Testament spod Smoleńska

Szymon Babuchowski

|

GN 20/2010

publikacja 21.05.2010 12:29

Półtora miesiąca po katastrofie myślą o tym, jak kontynuować dzieło swoich bliskich. Rodziny tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem, chcą wypełnić ich testament.

Będę się starał nie zawieść ojca – deklaruje Paweł Kurtyka (w środku). Będę się starał nie zawieść ojca – deklaruje Paweł Kurtyka (w środku).
FOTORZEPA/PIOTR GUZIK

Podpisują listy, domagają się wyjaśnienia przyczyn katastrofy, czy, jak córka prezydenta Marta Kaczyńska, myślą o zakładaniu fundacji. Ale także – po prostu – chcą być lepszymi ludźmi.

Świat się dowiedział
– Cały czas się zastanawiam, czego życzyłby sobie mój ojciec? – zwierza się „Gościowi” mecenas Małgorzata Wassermann, córka posła PiS Zbigniewa Wassermanna. – Myślę, że chciałby mi przekazać, jak życie jest krótkie i kruche. I że nie warto go poświęcać na jałowe spory. Ale jedna ważna rzecz, której życzyli sobie pasażerowie tamtego samolotu, już się stała: świat dowiedział się o Katyniu. Choć bolesne jest to, że potrzeba było aż tak dużej ofiary. Sądzi, że na jej miejscu ojciec szukałby prawdy o katastrofie. Dlatego ustanowiła pełnomocnika, który będzie ją reprezentował w śledztwie, tak by mieć wgląd w część materiałów. Przebiegu polskiego śledztwa chce też pilnować Andrzej Melak, brat zmarłego w katastrofie Stefana Melaka, przewodniczącego Komitetu Katyńskiego. Walka o historyczną prawdę od zawsze zajmowała rodzeństwo. – Naszą największą pasją było odkrywanie i wyjaśnianie do końca sprawy katyńskiej, walka o ujawnienie dokumentów i kultywowanie pamięci o pomordowanych – mówi Andrzej Melak. – W lipcu 1981 roku postawiliśmy na warszawskich Powązkach pierwszy w Polsce pomnik katyński, wykonany przez naszego brata Arkadiusza. Po kilku godzinach został usunięty w wyniku interwencji Moskwy, ale pamięć o nim przetrwała. Wrócił czternaście lat później.

W obronie pilota
Zdaniem Andrzeja Melaka ostatnie posunięcia Rosji w sprawie Katynia to żaden przełom. – Dokumenty, które zostały nam przekazane, są znane od kilkunastu lat. Natomiast w liście do Strasburga Rosjanie napisali o „incydencie katyńskim”…Teraz jednak trudniej będzie ukryć prawdę. Andrzej Melak twierdzi, że gdyby jego brat wiedział, jakie owoce przyniesie jego ofiara, z pokorą oddałby życie. Sam stawia sobie jeszcze jedno zadanie: dążyć do wyjaśnienia przyczyn smoleńskiej katastrofy. Podpisał m.in. list otwarty w obronie kpt. Arkadiusza Protasiuka. „Osoby kierujące kluczowymi dla wyjaśnienia sprawy instytucjami nie mogą ulegać łatwej pokusie obciążenia winą pilota i pozostałych członków załogi” – czytamy w liście. Sygnatariusze listu zwracają uwagę na nieobecność przedstawicieli administracji rządowej na pogrzebie pilota (jedynym reprezentantem rządu był gen. Artur Kołosowski, dyrektor sekretariatu Ministra Obrony Narodowej). „Jest to szczególnie bolesne i dwuznaczne w sytuacji, gdy jednocześnie Marszałek Sejmu, wykonujący obowiązki Prezydenta RP, odznaczył poległego pilota Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a Minister Obrony Narodowej awansował go pośmiertnie na stopień majora” – podkreślają sygnatariusze, wśród których są także Bartosz Fetliński, Ewa i Marta Kochanowskie, Zuzanna Kurtyka z synami, Gabriela Melak i Bożena Mikke.

Zobowiązani
W ostatnim czasie pojawił się jeszcze jeden list podpisany przez część rodzin ofiar katastrofy – tym razem skierowany do polityków i dziennikarzy, by nie wykorzystywali tragedii do realizacji politycznych celów. Wśród jego sygnatariuszy jest m.in. Janina Sariusz-Skąpska, wdowa po Andrzeju Sariuszu-Skąpskim, prezesie zarządu Federacji Rodzin Katyńskich. Ich córka, Izabella Sariusz-Skąpska, sekretarz rady federacji, chce, zgodnie z duchem listu, zachować milczenie. Nawet w takiej sprawie jak testament ojca. Protestuje jedynie przeciwko pojawiającym się w mediach sugestiom, że list może być inspirowany przez jedną z partii politycznych. – To inicjatywa oddolna jednej z wdów – ucina. Joanna Krupska, wdowa po opozycjoniście Januszu Krupskim, choć też podpisała list, o testamencie męża mówi chętnie. – Gorąco kochał ojczyznę i rodzinę: dzieci, mnie – mówi. – Dawał świadectwo ogromnej uczciwości i zaangażowania w to, co robił. Zarówno w walkę o wolną Polskę czy potem o sprawę lustracji, jak i w działalność wydawniczą. Mąż wspierał ją w prowadzeniu Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”. Teraz wdowa czuje jeszcze większe zobowiązanie, by tę misję dla rodzin wielodzietnych wykonywać najlepiej jak potrafi.

Trzeba dokończyć dzieło
Paweł Kurtyka, syn zmarłego w katastrofie prezesa IPN, również traktuje śmierć ojca jako zobowiązanie. Na pogrzebie Janusza Kurtyki zwrócił się przede wszystkim do pracowników Instytutu Pamięci Narodowej, by kontynuowali rozpoczęte dzieło. – Mój ojciec pozostawił po sobie dorobek, którego jeszcze nie potrafię ogarnąć – mówi „Gościowi”. – Był bardzo pracowity. Tyle jeszcze chciał napisać, miał wiele planów i pomysłów. Nie chciał umierać. A przede wszystkim był człowiekiem odważnym. Nie bał się mówić rzeczy, które nie podobały się wielu wpływowym środowiskom. I za ten przykład odwagi i dążenie do prawdy
był najbardziej szanowany. Mam nadzieję, że znajdą się osoby chcące brać z niego przykład. Dla mnie postać taty jest inspiracją i zachętą do ciężkiej pracy. Trudno teraz mówić o kontynuacji jego dzieła, ale wiem, że chciałby tego, i będę się starał go nie zawieść. Jego testament jest czytelny, można go wyrazić słowami marszałka Piłsudskiego: „Naród, który nie szanuje swojej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości”. Ojciec był człowiekiem wyrazistym i nie krył się ze swoim zdaniem. Dla wielu rodzin testamenty ich bliskich również są przejrzyste. Byłoby dobrze, gdybyśmy my, ich najbliżsi, pomogli sobie nawzajem w ich realizacji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.