Państwo nienarodzonych

Szymon Babuchowski

|

GN 10/2010

publikacja 14.03.2010 10:34

W Europie zabija się rocznie w łonie matki tyle dzieci, ilu mieszkańców mają Estonia, Cypr, Luksemburg i Malta razem wzięte.

Demonstracja w Madrycie przeciwko nowej ustawie aborcyjnej, 7 marca 2010 r. Demonstracja w Madrycie przeciwko nowej ustawie aborcyjnej, 7 marca 2010 r.
pap/EPA/Chema Moya

Co 11 sekund ginie w Europie dziecko wskutek aborcji – wynika z raportu przygotowanego przez Instytut Polityki Rodzinnej (Institute for family Policies – IPF). Daje to 327 aborcji na godzinę i 7468 dziennie.

Aborcja w liczbach
IPF, który jest międzynarodową instytucją, niezależną od rządów, partii i organizacji religijnych, oparł swój raport na badaniach statystycznych, przeprowadzonych m.in. przez Eurostat. Wskazują one, że łączna liczba aborcji dokonanych w Europie w roku 2008 wynosi ok. 2,9 miliona. Ta ilość dzieci zabitych w łonie matki jest większa niż populacja niejednego państwa europejskiego, np. Słowenii czy Łotwy. Aby otrzymać podobną liczbę, należałoby zsumować mieszkańców Estonii, Cypru, Luksemburga i Malty!

W Unii Europejskiej dokonano w ciągu roku ok. 1,2 miliona, czyli 42 proc. spośród tych aborcji. Gdyby jednak udało się uniknąć nawet tej części europejskich aborcji, wystarczyłoby to, aby zlikwidować roczny deficyt przyrostu naturalnego na naszym kontynencie.

Sama Unia nie jest pod tym względem jednorodna. Warto zwrócić uwagę, że troje z każdych czworga nienarodzonych zabija się w 15 krajach tzw. starej Unii, czyli w państwach najbogatszych. Reszta przypada na pozostałych 12 państw. Liczba aborcji w Unii stopniowo wzrasta (w ciągu dziesięciu lat wzrost o 8,3 proc.), podczas gdy poza nią wyraźnie spada (o 49 proc. w tym samym czasie). Nie jest więc prawdą, że aborcja ma głównie podłoże ekonomiczne, choć oczywiście może to być jeden z czynników.

Tak jest z pewnością w Rumunii, która ciągle znajduje się wśród państw przodujących w zabijaniu nienarodzonych. Jednak poprawa sytuacji materialnej mieszkańców zbiegła się w ciągu ostatnich ośmiu lat ze spadkiem aborcji o ponad połowę. – W krajach takich jak Rumunia aborcja może być traktowana jako spadek po komunizmie, dlatego bardziej dostrzega się jej negatywny wymiar moralny – twierdzi Jacek Sapa, prezes Fundacji Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Życia. – Z kolei na Zachodzie, który nie doświadczył tego systemu, postrzega się aborcję jako prawo człowieka – dodaje.

Podpis katolickiego króla
Odwrotny do rumuńskiego proces można zaobserwować w Hiszpanii. Tu z kolei liczba dzieci zabijanych w łonie matki wzrosła prawie dwukrotnie w ciągu ośmiu lat. Co takiego stało się w państwie, w którym obowiązuje ustawa bardzo podobna do polskiej? – Zaczęto nadinterpretować przepis o zagrożeniu zdrowia kobiety – wyjaśnia europoseł Konrad Szymański. – Zaświadczenia o takim zagrożeniu wystawiają tam nawet psychologowie. Na tym jednak nie koniec. Hiszpański parlament uchwalił właśnie ustawę o „zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym oraz dobrowolnym przerywaniu ciąży”. W zeszły piątek podpisał ją, mimo apeli hiszpańskich katolików, król Juan Carlos I. Choć sam monarcha też deklaruje się jako katolik, już wcześniej zatwierdził swoim podpisem ustawę legalizującą związki homoseksualne.

