W sprawie zarazy

Andrzej Grajewski

|

GN 42/2009

publikacja 20.10.2009 08:31

Przypominanie przez niektórych dziennikarzy zarzutów skierowanych pod adresem ks. prałata Józefa Ko-walczyka, byłego kierownika Sekcji Polskiej Sekretariatu Stanu, bez próby rzeczowego przedstawienia faktów, jest formą postponowania osoby obecnego nuncjusza apostolskiego w Polsce.

W sprawie zarazy Album Fiat Voluntas tua, arcybiskup Józef Kowalczyk, Nuncjusz apostolski w Polsce

Zimą tego roku, po publikacji „Rzeczpospolitej”, szeroko w mediach dyskutowana była kwestia kontaktów w latach 80. dyplomaty peerelowskiego, a jednocześnie oficera wywiadu, dr. Edwarda Kotowskiego „Pietro”, z ówczesnym pracownikiem Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, ks. prał. Józefem Kowalczykiem, obecnym nuncjuszem apostolskim w Polsce. W tej sprawie głos zabierał także „Gość Niedzielny”. Wydawało się, że dalszą dyskusję w tej sprawie ożywią jedynie odkrycia nowych źródeł archiwalnych. Stało się inaczej. W tekście Cezarego Gmyza „Zaraza za Spiżową Bramą” („Rzeczpospolita” 3–4.10. br.) na temat działań wywiadu PRL na kierunku watykańskim znalazło się zdanie, że najbardziej znanym kontaktem informacyjnym na tym kierunku był abp Józef Kowalczyk, zarejestrowany jako „Cappino”. Ta opinia nie powinna pozostać bez szerszego komentarza.

KI czy figurant?
W relacjach prasowych na temat rejestracji ks. Kowalczyka jako kontaktu informacyjnego (KI) powtarzała się informacja, że został on zarejestrowany przez Kotowskiego. Nie jest to prawda. Kotowski nigdy nie wnioskował do centrali o zarejestrowanie ks. Kowalczyka jako kontaktu informacyjnego ani w żadnej innej kategorii operacyjnej. Przypomnijmy: 15 grudnia 1982 r. ks. Kowalczyk został zarejestrowany w ewidencji Departamentu I MSW pod numerem 14092. Prawdopodobnie zrobił to oficer wywiadu PRL Andrzej Stefańczyk, który działał także pod nazwiskiem Wroński. Warto zwrócić uwagę na nieścisłości związane z tą rejestracją. Otóż Wroński stał na czele komisji, która w styczniu 1990 r. zniszczyła dwa tomy „akt sprawy czynnej” KI „Cappino”. Jednak w uzasadnieniu tego dokumentu napisano, że zniszczenie akt następuje w wyniku „objęcia stanowiska nuncjusza przez figuranta”. Czyli figurant, a nie kontakt informacyjny.

Tym ważniejszy to ślad, że taką klasyfikację akceptował oficer, który wcześniej rejestrował ks. Kowalczyka jako kontakt informacyjny. Sprawa jest istotna, gdyż to właśnie kategoria rejestracji, choć także bardzo niejednoznaczna, ponieważ dopuszczała sytuację, że osoba, z którą kontaktował się oficer wywiadu działający „pod przykryciem” innej funkcji, nie miała świadomości charakteru tych kontaktów, w opinii niektórych środowisk nieomal przesądzała o winie nuncjusza. W związku z protokolarnym zniszczeniem dokumentacji sprawy „Cappino” rodzi się także pytanie, w jaki sposób ocalała odręczna notatka Kotowskiego, sporządzona po spotkaniu z ks. Kowalczykiem 13 stycznia 1983 r. O ile zrozumiałe jest, że znajdowane są szyfrogramy, gdyż były one klasyfikowane według innego rozdzielnika, o tyle zachowanie rękopisu, który powinien być integralną częścią teczki „Cappino”, jest niezrozumiałe. Warto także dodać, że zachowanych 13 szyfrogramów informujących o spotkaniach z „Cappino” nie pisał Kotowski, który się z nim spotykał, ale szef rezydentury Jerzy Porowski, używający pseudonimu „Bralski”. Do ich napisania używał ręcznych notatek operacyjnych Ktowskiego. Ponieważ one jednak się nie zachowały, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, na ile szyfrogramy wiernie odtwarzały zapis źródła pierwotnego, czyli notatki ręcznej, powstałej wkrótce po rozmowie. Warto o tym pamiętać, gdy próbuje się każde słowo z szyfrogramu interpretować jako wyraz rzeczywistej opinii ks. Kowalczyka.

