Recepta na zabijanie

Marcin Jakimowicz

|

GN 50/2009

publikacja 13.12.2009 18:23

Najgorzej jest po długim weekendzie. Do przytulnych aptek przychodzą młodziutkie dziewczyny i pytają o tabletkę „dzień po”. Ania z Wojtkiem, młodzi farmaceuci z Krakowa, mówią na dzień dobry: nie będziemy sprzedawali tabletek wczesnoporonnych. Nie usprawiedliwiają się przed sobą, że jedynie realizują recepty.

Recepta na zabijanie Od kiedy na świat przyszła Zuzia, Ania z Wojtkiem jeszcze radykalniej postrzegają farmaceutyczne zabiegi niszczące maleńkie życie fot. Henryk Przondziono

Trzymiesięczna Zuzia przestaje płakać, gdy Ania bierze ją na ręce. Wojtek właśnie wrócił z pracy. Młodziutkie małżeństwo Walczuków od lat związane jest ze wspólnotą Alternatywni spotykającą się przy krakowskim kościele kapucynów. Są farmaceutami. Włączam dyktafon i zaczynam słuchać ich opowieści. – Jak wygląda nasza praca? Stereotyp jest taki: świecący neon z bijącym sercem nad wejściem sugeruje pomoc w każdej sytuacji. Wystarczy wejść do środka apteki, a tam uśmiechnięta pani magister, otoczona dziesiątkami mniejszych i większych pudełek, doradzi odpowiednie lekarstwo i wyjaśni zawiłe problemy terapii – opowiada Wojtek. – Dni wypełnione są spotkaniami z setkami pacjentów. Część z nich przychodzi do apteki nie tylko po lekarstwa. Czasami, gdy ogonek kolejki skróci się do jednej osoby, zaczyna się prawdziwa rozmowa, z kimś, kto wysłucha i spróbuje zrozumieć. Niewiele osób przypuszcza, że rzeczywistość w aptece nie zawsze wygląda tak różowo, a solidna pensja farmaceuty i bezpieczne warunki pracy okupione są moralnymi dylematami. W przytulnych wnętrzach polskich aptek po cichu, każdego dnia, dokonuje się tragedia aborcji.

The day after
– Najgorsze są dni po długich weekendach – twierdzą zgodnie aptekarze. Przychodzą wtedy młode dziewczyny z wypisaną receptą na środek wczesnoporonny, powszechnie nazywany antykoncepcją „dzień po”. Ale to kłamstwo! Antykoncepcja (anti conceptio – przeciw poczęciu) ma zapobiegać zapłodnieniu, a w tym przypadku mamy do czynienia z aborcją – opowiada Wojtek. – Substancje hormonalne zawarte w tabletkach uniemożliwiają zagnieżdżenie się już zapłodnionej komórki jajowej w macicy. Jakie to zatem przeciwdziałanie poczęciu??? Bez owijania w bawełnę: dla nas są to „recepty na zabijanie”. Gdybyśmy chcieli postąpić w zgodzie z własnym sumieniem i odmówić wydania leku, właściciel apteki mógłby nas zwolnić. Nie zrealizowaliśmy przecież recepty, nie zapewniliśmy aptece zysku. Moglibyśmy także ponieść przykre konsekwencje przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej. Najgorsze z nich wszystkich są jednak dylematy sumienia i na nic zdają się tłumaczenia, że realizując receptę, wypełniamy wolę lekarza.

Lek na wyrzuty sumienia
W czasie każdej rozmowy o pracę mówiłem mojemu potencjalnemu pracodawcy, że nie sprzedaję środków wczesnoporonnych. Pytałem, czy to akceptuje, czy nie. Jeśli nie, to tak naprawdę nie mamy o czym rozmawiać. – Miałeś z tego powodu problemy? – pytam. – Nie. Bałem się takiej reakcji, ale się z nią nie spotkałem. Zawsze kierowniczka apteki mówiła wprost: jakby co, proszę mnie zawołać… I tak robiłem. Gdy podchodziła do mnie pacjentka i prosiła o tabletkę wczesnoporonną, szedłem do kierowniczki i mówiłem, że przyszła kobieta, której nie jestem w stanie pomóc. Czy ludzie nie patrzą na nas jak na kosmitów albo jakiś talibów? Chyba nie – uśmiechają się Ania z Wojtkiem.

