Nawróceni dysydenci

Edward Kabiesz

|

GN 21/2010

publikacja 27.05.2010 12:58

Znajdowała się na liście 21 najbardziej poszukiwanych osób, które stanęły na czele krwawo stłumionego w czerwcu 1989 roku protestu na pekińskim placu Tiananmen. Dwa miesiące temu Chai Ling przyjęła chrzest.

Nawróceni dysydenci Uśmiechnięty Xiong Yan pap/EPA/YM YIK

Nie tylko ona. Już wcześniej na chrześcijaństwo przeszło kilku innych czołowych liderów protestu.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku na plac Tiananmen, czyli plac Bramy Niebiańskiego Spokoju, gdzie 40 lat wcześniej Mao Zedong proklamował Chińską Republikę Ludową, wjechały czołgi i wozy pancerne. Ze-brani tam studenci domagali się demokratyzacji sytemu. Dokładnej liczby śmiertelnych ofiar dokonanej przez armię masakry nie udało się ustalić, najprawdopodobniej wynosi ona około dwóch tysięcy. Tydzień po stłumieniu buntu władze opublikowały kilka różnych list najbardziej poszukiwanych przywódców i uczestników wydarzeń. Na liście studenckich liderów pekińskiego protestu znajdowało się 21 osób. Większości z nich udało się po ciężkich przejściach wyjechać z Chin. Chai Ling była wśród nich jedyną kobietą. Ich życie na emigracji potoczyło się różnymi drogami, podobnie jak różne ścieżki doprowadziły do przyjęcia chrześcijaństwa.

Nie jestem sam
– Prawdziwej nadziei nie znajdziemy na ziemi czy w Pekinie. Daje ją nam Jezus, nasz Zbawiciel – mówi dziś Zhou Fengsuo, jeden ze znajdujących się na studenckiej liście zbiegów. Zhou zna wielu innych, którzy po masakrze na Tiananmen przyjęli Jezusa. – Moim zdaniem, był to decydujący moment dla chrześcijaństwa wśród Chińczyków. Po opuszczeniu placu Tiananmen Zhou jechał na rowerze koło szpitala, gdzie dostrzegł ciała zabitych. Wtedy po raz pierwszy zadał sobie pytanie, czy jest coś, w co może uwierzyć. Dwa tygodnie później, w domu swojej matki, dowiedział się z telewizji, że znajduje się na liście 21 najbardziej poszukiwanych. Spędził bez formalnej rozprawy rok w zatłoczonym więzieniu. Po zwolnieniu został wysłany nad granicę z Mongolią w celu reedukacji. W 1995 roku uciekł do Stanów Zjednoczonych, gdzie współpracował z innymi chińskimi dysydentami. Wierzył w demokrację, ale, jak mówi, rozczarował się do emigranckich środowisk opanowanych przez osobiste ambicje. 4 czerwca 1995 r., w 6. rocznicę stłumienia wystąpień w Pekinie, kiedy wędrował przez San Antonio w Teksasie, wstąpił do jednego z kościołów. Tam po raz pierwszy usłyszał słowa Ewangelii. Członkowie kościoła modlili się za niego i wtedy – jak mówi – „poczułem po raz pierwszy, że nie jestem sam”. Minęło jeszcze osiem lat, zanim po wielu spotkaniach z chińskimi chrześcijanami, w 2003 roku, wraz z żoną przyjął chrzest.

Często się modlę
O doznaniu podobnego poczucia wspólnoty podczas nabożeństwa w kościele w USA mówił Han Dongfang, znajdujący się na innej, „robotniczej” liście poszukiwanych przez władze po masakrze na Tiananmen. O ile przywódcy studenccy wołali o demokrację, Han i jego przyjaciele mówili o prawach robotników. Ich Autonomiczny Związek Robotników był prawdopodobnie pierwszym niezależnym związkiem skupiającym robotników od czasu proklamowania ChRL. Wielu obserwatorów wydarzeń uważało, że organizacja Hana, który w młodości był marksistą, budzi większy niepokój władz niż studenci. Po stłumieniu wystąpień Han trafił, również bez rozprawy, do więzienia, gdzie spędził 22 miesiące. Chory na gruźlicę, na krawędzi śmierci, został zwolniony. Leczył się w USA, ale odrzucił proponowany mu azyl, bo chciał wrócić do Chin.