Według przepisów nowego prawa, osoby powyżej 16. roku życia będą mogły dokonać aborcji bez zgody rodziców. Do 14. tygodnia ciąży nie będą obowiązywały żadne ograniczenia w zabijaniu nienarodzonych, zaś do 22. tygodnia aborcja będzie dozwolona w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki, albo poważnych nieprawidłowości w rozwoju płodu. Biorąc pod uwagę fakt, że nawet przy obowiązujących zapisach zabicie dziecka w łonie matki jest stosunkowo proste, należy uznać nową ustawę za niemal równoznaczną z prawnym usankcjonowaniem aborcji na życzenie. – Na szczęście także w Hiszpanii następuje przebudzenie – zauważa Konrad Szymański. Wielu Hiszpanów nie zgadza się z nowo uchwalonym prawem. Świadczą o tym ponadmilionowe demonstracje w obronie życia na ulicach Madrytu, a ostatnio także manifestacje w innych, większych i średnich miastach. Niestety, ustawa ma wejść w życie już 5 lipca.

W imię zdrowia
Jakie będą skutki wprowadzenia nowego prawa? Instytut Polityki Rodzinnej przewiduje, że roczna liczba aborcji dokonywanych w Hiszpanii wzrośnie w ciągu pięciu lat z ok. 115 tys. do 150 tys. Tym samym Hiszpania stanie się, wraz z Wielką Brytanią i Francją, krajem o największej liczbie aborcji w Europie.
IPF zwraca uwagę na niezgodność nowej ustawy z hiszpańską konstytucją. Dotyczy to zarówno zagwarantowanego w konstytucji prawa do życia dla wszystkich, jak i prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Ustawa wprowadza bowiem obowiązkową edukację seksualną, „ze szczególnym uwzględnieniem perspektywy genderowej”. Co to znaczy?

W skrócie można powiedzieć, że chodzi tu o ignorowanie wynikających z biologii różnic między mężczyzną a kobietą. Nieważne, czy jesteś mężczyzną, czy kobietą, ważne, kim się czujesz – mówią genderowcy. Za cel stawiają sobie walkę z „heteropatriarchatem”. Perspektywa genderowa zrobiła ogromną karierę w świecie akademickim, teraz zdobywa coraz szersze przestrzenie w świecie polityki. Ulubione przez genderowców pojęcia „homofobia” czy „zdrowie reprodukcyjne” stały się zaklinaczami rzeczywistości i batem na tych, którzy myślą inaczej. To właśnie w imię „zdrowia reprodukcyjnego” pracownicy hiszpańskiej służby zdrowia będą szkoleni do zabijania nienarodzonych.

Obudź się, Europo
Zarówno Konrad Szymański, jak i Jacek Sapa zwracają uwagę, że najwięcej aborcji dokonuje się w Wielkiej Brytanii, która postawiła na wczesną edukacją seksualną i rozpowszechnianie środków antykoncepcyjnych wśród młodych ludzi. – To właśnie tam mamy największą ilość niechcianych ciąż wśród nastolatek – podkreśla Szymański. Sapa przypomina przypadek amerykańskiego stanu Luizjana, który borykał się z podobnym problemem: – Dopiero wprowadzenie do szkół programów propagujących wstrzemięźliwość zmieniło tę sytuację.

Co jeszcze można zrobić, by powstrzymać aborcyjną machinę? IPF wyznacza kilka takich celów. Po pierwsze zwraca uwagę na potrzebę pomocy socjalnej, w tym finansowej, dla kobiet w ciąży. Po drugie wskazuje na konieczność szerzenia wiedzy na temat alternatyw dla zabijania nienarodzonych i konsekwencji aborcji u kobiet. Po trzecie podkreśla, jak ważne jest wspieranie polityki gwarantującej prawa nienarodzonego dziecka i ułatwiającej godne macierzyństwo. Wreszcie proponuje konkretne rozwiązania prawne. W przypadku Hiszpanii postuluje wycofanie nowej ustawy, a także likwidację zapisu o „psychologicznym ryzyku dla matki”, który stanowi najpoważniejszą lukę w obowiązującym prawie.

Z raportu IPF wynika jasno, że w Europie rozgrywa się batalia, której stawką jest życie nienarodzonych. To walka, której efekty nie są widoczne od razu, ale przypadek Polski czy Rumunii pokazuje, że budzenie świadomości społeczeństwa stopniowo przynosi efekty w postaci mniejszej ilości aborcji. Oby obudziła się cała Europa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.