oburzony stanowiskiem Watykanu abp Stanisław Gądecki, obecny metropolita poznański, miał złożyć rezygnację z urzędu. Wymowa tekstów, a jeszcze bardziej komentarzy, które ukazały się w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej” oraz na internetowych portalach, m.in. na „Frondzie” była jednoznaczna – znów mamy skandal w Kościele. Tylko że rzeczywistość kreowana w mediach niewiele miała wspólnego z prawdą.

Bolesna sprawa
Dymisja abp. Juliusza Paetza przed ośmiu laty była z pewnością jednym z najbardziej bolesnych rozdziałów historii Kościoła w III Rzeczypospolitej. Dotyczyła bowiem nie tylko jednego z najważniejszych polskich hierarchów, ale także kapłana, który posiadał wyjątkową pozycję w Kurii Rzymskiej. W latach 1967–1976 był współpracownikiem Sekretariatu Stanu i Rady ds. Publicznych Kościoła. Później w okresie 1976–1982 prałatem antykamery papieskiej, a więc bardzo bliskim współpracownikiem Pawła VI, a przez pewien czas także Jana Pawła II. Arcybiskup w lutym 2002 r. został oskarżony przez media, głównie „Rzeczpospolitą”, o seksualne molestowanie kleryków Seminarium Metropolitalnego w Poznaniu. Później pojawiły się informacje, że podobne wydarzenia miały miejsce w Łomży, gdzie Paetz był biskupem w latach 1983–1996.

Oskarżenia formułowano nie tylko na podstawie tzw. dziennikarskiego śledztwa. Koronnym dowodem winy poznańskiego pasterza miał być list, który kilka miesięcy wcześniej wysłali do Watykanu na temat jego zachowania czterej znaczący duchowni poznańscy. Później okazało się, że protestów w sprawie dwuznacznych zachowań abp. Paetza wobec kleryków było więcej. W końcu lutego 2002 r. do Poznania przyjechała specjalna komisja watykańska, która na miejscu spotkała się zarówno z arcybiskupem, jak i osobami go obwiniającymi. Jej raport nie został upubliczniony. Jak ustaliliśmy, bardziej jednak akcentowano w nim kwestię „utratę dobrego imienia przez arcybiskupa” aniżeli opisywano jego winy. Arcybiskup złożył rezygnację z urzędu metropolity poznańskiego, która 28 marca 2002 r. , bez żadnych komentarzy została przyjęta przez Jana Pawła II. Natychmiast został wyznaczony jego następca, którym został abp Stanisław Gądecki.

Bez poczucia winy
Abp Paetz, jak się wydaje, nigdy się z tym nie pogodził. Miał także w Poznaniu sporo zwolenników, zarówno w elitach tego miasta, jak i wśród duchowieństwa. Jego obrońcy, a także on sam, podkreślali, że zarzuty wobec niego nigdy nie przyjęły charakteru oficjalnej skargi. Nikt nie złożył zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Tworzyło to szarą sferę niedomówień, którą starał się wykorzystać abp Paetz. Podczas Kongregacji Dziekańskiej zaprzeczył jakoby kiedykolwiek molestował kleryków i księży. „Doszło do nadinterpretacji moich słów i zachowań” – przekonywał. Przytoczył także dochodzące do niego głosy, że przyszło mu „płacić za swoją spontaniczność”. Gdy przeszedł na emeryturę zamieszkał na Ostrowie Tumskim tuż obok katedry, chętnie brał udział w uroczystościach kościelnych, na które bywał zapraszany. To prawdopodobnie skłoniło abp. Gądeckiego do formalnego zapytania Stolicy Apostolskiej, jakie są uprawnienia arcybiskupa seniora.

W odpowiedzi Kongregacja ds. Biskupów, kierowana przez prefekta kard. Giovanniego Battistę Re, zajęła wiosną 2002 r. stanowisko w tej sprawie. Nie był to żaden dekret, jak piszą obecnie media, lecz list skierowany do abp. Gądeckiego. Jak nam wyjaśnił ks. Maciej Szczepaniak, rzecznik Kurii Metropolitalnej w Poznaniu, nigdy nie był publikowany. Jego treść jednak przedostała się do mediów, o co nie było trudno, gdyż mówił o nim abp Gądecki podczas zebrań dekanalnych oraz zapoznał z nim samego zainteresowanego. List zawierał opis restrykcji nałożonych na abp. Paetza, który mógł uczestniczyć we wszystkich publicznych uroczystościach, ale nie mógł im przewodniczyć. Nie mógł także udzielać sakramentów święceń i bierzmowania, głosić kazań oraz konsekrować kościołów i ołtarzy. Ten list unormował sytuację w archidiecezji poznańskiej. Jednak po śmierci Jana Pawła II abp Paetz podjął starania nie tyle o zdjęcie z niego kary, gdyż żadna formalnie nigdy nie została na niego nałożona, ale o powrót do przestrzeni publicznej Kościoła.

