Panie, pomóż nam!

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 15/2010

publikacja 14.04.2010 14:28

Najpierw było niedowierzanie, brak słów. Potem modlitwa, mnóstwo pytań. I zbudzona nieszczęściem solidarność Polaków, współczucie Rosjan i świata. Nadzieja mówi: Bóg nawet z największego zła może wyprowadzić dobro.

Warszawa, 10.04.2010 r. Czy uda nam się zamienić to poruszenie serc w czyn, w trwałe poczucie wspólnoty, w odpowiedzialność za dobro, którym jest ojczyzna? Warszawa, 10.04.2010 r. Czy uda nam się zamienić to poruszenie serc w czyn, w trwałe poczucie wspólnoty, w odpowiedzialność za dobro, którym jest ojczyzna?
Jakub Szymczuk

Zadzwoniła komórka. Siedziałem w pociągu z Warszawy do Katowic. Pasażer wyszedł z przedziału na korytarz. Już po chwili wrócił. – Panowie, stała się straszna rzecz, prezydent nie żyje, samolot roztrzaskał się pod Katyniem, wszyscy zginęli. „Nie ma gdzie się schować/ Po otrzymaniu takiej wiadomości/ W naszych mieszkaniach nie ma prywatnych kaplic/ Można tylko na chwilę zamknąć się w łazience/ Usiąść na brzegu wanny i powtarzać/ Jezusie Nazareński Jezusie/ To przecież nie może być prawda” (Prywatnie, ks. Janusz Pasierb).

Rekolekcje?
A jednak to prawda. Nagle wszystko stał się inne. Instynktowanie szukamy pocieszenia, nadziei. Zapalamy znicze, zmawiamy modlitwę, chcemy być razem. Pytamy o sens. Obrazy wraku rozbitego samolotu, lista nazwisk ofiar przeplatają się z obrazami ludzi stojących przed Pałacem Prezydenckim, pod papieskim krzyżem na placu Piłsudskiego, rzucających kwiaty przed samochodem wiozącym trumnę z ciałem Prezydenta. Podczas wieczornej Mszy św. katedra w Katowicach jest pełna. „Otrzyjcie już łzy, płaczący…” – rozbrzmiewa pieśń. Myślę sobie: „Boże, co byśmy zrobili bez Kościoła, bez tej Mszy, bez Ewangelii, bez Ciebie. Dokąd byśmy poszli z naszym bólem, do kogo?”. Ewangelia z drugiej niedzieli wielkanocnej mówi o wątpiącym Tomaszu. Słucham homilii mojego biskupa: „Tomasz domagał się namacalnych dowodów. Wątpił… My też wątpimy. Pytamy: jak to możliwe? Dlaczego ta śmierć? W takich okolicznościach...? Tych pytań jest wiele. Prośmy Jezusa, by nam pomógł wierzyć, tak jak pomógł Tomaszowi. Panie, pomóż nam!”. Telefon od Mamy: „Wiesz, jak denerwuje mnie na co dzień ten nasz naród, ale w takich chwilach, wiesz… jesteśmy naprawdę piękni”. Tak, staliśmy się inni, Polska stała się inna. Ufam, lepsza. Śmierć jest przedziwną nauczycielką życia. Wymagającą. Skuteczną do bólu. Uczy, że każdy dzień życia może być ostatnim. Uczy, że każde ludzkie życie jest bezcennym darem, że nie wolno go marnować, że trzeba je chronić od nieszczęścia.

Jesteśmy znowu bardziej razem i bliżej Boga. Tak jak wtedy, pięć lat temu, kiedy zostawił nas Jan Paweł II. „Wierzę, że tragiczne wydarzenia, że ten narodowy pogrzeb, zbliży nas, Polaków, do siebie. Zbliży i pomoże patrzeć we wspólnym kierunku nie tylko przez najbliższe dni narodowej żałoby, ale przez miesiące i lata troski o Polskę, wspólnej troski o dobro naszej ojczyzny” (abp Kazimierz Nycz). Zobaczyliśmy zupełnie inaczej tych, którzy odeszli. Zwłaszcza Prezydenta. Tu i ówdzie pojawia się nieśmiało żal, wyrzut sumienia za krzywdzące opinie, za niedocenianie dobra. „To znowu jakieś rekolekcje, zwłaszcza dla odpowiedzialnych za Polskę” (abp Damian Zimoń). Chcę w to wierzyć, choć 5 lat temu też mieliśmy nadzieję, że będzie inaczej. Wytrzymaliśmy nie za długo.

Polski Wielki Piątek
W sobotę w oktawie wielkanocnej musieliśmy zawrócić pod krzyż. „Przychodzi nam przeżywać w tym roku drugi Wielki Piątek – mówił abp Nycz. – Podczas ziemskiego życia Chrystusa ludzie przychodzili do Niego ze swoimi największymi smutkami i problemami. My dziś także przychodzimy do Niego – ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana. Krzyż to miejsce odzyskania nadziei, to znak zwycięstwa, znak zamiany zła w dobro. Nie cofniemy biegu wydarzeń, ale możemy podjąć wysiłek, by krzyż boleści tych, co zginęli, i ich rodzin stał się złączony z krzyżem Chrystusa, z krzyżem zbawienia”.

Krzyż na drogę. Wracam do naszego wielkopostnego cyklu. W obliczu śmierci szukamy nadziei w tym najświętszym znaku. „Przez Chrystusa i w Chrystusie rozjaśnia się zagadka cierpienia i śmierci, która przygniata nas poza jego Ewangelią” (Sobór Watykański II). Jezus schodzi w każde ludzkie „piekło”. „Niezależnie od tego, jak głębokie jest to piekło, w którym ludzie się znajdują, jeszcze głębiej znajduje się oczekujący Chrystus” (Evdokimov). Z krzyża płynie przesłanie: „to nie wszystko, jest coś więcej, jest ciąg dalszy, jest Ktoś, kto obiecał nam to swoją śmiercią”.

