Daleko na wschodzie

Łukasz Grajewski, student Uniwersytetu Warszawskiego

|

GN 04/2010

publikacja 31.01.2010 22:53

Mieszkańcy Jakucji wybuchnęliby śmiechem, słysząc o zamieszaniu spowodowanym w Polsce kilkunastostopniowym mrozem. Ziemia jest tu zamarznięta nawet latem.

Daleko na wschodzie Jurta Edwarda Piekarskiego w Czertiochu Ł. Grajewski

Jakucja jest największa republiką wchodzącą w skład Federacji Rosyjskiej. Powierzchnią dorównuje Brazylii. Ten ogromny obszar zamieszkuje niespełna milion ludzi. Jest to uwarunkowane ekstremalnymi warunkami klimatycznymi. Ojmiakon, wieś położona na wschodzie republiki, nazywany jest nie bez powodu biegunem zimna. Najniższa zanotowana w Ojmiakonie temperatura wyniosła –72,2 stopnia Celsjusza. Temperatury na poziomie –40 stopni są tu normalne. A zima trwa nawet 9 miesięcy!

Szybki kurs podróżowania
Tu zasady ustala syberyjska natura. Na zdecydowanej większości terenu występuje zjawisko wiecznej zmarzliny. Całoroczne zlodowacenie ziemi utrudnia rozwój tego obszaru. Stopień zmarzliny zmienia się wraz z porą roku, co wywołuje ruchy tektoniczne. Budynki są stawiane na systemie betonowych pali, które chronią je przed zapadnięciem. O prostych drogach nie ma mowy – mówi Piotr Zabolodnik, pracownik Instytutu Wiecznej Zmarzliny w Jakucku, stolicy republiki. To prawie 300-tysięczne miasto jest jednym z nielicznych posiadających drogi asfaltowe.

Bo w Jakucji przeważają trakty ubite ze żwiru i kamieni. Ruch drogowy jest prowadzony w dwie strony po tym samym pasie, wyjeżdżonym przez wielkie samochody ciężarowe marki Kamaz. Mijanie się na wąskiej kamienistej drodze i w tumanach pyłu świadczy o maestrii syberyjskich kierowców. Poprawa warunków przychodzi wraz z ochłodzeniem – koleiny wyjeżdżone w śniegu zapewniają sprawną podróż, a dodatkowym atutem jest możliwość przeprawy przez Lenę. Ta jedna z najdłuższych rzek świata nie została jeszcze okiełznana przez żaden most. Latem kwitnie tu transport promowy, a zimą kierowcy przejeżdżają przez grubą warstwę lodu, którym pokrywa się rzeka.

Życie codzienne
Zarówno Jakuci, ludność autochtoniczna, jak i przybyli tu Rosjanie zaadaptowali się do surowego klimatu. Ale i oni nie są całkowicie odporni na mrozy towarzyszące im niemal przez cały rok. Niedawno jakuccy urzędnicy w trosce o najmłodszych wprowadzili ustawy chroniące maluchy przed przeziębieniem. Gdy temperatura spada do –45 stopni Celsjusza, wolne mają pierwszaki, od –50 – uczniowie wszystkich klas.
– Mróz, który spowija Jakuck, tworzy mgłę, ograniczającą widoczność do paru metrów – opowiada Michał Książek, badacz Jakucji. – Są to idealne warunki dla złodziei, którzy zjawiają się, porywają torbę lub czapkę, by po paru sekundach zniknąć we mgle. A jak tu później szukać złodzieja, gdy każdy przechodzień skryty jest pod grubą warstwą ubrań. Do niedawna jedynym obowiązującym na ulicach kolorem odzienia był czarny – dodaje. Suchy i bezwietrzny klimat nie sprzyja spacerom, więc Jakuci najczęściej pozostają w domach, ocieplonych czym się da. Poruszanie się po mieście ułatwia komunikacja, która na szczęście odporna jest na nawet największy mróz.

