Kogo wybierze Ukraina?

Andrzej Grajewski

|

GN 02/2010

publikacja 17.01.2010 17:52

Pierwsza tura wyborów prezydenckich na Ukrainie nie wyłoni zwycięzcy. Z 18 kandydatów do drugiej rundy przejdą premier Julia Tymoszenko oraz lider opozycji Wiktor Janukowycz.

Kogo wybierze Ukraina? Urzędujący prezydent Wiktor Juszczenko (z lewej) nie ma szans na powtórny wybór. Zastąpić go może Wiktor Janukowycz (z prawej) były premier i lider Partii Regionów, najsilniejszego ugrupowania w parlamencie PAP/EPA/MYKOLA

Nowego prezydenta Ukrainy poznamy prawdopodobnie dopiero 7 lutego, po drugiej turze wyborów. Chociaż musi się on dzielić uprawnieniami z rządem, jako głowa państwa stać będzie w centrum ukraińskiej polityki.

On i Ona
Zdecydowanym liderem sondaży jest szef Partii Regionów oraz były premier Wiktor Janukowycz, reprezentujący głównie wyborców ze wschodniej i południowej Ukrainy, przede wszystkim rosyjskojęzycznych. Dość bezbarwny, pozbawiony charyzmy partyjny aparatczyk, poza obroną rosyjskiego języka (kwestia ta obecnie nie jest tak ważna, jak kilka lat temu) odwołuje się do postsowieckich resentymentów.

Jego tradycyjną bazą są wielkie przemysłowe miasta jak Donieck, Charków, Dniepropietrowsk. Zwolenników nie brakuje mu także w centralnej Ukrainie i samym Kijowie.
– Janukowycz nie dysponuje własnym zapleczem politycznym, przekonuje dr Jerzy Kozakiewicz, były ambasador RP w Kijowie. – Nie jest politykiem samodzielnym, lecz całkowicie zależnym od oligarchy Rinata Achmetowa. To polityczny pionek, przesuwany przez szefa grupy oligarchicznej z Doniecka. Ewentualna (ale bardzo prawdopodobna) prezydentura Janukowycza byłaby więc w jakimś sensie prezydenturą Achmetowa – ocenia dr Kozakiewicz.

Rywalką Janukowycza będzie premier Julia Tymoszenko, polityk nieobliczalny, ale kochający władzę i potrafiący walczyć o nią do końca. Zmieniała sojusze polityczne częściej niż efektowne stroje, z których słynie. Kiedyś robiła interesy na handlu z Rosją, później została ogłoszona głównym wrogiem Moskwy, niedawno znalazła wspólny język z premierem Putinem. Jest mistrzynią niezrealizowanych obietnic, z których potrafiła się sprytnie wyłgać. Jej ugrupowanie – Blok Julii Tymoszenko (BJuT) jest partią wodzowską, skoncentrowaną wyłącznie na promocji liderki. Głównym motywem jej kampanii było utożsamienie osoby premiera z całym narodem. „Ona pracuje. Ona, czyli Ukraina”, „On obiecuje, ona realizuje” to o rywalu Janukowyczu. „Ona zwycięży”, a ona to zarówno Tymoszenko, jak i Ukraina.

Wiktor przegrany
5 lat po wielkim zwycięstwie pomarańczowej rewolucji największym przegranym jest bohater z kijowskiego Majdanu prezydent Wiktor Juszczenko oraz jego ugrupowanie „Nasza Ukraina”. – O porażce Juszczenki zdecydowało kilka czynników – mówi Anna Łabuszewska, analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie i autorka blogu „7 mgnień Rosji”. – Trzeba jednak dodać, że działał w bardzo trudnych warunkach, krzyżujących się wzajemnie kompetencji premiera i Rady Najwyższej oraz w trakcie kryzysu gospodarczego. To głównie jego obarczono winą, nie zawsze zresztą słusznie, za to, że nie udało się zrealizować obietnic z czasów pomarańczowej rewolucji. Przegrał także wizerunkowo, przede wszystkim z Julią Tymoszenko. Nawet jeśli podejmował trafne decyzje, czynił to często zbyt późno i nie potrafił swych działań uzasadnić. W sumie okazał się politycznym dyletantem wśród twardych, a zarazem cynicznych, głównych graczy ukraińskiej polityki.

Prezydentura Juszczenki nie była jednak tylko czasem straconym. – W ciągu ostatnich 5 lat zrobił on więcej dla wolności religii na Ukrainie, aniżeli jakikolwiek inny ukraiński polityk przed nim – mówi o. Błażej Suski, wiceprowincjał braci kapucynów na Ukrainie. Rzeczywiście prezydent Juszczenko zlikwidował administracyjny nadzór nad życiem religijnym i wprowadził liberalne prawo wyznaniowe. Autentycznie interesował się rozwojem wspólnot religijnych i promował obecność religii w życiu publicznym. – Oczywiście kłopoty nie znikły – dodaje o. Błażej – gdyż prawo jest prawem, ale praktycznie wszystko zależy od postawy konkretnego urzędnika, od jego sympatii i ewentualnych łapówek, na jakie czeka, aby sprawę załatwić.