Często ktoś pyta o taką tabletkę? – Często. Gdy miałem na przykład czterogodzinny dyżur w aptece, przy-chodziły z dwie, trzy osoby – ciągnie Wojtek. – Jedną z naszych znajomych, osobę wierzącą, która też jest farmaceutką spytałem, co robi w takiej sytuacji. Powiedziała, że czuje się bardzo niekomfortowo, bo musi kłamać. Odpowiada: „Niestety, nie mamy takich środków”. – A jeśli ktoś wypatrzy je za szybą? – Nie wypatrzy. One są przeważnie schowane w jakiejś szufladce. Średnia wieku pytających o tabletki? Jest bardzo różnorodna. Ale najczęściej są to osoby młodziutkie. Szesnasto-, siedemnastolatki. – Czy faceci też się pojawiają przy okienku? – Rzadko. Czasem czają się za dziewczynami. Ale to one zazwyczaj pytają o tabletkę. Napisałem kiedyś, by producenci tych tabletek przysłali mi szczegółową charakterystykę produktu leczniczego (zawiera m.in. opis działań niepożądanych, skutków ubocznych), ale mnie olali i nie przysłali niczego.

Zatłucz młotkiem plemniki
– W wielu krakowskich knajpach i pubach w ubikacjach wiszą plakaty. „Masz 72 godzin na decyzję”. Tabletki są przedstawione jako nieodzowna pomoc dla dziewczyn, które miały stosunek i boją się, że są w ciąży. Tabletka nie dopuszcza do zagnieżdżenia się zapłodnionego jajeczka w macicy. Ale przecież to zapłodnione jajeczko ma już własny kod genetyczny! Na plakatach nie ma nigdzie nawet małej wzmianki, że zabija się dziecko. Czy w aptece udaje się wam czasem pogadać z klientem przy okienku ? – pytam Wojtka. – Kiedyś próbowałem, ale zostałem totalnie zignorowany. Przychodzą zazwyczaj osoby zdeterminowane. Kładą receptę i czekają na tabletki. Zdobycie recepty nie jest żadnym problemem. Na stronie wpadka.pl znajdziemy listę lekarzy, którzy od ręki wypiszą taką receptę. Na stronie jest też kalkulator („sprawdź, jak stoisz z czasem”), a nawet gra („poćwicz szybkość reakcji”). Masz 30 sekund, musisz zatłuc młotkiem 30 plemników. Przegrywasz, gdy przeżyje 10 z nich. Ubaw po pachy. – Tabletki wczesnoporonne to rosyjska ruletka. Nie wiadomo, czy doszło do zapłodnienia – tłumaczą się często dziewczyny – dodaje Ania. – Ja myślę, że te małolaty mogą nie wiedzieć, co robią. Nie dowiedzą się tego w necie czy w „Bravo Girl”. Tabletki są niezwykle popularne.

Klauzula sumienia
– Nie jesteśmy bohaterami. Nie mamy noża na gardle. Gdyby nie było pracy dla farmaceutów, sytuacja wyglądałaby inaczej. W tej chwili szukanie pracy jest raczej wyborem. Zawsze się coś znajdzie – podsumowuje Ania. A jej mąż dodaje: – Rozmawiałem z kobietą zatrudnioną w największej w Polsce sieci aptek. Powiedziała mi, że gdyby obwieściła szefom, iż rezygnuje ze sprzedaży środków wczesnoporonnych, mogłaby się zacząć pakować. To jest łamanie charakterów tym, którzy już mają ustabilizowaną sytuację. Pracują od lat, mają niezłą pensję, dzieci, nie chcą się wyprowadzać. Mają poważny dylemat… Lekarze mogą zasłonić się klauzulą sumienia. A u nas nie ma takiego wentyla bezpieczeństwa. Szkoda, że prawodawca, konstruując prawo farmaceutyczne, nie uwzględnił dylematów etycznych i nie objął farmaceutów klauzulą sumienia. Taką, jaką mogą posłużyć się lekarze, odmawiając na przykład dokonania aborcji. Zasady byłyby wtedy jasne i czytelne. Takie prawo jest na przykład w Anglii. Tam aptekarz może odmówić wydania takiej tabletki, ale musi poinformować klienta, w której aptece będzie mógł taki środek nabyć. Dlaczego? Może dlatego, że w angielskich aptekach pracują często muzułmanie? A oni mówią krótko: „Nie możemy sprzedać takiej tabletki. Religia nam zabrania”. I po rozmowie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.