Bioetyka przegrywa z polityką

Bogumił Łoziński

|

GN 05/2010

publikacja 06.02.2010 22:08

Środowiska o diametralnie odmiennych światopoglądach, politycy wszystkich opcji, a także zwykli obywatele są zgodni: w Polsce trzeba jak najszybciej uchwalić prawo regulujące sferę bioetyczną. Tymczasem marszałek Sejmu Bronisław Komorowski od pół roku blokuje prace nad projektami ustaw dotyczącymi tej sfery.

Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski od pół roku blokuje prace nad projektami ustaw bioetycznych. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski od pół roku blokuje prace nad projektami ustaw bioetycznych.
PAP/Tomasz Gzell

Prezentowany przez marszałka Komorowskiego pogląd, że z przyjęciem ustawy bioetycznej nie należy się spieszyć, cała sprawa ma charakter polityczny, a wszczynanie dyskusji nad tą sferą było błędem, świadczy o wyjątkowym braku odpowiedzialności osoby, która piastuje jeden z najwyższych urzędów w państwie. Autor jednego z blokowanych projektów poseł Bolesław Piecha z PiS idzie jeszcze dalej: – Przyjęcie regulacji bioetycznych to nakaz chwili, trzeba to zrobić jak najszybciej, granie na zwłokę i bagatelizowanie problemu jest niepoważne albo wynika z kompletnej ignorancji – mówi nam.

Premier umywa ręce
Sposób, w jaki politycy podchodzą do problematyki bioetycznej, pokazuje, jak bardzo patrzą na rzeczywistość przez pryzmat wąskich, partyjnych interesów, nawet jeśli składają szczytne deklaracje. Nadzieję na szybkie wyjście z bioetycznego bezprawia dał sam premier Donald Tusk już na początku swojego urzędowania. Gdy minister zdrowia Ewa Kopacz zaraz po objęciu resortu w 2007 r. zadeklarowała finansowanie in vitro z budżetu państwa, ostro zaprotestował Kościół, zwracając uwagę nie tylko na niemoralność tej metody, ale także na brak jakichkolwiek regulacji prawnych w sferze bioetycznej. Co więcej, w marcu 2008 r. „Dziennik” ujawnił, że w klinikach in vitro panuje absolutne bezprawie, ludzkie zarodki są zabijane, kremowane, spalane, wylewane do zlewu, można je też kupić za kilka tysięcy złotych. Zupełnie nieznana jest skala eksperymentów czy handlu ludzkimi embrionami, nie mówiąc o kontroli nad takimi zjawiskami, jak firmy wynajmujące zastępcze matki.

W tej sytuacji premier powołał w kwietniu specjalny Zespół ds. Bioetyki, z posłem Jarosławem Gowinem na czele, który miał takie regulacje wypracować. Premier deklarował wówczas m.in. prawną ochronę ludzkich zarodków. Zespół ten przygotował w listopadzie raport opisujący problemy bioetyczne, ale ze względu na rozbieżności stanowisk nie wypracował konkretnej ustawy. Zrobił to poseł Gowin z grupą prawników i w grudniu przedstawił założenia ustawy. Do tego momentu premier Tusk firmował prace zespołu i samego Gowina. Gdy jednak okazało się, że propozycja posła nie znajdzie poparcia lewicy, bo nie pozwalała na zamrażanie i zabijanie ludzkich embrionów, ani Kościoła, bo zezwalała na in vitro, premier umył ręce i stwierdził, że rząd nie będzie zajmował się tą problematyką, a całą sprawę podejmie klub PO. Tusk zastosował tu wyraźny unik, nie chcąc być stroną światopoglądowego sporu, gdyż uznał, że jako polityk może na tym tylko stracić.

Partie z głową w piasku
Dalsze prace nad tą ustawą pokazały, że nie tylko rząd umywa ręce, ale także kluby parlamentarne. Żaden bowiem z istniejących w obecnym Sejmie nie przygotował własnego projektu ustawy bioetycznej. Gdy okazało się, że projekt Gowina nie zyska poparcia klubu PO, grupa posłów Platformy, z Małgorzatą Kidawą-Błońską na czele, przygotowała drugi projekt, zawierający liberalne rozwiązania. On też nie został zaakceptowany przez większość PO, w efekcie obie propozycje zostały zgłoszone jako poselskie.
Podobnie projekt posła Piechy, który poza możliwością adopcji embrionów wychodzi naprzeciw nauczaniu Kościoła, został zgłoszony jako poselski, a nie klubu PiS. Oficjalnie kierownictwo klubu tłumaczyło to pluralizmem w partii, jednak w rzeczywistości chodziło o uniknięcie zajęcia stanowiska w trudnym sporze światopoglądowym. Do końca sierpnia 2009 r. do laski marszałkowskiej wpłynęły cztery projekty dotyczące bioetyki. Oprócz wspomnianych trzech, także opracowany przez środowiska lewicowe, którego sprawozdawcą jest poseł Marek Balicki. Wszystkie czekają na rozpatrzenie przez Sejm od wakacji, a więc pół roku. W październiku dołączył do nich projekt obywatelski Komitetu Contra in Vitro, który, odpowiadając na postulaty Kościoła, wprowadza całkowity zakaz sztucznego zapłodnienia. Był on już rozpatrywany przez posłów we wrześniu, ale został odrzucony w pierwszym czytaniu, teraz jest ponownie zgłoszony jako poselski.

