In vitro nie wychodzi na zdrowie

Bogumił Łoziński

|

GN 37/2009

publikacja 10.09.2009 09:31

Jak pokazują naukowe dane, dzieci poczęte metodą in vitro o wiele częściej niż poczęte w sposób naturalny są narażone na różnego rodzaju choroby.

In vitro nie wychodzi na zdrowie Ludzkie zarodki są przechowywane w laboratoriach fot. EAST NEWS/ALIX

Rak, niedorozwój umysłowy i ruchowy, powikłania neurologiczne i ciężkie wady wrodzone – to tylko niektóre choroby, na jakie cierpią dzieci poczęte metodą in vitro. Pisaliśmy o tym w „Gościu” kilka miesięcy temu. Wracamy do tematu, gdy w parlamencie trwa debata nad projektami mającymi uregulować prawne aspekty in vitro. Warto, aby posłowie podejmując decyzję, czy ta metoda będzie w Polsce zakazana, czy dozwolona, mieli świadomość, jak negatywne konsekwencje niesie ona dla zdrowia dziecka i matki.

Gorszy start
Gdy jakaś metoda ma skuteczność na poziomie od 30 do 40 proc., uznaje się, że ma ona charakter eksperymentalny. Zwolennikom in vitro nie przeszkadza, że powoływanie do życia człowieka odbywa się na drodze eksperymentalnej, bo właśnie taką skuteczność ma ta metoda. Dziecko „tworzone” w czasie sztucznego zapłodnienia już na starcie ma zdecydowanie gorsze warunki niż poczęte w sposób naturalny, bowiem nawet najnowocześniejsze laboratorium nie jest w stanie zastąpić ekologicznego i naturalnego środowiska, jakie panuje w organizmie kobiety.

W czasie procedury in vitro powołanie dziecka do życia odbywa się na skutek połączenia plemnika z komórką jajową w probówce, na tzw. szkiełku. Tak powstałe zarodki są przechowywane w specjalnym inkubatorze, mającym imitować warunki naturalne, i dopiero po dwóch, trzech dniach zostają umieszczone w macicy kobiety. Pierwsze godziny życia ludzki embrion spędza więc w sztucznym środowisku, co odbija się na jego zdrowiu w przyszłości.

W stosowanej obecnie technice do organizmu kobiety wprowadza się kilka zarodków, co jest przyczyną ciąż mnogich. Dane statystyczne pokazują, że w procedurze in vitro dochodzi do nich ponad 17 razy częściej niż w naturalnym poczęciu. Na przykład ponad połowa (53 proc.) dzieci urodzonych w 2002 r. w USA metodą in vitro pochodziła z ciąż mnogich, tymczasem w skali ogólnej stanowiły one jedynie 3 proc. Jest to o tyle istotne, że ciąża mnoga niesie ze sobą zwiększone ryzyko dla zdrowia matki i dziecka. Dane pokazują, że ze względu na mnogość, ciąże in vitro dwukrotnie częściej niż naturalne kończą się przedwczesnym porodem, a także 2-, 3-krotnie zwiększa się ryzyko urodzenia dziecka z małą masą urodzeniową. Przedwczesny poród i mała masa prowadzą do urazów okołoporodowych, niedotlenienia i wylewów śródmózgowych, co z kolei jest główną przyczyną zaburzeń rozwojowych, a także umieralności okołoporodowej.

Cena za spełnienie pragnień
Ceną za poczęcie dziecka na drodze in vitro jest często choroba nie tylko dziecka, ale i matki. Nim jeszcze dojdzie do wszczepienia zarodków do organizmu kobiety, jest ona poddawana specjalnej stymulacji hormonalnej, aby wytworzyć nie jedną, jak to się zwykle dzieje w naturalnym cyklu, lecz kilka komórek jajowych, które potem są pobierane z jej organizmu i sztucznie zapładniane. Jednak leczenie hormonalne nie jest obojętne dla zdrowia. – Kilka razy próbowałam metody in vitro, za każdym byłam poddawana stymulacji hormonalnej. Mój organizm reagował na to fatalnie, byłam zupełnie rozregulowana. W pewnym momencie doznałam nawet czasowego paraliżu, dostałam depresji. W ciążę nie zaszłam, a teraz jestem wrakiem człowieka – opowiada swoje smutne doświadczenia jedna z klientek kliniki in vitro.

