Parytet dzieli kobiety

Bogumił Łoziński

|

GN 08/2010

publikacja 27.02.2010 17:19

To ma być sposób na zwiększenie udziału kobiet w polityce, jednak na razie parytet podzielił kobiety. Także te, które w polityce już są.

Parytet dzieli kobiety istockphoto

W sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy wprowadzającej w Polsce 50-procentowy parytet płciowy na listach wyborczych. Propozycja została odesłana do komisji, jednak z przebiegu debaty wynika, że w zaproponowanej postaci nie ma szans na akceptację.

Sposób na nierówność
Obywatelski projekt ustawy parytetowej opracowały uczestniczki zeszłorocznego Kongresu Kobiet Polskich, które uznały, że największym problemem kobiet w naszym kraju jest m.in. zbyt mały udział w polityce. Postanowiły to zmienić przez parytet płci, czyli ustawowo narzucony 50-procentowy udział kobiet i mężczyzn w gremiach decyzyjnych. Pod przygotowaną ustawą podpisało się ponad 150 tys. osób. Projekt liczy zaledwie 4 artykuły, które mieszczą się na dwóch stronach. Jak czytamy we wstępie, wprowadzenie parytetów ma na celu realizację „zasady równości praw kobiet i mężczyzn we wszystkich dziedzinach życia, w tym życia politycznego”. Autorki projektu chcą uzyskać tę równość praw przez zmianę ordynacji wyborczych do Sejmu, Senatu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich. Wprowadzają do nich zasadę, że „liczba kobiet na liście nie może być mniejsza niż liczba mężczyzn”. Parytet nie obejmie natomiast wyborów do Senatu i do rad gmin do 20 tys. mieszkańców, bo tam obowiązuje ordynacja większościowa. Jeśli te regulacje wejdą w życie, na listach wyborczych znajdzie się taka sama liczba kobiet i mężczyzn, a w przypadku, gdy liczba jest nieparzysta, kobiet ma być więcej. Jednak to nie gwarantuje, że w takich pro-porcjach zostaną one wybrane, bowiem głosujący mogą skreślić dowolną osobę z listy, na przykład samych mężczyzn. Jeśli dany komitet wyborczy nie zachowa parytetu płci, jego lista nie zostanie zarejestrowana.

Parytet dzieli Sejm
Sejmowa debata nad projektem ujawniła podziały wewnątrzpartyjne. O ile Klub Lewicy oraz PSL poparły propozycję, o tyle ze strony PiS oraz PO padały sprzeczne opinie. Z sondy przeprowadzonej przez „Gościa” wynika, że w każdej z tych partii są zwolennicy i przeciwnicy tego rozwiązania. Co więcej, podziały te są wśród samych posłanek. W czasie debaty Agnieszka Kozłowska-Rajewicz z PO dowodziła, że problem braku kobiet w polityce wynika z sytuacji w partiach i to one są odpowiedzialne za ten stan. Jej zdaniem, parytet jest tylko jednym ze sposobów polityki równościowej, o wiele skuteczniejszym jest zagwarantowanie kobietom wysokich miejsc na listach wyborczych. Opowiedziała się za dalszymi pracami nad ustawą, ale z kwotą 30 proc., bo-wiem jej zdaniem kwota 50-procentowa jest w praktyce nierealna. Wskazała też na wątpliwości prawników, czy takie rozwiązanie jest zgodne z konstytucją.

Za przesłaniem projektu do komisji był także PiS. – Bo projekt obywatelski powinien być szanowany, a problem gruntownie rozważony – tłumaczyła posłanka PiS Beata Szydło. Jednak ma ona wątpliwości, czy parytet jest dobrym rozwiązaniem. – Jesteśmy za wyrównywaniem szans kobiet w życiu publicznym, ale dyskusja dotyczy tego, jak to osiągnąć i czy parytet jest rzeczywiście najlepszym sposobem – dzieliła się wątpliwościami. Jak ustalił „Gość”, w klubie tym rozważana jest m.in. propozycja, aby za wejście odpowiedniej liczby kobiet do Sejmu dana partia była promowana dodatkowymi środkami z budżetu.
Ustawa została odesłana do sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. zmiany ordynacji wyborczej, a posłowie już zapowiedzieli, że będą zgłaszać do niej poprawki.

