Skończy się na słowach

GN 23/2010

publikacja 12.06.2010 10:51

Dziś klucze do rozwiązania problemu koreańskiego leżą w Chinach – mówi prof. Waldemar Dziak.

Skończy się na słowach fot. Jakub Szymczuk

Prof. dr hab. Waldemar J. Dziak jest politologiem, profesorem Collegium Civitas, specjalistą w zakresie problematyki północnokoreańskiej i chińskiej, pracownikiem naukowym w Zakładzie Azji i Pacyfiku oraz Centrum Badań Azji Wschodniej w Instytucie Studiów Politycznych PAN.

Tomasz Rożek: Będzie wojna?
Waldemar Dziak: – Nie będzie. Korea Północna w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat przeprowadziła kilka tysięcy mniejszych czy większych incydentów, prowokacji i aktów sabotażu wobec Korei Południowej. Często były to bardzo poważne sprawy, takie jak porywanie obywateli, statków rybackich czy samolotów cywilnych. Szacuje się, że specjalnie szkoleni komandosi porwali na północ w sumie kilka tysięcy obywateli południa. Porywani są także Japończycy. Ci ludzie wykorzystywani są później do szkolenia szpiegów, zrzucanych czy przemycanych na teren Korei Południowej czy Japonii. Nie tak dawno w wyniku eksplozji bomby w samolocie pasażerskim, należącym do Korei Południowej, zginęło znacznie więcej osób niż 46 marynarzy z zatopionej pod koniec marca korwety.

Czyli nic nowego...
– Dzisiaj sytuacja jest bardziej skomplikowana pod względem politycznym. Korea Północna przechodzi kolejną fazę bardzo trudnego rozwoju. Ma ogromny kryzys. Przeprowadziła wymianę pieniędzy, która uderzyła w tych biednych ludzi. Ma problem sukcesji władzy, ponieważ przywódca Kim Dzong Il jest człowiekiem schorowanym. Wiemy, że rozpoczął się proces przekazywania władzy w ręce bardzo młodego człowieka, 29-letniego Kim Dzong Una. On już piastuje niektóre stanowiska w partii i państwie. Niedługo ukaże się znaczek pocztowy z jego wizerunkiem i dopiero wtedy dowiemy się, jak on wygląda. Ostatnie zdjęcie, jakie znane jest światu, pochodzi sprzed 14 lat. Być może ten incydent ma na celu odwrócenie uwagi społeczeństwa. A może jest to także sygnał dla świata, który uważa, że Korea Północna znajduje się w przededniu wielkiego kryzysu, być może upadku. Może chcieli pokazać, że są zdolni do działania, a armia trzyma się krzepko. My nie wiemy, kto kazał wystrzelić torpedę i zatopić okręt południowokoreański. Czy góra, czy jeden z generałów, który chciał pokazać prawdziwą siłę armii.

A może po tych kilku tysiącach incydentów ktoś w Korei Południowej powiedział „dość”, walnął ręką w stół?
– Powinien już dawno powiedzieć „dość”. Korea Północna jest wielkim mocarstwem, ma broń nie tylko jądrową, ale też biologiczną i chemiczną. Mówi się, że Korea Północna może być trzecią czy czwartą potęgą militarną świata. Korea Południowa musiała zareagować ostro, ale na słowach i gestach się skończy. Dziś klucze do rozwiązania problemu koreańskiego nie leżą w Seulu ani w Tokio, ani nawet w Ameryce przy tym prezydencie, tylko w Chinach. To jest wielki sprawdzian dla Chin, które wyrastają na drugie mocarstwo świata. Wszyscy patrzą, jak w tej sytuacji zachowa się Pekin.

Czy dzisiaj istnieje jakikolwiek sposób na to, żeby wpłynąć na Koreę Północną? Nakładanie kolejnych sankcji nie ma chyba sensu, skoro ten kraj i tak obłożony jest ogromnymi sankcjami.
– Dzisiaj można zrobić tylko jedno – rozpocząć wojnę. Taka wojna we wszystkich scenariuszach jest wygrana dla Korei Południowej i dla Ameryki, ale oznacza koniec Korei Północnej, a może i Południowej. Koszty takiego konfliktu byłyby ogromne. Armia Korei Północnej liczy 1,2 mln żołnierzy. Dla porównania, polska armia to około 100 tys. ludzi. 5 mln Koreańczyków jest dodatkowo w organizacjach paramilitarnych. W Korei Północnej 90 proc. infrastruktury wojskowej ukryte jest głęboko pod ziemią, w tunelach kopanych przez ostatnich 60 lat. Korea Północna ma 12 tys. dział artyleryjskich na linii demarkacyjnej. To jest tyle, ile Chiny mają na wszystkich swoich grani-cach. Niecałe 40 km od linii demarkacyjnej znajduje się Seul, stolica Korei Południowej. Każdy, kto zdecyduje się na wojnę, musi mieć świadomość, że byłaby to wojna na wyniszczenie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.