Jakuci aktywizują się latem. Dziewczęta instynktownie wyczuwają, że czasu na zaprezentowanie swoich wdzięków jest niewiele. Dlatego czas wakacji jest dla nich okazją zaprezentowania najnowszej, najczęściej skąpej odzieży. W skompletowaniu odpowiedniego stroju pomaga bliskość granicy z Chinami, skąd sprowadza się podróbki najnowszych europejskich kolekcji. Zadziwiająca jest popularność konkursów piękności, których w lipcu i sierpniu organizuje się kilkanaście, a może i kilkadziesiąt. Jak twierdzi wielu obserwatorów życia społecznego, w Jakucji kobiety dominują w wielu dziedzinach, np. na uniwersytetach. Domeną, a zarazem największą zmorą mężczyzn jest alkoholizm. Ten ogólnorosyjski problem ma na dalekiej Syberii specyficzną historię. Jakuci, którzy przez wieki prowadzili życie hodowców i myśliwych, nie potrafią odnaleźć się w nowoczesnej rzeczywistości. Smutki topią w wódce, której przed pojawieniem się Rosjan na ich ziemiach nie znano. Organizmy ludów Syberii, z racji diety opartej wyłącznie na mięsie i rybach, dość gwałtownie reagują na produkty zbożowe, co w przypadku wódki kończy się najczęściej stanem totalnego upojenia. Pijaństwo jest tu problemem nie mniejszym niż wieczna zmarzlina.

Historia zesłanych
Z powodu ekstremalnych warunków Syberia, a więc i Jakucja, była ulubionym miejscem carskich zesłań. Od kolonizacji Dalekiego Wschodu w XVI w., rosyjski car zsyłał przestępców do krainy wiecznej zimy. Po klęskach powstań w XIX wieku, na Sybir pognano także tysiące Polaków. Przebywający na zesłaniu więźniowie, mimo pewnego ograniczenia wolności, mogli kontaktować się z miejscowymi ludami. Dla więźniów była to przede wszystkim okazja do burzliwych romansów z Jakutkami, Ewenkami czy Buriatkami. Niektórzy z nich poświęcili się badaniom, czym zapisali się złotymi zgłoskami w historii regionu. Do dziś Jakuci pamiętają o zesłańcach i wielkich badaczach Edwardzie Piekarskim i Wacławie Sieroszewskim. Aby ukończyć pierwszy słownik jakucko-rosyjski, Piekarski przedłużył pobyt na Syberii o 10 lat. Sieroszewski w monumentalnym dziele „12 lat w kraju Jakutów” wspaniale odmalował świat jakuckiego ludu, ich kultury i zwyczajów.

Kolejną falę zesłań rozpoczęto w latach 20. ubiegłego stulecia. Sowiecki reżim stworzył system przymusowych obozów pracy, któremu Aleksander Sołżenicyn nadał miano „Archipelag Gułag”. Szacunki historyków mówią o kilkudziesięciu milionach zmarłych podczas pracy w obozach. Na Dalekim Wschodzie złą sławę miały zwaszcza obozy w pobliżu rzeki Kołymy, gdzie zesłanie równało się wyrokowi śmierci. Budowę drogi kołymskiej rozpoczęto w 1932 r. Miała połączyć Jakuck z portowym Magadanem. Pochłonęła wiele ofiar, o czym świadczy jej dzisiejsza nazwa, nadana przez mieszkańców – „Droga kości”. Wśród ofiar byli także Polacy. Co ciekawe, oficjalne otwarcie trasy odbyło się w 2008 r. Przybyły na uroczystość Władimir Putin, winszując budowniczym z okazji zakończenia prac, słowem nie wspomniał o zbrodniczym systemie łagrów. Do dziś na terenie Jakucji żyją potomkowie zesłańców – Białorusinów, Ukraińców, a także Polaków. W opuszczonej wsi w pobliżu Ust-Nery, miasta we wschodniej części Jakucji, mieszka Olga Bojko. Ukrainka wita się z nami po polsku: – Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Do Jakucji trafiła w latach 60., w poszukiwaniu narzeczonego wysłanego do łagru za rzekomą współpracę z Ukraińską Armią Powstańczą. Nigdy nie myślała o wyjeździe z Jakucji. – 50 lat tu mieszkam, przyzwyczaiłam się. A zimy to się nie boję – mówi. Polskich mrozów 70-letnia pani Olga pewnie nawet by nie zauważyła.

Autor odwiedził Jakucję w sierpniu 2009 r. Wyprawę zorganizowały Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” i Polonia Jakucka w celu dotarcia do potomków polskich zesłańców i udokumentowania sowieckich obozów pracy w Jakucji. Zdjęcia z wyprawy pokazywane będą w warszawskiej Bibliotece Uniwersyteckiej od 25 stycznia do 6 lutego. Patronem wystawy jest „Gość Niedzielny”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.