Ten „ciąg dalszy” jest w dwóch wymiarach. Wierzymy, że istnieje on dla nich, tam pod Katyniem. Wybierali się, aby oddać hołd pomordowanym, aby pomodlić się nad ich mogiłami. „Słowo Boże pozwala nam wierzyć, że Prezydent i jego świta dotarli do polskich żołnierzy. Nie na ich groby, ale na niebieską paradę w domu Ojca. Paradę, którą odwiecznie przyjmuje od rzeszy zbawionych Chrystus Król i Pan” (ks. Piotr Pawlukiewicz).

Człowiek wierzący nie godzi się z myślą, że każda śmierć jest bezsensowna i bezcelowa. Nie wierzymy w nicość, wierzymy w Boga. A Bóg, który wskrzesił z martwych Jezusa, jest większy niż śmieć. Nie musimy sami wytwarzać sensu śmierci, ten sens do nas przychodzi, jest nam ofiarowany przez Ewangelię. Możemy go albo odrzucić, albo cierpliwie, pokornie szukać i przyjmować.

Katyń – ciąg dalszy
Jest również ciąg dalszy dla nas, będących jeszcze po tej stronie. Dzięki tej tragedii świat, po latach milczenia, usłyszał wreszcie głośno o tamtej zbrodni. To prawda, że za strasznie wysoką cenę. Wielu z nas, zwłaszcza z młodszego pokolenia, przez pryzmat uczuć, które dziś przeżywamy, ma szansę lepiej zrozumieć, czym była tamta zbrodnia. Teraz straciliśmy 96 wybitnych Polaków, wtedy 22 tysiące. Teraz w wyniku tragicznego wypadku, wtedy zastrzelonych z zimną krwią.

Znakiem nadziei jest postawa Rosjan. Katyń – miejsce, które od 70 lat jest niezagojoną raną, ma szanse stać się miejscem pojednania. Jakby coś wreszcie pękło w polsko-rosyjskich relacjach. Czy ziemia przeklęta może okazać się błogosławiona? Jest taka nadzieja. Bo jeśli nie teraz, to kiedy? Ewangelia jest kluczem do ludzkich spraw. Wracam do ewangelicznej sceny związanej z Niedzielą Miłosierdzia. Tam jest światło, które rozjaśnia nasz dramat. Jezus powiedział do wątpiącego Tomasza: „Dotknij ran!”. „Wszystkie bolesne rany, wszystkie nędze tego świata ludzkości są »ranami Chrystusa«. (...) Nie wolno nam wobec zła zachowywać się tak, jakby do niego należało ostanie słowo. Nie bójmy się »uwierzyć miłości«, także tam, gdzie wedle wszelkich światowych kryteriów przegrywa. Miejmy odwagę »mądrości tego świata« przeciwstawić »głupstwo krzyża!«” – medytacja ks. Tomasza Halika nabiera nowego znaczenia.

Zraniona Polska
Z ran zadanych Jezusowi przez zło popłynęła krew niosąca światu zbawienia. Cierpienie przyjęte z miłością sprawia, że zło przemienia się w dobro. To, co wyglądało na bezsensowny koniec, okazało się nowym początkiem. Głupstwo krzyża! „Nie cofniemy wydarzeń z 10 kwietnia, ale możemy podjąć wysiłek, by uczynić to samo, co nasz Mistrz – pokrzyżować drogi złemu duchowi. Polska została dotkliwie zraniona, ale jeśli będziemy mądrzy, pokorni i okażemy się uczniami Jezusa, to z tych ran może popłynąć przeogromne dobro” – wzywał ks. Piotr Pawlukiewicz. O jakie dobro może tu chodzić? „Może odzyskamy utracony dar jedności, wzajemnego szacunku. Może bardziej pokochamy Polskę, tę zranioną Polskę. Może ona stanie się duchowo bogatsza i wspanialsza. Jak piękne jest oblicze Maryi Jasnogórskiej, mimo tego, że widnieją na nim ślady dwóch cięć!.

Z tym zakątkiem świata, gdzie Katyń i Smoleńsk, już na zawsze będzie nam się kojarzyło podwójne cięcie na obliczu naszej ojczyzny. Może wpisanie tych ran w nasze serca uczyni nas ludźmi bardziej głębokimi i mądrymi. Może rozsądniejsza będzie krytyka polityków, która dla wielu ludzi stała się niemalże religią i ma tuszować ich własną nieporadność, a czasami nieuczciwość. Może więcej będzie między nami zrozumienia i dialogu, mniej sporów, może uda się wyciągnięcie do siebie ręki”. Czy tak się stanie? Czy nie ulegamy emocjom, które szybko opadną? Czy uda nam się zamienić to poruszenie serc w czyn, w trwałą postawę, w poczucie wspólnoty, w odpowiedzialność za dobro, którym jest ojczyzna? Boję się, że kiedy ucichnie żałoba, zacznie się polowanie na winnych, oskarżenia, awantury o następców na stanowiska. Walka polityczna jest zawsze ścieraniem się poglądów, ale czy będzie to spór z klasą, z większym szacunkiem dla politycznych przeciwników? Czy nie powrócimy szybko w codzienność polskiego piekła? Wierzę, że dobro będzie silniejsze. Wierzę i… wątpię. Jak Tomasz… Panie, pomóż nam!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.