Parytet utrwala nierówność
Pomysł ustawowego parytetu płci wywołał kontrowersje, szczególnie wśród samych kobiet. W opozycji do propozycji Kongresu Kobiet Polskich powstała m.in. inicjatywa listu otwartego kobiet przeciwko parytetom, a także Ruch Obywatelski na rzecz Obrony Demokracji przed Parytetami. Liderka tego ruchu Monika Michaliszyn podkreśla, że płeć nie jest najważniejszym kryterium wyboru, lecz kompetencje, a rzeczywiście istniejący problem nierówności trzeba rozwiązać poprzez stworzenie kobietom warunków do aktywności publicznej, m.in. poprzez budowę sieci przedszkoli i żłobków. Tymczasem wprowadzenie parytetu doprowadziłoby do utrwalenia istniejących nierówności. Przeciwniczki tego rozwiązania zwracają też uwagę, że w Polsce prawo gwarantuje równość między kobietami a mężczyznami, a realnym problemem jest to, aby było ono egzekwowane. Parytet nie jest kryterium merytorycznym, w którym pozycja społeczna zależałaby od płci, a nie realnej wiedzy czy umiejętności. A Forum Kobiet Polskich, zrzeszające 57 organizacji kobiecych, zwróciło uwagę, że parytet „sugeruje, że kobiety są mniej zdolne, mniej ambitne i pracowite, aby dzięki tym cechom, bez sztucznego wsparcia, uzyskać funkcje, o które zabiegają”.

Jak jest na świecie?
Na świecie ponad 40 krajów wprowadziło ustawowo parytety lub kwoty przy wyborach politycznych, a w ok. 50 krajach partie wprowadziły parytety we własnym zakresie. W Europie ustawowy obowiązek parytetowy, jak proponuje Kongres Kobiet Polskich, istnieje tylko w pięciu krajach: Francji, Belgii, Słowenii, Hiszpanii i Portugalii. W 16 krajach partie same dbają o parytet. Tak dzieje się m.in. w krajach skandynawskich, gdzie udział kobiet w parlamencie wynosi ok. 30 proc. Jednak analizy pokazują, że samo wprowadzenie parytetu nie gwarantuje zwiększenia obecności kobiet w polityce. Na przykład ustawowe wprowadzenie tego rozwiązania w Słowenii spowodowało wzrost liczby kobiet w parlamencie zaledwie z 12,2 do 14,2 proc. Nie przyniosło też rezultatu we Francji, gdzie parytety obowiązują od dekady, a tylko 20 proc. kobiet zasiada w krajowym parlamencie. Liczba wybieranych kobiet wyraźnie rośnie dopiero wówczas, gdy oprócz parytetu wprowadza się nakaz umieszczania przynajmniej jednej kobiety w pierwszej trójce na listach wyborczych, a kolejnej w pierwszej piątce. Tak było m.in. w Belgii, gdzie dzięki takim rozwiązaniom prawie 38 proc. członków parlamentu stanowią kobiety. Z badań Uniwersytetu Sztokholmskiego dla Parlamentu Europejskiego wynika, że w Europie średnio 21 proc. kobiet zasiada w parlamencie, a na świecie 18. W Polsce ten procent wynosi 20, więc bez parytetów nie odstajemy od świata. Co ciekawe, niektóre kraje odchodzą od parytetów, bo okazało się, że prowadzą one do nierówności. W Szwecji w tym roku zrezygnowano z parytetu płci przy przyjęciu na wyższe uczelnie, gdy okazało się, że na kierunki, gdzie większość chętnych to kobiety, ze względu na parytet dostawali się mężczyźni z gorszymi wynikami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.