To problem całego życia społecznego Ukrainy. Na Majdanie Juszczenko obiecywał nacjonalizację 300 wielkich zakładów przemysłowych, sprywatyzowanych z ewidentnym naruszeniem prawa przez członków elity władzy. Faktycznie jednak udało mu się odzyskać jedynie udziały w największej ukraińskiej hucie Kryworiżstal z rąk zięcia byłego prezydenta Leonida Kuczmy Wiktora Pinczuka oraz bogacza z Doniecka Rinata Achmetowa. Zachodni inwestorzy zapłacili za nie sześć razy więcej niż obaj „biznesmeni”.
Niewątpliwie prezydentura Juszczenki wiele zrobiła dla umocnienia ukraińskiej tożsamości, podkreślając w niej wątki antysowieckie. To z jego inicjatywy upamiętniono ofiary Wielkiego Głodu oraz represji politycznych w latach 1937–1939. Zupełnie jednak zaniechał rozrachunku ze zbrodniami ukraińskich nacjonalistów w czasie II wojny światowej, aby nie drażnić swego elektoratu na Zachodniej Ukrainie. Relacje z Polską
Nowy prezydent Ukrainy będzie także istotnym partnerem dla polskiej polityki zagranicznej. Za 2 lata wspólnie organizujemy Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej, imprezę ważną nie tylko w wymiarze sportowym. Jakim doświadczeniem w polityce zagranicznej dysponują dwaj główni kandydaci? – Żaden z nich nie jest politykiem, który przywiązywałby wielką wagę do polityki zagranicznej – mówi Bogumiła Berdychowska, przewodnicząca rady programowej dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Dlatego duże znaczenie będą mieli ich doradcy w tej dziedzinie. Jeśli wygra Tymoszenko, a jej współpracownikiem zostanie Petro Poroszenko, obecny minister spraw zagranicznych, to będzie to dobra wiadomość dla Polski. Poroszenko okazał się kompetentnym urzędnikiem, szukającym zbliżenia z Polską. W obozie Janukowycza specjalistą od spraw międzynarodowych jest Leonid Kożara, polityk, który wielokrotnie bywał w Polsce na zaproszenie Forum Ekonomicznego w Krynicy. Oczywiście działania Janukowycza będzie determinował program Partii Regionów, przeciwny wejściu Ukrainy do NATO. Sądzę jednak, że polityka zagraniczna Janukowycza będzie obliczalna i pragmatyczna. O ile nie zdarzy się coś nadzwyczajnego, Janukowycz będzie postępował podobnie, jak gdy był premierem, tzn. będzie słał uśmiechy na Wschód i prowadził realne działania na Zachodzie. Dla obu relacje z Polską będą częścią polityki wobec Unii Europejskiej.

Podobny pogląd wyraża dr Kozakiewicz. – Dla relacji polsko-ukraińskich nie ma większego znaczenia, kto wygra te wybory, ponieważ w polskiej polityce zagranicznej trudno dostrzec jasno sprecyzowane priorytety w sferze relacji z Ukrainą, które wynikałyby z naszych interesów narodowych – stwierdza. – Uważam, że są jednak dwa powody, dla których zwycięstwo Janukowycza byłoby korzystne dla Polski. Jego prezydentura zakończyłaby definitywnie politykę historyczną realizowaną przez prezydenta Juszczenkę, polegającą na budowaniu ukraińskiej tożsamości narodowej na micie UPA i antypolskim nacjonalizmie. Byłaby to także prezydentura mająca oparcie w realnym układzie sił politycznych i ekonomicznych, a zwłaszcza wyposażona w realną władzę, szczególnie ekonomiczną. Polska bowiem powinna w środowiskach realnej władzy na Ukrainie szukać korzystnej współpracy.

Co zmienią?
Czy wybór nowego prezydenta jest szansą dla ukraińskiej polityki? W tym względzie sceptyczni są nawet sami Ukraińscy. Od wielu miesięcy większość z nich bardzo krytycznie ocenia stan kraju i możliwości jego naprawy. Także kampania wyborcza nie wniosła wiele nowego. – Było w niej sporo demagogii i populistycznych obietnic – ocenia B. Berdychowska. – Mimo wszystko bardziej przewidywalnym politykiem może być Janukowycz. Tymoszenko kilka razy udowodniła, że dla niej żadne deklaracje nie muszą być wiążące. Niezbędnych reform nie będzie. Janukowycz będzie kluczył między interesami swego politycznego zaplecza, a więc nie naruszy interesów oligarchów. Tymoszenko, poza sloganami, nie ma naprawdę planu reformowania kraju oraz nie ma woli politycznej, aby taki program stworzyć. Wątpię, aby pod rządami nowego prezydenta, wybranego z tej dwójki, mogły zostać rozwiązane podstawowe problemy społeczne i gospodarcze Ukrainy. Podobne wątpliwości wyraża także A. Łabuszewska. – Tymoszenko jest nieobliczalna. Dla niej liczy się tylko gra oraz końcowy sukces, a nie realizacja określonego programu bądź przeprowadzanie reform. Co nie znaczy, że w tej rozgrywce jest zupełnie bez szans. Badania wskazują, dowodzi A. Łabuszewska, że w elektoracie istnieje wielka grupa wyborców, którzy jeszcze nie zdecydowali, na kogo chcą głosować. Oni będą podejmować decyzje często dopiero w kabinach wyborczych. Wygra ten, komu uda się stworzyć bardziej sugestywny i przemawiający do wyobraźni wizerunek.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.