Krzyż zawieszony

Jacek Dziedzina

|

GN 46/2009

publikacja 16.11.2009 10:40

Europejski Trybunał Praw Człowieka ma dwa wyjścia: przeprosić Włochów i Europę albo podać się do dymisji. W ubiegłym tygodniu jego sędziowie wydali wyrok, nakazujący usunięcie krzyży z włoskich szkół publicznych.

Krzyż zawieszony Nie usuniemy krzyży ze szkół - zapowiadają Włosi. Fot. pap/EPA/FRANCO SILVI

Dotarlismy do oryginalnego tekstu orzeczenia. Wyrok zapadł jednomyślnie. Sędziowie uznali, że krzyże we włoskich szkołach publicznych są „sprzeczne z prawem rodziców do wychowania własnych dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami oraz sprzeczne z prawem dzieci do wolności religijnej”. To nie wszystko. Soile Lautsi, obywatelka Włoch pochodzenia fińskiego, która zaskarżyła krzyże do Strasburga, ma otrzymać od państwa 5 tys. euro zadośćuczynienia… za „straty moralne”. Przewodnicząca składu orzekającego, sędzia Françoise Tulkens, jest profesorem Katolickiego Uniwersytetu w Louvain.

Ochrona przed krzyżem
Soile Lautsi mieszka we włoskiej miejscowości Abano Terme. W latach 2001–2002, jak czytamy w materiałach Trybunału, jej dzieci – Dataico i Sami Albertin – w wieku 11 i 13 lat, uczęszczały tam do państwowej szkoły. We wszystkich klasach na ścianach wisi krzyż, „włączając te, w których dzieci pani Lautsi miały swoje lekcje” – zaznaczył Trybunał. Kobieta uznała, że obecność chrześcijańskich symboli narusza zasadę świeckości państwa oraz jej prawo do wychowania dzieci w duchu laickim. Poskarżyła się władzom szkoły. Te jednak zdecydowały, że krzyże pozostaną w klasach.

Sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego. Rząd włoski bronił decyzji władz szkoły, mówiąc, że krzyż jest nie tylko symbolem religijnym, ale także „flagą” Kościoła katolickiego, wymienionego we włoskiej konstytucji jako jeden z symboli państwa. W grudniu 2004 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że sprawa jest do rozstrzygnięcia na poziomie statutu szkoły, a nie prawa państwowego. Kilka miesięcy później sąd administracyjny uznał, że krucyfiks jest zarówno symbolem włoskiej historii i kultury, a w konsekwencji włoskiej tożsamości narodowej, jak i symbolem równości, wolności i tolerancji. Nie stoi zatem w sprzeczności z zasadą świeckości państwa. W lutym 2006 r. włoski parlament odrzucił wniosek pani Lautsi, uznając, że krzyż reprezentuje wartości ważne dla życia obywatelskiego.

Liche drewno kontra demokracja
Niezadowolona obywatelka postanowiła zaskarżyć państwo włoskie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ten właśnie uznał, że obecność krzyża, „której nie można było nie dostrzec w klasie”, może być odebrana przez dzieci w każdym wieku jako symbol religijny. I że mogą w ten sposób odczuwać pewien nacisk szkoły na wychowanie w duchu religii chrześcijańskiej. Kluczowe dla sprawy jest stwierdzenie, że prawo do niewyznawania żadnej religii nie ogranicza się tylko do nieuczestniczenia w obrzędach religijnych i w edukacji religijnej. To także prawo do nieoglądania symboli religijnych w instytucjach państwowych. „Trybunał nie był zdolny zrozumieć, w jaki sposób obecność w klasie krzyża, jednoznacznie kojarzącego się z katolicyzmem, może służyć edukacyjnemu pluralizmowi, będącemu zasadniczą gwarancją społeczeństwa demokratycznego”, czytamy w uzasadnieniu.

Równość i równiejszość
– Wyrok nie jest do końca jasny – mówi „Gościowi” dr Michał Kowalski, specjalista ds. prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Jagiellońskim. – Nie wynika z niego jednoznacznie, czy naruszenie zasady świeckości polega tylko na fakcie obecności krzyży w klasie, czy również na tym, że we Włoszech istnieje prawo, które to umożliwia – tłumaczy. Zdaniem Kowalskiego, niekonsekwencją Trybunału jest to, że strona skarżąca została objęta ochroną w ramach wolności religijnej, a strona oskarżana już nie. –

Zakaz używania jakichkolwiek symboli religijnych jest uprzywilejowaniem światopoglądu bezwyznaniowego – mówi dr Kowalski. Jednocześnie uważa, że linia obrony włoskiego rządu była chybiona, bo opierała się na udowadnianiu, że krzyż nie jest symbolem religijnym, tylko narodowym. – Przecież to jasne, że tak postawiona sprawa jest trudna do obrony, bo krzyż jest najpierw symbolem religijnym – twierdzi Kowalski. – Rząd powinien był raczej zastosować następującą argumentację: społeczeństwo włoskie jest w większości chrześcijańskie, a zatem większość ma pełne prawo, by ważna dla niej symbolika była eksponowana w miejscach publicznych – dodaje ekspert z UJ.

