Akta znane, ale przydatne

Andrzej Grajewski

|

GN 20/2010

publikacja 21.05.2010 11:56

Dokumenty katyńskie, które przywiózł z Moskwy marszałek Komorowski, były znane, ale teraz staną się dowodami w śledztwie prowadzonym przez IPN.

Akta znane, ale przydatne Prezydent Miedwiediew przekazuje marszałkowi Komorowskiemu tom materiałów ze śledztwa katyńskiego. pap/EPA/DMITRY ASTAKHOV/RIA NOVOSTI

Wszystkie media pokazywały scenę, gdy prezydent Miedwiediew przekazywał na Kremlu marszałkowi Komorowskiemu spis 67 tomów z rosyjskiego śledztwa nr 159, zapowiadając, że jest to początek większej akcji, której celem jest odtajnienie wszystkich dokumentów z tego śledztwa. Czy ta decyzja stanowi przełom w dotychczasowej praktyce chowania pod korcem materiałów zgromadzonych w czasie śledztwa?

Śledztwo katyńskie
67 tomów akt, które otrzymaliśmy w Moskwie, trafiło do archiwum Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, a więc pionu prokuratorskiego IPN, który od września 2004 r. prowadzi tzw. śledztwo katyńskie. Jego celem jest wszechstronne wyjaśnienie okoliczności sprawy. Chodzi m.in. o imienne ustalenie wszystkich polskich ofiar zbrodni katyńskiej, nieznanych dotąd miejsc ich kaźni i pochówku oraz sporządzenie pełnej listy osób, którym w tym postępowaniu przysługują prawa pokrzywdzonych. Dochodzenie ma doprowadzić też do ustalenia wszystkich osób biorących udział zarówno w podjęciu, jak i w wykonaniu decyzji z 5 marca 1940 r. oraz określenia zakresu odpowiedzialności każdej z nich, o ile żyją, pociągnięcia ich do odpowiedzialności. Śledztwo zostało wszczęte tak późno, gdyż na początku lat 90. strony polska i rosyjska uzgodniły, że do czasu zakończenia rosyjskiego dochodzenia nie będzie podobnego po stronie polskiej.

Założenie to opierało się na przekonaniu, że celem Rosjan jest ostateczne wyjaśnienie wszystkich okoliczności zbrodni katyńskiej, czyli mordu na jeńcach wojennych z obozów specjalnych NKWD w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz osobach aresztowanych jesienią 1939 r. na wschodnich Kresach Rzeczpospolitej. Praktyka nie potwierdziła tego założenia. Rosyjskie śledztwo zakończyło się 21 września 2004 r. umorzeniem sprawy, a po trzech miesiącach całą dokumentację, wraz z końcowym uzasadnieniem, utajniono (pisałem o tym szerzej w GN nr 15 br.). Spośród zebranych przez Główną Prokuraturę Wojskową Federacji Rosyjskiej 183 tomów akt, tylko 67 nie zostało utajnionych. Oczekiwanie, że Rosjanie sami wszystko uczciwie wyjaśnią, nie znalazło pokrycia w faktach. Niewiele zdołano wyjaśnić, a my straciliśmy okazję, aby przesłuchać i postawić zarzuty żyjącym wówczas bezpośrednim uczestnikom zbrodni. W tej sytuacji polskie śledztwo, prowadzone przez IPN, skoncentrowało się na przesłuchiwaniu świadków, głównie członków rodzin pomordowanych. Zeznania 2522 osób przyniosły sporo nowych, czasem ciekawych, ale dla wyjaśnienia istoty sprawy drugorzędnych, szczegółów.

Mozolna współpraca
Odpowiedzi na ciągle otwarte najważniejsze pytania: kto i w jakich okolicznościach mordował Polaków, kto znajdował się na „liście białoruskiej”, gdzie leżą ofiary NKWD rozstrzelane w Kijowie i Mińsku, należy szukać w Moskwie. Dlatego IPN za pośrednictwem Ministerstwa Sprawiedliwości wystąpił z wnioskiem do Prokuratury Generalnej Rosji o możliwość zapoznania się przynajmniej z 67 tomami akt jawnych śledztwa nr 159.

W czerwcu 2005 r., w ramach Głównej Komisji, powołano specjalny trzyosobowy Zespół Śledczy, zajmujący się wyłącznie śledztwem katyńskim. Ta trójka oraz historyk Sławomir Kalbarczyk, od lat zajmujący się badaniem dokumentów zbrodni katyńskiej, przebywali od 9 do 21 października 2005 r. w Moskwie i zapoznawali się z udostępnionymi im 67 tomami akt jawnych. Miało to jedynie formę oględzin. Prokuratorzy IPN mogli przeczytać akta, ale nie mogli ich skopiować ani zrobić bardziej wnikliwych notatek. Okazało się, że nawet wszystkich jawnych materiałów im nie udostępniono.

