Frankenstein wysiada

Maria Ostoja-Ostaszewska, Jarosław Dudała

|

GN 51/2009

publikacja 22.12.2009 09:03

Czy Unia Europejska może nam narzucić akceptację dla krzyżowania człowieka ze zwierzętami?

Frankenstein wysiada Hybrydy ludzko-zwierzęce pojawiają się w wielu starych mitach. Dobrze, by w mitach pozostały fot. FLICKR/Aschaf

Terapia zaawansowana to zbiorcza nazwa, obejmująca terapię genową, leczenie przy pomocy komórek macierzystych oraz zmodyfikowanych tkanek. To wspólny worek, w którym są metody, budzące zachwyt, ale także i te, które wywołują gwałtowny sprzeciw. I to nie tylko Kościoła, ale choćby Komisji Prawnej Parlamentu Europejskiego. Jedno z najpoważniejszych zastrzeżeń dotyczy uśmiercania ludzkich embrionów i prób traktowania tych maleńkich ludzi jako surowca do produkcji środków terapii zaawansowanej. Próby te są nie tylko niemoralne, ale i bezowocne. To znaczy, że nie ma ani jednej skutecznej metody leczenia z użyciem komórek macierzystych, pobranych z uśmierconych zarodków. Jest za to wiele sposobów terapii z użyciem komórek macierzystych uzyskanych bez potrzeby uśmiercania kogokolwiek. A takie terapie są moralnie w porządku.

Nauka czy horror?
Ważny problem to tworzenie hybryd i chimer, czyli laboratoryjne krzyżowanie człowieka ze zwierzętami. Jego zwolennicy mówią, że to nic takiego, bo wyhodowanym w ten sposób organizmom nie pozwala się wyjść poza stadium zarodka. Ale to nie ma znaczenia. I tak mamy do czynienia z makabryczną obrazą dla ludzkiej godności. Kolejne zastrzeżenie dotyczy terapii genowej. Zmiana genów w komórkach dorosłych (na przykład po to, żeby nie zrakowaciały) nie budzi kontrowersji.

Ale podobna manipulacja w komórkach zarodkowych już tak. Dlaczego? Dlatego, że – po pierwsze – da się ją przeprowadzić tylko na dzieciach poczętych metodą in vitro, a ona sama w sobie przecież budzi sprzeciw. Po drugie, skutki manipulacji genetycznych w komórkach zarodkowych byłyby przenoszone na kolejne pokolenia. Oznacza to niesłychane ryzyko, bo nie jesteśmy dziś w stanie przewidzieć skutków takiej manipulacji. Nie mamy też sposobów, by nad nimi zapanować.

To tylko niektóre powody, dla których terapia zaawansowana po części jest dobrodziejstwem, ale po części jest nie do przyjęcia. A skoro tak, to można byłoby się spodziewać, że Unia Europejska nie będzie w tej dziedzinie narzucać państwom członkowskim rozwiązań prawnych. Tak przynajniej zapewniano nas, gdy do niej wstępowaliśmy: że aborcja, eutanazja, legalizacja związków homoseksualnych i inne tego typu gorące problemy pozostawione są do wyłącznej kompetencji prawa krajowego. Że Unia nie będzie się w to wtrącać. W przypadku produktów terapii zaawansowanej stało się jednak inaczej.

Eurodyktat?
Parlament Europejski i Rada Unii Europejskiej wydały w końcu 2007 roku rozporządzenie w sprawie produktów terapii zaawansowanej. Obowiązuje ono w całej Unii mniej więcej od roku. Główną ideą rozporządzenia jest ułatwienie wprowadzenie na rynek produktów terapii zaawansowanej. Ułatwienie to polega na centralizacji wydawania pozwoleń na wprowadzanie takich produktów do obrotu. Inaczej mówiąc, wystarczy do tego uzyskanie jednego pozwolenia, bez konieczności powtarzania pełnej procedury we wszystkich 27 państwach. Przepisy te zostały przyjęte w formie unijnego rozporządzenia (odpowiednik polskiej ustawy). Oznacza to, że stosuje się je w państwach członkowskich bezpośrednio, czyli bez konieczności wydawania przepisów krajowych, idących w tym samym kierunku.

