Pasje pani Marszałek

Szymon Babuchowski, współpraca: Mirosław Rzepka

|

22.04.2010 10:40 GN 16/2010

publikacja 22.04.2010 10:40

Zawsze elegancka, pełna wdzięku, ciekawa ludzi – tak bliscy zapamiętali Krystynę Bochenek. Wicemarszałek Senatu zginęła w katastrofie pod Smoleńskiem.

Krystyna Bochenek Krystyna Bochenek
przez wiele lat była dziennikarką Radia Katowice. Zasłynęła organizacją ogólnopolskiego Dyktanda, a prowadzony przez nią „Magazyn medyczny” stał się najpopularniejszą audycją tej rozgłośni.
Roman Koszowski

To był szok – mówi Anna Sekudewicz, zastępca redaktora naczelnego Radia Katowice. – Do dziś nie mogę pozbierać myśli. Dziennikarze przychodzą, proszą, żebym coś powiedziała o Krystynie, a ja mam ciągle poczucie, że mówię „obok”. Pewnie w końcu przyjdzie czas, że wszystko ucichnie i będę mogła to sobie poukładać. Ale boję się, że właśnie wtedy dotrze do mnie to, co się stało.

Wielka miłość – radio
Do Radia Katowice trafiły niemal jednocześnie, w 1976 roku: – Byłyśmy równolatkami, na świat patrzyłyśmy podobnie, także od strony politycznej. Krystyna miała niezwykłą łatwość nawiązywania kontaktów. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Na początku pracowały razem w Śląskiej Fali, jednak wkrótce przydzielono je do innych redakcji. Anna znalazła się w redakcji literackiej, Krystyna – w młodzieżowej. – Tak naprawdę odnalazłaby się wszędzie – twierdzi Anna Sekudewicz. – Podobała jej się telewizja, bo lubiła być widoczna, w blasku fleszy. I nic w tym złego. Ma też na koncie kilka książek. Ale to radio było jej wielką miłością. To ono dawało jej poczucie stabilizacji, solidności. Ceniła jego intymność, sztukę operowania dźwiękiem, grę wyobraźni i uczuć. Uważała, że radio powinno być nowoczesne, ale nie efekciarskie. Z dobrymi serwisami, interakcją ze słuchaczami, a jednocześnie z miejscem na słuchowisko czy poezję na antenie. Myślę, że właśnie tu było najlepsze miejsce dla spożytkowania jej energii. Razem zrealizowały wiele reportaży. – Zdarzały się spięcia, dyskusje bywały gwałtowne, ale zawsze dla dobra programu. Dzięki temu ścieraniu się efekt był ciekawszy. Krystyna była perfekcjonistką, czuwała przy montażu do samego końca. Nie przepuściłaby żadnej wpadki.

Kipienie na antenie
Wydawałoby się, że takie zorganizowanie i emocjonalny styl bycia wykluczają się. Nie w tym przypadku. – U niej to szło w parze – podkreśla Sekudewicz. – Pracowała jak maszyna, a jednak przy każdym spotkaniu z nią odczuwało się coś elektryzującego. Było w niej autentyczne zainteresowanie drugim człowiekiem i ludzie to wyczuwali. Słuchacze zwracali się do niej, jak do kogoś bliskiego. „Magazyn medyczny Krystyny Bochenek” był najpopularniejszym programem tego radia. Tam na antenie dosłownie kipiało od temperatury rozmów. Akcje prozdrowotne, urocze „imieniny Krystyny”, na które zjeżdżały się Krystyny z całej Polski, czy dyskusje o języku, organizowane wspólnie z „Gościem” – wszystkie te inicjatywy były wynikiem jej wielkiej pasji. Podobnie jak organizowane co roku ogólnopolskie Dyktando. – Zwykle uczniowie nie lubią dyktand, a tu dziesiątki tysięcy ludzi ustawiały się w kolejkach do katowickiego Spodka, żeby je pisać – opowiada dziennikarz Radia Katowice Jarosław Juszkiewicz. – Dorośli ludzie, jadąc do Katowic z innych stron Polski, studiowali słowniki ortograficzne. W dzisiejszym, obrazkowym świecie to fenomen. – Zrobiła bardzo wiele dla języka polskiego – twierdzi prof. Jerzy Bralczyk, z którym współpracowała przy Dyktandzie. – Jej pomysłowość, energia, umiejętność koncentrowania się na rzeczach ważnych – wszystko to sprawiło, że udało się jej zgromadzić wielkie tłumy. A do tego miała w sobie wiele wdzięku, przyjazne usposobienie, którym zjednywała sobie ludzi. – Bardzo urodziwa, elegancka. Kiedy gdzieś się pojawiała, nie mogła pozostać niezauważona – potwierdza Anna Sekudewicz.

Stukot obcasów
Jarosław Juszkiewicz właśnie dzięki Krystynie Bochenek został dziennikarzem radiowym. – Wyłowiła mnie z grupy studentów, którzy przyszli do radia w 1991 roku, i zaproponowała mi etat – wspomina. – Była dla mnie jak matka. Doradzała nawet w kwestiach drobiazgów. Mówiła: „fryzjer cię goni” albo: „masz plamę na marynarce już drugi dzień”. Uczyła mnie radiowego fachu i odpowiedzialności za słowo. Tego, że nie należy ukrywać na antenie emocji i że zawsze trzeba być bardzo dobrze przygotowanym. Kiedy na korytarzu było słychać stukot jej obcasów, młodzież truchlała, bo potrafiła przepytywać z informacji opublikowanych w gazetach.

Juszkiewicz stał się potem jej doradcą w biurze senatorskim. – Chyba nie lubiła, gdy określało się ją mianem polityka, bo polityków kojarzymy dziś przez kłótnie, waśnie, szpilki wbijane sobie w mediach. Ona była od tego bardzo daleka. Nie żyła rytmem gorących spraw w Warszawie. Ale została wybrana przez ludzi ze Śląska rekordową liczbą głosów. Przez jej biuro senatorskie przewinęło się wiele osób. Większość z nich miała okazję z nią porozmawiać. Wielu pomogła, podobnie jak wtedy, gdy była dziennikarzem radiowym.

Ostatni telefon
Choć została wicemarszałkiem Senatu, nie zapominała o swoich radiowych przyjaźniach. – Myślę, że w głębi duszy nigdy nie chciała odchodzić z radia. Była tak solidna i utalentowana, że odnajdywała się wszędzie, także w polityce. Ale to nie był jej żywioł – ocenia Anna Sekudewicz. – Rozumiałyśmy się w pół słowa – mówi dziennikarka. – Z nikim się tyle nie nagadałam w życiu. O wszystkim: od babskich plotek po poważne tematy.

Ostatni raz rozmawiały przez telefon przed świętami. Krystyna jechała właśnie do rodziny męża Andrzeja, znanego kardiochirurga. – Była w bardzo dobrym nastroju, cieszyła się, że wkrótce zostanie babcią. Życzyłyśmy sobie pięknych, radosnych świąt i umawiałyśmy się na spotkanie pod koniec miesiąca. Mówiła, że czeka ją wiele podróży, planowała jeszcze wyjazd do Stanów Zjednoczonych… „Mam w mieszkaniu rozłożone cztery walizki, nie mogę się w tym odnaleźć”. A ja wiedziałam, że to nieprawda, bo przecież taka zawsze była zorganizowana. „Jak wrócę, to się odezwę i się spotkamy” – usłyszałam. Trudno się oswoić z myślą, że tego spotkania nie będzie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.