Prawo miliona

Jacek Dziedzina

|

GN 17/2010

publikacja 28.04.2010 14:31

Masz pomysł na nowe prawo unijne? Znajdź 999 999 podobnie myślących obywateli UE i zgłoś własną inicjatywę ustawodawczą.

Prawo miliona

Taką możliwość daje obowiązujący już traktat lizboński. Dokument ten jednak tylko ogólnie definiuje inicjatywę obywatelską: pod projektem musi podpisać się co najmniej 1 milion obywateli ze „znacznej liczby krajów członkowskich”. Szczegółowe regulacje pozostawia do uzgodnienia głównym instytucjom unijnym. Pod koniec marca pojawiła się oficjalna propozycja rozwiązań, jak w praktyce miałoby wyglądać składanie obywatelskich projektów prawa obowiązującego w całej Unii. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z kalendarzem, od przyszłego roku będzie można zasypywać Komisję Europejską bardziej lub mniej mądrymi pomysłami.

Minimum to za mało
Do tej pory obywatelska inicjatywa ustawodawcza była znana Polakom, ale na poziomie krajowym. Wystarczy zebrać 100 tys. podpisów pod projektem ustawy i dalej forsować go w polskim parlamencie. Oczywiście samo zebranie podpisów nie gwarantuje przyjęcia projektu i uchwalenia ustawy. Przykładem był niedawno obywatelski projekt przywrócenia 6 stycznia jako dnia wolnego, czy też projekt całkowitego zakazu stosowania w Polsce metody zapłodnienia in vitro.

Oba projekty nie zyskały wymaganej w parlamencie większości. A jak to będzie wyglądać na poziomie unijnym? Proponowane regulacje zakładają m.in., że 1 milion podpisów musi pochodzić z co najmniej jednej trzeciej krajów członkowskich UE. Przy obecnej liczbie 27 państw rachunek jest prosty: inicjatywę muszą poprzeć obywatele z minimum 9 krajów. Nie będzie zatem brany pod uwagę projekt, pod którym podpisał się 1 milion obywateli tylko z Francji lub tylko z Polski czy też 5 tys. z Bułgarii i 995 tys. z Włoch. Ale na 9 krajach sprawa się nie kończy.

Potrzebne było jeszcze ustalenie minimalnej liczby obywateli z poszczególnych krajów podpisujących się pod projektem. Przez dłuższy czas w Unii zastanawiano się, czy najsprawiedliwszym rozwiązaniem nie będzie próg 0,2 proc. populacji danego kraju (analogicznie do 1 miliona – czyli 0,2 proc. populacji UE, liczącej ok. 500 mln osób). Ostatecznie jednak wybrano inny klucz: liczbę europarlamentarzystów przysługującą państwu członkowskiemu pomnożono przez liczbę 750, czyli przez tyle, ile powinien liczyć Parlament Europejski według traktatu lizbońskiego (pomijając przewodniczącego PE).

Według tej kalkulacji, w Polsce wymagana liczba podpisów będzie wynosiła 38 250 (51 europosłów x 750), w Niemczech 72 000 (96 europosłów), a np. w Luksemburgu czy na Malcie – 4500 (oba kraje mają po 6 europosłów). I tu uwaga: zebranie tylko minimalnej liczby podpisów nawet we wszystkich 27 krajach daje zaledwie liczbę 563 250, a więc niemal o połowę mniejszą niż wymagana! Tym bardziej liczba nie będzie wystarczająca, jeśli pomysłodawca zbierze minimalną wymaganą ilość podpisów w 9 krajach. Sprawa jest zatem bardziej skomplikowana i z pewnością autor projektu będzie musiał szukać zwolenników w większej grupie niż wymagane minimum.

Coś więcej niż 85 decybeli
Na podpisach schody się nie kończą. Po zebraniu już 300 tys. podpisów z przynajmniej 3 krajów członkowskich Unii, a więc jeszcze przed wymaganym 1 milionem z 9 krajów, projektodawca zobowiązany będzie przedstawić Komisji Europejskiej w Brukseli odpowiedni wniosek, w którym określony będzie przedmiot proponowanego projektu prawnego. Komisja w ciągu 2 miesięcy będzie musiała wydać opinię, czy projekt leży w ogóle w jej kompetencjach i czy jest zgodny z duchem traktatów unijnych, tzn. czy proponowane prawo leży w gestii Unii Europejskiej. Od tego momentu organizator będzie miał jeszcze rok na zebranie pozostałych 700 tys. podpisów. Sama Komisja, nawet jeśli uzna, że wniosek spełnia wymienione kryteria, będzie mogła… zaniechać dalszych działań, ale z podanym publicznie uzasadnieniem.
Jak widać, droga od pomysłu do ewentualnego wcielenia w życie będzie bardzo długa.

I tak naprawdę od poglądów samej Komisji będzie zależało, czy dany projekt „leży” czy „nie leży” w kompetencjach Unii Europejskiej. Same obywatelskie pomysły będą zapewne bardziej lub mniej poważne i wymagające faktycznie regulacji na poziomie Unii. Mogą pojawić się na przykład projekty prawa wprowadzającego całkowity zakaz handlu w niedzielę w całej Unii. Pewnie nietrudno będzie zebrać milion podpisów poparcia w wielu krajach. Mogą też pojawić się – z jednej strony – projekty nakazujące wprowadzenie moratorium na wykonywanie aborcji w krajach członkowskich, ale również z drugiej strony – nakazujące większą jej dostępność itd. Dużą szansę na masowe poparcie ma inicjatywa ograniczenia biurokracji unijnej. Od dawna popularny jest ruch obywatelski na rzecz likwidacji drugiej siedziby Parlamentu Europejskiego. Obecnie PE obraduje na zmianę w Strasburgu i Brukseli. Zobaczymy, jak w praktyce Komisja będzie dokonywała selekcji tych wszystkich pomysłów. Na razie sami komisarze i inni dygnitarze unijni nie zawsze dają dobry przykład w orientacji, gdzie przebiega granica kompetencji państwa, Unii czy po prostu wolności i kompetencji samych obywateli. No bo jak na przykład ocenić przepisy określające, że obywatele Unii Europejskiej nie mogą być narażeni na hałas o mocy większej niż 85 decybeli za dnia i 65 decybeli w nocy? Pozostaje mieć nadzieję, że obywatelskie projekty będą bardziej poważne i racjonalne.

Wykorzystałem dane z oficjalnego dokumentu Komisji Europejskiej „Propozycja regulacji w sprawie inicjatywy obywatelskiej” z 31 marca br.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.