A co, jeśli jakieś państwo nie będzie chciało wprowadzać u siebie do obrotu środków wyprodukowanych kosztem ludzkiego życia? Albo wyprodukowanych poprzez krzyżowanie człowieka ze zwierzęciem?
Niby jest na to rada. Art. 28 rozporządzenia mówi, że jeśli państwo członkowskie uchwali własne przepisy zakazujące obrotu kontrowersyjnymi specyfikami i przedstawi je Komisji Europejskiej, to takie prawo krajowe weźmie górę nad normami unijnymi. To znaczy, że jeśli na przykład Polska będzie chciała zakazać obrotu środkami wyprodukowanymi w sposób niemoralny, albo przynajmniej go ograniczyć, to może to zrobić, ustanawiając w tej sprawie własne przepisy. Powiedzmy od razu, że nasz kraj takich przepisów nie przyjął i nie wiadomo, czy tak się stanie. Ale gdyby nawet tak się stało, to wbrew pozorom sprawa wcale nie byłaby załatwiona.

Przyjdzie walec i wyrówna?
Problem w tym, że, przyjmując fatalne rozporządzenie, unijne ciała zdecydowały się na użycie prawnego walca, służącego do wyrównania różnic pomiędzy państwami członkowskimi Unii Europejskiej. Ten walec to art. 95 traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską. Brukselscy urzędnicy mówią w swoim żargonie, że chodzi w nim o „pełną harmonizację prawa”. I właśnie ten artykuł został wskazany w rozporządzeniu jako podstawa jego wydania. Za uznaniem, że ten unijny akt wprowadza ową „pełną harmonizację prawa”, przemawia także samo nadanie mu formy rozporządzenia. W efekcie nawet Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego uznała, że nie można wykluczyć, iż rozporządzenie – wbrew swemu literalnemu brzmieniu! – ustanawia jednak całkowitą harmonizację dla produktów terapii zaawansowanej. A jeśli dojdzie na tym tle do sporu, to ostateczna decyzja zapadnie nie w krajach członkowskich, ale w unijnym trybunale luksemburskim.



Ta sama Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego skrytykowała ostro samą treść rozporządzenia. Według niej „nie można pozwolić na żadne kompromisy w zakresie praw człowieka i prawa konstytucyjnego. (…) Tworzenie ludzko-zwierzęcych hybryd lub chimer stanowi pogwałcenie zasady integralności człowieka oraz zasady nienaruszalności ludzkiej godności. (…) Produkty, które ingerują w ludzką linię zarodkową, zostały wyłączone z badań klinicznych w ramach dyrektywy 2001/20/WE, a zgodnie z dyrektywą 98/44/WE nie podlegają opatentowaniu, podobnie jak ludzko-zwierzęce hybrydy, które godzą w porządek publiczny” – podkreśliła Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego. Jednak sam Parlament, przyjmując rozporządzenie, odrzucił jej argumenty. Szkodliwe, a wręcz oburzające prawo już u nas obowiązuje!

Co na to Polska?
Nic. Nie mamy ustawy bioetycznej. Nie mamy też odpowiedniej nowelizacji prawa farmaceutycznego. A to przecież ono reguluje kwestię dopuszczenia produktów leczniczych do obrotu w naszym kraju. Jak się dowiedzieliśmy w Ministerstwie Zdrowia, prace nad tą nowelizacją są prowadzone, ale znajdują się jeszcze w wczesnym stadium zaawansowania. Znaleźliśmy wprawdzie pochodzący sprzed kilku miesięcy projekt takiej nowelizacji, ale – jak się dowiedzieliśmy od rzecznika ministra zdrowia – nie jest on już aktualny. Z jednej strony to dobrze, bo projekt ten nie zawierał rozwiązań chroniących nas przed złym europejskim prawem. Ale to także źle, bo to znaczy, że straciliśmy już sporo czasu.

W każdym razie nie mamy prawa krajowego, którym moglibyśmy się bronić. A przynajmniej próbować się bronić. Na szczęście, niemoralne rodzaje terapii zaawansowanej i służące do nich środki nie są jeszcze szeroko dostępne. (Chyba że uznać za nie szczepionki, wyprodukowane z użyciem komórek wyhodowanych ze szczątków dzieci zabitych na skutek aborcji. Szczepionki te zostały już dość dawno wprowadzone w Polsce do obrotu). W każdym razie fakt, że terapia zaawansowana nie jest tak powszechnie stosowana jak aspiryna, nie jest żadną pociechą. Jeszcze bardziej martwi to, że Unia Europejska przy pomocy technicznego – z pozoru – rozporządzenia próbuje narzucić milczącą akceptację dla metod, które moralnie są nie do przyjęcia. A przynajmniej stwarza w tym względzie sytuację niejednoznaczną – jakby sondując, jak daleko można się posunąć. To sytuacja, w której trzeba bić na alarm.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.