Bez rehabilitacji
Jak udało nam się ustalić, zarówno w kręgach watykańskich, jak i wśród polskich hierarchów, wiadomo było, że w tym roku abp Paetz wystosował pismo do Ojca Świętego, które poprzez Sekretariat Stanu trafiło do Kongregacji ds. Biskupów – w piśmie tym pytał, czy może przewodniczyć celebracjom liturgicznym. Związane to było z tegorocznymi obchodami Roku Kapłańskiego i zaproszeniami, jakie były do niego kierowane. Informacje o tych zabiegach doszły do abp. Gądeckiego, który był temu zdecydowanie przeciwny.

Jak nam powiedział jeden z biskupów, abp Gądecki w prywatnych dyskusjach nie ukrywał, że gdyby wobec abp. Paetza zostały zmienione obowiązujące dotychczas ustalenia Kongregacji ds. Biskupów, gotów jest zrezygnować z urzędu. W tym też czasie do Poznania dotarło oficjalne pismo Kongregacji. Nie był to jednak żaden dekret rehabilitujący abp. Paetza, jak sugerowała „Gazeta Wyborcza”, czy go „ułaskawiający”, jak równie błędnie, co bezczelnie napisało „Wprost”, ale list do abp. Gądeckiego, ponownie stawiający kwestię pojawienia się arcybiskupa seniora w przestrzeni publicznej lokalnego Kościoła. W stosunku do ustaleń z 2002 r. zawierała jedną istotną zmianę: o ile poprzednio kwestia restrykcji była regulowana odgórnie, teraz Kongregacja ds. Biskupów zaproponowała, aby wszystkie decyzje podejmował na miejscu sam metropolita poznański po konsultacji z proboszczem, który zapraszał arcybiskupa-seniora na daną uroczystość.

„Wyborcza” rezygnuje w imieniu metropolity
To, co dalej nastąpiło, było wyłącznie dziełem radosnej twórczości mediów. W swych publikacjach zarówno „Gazeta Wyborcza”, jak i „Rzeczpospolita”, nie mówiąc o portalach internetowych, bezwstydnie przekroczyły wszelkie granice rzetelności dziennikarskiej. „Gazeta Wyborcza” napisała bowiem, że abp Gądecki złożył rezygnację z urzędu na znak protestu przeciwko zmianie stanowiska Kongregacji ds. Biskupów. Nie odwołała tego, pomimo wyraźnego zaprzeczenia ze strony rzecznika kurii w Poznaniu. Media oraz Polska Agencja Prasowa, co jest szczególnie naganne, nadal twierdziły, że Watykan zamierza „rehabilitować” abp. Paetza, a abp Gądecki składa rezygnację.

Niewątpliwie jednak abp Gądecki był zaniepokojony całą sytuacją. Wiemy, że miał wsparcie grupy ważnych polskich biskupów, którzy gotowi byli wesprzeć go pismem do Stolicy Apostolskiej podczas obrad episkopatu w Olsztynie. Jak udało nam się ustalić, abp Gądecki prosił o audiencję prywatną u Benedykta XVI i miał ją otrzymać 26 czerwca. Wówczas jednak w Gnieźnie odbywa się ingres abp. Józefa Kowalczyka, na którym metropolita poznański powinien być. W połowie maja doszło więc do krótkiej rozmowy na ten temat z papieżem po audiencji ogólnej na Placu św. Piotra. Papież w całości przyjął argumenty metropolity poznańskiego, co później znalazło wyraz w oświadczeniu rzecznika Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardiego. 19 czerwca dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, odpowiadając na pytania dziennikarzy w odniesieniu do wiadomości, jakie ukazały się w prasie na temat sytuacji byłego metropolity poznańskiego abp. Juliusza Paetza powiedział, że mówienie o „rehabilitacji” w tym przypadku jest pozbawione podstaw.

Kwestia podjęta w jego korespondencji z Rzymem dotyczyła bowiem wyłącznie ewentualnego zezwolenia na przewodniczenie publicznym nabożeństwom, oczywiście po uprzedniej zgodzie, jaka jest wymagana ze strony ordynariusza, w kontekście zaproszenia otrzymanego ze strony jednego z proboszczów. Ks. Lombardi dodał, że zasady i restrykcje ustalone w 2002 r., i wciąż pozostające w mocy, nie ulegną zatem zmianie. 19 czerwca dotarł także do Polski faks pisma kard. Re, który wyraźnie stwierdza, że wszystkie restrykcje, opisane w liście z 2002 r. pozostają w mocy. Komentując sprawę, abp Gądecki, stwierdził, że metropolita senior ma prawo przewodniczyć jedynie uroczystościom rodzinnym. I taka jest cała prawda o skandalu, którego nie było.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.