Jej przypadek potwierdzają dane statystyczne. Wynika z nich, że u 20 proc. kobiet poddających się zapłodnieniu pozaustrojowemu występują poważne powikłania, określane jako zespół hiperstymulacji jajnikowej. W postaci łagodnej objawia się on powiększeniem jajników, bólami brzucha, wzdęciem i ucieczką płynu naczyniowego z łożyska, co prowadzi do puchliny brzusznej i nadciśnienia. Ciężka postać hiperstymulacji powoduje zaburzenia czynności wątroby, płyn w opłucnej, zakrzepicę żylną i tętniczą. U kobiet stosujących in vitro występuje także zwiększone ryzyko ciąży pozamacicznej, dochodzi do niej u 4 proc. pacjentek stosujących in vitro, przy 1 proc. poczęć naturalnych. Kobiety korzystające ze sztucznego zapłodnienia cierpią również na zapalenie w obrębie miednicy mniejszej i uszkodzenie znajdujących się tam narządów. Jest to skutek pobierania zarodków przez pochwę.

Dziecko zwiększonego ryzyka
W jednym z odcinków bardzo popularnego serialu „Dr House” do szpitala trafia chłopiec mający omamy, skoki ciśnienia, obrzęk płuc i krwotok z odbytu. Genialny diagnostyk odkrywa, że dziecko ma dwa różne zestawy DNA, co określa się mianem chimeryzmu. Okazuje się, że był on poczęty na drodze in vitro i dwa zarodki wszczepione do organizmu kobiety połączyły się w jeden. Nie trzeba uciekać się do filmowej fikcji, aby udowodnić, że dzieci poczęte w sposób sztuczny częściej cierpią na poważne wady wrodzone, powikłania neurologiczne czy choroby genetyczne. Pokazują to konkretne dane naukowe. Prof. Bert Scoccia, dyrektor kliniki ginekologicznej Uniwersytetu Illinois w Chicago, w 2006 r. opublikował artykuł, w którym zebrał wyniki badań różnych naukowców dotyczących chorób dzieci poczętych metodą in vitro.

Wynika z nich jednoznacznie, że matka i dziecko biorące udział w procedurze sztucznego zapłodnienia są nastawione na o wiele większe ryzyko powikłań. Badania Hansena i współpracowników z 2005 r., na które powołuje się prof. Scoccia, prowadzą do wniosku, że u dzieci urodzonych metodą in vitro dwukrotnie częściej występują poważne wady wrodzone. Zbadali oni 5138 dzieci w trzech regionach Australii i stwierdzili u 9 proc. dzieci poczętych sztucznie ciężkie wady wrodzone, przy 4,2 proc. u dzieci poczętych naturalnie. Z kolei badania przeprowadzone przez Stronberg B. i współpracowników w 2002 r., także cytowane przez prof. Scoccię, pokazują, że u dzieci poczętych w sposób sztuczny częściej dochodzi do powikłań neurologicznych.

Prof. Scoccia przytacza też badania Changa, Moleta, Wanglera i współpracowników, którzy stwierdzili u dzieci urodzonych na drodze in vitro trzykrotnie częstsze występowanie pewnych rzadkich, bardzo poważnych chorób genetycznych: zespołu Beckwitha-Wiedemanna oraz zespołu Angelmana. Ten pierwszy charakteryzuje się takimi objawami jak przerost języka, przepuklina pępowinowa czy nadmierny wzrost, zwiększa też predyspozycję do nowotworów.

Z kolei dzieci cierpiące na zespół Angelmana mają objawy neurologiczne, m.in. upośledzenie umysłowe czy padaczkę; wykonują charakterystyczne ruchy przypominające marionetkę, cierpią na niekontrolowane napady śmiechu, a 30 proc. z nich nie mówi. W czasie dyskusji o in vitro często można usłyszeć opinie lekarzy prowadzących kliniki oferujące tę metodę, którzy autorytatywnie stwierdzają, że dzieci poczęte w sposób sztuczny są tak samo zdrowe jak pozostałe.

Badania naukowe cytowane w najpoważniejszych światowych pismach mówią coś wręcz przeciwnego. A w USA, gdzie rodzi się najwięcej dzieci metodą in vitro, lekarze mają obowiązek poinformować pacjentkę rozpoczynającą procedurę sztucznego zapłodnienia o potencjalnym ryzyku, jakie niesie ono dla dziecka i matki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.