Obstrukcja marszałka
Odpowiedzi na pytanie, dlaczego Komorowski przez pół roku wstrzymuje prace nad tymi projektami, a dopiero 21 stycznia skierował do komisji zdrowia tylko jeden – posła Balickiego, trzeba szukać przede wszystkim w polityce i jego poglądach. Gdy regulacje trafiły do kancelarii Marszałka, najpierw nic się z nimi nie działo, a potem okazało się, że sejmowi prawnicy zakwestionowali ich zgodność z prawem Unii Europejskiej i odesłali autorom. Takie postępowanie zostało odczytane jednoznacznie jako pretekst do opóźnienia prac. – Poprawki, które wskazało Biuro Legislacyjne, zwykle nanosi się w trakcie prac w sejmowej komisji – wyjaśnia poseł Piecha, który jest przewodniczącym sejmowej komisji zdrowia. Do tego część projektów została opracowana przez najlepszych w Polsce prawników, u których sejmowi legislatorzy mogliby terminować. – Nad moim projektem pracowali najwybitniejsi prawnicy – podkreśla w rozmowie z nami poseł Gowin. Z naszych informacji wynika, że chodzi m.in. o prof. Andrzeja Zolla czy prof. Włodzimierza Wróbla. Jednak wiedza takich autorytetów nie zdołała pokonać wątpliwości Komorowskiego, ponieważ ponownie odesłał autorom trzy projekty do poprawki, a do dalszych prac w komisji zdrowia przekazał jedynie propozycje Balickiego. O tym, że chodzi o opóźnienie rozpoczęcia debaty, świadczy to, że ponowne poprawki są „drobne” – ujawnia nam posłanka Kidawa-Błońska. Z kolei, według Gowina, dowodem na to, że marszałek szuka pretekstu do opóźnienia debaty jest to, że wymyśla wciąż nowe uwagi do jego projektu, których za pierwszym razem nie zgłaszał.

Autorzy propozycji dziwią się też, że marszałek przekazał do komisji zdrowia tylko projekt Balickiego. – Lepiej byłoby, aby wszystkie były rozpatrywane razem – mówi Kidawa-Błońska. Także poseł Balicki nie rozumie postępowania marszałka. – Wszystkie projekty powinny być poddane pierwszemu czytaniu razem – tłumaczy nam i ocenia zdecydowanie: – Platforma nie chce, aby w tej kadencji zostało uchwalone jakiekolwiek prawo bioetyczne. A Piecha i Gowin podkreślają, że Sejm dla rozpatrywania tych projektów powinien powołać komisję nadzwyczajną.

Polityka nad bioetyką
Opóźnianie prac przez Komorowskiego może mieć kilka źródeł. Pierwsze to jego osobista antypatia do posła Gowina, z którym kiedyś rywalizował o przywództwo w skrzydle konserwatywnym PO. Kiedyś, bowiem obecnie poglądy marszałka, m.in.. w kwestii in vitro, przesunęły się mocno na lewo. I właśnie osobiste poglądy na kwestie bioetyczne mogą być powodem, dla którego wstrzymuje on projekt Gowina i Piechy. Publicznie bowiem określił je jako „egzotyczne rozwiązania”. Mecenas Ludwik Skurzak, autor projektu Contra in Vitro, nie ma wątpliwości co do zamiarów Komorowskiego: – Zgłaszając projekt Balickiego, liczy, że właśnie ta regulacja zostanie uchwalona, a on dzięki temu przypodoba się lewicy – diagnozuje. Jednak inni nasi rozmówcy są zdania, że rozpatrywanie projektów osobno ma na celu odrzucenie wszystkich po kolei i w efekcie nieuchwalenie żadnej regulacji bioetycznej.

Niechęć do partyjnego kolegi czy własne poglądy ideowe to jednak za mało, aby zdecydować się na wstrzymanie prac nad regulacją, na którą czeka cała Polska. Nawet przeciętny obserwator sceny politycznej w Polsce doskonale wie, że nikt, nawet marszałek Komorowski, nie podjąłby takich działań bez zgody premiera, a tym bardziej teraz, gdy ważą się losy Komorowskiego jako kandydata PO na prezydenta, gdy Tusk zrezygnował z walki o ten urząd. Przy autorytarnej formie rządów w PO obstrukcja marszałka wobec ustaw bioetycznych bez zgody Tuska nie jest możliwa.

Dlaczego premier robi to rękami Komorowskiego? Posłowie PO jako jedyni zgłosili dwa projekty, jeśli dojdzie do ostrych sporów na tle tej ustawy, to wstrząsną one właśnie PO, a nie innymi partiami. Premier odwleka debatę, bo nie chce dalszego osłabienia partii, gdy na głowie ma aferę hazardową. I tak mała polityka, interes jednej partii, zwycięża nad dobrem wspólnym, jakim niewątpliwie jest konieczność uporządkowania sfery bioetycznej. Trzeba mieć jednak nadzieję, że głos ludzi świadomych, jak ważne z etycznego i prawnego punktu widzenia jest uchwalenie ustaw bioetycznych, przeważy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.