Spotkania wyłącznie oficjalne
Najważniejsze w całej sprawie były okoliczności, w jakich dochodziło do spotkań radcy Kotowskiego z ks. Kowalczykiem. Został on przedstawiony ks. Kowalczykowi, jako szefowi sekcji polskiej w Sekretariacie Stanu oraz członkowi Zespołu Stolicy Apostolskiej ds. Stałych Kontaktów Roboczych z władzami PRL, przez min. Kazimierza Szablewskiego, sekretarza Zespołu ds. Stałych Roboczych Kontaktów między Rządem PRL a Stolicą Apostolską, zaraz na początku jego pracy w Rzymie. Posiadał stosowną akredytację Sekretariatu Stanu, którą otrzymał 8 września 1979 r. Jest więc rzeczą oczywistą, że spotkania z nim były częścią urzędowych obowiązków ks. Kowalczyka.

Jak wynika z relacji Kotowskiego, do spotkań z ks. Kowalczykiem dochodziło wyłącznie z jego inicjatywy. Odbywały się na terenie Watykanu, gdzie znajdowała się siedziba Sekretariatu Stanu. Tam, na III piętrze Pałacu Apostolskiego, urzędował ks. Kowalczyk. Rozmowy odbywały się w saloniku dla gości. W czasie spotkań Kotowski nie robił notatek, lecz starał się zapamiętywać treść rozmów. Wykorzystywał je później zarówno na potrzeby pracy dyplomatycznej, jak i wywiadowczej. Zazwyczaj przy okazji spotkań przekazywał ks. Kowalczykowi jakieś informacje, które były wcześniej uzgodnione z min. Szablewskim, a później Kuberskim. Treść tych spotkań, jak stwierdza nuncjusz, była omawiana później z jego zwierzchnikami, a bywało, że także z papieżem.

Kotowski podkreśla, że była to jedyna forma jego kontaktu z ks. Kowalczykiem, ponieważ duchowny nie miał zwyczaju przychodzenia na przyjęcia i spotkania dyplomatyczne urządzane w ambasadzie PRL. O tym, że Kotowski spotykał się z ks. Kowalczykiem po linii dyplomatycznej, świadczy zapis poufnej notatki, którą odnalazłem w archiwum MSZ. Pochodzi z 15 grudnia 1983 r., a jej autorem jest kierownik Zespołu ds. Stałych Roboczych Kontaktów min. Kuberski. Pisze w niej, że np. do zadań Zespołu, a w praktyce Kotowskiego, należały m.in. systematyczne kontakty z dykasteriami Stolicy Apostolskiej, zwłaszcza w odniesieniu do relacji Kościół–państwo w Polsce.

Siatka „Pietro”
Kontakty Kotowskiego z ks. Kowalczykiem należy umieścić w całokształcie aktywności wywiadowczej „Pietra”. Informacje zdobywał m.in., systematycznie kontaktując się z ok. 12 osobami, głównie polskimi duchownymi, którzy pracowali bądź przebywali w Rzymie. Z tych spotkań powstawały notatki operacyjne „Pietra”. Być może wiele z tych osób nie miało świadomości, że spotykają się nie tylko z peerelowskim dyplomatą, ale i oficerem wywiadu. Jako dyplomata Kotowski nawiązał m.in. kontakt z redaktorami polskiej edycji „L’Osservatore Romano”, ks. Adamem Bonieckim, który był w ewidencji bezpieki prowadzony jako figurant, a więc osoba rozpracowywana, o pseudonimie „Ero”, oraz jego zastępcą Stefanem Frankiewiczem, rejestrowanym jako „Milvio”. Ks. Boniecki był w latach 80. jednym z najbardziej inwigilowanych polskich duchownych w Watykanie.

Wszelkie podchody bezpieki wobec niego nigdy nie przyniosły żadnego skutku. Nie zmienia to faktu, że w czasie towarzyskich spotkań Kotowskiemu udało się wyciągać od niego wiele informacji, które przekazywał do Warszawy. Obu redaktorów traktował jako swoje ważne źródło. Spotykał się z nimi regularnie, nieopodal ich redakcji. Za wspólne posiłki płacił z funduszu operacyjnego, który później rozliczał z szefem rezydentury. Podobnie postępował także wobec innych osób, z którymi utrzymywał kontakt. Krąg znajomych Kotowskiego nie ograniczał się jedynie do duchownych polskich. Byli to także Włosi, np. Sarpedon, i obcokrajowcy zatrudnieni w Kurii Rzymskiej. Jak wynika z jego relacji, przed wyjazdem do Rzymu otrzymał w centrali informacje na temat trzech duchownych, zwerbowanych do współpracy jeszcze w kraju przez Departament IV, a później pracujących w instytucjach kościelnych w Rzymie bądź Watykanie. Występowali pod pseudonimami: „Vecchio”, „Tevere” i „Kopex”.