Osiedlił się w Hongkongu, bo do kraju go jednak nie wpuszczono. Myślę, że człowiek potrzebuje czegoś na poziomie duchowym – mówił Han w Hongkongu. – Nie chcemy wierzyć, że przychodzimy znikąd i idziemy donikąd. Han przyjął chrześcijaństwo w Stanach Zjednoczonych. – Kiedy poszedłem do kościoła w Ameryce, doznałem czegoś, czego nie czułem w Chinach nigdy – wspomina związkowiec. – Poczucie wspólnoty, wspólnego przeżywania doświadczeń i trudów życia. Było to dla mnie zupełnie czymś nowym… Często się modlę. Modlę się, by Bóg pozwolił zrozumieć przywódcom partii komunistycznej, jak ludzie bardzo cierpią.

O azyl w ZSRR
Na liście 21 najbardziej poszukiwanych liderów studenckich znajdowali się również Zhang Boli i Xiong Yan. Po ucieczce z Chin zostali pastorami w protestanckich wspólnotach. Zhang, 17. na liście, współorganizował na Tiananmen strajk głodowy. Ukrywał się na terenie Chin przez dwa lata. Udało mu się nawet przekroczyć granicę i dotrzeć do Związku Radzieckiego, gdzie domagał się, by wydalono go do jakiegoś wolnego kraju jako politycznego uchodźcę. Władze radzieckie odmówiły. Nie wydano go jednak chińskim służbom bezpieczeństwa, ale pozwolono na własną rękę wrócić do kraju, gdzie w zapadłym zakątku prowincji Heilongjiang pracował w gospodarstwie rolnym. Ostatecznie dzięki pomocy przyjaciół znalazł się w Hongkongu. Boga odnalazł w czasie pobytu w rosyjskim więzieniu. – Czytałem Biblię i zacząłem poznawać Boga. Kiedy ukrywałem się u pewnego chińskiego rolnika, chrześcijanina, poprosił, bym przeczytał mu Biblię. Zacząłem od Ewangelii św. Jana. Był bardzo biedny, ale dzielił się ze mną wszystkim, co miał – wspomina Zhang. – Od Boga otrzymuję wsparcie. Ludzie naprawdę potrzebują Boga… Nie wyobrażam sobie, bym mógł rozpoznać przyszłość tylko swoimi oczyma. Zhang, który przewodzi chińskiej protestanckiej wspólnocie w Fairfax, nagrywa także kazania, rozpowszechniane przez internet dla konwertytów w Chinach.

Xiong Yan, obecnie baptysta, przed wydarzeniami na Tiananmen był członkiem Komunistycznej Partii Chin. W czasie protestów wystąpił z partii, później spędził 19 miesięcy w więzieniu. Po uwolnieniu od grupy chińskich chrześcijan otrzymał Nowy Testament. – Stamtąd po raz pierwszy dowiedziałem się o życiu Jezusa – wspominał. W Chinach nie mógł pracować, ostatecznie dostał zgodę na wyjazd do USA, gdzie studiował teologię. Jest kapelanem w armii USA, w tym roku pełnił służbę w Iraku. Listę najbardziej poszukiwanych liderów protestu na placu Tiananmen znaleźć można na stronach Human Rights Watch. Pięciu, czyli jedna czwarta z nich, przyjęło chrzest. Rośnie też liczba chrześcijan wszystkich wyznań w Chinach, chociaż mimo kilkudziesięciu milionów wiernych stanowią tylko mały procent ludności. Jest to świadectwo, że Chińczycy szukają wartości i nadziei. Komunizm się nie sprawdził i wielu z nich znajduje oparcie w chrześcijańskiej wspólnocie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.