NATO nam przyszło

Przemysław Kucharczak

|

GN 33/2009

publikacja 17.08.2009 17:24

W „radzie mędrców” NATO będzie reprezentowany polski punkt widzenia. Wśród 12 ekspertów, którzy przygotują nową koncepcję strategiczną Sojuszu, zasiądzie Adam Rotfeld, były polski minister spraw zagranicznych.

To sukces Polski. Do NATO należy 28 państw, a miejsc w tym prestiżowym gronie ekspertów jest tylko 12. – Wybór do „rady mędrców” Adama Rotfelda jest dla Polski optymalny. Może jego talenty dyplomatyczne nieco złagodzą trudny układ sił wewnątrz NATO, który w tej chwili bardzo nam nie sprzyja – ocenia dr Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego. Przewodniczącą tej grupy została Madeleine Albright, była sekretarz stanu USA. Eksperci nie reprezentują w Radzie rządów swoich państw. Mają służyć Sojuszowi własną wiedzą i doświadczeniem.

Sojusz po Gruzji
Obecność doświadczonego polskiego dyplomaty w gronie, które zaprojektuje przyszłość NATO, jest ważna, bo interesy Polski i wielu naszych natowskich sojuszników są dziś bardzo rozbieżne. Dla Zachodu Rosja nie jest już żadnym zagrożeniem. Niestety, Polska nie może powiedzieć tego samego. Na przykładzie Gruzji Rosja pokazała, że jest już gotowa do agresji na małe, niepodległe państwa. Polska, w przeciwieństwie do Gruzji, jest pod parasolem NATO. Dlatego w naszym interesie jest, żeby ten parasol nie był dziurawy. Bo dzisiaj wcale nie jest to takie oczywiste. Rosji brakuje dziś siły na uzależnienie od siebie Europy Środkowej.

Jednak czy w przyszłości, jeśli to państwo się wzmocni, nie podejmie skuteczniejszych prób odbudowy swej dawnej strefy wpływów? Litwa, Łotwa i Estonia przed tym drżą, bo w kolejce do ponownego uzależnienia stoją o jedno miejsce przed Polską, a tuż za Ukrainą. Mają u siebie sporą mniejszość rosyjską, więc wielki sąsiad, jeśli zechce, może wywołać u nich poważne niepokoje wewnętrzne. Pretekst do wtrącenia zawsze się znajdzie. Dlatego państwa bałtyckie, czując potęgę Rosji, są w sprawie wizji przyszłości NATO wiernymi sojusznikami Polski. Tak jak my popierają silne przywództwo Ameryki w Sojuszu. Nad Ameryką i Europą Zachodnią nie wiszą jednak takie problemy. Dla nich najważniejsza jest zdolność ekspedycyjna Sojuszu w odległe rejony świata.

Parasol z dziurami?
Polscy żołnierze narażają więc dziś życie w górach Afganistanu, choć nasz kraj bezpośrednio nic na tym nie zyskuje. – Obecność tam Wojska Polskiego to rodzaj politycznej waluty. Kupujemy w zamian za nią własne miejsce polityczne w Sojuszu. Mamy też nadzieję, że skoro my okazujemy naszym sojusznikom solidarność, to z kolei oni, gdy zajdzie potrzeba, okażą ją nam. Tak to wygląda w teorii. W praktyce, niestety, tak dobrze to nie działa – ocenia Przemysław Żurawski. Podkreśla, że dla Polski NATO jest atrakcyjne przede wszystkim ze względu na artykuł 5. traktatu waszyngtońskiego, czyli zapis o wspólnej obronie państw Sojuszu. – Niestety, na państwa przyjęte do NATO po 1999 i 2004 roku, czyli m.in. na Polskę i państwa bałtyckie, nie rozciągnięto planu dokładnych ruchów jednostek Sojuszu, na wypadek agresji zewnętrznej.

W czasie zimnej wojny stworzono plany, które dokładnie określały, że jeśli Sowieci uderzą np. na Danię, wtedy dywizje o numerach takich i takich w czasie takim i takim pojawią się w określonym miejscu. Dla Polski i państw bałtyckich takich planów nie ma, są tylko gwarancje polityczne. Stąd dla nas dzisiaj najważniejsze jest wprowadzenie gwarancji militarnych, czyli po prostu skoordynowanego planowania sztabowego, obejmującego także nowe państwa Sojuszu – mówi Żurawski vel Grajewski. Przekonanie do tego sojuszników będzie jednak trudne. Zwłaszcza że prezydent Obama, jak się wydaje, wybrał ugodowy kurs wobec Rosji. – Dzisiaj Polska kupuje broń i ekwipunek głównie na potrzeby ekspedycyjne w odległych rejonach. Po Gruzji należy się zastanowić, czy Wojsko Polskie nie będzie musiało także odstraszać, w sposób poważny, a nie symboliczny, na terytorium własnym – komentuje dr Żurawski vel Grajewski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.