Bogactwo i ramadan

Stanisław Guliński, arabista, znawca problemów Bliskiego Wschodu

|

GN 35/2009

publikacja 27.08.2009 17:55

Zachód spogląda z szacunkiem na bogactwo krajów Zatoki Perskiej. Przesadna, ale trafna w swej istocie opinia mówi, iż zachodni przywódcy tylko dlatego nie wiążą butów arabskim panom nafty i gazu, iż ci ostatni noszą sandały.

Bogactwo i ramadan Strzał z armaty oznajmił koniec pierwszego dnia ramadanu w Doha, stolicy Kataru fot. pap/EPA/NOUSHAD THEKKAYIL

W samolocie Qatar Airways żadna ze stewardes nie miała arabskich rysów. Przeważały Azjatki z Dalekiego Wschodu. Gdy poprosiłem o jakąkolwiek arabskojęzyczną gazetę, były szczęśliwe, gdy w końcu udało im się znaleźć jeden jedyny egzemplarz. Na lotnisku w Doha większość umundurowanych urzędników i funkcjonariuszy mówiła raczej po angielsku i miała ciemną cerę. Pakistańczycy, Bengalowie… Sudańska rodzina nie potrafiła porozumieć się z jednym z nich po arabsku. Katar, podobnie jak inne kraje Zatoki Perskiej, przyciąga setki tysięcy cudzoziemskich pracowników – azjatyckich robotników i zachodnich specjalistów. To jedno z epicentrów globalizacji.

Siła kropli
O ile poprzedni, 2008 rok był w Polsce „rokiem Gruzji”, o tyle teraz przeżywamy coś w rodzaju „roku Kataru”. Obydwa kraje nie funkcjonowały przedtem w powszechnej świadomości Polaków. Obydwa wdarły się nagle do niej za pośrednictwem doniesień medialnych. Gruzja miała być dla nas i Europy ważna jako kraj przesyłowy dla gazu znad Morza Kaspijskiego i Azji Środkowej. Katar ma mnóstwo własnego gazu. I nie jest związany trasami gazociągów. W skroplonej postaci gaz jest rozwożony statkami po całym świecie. To „siła kropli” – jak reklamuje się katarskie przedsiębiorstwo gazowe w telewizji al-Dżazira. Tymczasem o samym Katarze mało dotąd słyszeliśmy. W tle określeń typu „inwestor z Kataru” czy „szejkowie kupują stocznie” pobrzmiewa w Polsce jakaś ironia. Opinia publiczna nie traktuje tej „arabskiej awantury” całkiem poważnie. Tymczasem Zachód podchodzi do funduszy inwestycyjnych znad Zatoki Perskiej z szacunkiem, jak do ostatniej deski ratunku w zdrenowanym recesją świecie.

Zachować post…
W piątek najważniejszym wydarzeniem dnia w Doha było ogłoszenie Komisji Obserwacji Księżyca w Nowiu. A ta w piątek wezwała wszystkich katarskich muzułmanów, by „ten miesiąc stał się dla nich okazją kornego zbliżenia do Boga, nasilenia modlitwy i lektury Koranu, wzajemnego przebaczenia i rywalizacji w czynieniu dobra”. Jednak najważniejsza była zapowiedź, iż to sobota – odpowiadająca dniu 22 sierpnia – jest pierwszym dniem błogosławionego miesiąca ramadan. I tu pojawił się odpowiedni cytat z proroka Mahometa: „Pośćcie na widok księżyca i przerywajcie post, gdy znów się pojawia”. Jak na ironię ramadan – miesiąc postu – jest jednocześnie miesiącem największej konsumpcji. Gdy tysiące ludzi czeka na zachód słońca, nie jedząc i nie pijąc, tylko najbardziej uduchowieni nie muszą odpędzać natarczywych myśli o smakołykach. Ostatnie minuty przed wieczornym wezwaniem muezina, wieszczącym przerwanie postu, to dramatyczny wyścig po drogach, by po pracy zdążyć na modlitwę i do zastawionego na iftar stołu. A to tylko pierwsze zaspokojenie głodu. Potem zaczyna się „krzyżowy ogień” odwiedzin, spacery po sklepach i kawiarniach, zamkniętych w ramadanie przez wiele godzin dnia, ale otwartych do późna w nocy. Tuż przed świtem grupy musahharati, „budzicieli”, bijąc w bębny, zrzucają wiernych muzułmanów (i nie tylko) po krótkim śnie z łóżek, by mogli spożyć sahur (i pomodlić się) przed wschodem słońca. Mimo wczesnej pory preferowane są wtedy potrawy ciężkie i tłuste, tak by dłużej „zapełniały” żołądek. Nigdy w roku nie urządza się tylu przyjęć, nigdy nie organizuje się tak hucznych zabaw. Oczywiście po zachodzie słońca. Targi i supermarkety w ostatnich dniach poprzedniego miesiąca księżycowego (sza’ban) przeżywają oblężenie kupujących. Wielu to prawdziwi eksperci od pochodzenia i jakości baranów i wielbłądów.

