Premiera Lizbony

Jacek Dziedzina

|

GN 49/2009

publikacja 03.12.2009 20:38

Po latach przepychanek traktat lizboński staje się obowiązującym prawem w całej Unii Europejskiej.

Premiera Lizbony Europie nie mogło zdarzyć się nic lepszego niż integracja. Pytanie, czy kierunek, jaki wyznacza traktat z Lizbony, sprzyja demokracji fot. Jakub Szymczuk

Traktat z Lizbony zmieniający Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską. Tak brzmi oficjalna nazwa dokumentu, który ma zreformować rozszerzoną Unię. Właściwie trudno określić faktyczną liczbę stron traktatu. Publikowana wersja oficjalna jest zbiorem zapisów zastępujących lub uzupełniających artykuły wcześniejszych traktatów. Liczy ona 270 stron, w tym preambułę, 7 artykułów, 13 protokołów oraz 65 deklaracji. Wersja ujednolicona (obejmująca treść obu traktatów po zmianach) liczy blisko 400 stron. Nie jest to zatem praktyczny podręcznik dla unijnego obywatela, lecz zbiór przepisów dla europejskiej biurokracji i elit politycznych. Spróbujmy jednak wydobyć z niego najważniejsze postanowienia, które w przyszłości będą też miały wpływ na życie codzienne mieszkańców Unii.

Prezydent Europy?
Po pierwsze Unia Europejska zyskuje osobowość prawną. Na arenie międzynarodowej może występować jako jeden organizm. Jeden głos Unii ma zapewnić funkcja przewodniczącego Rady Europejskiej (nie mylić z Radą Europy i Radą UE), wybieranego przez przywódców unijnych na 2,5-letnią kadencję, z możliwością jednokrotnego ponownego wyboru. Jest nazywany potocznie „prezydentem” Unii, jednak to określenie przecenia jego rzeczywiste kompetencje przyznane przez traktat. Przewodniczący Rady Europejskiej ma kierować jej pracami oraz doprowadzać, w miarę możliwości, do porozumienia w podejmowaniu decyzji przez przywódców państw członkowskich. „Prezydent” musi również przedstawiać Parlamentowi Europejskiemu sprawozdanie z każdego posiedzenia Rady Europejskiej. Traktat ustanawia też stanowisko Wysokiego Przedstawiciela Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa, nazywanego potocznie ministrem spraw zagranicznych. Jest on jednocześnie jednym z wiceprzewodniczących Komisji Europejskiej. Wybiera go także Rada Europejska (czyli przywódcy państw członkowskich), za zgodą szefa Komisji. „Minister” ma, według traktatu, prowadzić w imieniu Unii wspólną politykę zagraniczną. Jednak zawsze musi działać z upoważnienia Rady Europejskiej i realizować decyzje jej oraz Rady UE (złożonej z ministrów krajów unijnych). Zatem tak naprawdę, zarówno „prezydent”, jak i „minister” nie zastępują woli przywódców państw członkowskich, nie realizują własnej polityki wbrew woli większości.

Silni i silniejsi
Sprawa większości decydującej to w traktacie osobny rozdział. Zmniejsza się liczba decyzji (o 40, dotyczących głównie procedur), których podjęcie przez Radę UE (ministrów) wymaga jednomyślności wszystkich państw. Krótko mówiąc, w większości spraw będzie działać tzw. podwójna większość kwalifikowana: wystarczy, by dany projekt poparło przynajmniej 55 proc. państw reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności Unii. Możliwość zawetowania decyzji przez przynajmniej jedno państwo (czyli zasada jednomyślności) pozostanie w takich sprawach jak rozszerzenie Unii, zmiany w traktatach, polityka zagraniczna i obronna, podatki, kultura czy zabezpieczenia socjalne.

Nowy system głosowania preferuje większe państwa. Jednak nie będzie on obowiązywał od razu. Wynegocjowano zapis, utrzymujący do 2014 roku obecny system głosowania (nicejski), dający np. Polsce i Hiszpanii większą siłę głosu. Ale nawet po wejściu nowego systemu, aż do marca 2017 roku, każde państwo będzie mogło zażądać, by w danej sprawie głosować według systemu nicejskiego. Powstaje też możliwość stworzenia mniejszości blokującej. Z drugiej strony traktat otwiera drogę do tzw. wzmożonej współpracy – kraje, które chcą realizować jakąś wspólną politykę, mogą to robić bez oglądania się na innych, ale też ich do tego nie zobowiązywać.

Unia demokratyczna?
Zwiększają się kompetencje Parlamentu Europejskiego. Do tej pory traktowany nierzadko z przymrużeniem oka, zyskuje prawo do współdecydowania w przyjmowaniu aktów prawnych razem z Radą UE (ministrów). Wcześniej w większości spraw wystarczyła opinia PE, a tylko w kwestii wolnego rynku wymagana była jego zgoda. Liczba europosłów wzrasta do 751 i nie można jej przekroczyć, nawet przy kolejnych rozszerzeniach. Od 2014 roku zmieni się także liczba komisarzy – teraz obowiązuje zasada: jedno państwo – jeden komisarz. Później będzie to 18 komisarzy, a z poszczególnych krajów dobór będzie rotacyjny. Wraz z traktatem z Lizbony wchodzi w życie Karta Praw Podstawowych. Ma ona moc wiążącą. Jednak nieprecyzyjny charakter wielu zapisów otwiera drogę do szerokich interpretacji. Polska przyłączyła się do tzw. protokołu brytyjskiego, który stwierdza, że przed Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu (nie mylić z Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu) nie można dochodzić praw, powołując się na Kartę, jeśli stoją w sprzeczności z prawem krajowym.

Traktat nakazuje informować parlamenty krajowe o każdej zamierzonej decyzji na poziomie unijnym. Natomiast obywatele zyskują możliwość składania swoich projektów ustawodawczych, jeśli zbiorą milion podpisów. Wtedy Komisja Europejska decyduje, czy można rozpocząć pracę nad projektem. Traktat, w zamyśle twórców, ma usprawnić działanie rozszerzonej Unii. Dokument jest tak naprawdę poprawioną wersją odrzuconej wcześniej tzw. konstytucji europejskiej. Wiele zapisów traktatu z Lizbony, jak ten o przejrzystości i demokratycznym charakterze procesów w Unii, już dzisiaj budzi poważne wątpliwości, choćby po wyborze „prezydenta” i „ministra” spraw zagranicznych, którzy nawet nie zostali poddani przesłuchaniom. Chociaż traktat zmierza w kierunku federacji europejskiej, tak naprawdę umacnia wpływy największych graczy unijnych. Może się okazać, że zanim wszystkie jego zapisy wejdą ostatecznie w życie (np. system głosowania od 2017 r.), pojawi się projekt nowego traktatu, jeśli ten nie wytrzyma próby nawet tak krótkiego czasu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.