Do gry wchodzi „Tibor”
Następcą Kotowskiego w listopadzie 1983 r. został Janusz Czekaj, także oficer wywiadu PRL wywodzący się z pionu IV. W Rzymie używał pseudonimu „Tibor”. Karierę zaczynał w Łodzi i uchodził za protegowanego płk. Adama Pietruszki. Czekaja z ks. Kowalczykiem poznał min. Kuberski, przedstawiając go jako nowego II sekretarza Zespołu. Jak się wydaje, „Tibor” nie był specjalnie zadowolony z tych kontaktów, o czym świadczyć może jego notatka z 6.02.1986 r., w której ocenia zachowanie jednego z jezuitów. Pisze o nim m.in.: „bez żadnych zahamowań w sposobie bycia, śmiechu, absolutnie przeciwieństwo prymitywnego Cappino”. Ważnym źródłem „Tibora” był kontakt operacyjny „Białys”, zakonnik, który pracował w Radiu Watykańskim, stąd też miał świetne rozeznanie w środowisku Kurii Rzymskiej. Jednak szczególnie ważnym źródłem informacji przejętym przez „Tibora” po „Pietro” był agent o pseudonimie „Potenza”. Inteligentny, znakomicie orientujący się w sytuacji międzynarodowej oraz krajowej polski ksiądz przekazywał liczne informacje o działaniach papieża oraz dyplomacji watykańskiej. W kontekście dorobku operacyjnego „Tibora” materiały z oficjalnych rozmów z ks. Kowalczykiem stanowiły mało znaczący margines informacji. Odnalezione zostały 3 szyfrogramy, w których „Tibor” na podstawie oficjalnych rozmów z ks. Kowalczykiem informuje o planach otwarcia nuncjatury w Warszawie oraz o wizycie w Polsce abp. Francesco Colasuonno. „Tibor” chętnie natomiast zbierał także informacje o ks. Kowalczyku. Oprócz grona duchownych informacjami na ten temat z „Tiborem” dzielili się dziennikarze akredytowani w Rzymie, przedstawiciel PAP Mirosław Ikonowicz, zarejestrowany jako źródło „Metrampaż”, oraz KO „Vago”, czyli red. Antoni Kapliński, korespondent „Słowa Powszechnego” w Rzymie.

„Polski mur”
Warto także powiedzieć, że choć oficerowie PRL, działający pod dyplomatycznym przykryciem, zasypywali centralę setkami szyfrogramów, zresztą często zawierających istotne wiadomości, do oryginalnych dokumentów watykańskich dostępu nie mieli. Świadczy o tym szyfrogram nr 5395 z 31.05.1989 r., który oficer „Altro” przesłał na podstawie rozmowy z informatorem „Ravelem” o mechanizmie przecieków w strukturach watykańskich. „Z rozmów prowadzonych w cztery oczy, bez pośrednictwa tłumacza, podczas audiencji, papież osobiście sporządza notatkę, która następnie trafia do watykańskiego archiwum. Najczęściej jest napisana po polsku. Tłumaczeniem jej na włoski zajmuje się ks. Józef Kowalczyk (sekretariat stanu bądź polska siostra zakonna ). Dostęp na tym etapie jest bardzo trudny”. Końcowa konkluzja tych rozważań była następująca: „Środowisko kurialne jest dość hermetyczne, dostęp do najbardziej wartościowych informacji z kół decyzyjnych trudny, możliwy pośrednią drogą i wymaga czasu. Mur polski w Stolicy Apostolskiej potęguje te trudności. Źródło sprawdzone. Informacja wiarygodna” (Irt). Nie ulega żadnych wątpliwości, że ks. Kowalczyk był istotną „cegłą” tego muru.

Ze wszystkich dostępnych obecnie dokumentów i relacji wynika jasno, że kontakty ks. Kowalczyka z radcą Kotowskim miały wyłącznie charakter oficjalny, odbywały się w pomieszczeniach Sekretariatu Stanu, dotyczyły kwestii leżących w zakresie obowiązków i kompetencji ich obu. Szef polskiej sekcji w Sekretariacie Stanu nie miał żadnego wpływu na to, kogo dyplomacja PRL przysyła do Rzymu, ani jaki użytek „dyplomata” zrobi z treści będących przedmiotem rozmowy. Warto także dodać, że oceny prezentowane w czasie tych spotkań przez ks. Kowalczyka nie odbiegają od przekazywanych władzom PRL przez osoby z kierownictwa watykańskiej dyplomacji. Można się o tym przekonać, studiując zachowane notatki z tych spotkań, zgromadzone w dokumentacji Urzędu ds. Wyznań. Ze wszystkich dostępnych obecnie dokumentów i relacji wynika jasno, że kontakty ks. Kowalczyka z radcą Kotowskim miały wyłącznie charakter oficjalny, odbywały się w pomieszczeniach Sekretariatu Stanu, dotyczyły kwestii leżących w zakresie obowiązków i kompetencji ich obu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.