– Wolę kupować żywe zwierzęta na targu – mówi Muhammad Awad, który zawsze przychodzi do tego samego kupca, Raszida al-Marri. – Potem mam świeże mięso z pewnego źródła, nie to z supermarketu. Tam może być nawet mięso, które nie jest halal (ze zwierzęcia niezabitego zgodnie z zasadami islamu, czyli przez przecięcie wszystkich arterii do pełnego wykrwawienia). I dodaje: – Najbardziej gustuję w baranach z Arabii Saudyjskiej. Świeże mięso i świetny smak. Tyle że ceny podskoczyły. Za barana, który 3 miesiące temu kosztował 570 rijali, teraz trzeba zapłacić 870. Ceny wzrosły średnio o 20–30 proc. I tak dzieje się przed każdym ramadanem. Sprzedający zachwala swoje zwierzęta: – Mam barany saudyjskie, jordańskie i syryjskie. Jordańskie mają wyraźnie rozdzielone pośladki, syryjskie mają wygoloną sierść i żółtawy kolor, saudyjskie są białe.

…i dobre obyczaje
A jak zabawa, to i wyzwania obyczajowe. Mało gdzie na świecie konserwatywne normy społeczne nakładają się tak niezwykle na powszechność najnowszych zdobyczy techniki jak nad Zatoką Perską. Młodzi Katarczycy masowo flirtują za pomocą Bluetootha, Skype’a czy internetowych serwisów randkowych. Miejscowi Don Juani kolekcjonują w pamięci telefonów komórkowych dziesiątki numerów poznanych dziewcząt. Jednak te przelotne znajomości w ogromnej większości kończą się na kawie w luksusowej kawiarni czy wspólnym spacerze po centrum handlowym. Zapraszani do telewizji szejkowie przestrzegają przed rozpadem tradycyjnych norm.

Przypominają, iż budowanie związku poza kontrolą rodziny nie prowadzi do niczego dobrego. A cytowani (anonimowo) w gazetach chłopcy i dziewczyny przyznają, iż nawet w czasie spotkań przeniesionych z wirtualu do realu finał jest dość przewidywalny. Chłopcy z przekąsem wspominają, że Aisza czy Warda całkiem szybko zapyta o perspektywy małżeństwa. Dziewczyny narzekają, iż Osmanowie i Mustafowie wykręcają się wtedy, że nie mają jeszcze dość zgromadzonych środków materialnych albo wręcz przyznają, iż rodzina już upatrzyła im kandydatkę na żonę. Zaplątanie się w romans może oznaczać potem konieczność „wycieczki” do kliniki przywracania dziewictwa, np. w Bejrucie. Nikt bowiem nie zechce „naruszonej” panny młodej. Ale to rzadkość.

Czynić dobro…
Jak napomina Komisja, w ramadanie należy godzić się i czynić dobro. Także na międzynarodową skalę. A Katar w ostatnich latach zasłynął z osiągnięć dyplomatycznych, takich jak zażegnanie wybuchu wojny domowej w Libanie czy doprowadzenie do rozmów rebeliantów w Dar Furze z sudańskim rządem. Katar, przewodzący obecnie Lidze Państw Arabskich, podjął się nakłonić władze szkockie do zwolnienia z więzienia Abd al-Basita al-Magrahiego, libijskiego oficera służb specjalnych, skazanego na dożywocie za zamach na samolot linii Pan Am nad Lockerby w 1988 r. Al-Magrahi jest chory na raka prostaty i lekarze nie dają mu więcej niż 3 miesiące życia. Kilka dni temu specjalny samolot libijskiego przywódcy płk. Kadafiego przywiózł go do Trypolisu, by ostatnie swoje dni mógł spędzić u boku 90-letniej matki. Katarskie starania zdołały w tym przypadku przełamać silne protesty sekretarz stanu Hillary Clinton, FBI i rodzin wielu spośród amerykańskich w większości ofiar zamachu. Ramadanowy prezent dla Libii niewątpliwie nie udałby się jednak, gdyby płk Kadafi nie zapłacił tymże rodzinom 2,7 mld dolarów USA odszkodowań i nie wydał w 1999 r. al-Magrahiego pod sąd w Hadze.

…i czytać Koran
Komisja radziła też czytać. I to przecież nie chodzi tylko o sam Koran, ale i literaturę w ogóle, w tym nawiązującą do trudnego problemu utrzymania zasad islamu w ciągle skłóconym środowisku politycznym Bliskiego Wschodu. „Telewizyjny” szejk katarskiego kanału satelitarnego al-Dżazira Jusuf al-Qaradawi nie przypadkiem właśnie tuż przed „błogosławionym miesiącem” opublikował i promuje nową książkę: „Prawo dżihadu” (Fiqh al-dżihad). Na spotkaniu z czytelnikami szejk al-Qaradawi odrzucił wygłoszone w Kairze wezwanie prezydenta Baracka Obamy do pokoju między Palestyńczykami i Izraelczykami, oparte na założeniu, iż przyszłe państwo palestyńskie miałoby być zdemilitaryzowane. Szejk dodał: „Palestyńczycy nie wywalczą swych praw, żebrząc o pokój. Nikt im ich nie da, muszą je sobie wziąć. Nie wolno im zrezygnować nawet z piędzi ziemi, by zadowolić wroga. Dlatego muszą trwać przy zbrojnym oporze”. Mimo to nikt nie zapomina o interesach. Tuż przed miesiącem postu ogłoszono, iż Qatar Holding zakupi 17 proc. akcji niemieckiego Volkswagena i 10 proc. akcji Porsche. Obydwaj producenci samochodów planują fuzję w 2011 r. Zakup będzie kosztował Katarczyków około 10 miliardów dolarów USA. Proszę przypomnieć sobie cenę polskich stoczni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.