Po ogłoszeniu wyroku pojawiły się komentarze, że Trybunał wprawdzie stwierdził, że krzyże w szkołach naruszają wolność innowierców i niewierzących, ale to wcale nie oznacza, że wyrok nakazuje państwu włoskiemu ściągnięcie krzyży ze ścian. Zwolennicy takiej interpretacji dodawali, że przecież państwo ma wypłacić „poszkodowanej” 5 tys. euro, więc to załatwia sprawę. To jednak nielogiczne założenie. – Absolutnie nie można sprowadzać wykonania wyroku do wypłaty 5 tys. euro – zaznacza dr Kowalski. – Decyzję Trybunału trzeba rozumieć w taki sposób: po pierwsze Włochy powinny zmienić prawo wewnętrzne, które teraz dopuszcza wieszanie krzyży. Po drugie należy zdjąć krzyże. Trybunał nakłada na to państwo taki obowiązek, nawet jeśli nie jest to powiedziane wprost – uważa Kowalski.

Rynek bez Mariackiego
Włochy zapowiedziały już apelację. Sprawę rozpatrzy również ETPCz, ale w składzie 17 sędziów (tworzących tzw. Wielką Izbę Trybunału). Jeśli „wyższa instancja” potwierdzi, że wyrok był słuszny, trzeba będzie poważnie zastanowić się, czy Trybunał ma jeszcze moralną legitymację do orzekania w sprawach dotyczących praw człowieka. Dokonując takiej interpretacji Konwencji, mającej te prawa chronić, pogwałcił nie tylko prawo do wolności religijnej większości społeczeństwa włoskiego. To nawet nie tylko bezprawna ingerencja w wartości i tradycję, która ukształtowała Italię. Absurd tego wyroku wynika z prawdy bardziej podstawowej: żadne symbole – o ile nie wzywają do nienawiści i przemocy – nie mogą być uznane za obrażające czyjeś uczucia religijne czy narodowe.

Całe nasze życie jest zorganizowane wokół jakichś symboli. Ich obecność w przestrzeni publicznej nie narusza wolności mniejszości, które wyznają inne wartości. Gdyby przyjąć ideologiczną logikę Trybunału, należałoby usunąć krzyże z flag narodowych kilku europejskich krajów. Kłopoty powinny mieć głównie Wielka Brytania, Szwecja, a także Finlandia, z której pochodzi pani Lautsi. A co z kościołami stojącymi przy krakowskim Rynku, na którym innowiercy czy ateiści chcą – jak pewnie przypuszcza Trybunał – wypić kawę w przestrzeni „neutralnej światopoglądowo”? Zgodnie z logiką Trybunału – kościoły należy rozebrać.

Społeczeństwo wykastrowane
Wyrok niepokoi i cieszy zarazem. Niepokoi, bo może stanowić niebezpieczny precedens w kolejnych procesach. Z pewnością nie zabraknie w Europie następnych „obrażonych” na rzeczywistość obywateli, zachęconych orzeczeniem ze Strasburga. – Trybunał ma prawo interpretacji pojęć konwencyjnych, jego orzecznictwo opiera się na faktycznych precedensach, a ten wyrok stwarza nowy precedens – twierdzi dr Michał Kowalski z UJ. – Formalnie wyrok dotyczy Włoch, ale w praktyce może obejmować również Polskę i wszystkie inne kraje, które przyjęły Europejską Konwencję Praw Człowieka. Jest teraz bardzo prawdopodobne, że jeśli np. ktoś z Polski złoży podobną skargę, zapadnie podobna decyzja Trybunału – dodaje Kowalski.

Wyrok niepokoi, bo jest wyrazem ślepej uliczki, w jakiej znalazła się Europa, a właściwie wpływowa mniejszość, próbująca budować społeczeństwo spłaszczone i wykastrowane. Podstawą takiego społeczeństwa jest udawanie, że nie wiemy, skąd jesteśmy i dzięki czemu nasz kontynent ma do zaoferowania coś więcej niż budkę z hamburgerami i weekendem z MTV. Z drugiej jednak strony wypada chyba podziękować sędziom ze Strasburga. Być może wyrok Trybunału podziała jak zimny prysznic na chrześcijan. Jest szansa, że nastąpi jakieś przebudzenie i mobilizacja do większej aktywności w życiu publicznym.

Nie chodzi wcale o narzucanie wszystkim Europejczykom, także pani Lautsi, wiary w Chrystusa i w Kościół. Nie ma powrotu do christianitas, społeczeństwa „oficjalnie chrześcijańskiego”. Nie ma też co udawać, że chrześcijaństwo w Europie (ogólnie) nie jest „w odwrocie”. Ale żaden trybunał nie ma prawa tworzyć z jakiegoś kraju społeczeństwa „oficjalnie achrześcijańskiego”. Z drugiej strony tylko przebudzenie chrześcijan w Europie może sprawić, że o achrześcijańskim społeczeństwie trudno będzie mówić nawet nieoficjalnie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.