30 września 2009 r. prokuratorzy z IPN ponownie zwrócili się do prokuratury Federacji Rosyjskiej, aby w trybie udzielenia pomocy prawnej udostępnione zostały wszystkie akta śledztwa nr 159, a także przekazane uwierzytelnione kopie i odpis postanowienia o jego umorzeniu. Decyzja prezydenta Miedwiediewa o przekazaniu stronie polskiej jawnej części materiałów z tego śledztwa nie jest więc żadnym nadzwyczajnym gestem, ale realizacją jednego z wysuwanych od dawna przez polskich prokuratorów postulatów. Nie chcę deprecjonować znaczenia tej decyzji, ale należy widzieć ją we właściwych proporcjach.

Ważnym gestem politycznym była decyzja Jelcyna, aby przekazać nam w październiku 1992 r. podstawowy dokument z archiwum prezydenckiego, czyli zbrodniczą decyzję z 5 marca 1940 r., z podpisami Stalina oraz innych członków sowieckiego kierownictwa. Taką decyzję mógł podjąć tylko prezydent Rosji, gdyż jemu podlega to archiwum. Tak jednak nie było w przypadku dokumentów przekazanych przez Miedwiediewa. Wystarczyło, aby rosyjska prokuratura po prostu udzieliła nam pomocy prawnej i dopuściła do normalnej kwerendy materiały, które sama zakwalifikowała jako jawne.

Materiał dowodowy
Dokumenty, które przekazał prezydent Miedwiediew marszałkowi Komorowskiemu, znajdują się obecnie w dyspozycji prokuratorów IPN. To oznacza, że historycy i dziennikarze nie będą, na razie, mogli z nich skorzystać. Po wstępnych oględzinach wiemy jednak, co zawierają. Są to przede wszystkim materiały z pierwszego etapu rosyjskiego śledztwa (1990–1992). Dokumenty późniejsze (z lat 1995–1997) były dostarczone do Rosji w ramach pomocy prawnej przez prokuraturę ukraińską. Część z nich Rosjanie przekazali już stronie polskiej w październiku 1992 r. Znajdują się tam m.in. protokoły przesłuchań członków rodzin ofiar katyńskich, które wcześniej sporządziła polska prokuratura w ramach pomocy prawnej, udzielanej przez stronę polską na prośbę prowadzącej śledztwo Głównej Prokuratury Wojskowej FR. Dokumenty dotyczą m.in. działalności tzw. komisji Nikołaja Burdenki, powołanej przez Stalina, aby udowodnić tezę, że mordu w Katyniu dopuścili się Niemcy, sowieckich zabiegów wokół sprawy katyńskiej na procesie norymberskim, procesu docenta Marko Markowa w Bułgarii, członka międzynarodowej komisji lekarskiej, który brał udział w pracach ekshumacyjnych w 1943 r. w Katyniu oraz doniesienia agencji TASS na temat działalności tzw. komisji Raya Maddena, powołanej w 1951 r. przez Izbę Reprezentantów Kongresu USA, która przez kilka miesięcy prowadziła własne śledztwo w tej sprawie.


Z całą pewnością te dokumenty nie odpowiadają na najważniejsze pytania śledztwa katyńskiego, ale być może będą pomocne w ujawnieniu działań propagandy sowieckiej, przez dziesięciolecia zakłamującej prawdę o zbrodni katyńskiej. Czy uroczyste przekazanie na Kremlu drugorzędnych w gruncie rzeczy dokumentów było tylko medialnym spektaklem, odgrywanym głównie dla własnej publiczności? Niekoniecznie tak musiało być. Szef stowarzyszenia Memoriał Arsienij Rogiński, jeden z naszych najwierniejszych sojuszników w dochodzeniu do prawdy, powiedział, że być może Miedwiediew nie orientował się, jaki jest rzeczywisty status tych dokumentów i mógł być przekonany, że przekazuje coś nowego i nieznanego. Problem w tym, mówił Rogiński, że widoczne zmiany postaw na najwyższym szczeblu nie muszą się przekładać na decyzje wykonawcze, gdzie napotykają nadal bardzo silny opór. Niewątpliwie jednak przysłane z Moskwy materiały będą bardzo przydatne w katyńskim śledztwie prowadzonym w Polsce.

W ocenie dyrektora Dariusza Gabrela, szefa Głównej Komisji, „materiały te stanowią wartość dowodową samą w sobie, ponieważ uzupełniają czynności prokuratorów, którzy w 2005 r. obejrzeli je. Dotąd jednak nie mieliśmy odpisów tych akt, czyli nie znaliśmy ich pełnej treści. Dostarczone dokumenty są więc pełnowartościowym materiałem dowodowym w prowadzonym przez prokuratorów IPN śledztwie dotyczącym zbrodni katyńskiej. Nawet uwzględniając objętość tych akt, można powiedzieć, że są one – dowodowo – ważnym zespołem”. – Nie ulega jednak wątpliwości – dodaje – że najważniejsze dokumenty w tej sprawie znajdują się w aktach śledztwa nr 159, które nadal są objęte tajemnicą państwową. Dyr. Gabrel wyraził nadzieję, że „deklaracje strony rosyjskiej, która zapowiedziała ich odtajnienie i przekazanie Rzeczypospolitej, będą realizowane”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.