U stóp czarodziejskiej góry

Jan Drzymała, redaktor portalu wiara.pl

|

GN 31/2009

publikacja 31.07.2009 10:12

„Każdemu jego Everest” – tak brzmi motto fundacji „Czarodziejska góra”, która od lat pomaga przełamywać własne słabości i pokonywać granice, wydawałoby się, nieosiągalne.

Spokojnie, ta lina utrzyma dwie tony – Gniewko uspokaja Bartka, który za chwilę zjedzie z 30-metrowej skały. Nie pierwszy raz w swoim życiu chłopak stoi na krawędzi. Już kiedyś tam był, ale zabrakło liny, uprzęży i dłoni, która by uratowała go przed upadkiem.

Człowiek godny zaufania
Bartek jest w trakcie terapii. Leczy się z uzależnienia. – Nie wypytujcie o przeszłość. Oni nie będą o tym mówić – ostrzega Robert Kaźmierski, założyciel fundacji „Czarodziejska góra”. To jemu Bartek powierzy za chwilę swoje życie. Jeszcze krok i zawiśnie nad przepaścią. – Spokojnie, usiądź w uprzęży i zjeżdżamy – zachęca Robert. – Czego się boisz? – pyta. – Boję się, że stanowisko nie wytrzyma, lina się urwie i spadnę – mówi przez zaciśnięte zęby, ale powoli schodzi. Zaufał… Robert od 20 lat wspina się w górach całego świata. Jest instruktorem Polskiego Związku Alpinizmu. Ma ogromną wiedzę i doświadczenie. Szkoli młodzież i dorosłych.

Wyróżniają go spokój, cierpliwość i indywidualne podejście do każdego uczestnika. Podopieczni z każdym dniem przekonują się, że jest człowiekiem godnym zaufania. W 2004 roku wraz z Ewą Konczal – również entuzjastką górskich wypraw – założył fundację „Czarodziejska góra”. Połączyły ich wspólna pasja i chęć niesienia pomocy tym, którzy jej potrzebują. Ewa twierdzi, że jeśli komuś żyje się lepiej niż innym, powinien dzielić się swoją wiedzą, umiejętnościami, możliwościami. Te przekonania mają odbicie w działalności fundacji. W Mniszkowie, leżącym w okolicach Rudawskiego Parku Krajobrazowego, 20 km od Jeleniej Góry, Ewa i Robert prowadzą regularnie obozy wspinaczkowe dla osób z problemami. Robert wspinaczką zaraził również syna Gniewka. Wcześniej (od 2000 r.) organizowali takie obozy w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.

Wychodząc z zamknięcia
Zaczęło się od dzieci i młodzieży cierpiących na autyzm. U 20-letniego Kuby z Gdańska tę chorobę zdiagnozowano, gdy miał 2,5 roku. – Nie jest łatwym dzieckiem, a dostępne metody terapii nie przynosiły większych efektów – mówi Hanna Dobrowolska, mama Kuby. W tym roku Kuba już piąty raz wyruszy z rodzicami na obóz wspinaczkowy „Czarodziejskiej góry”. – Syn czeka na ten wyjazd. To dla niego ogromna motywacja do pracy. Dzięki temu przez cały rok uczy się, chodzi do szkoły – zapewnia H. Dobrowolska. Przyznaje jednak, że na początku towarzyszyły jej poważne obawy. – Przed pierwszym wyjazdem Kuba denerwował się, gdy ktoś podchodził zbyt blisko niego. Miał problemy z utrzymywaniem kontaktu.

W czasie wspinaczki kontakt i porozumienie to podstawa. Ktoś musi podejść, żeby założyć uprząż. Fachowo ją przywiązać, żeby zapewnić bezpieczeństwo. Na początku Kuba denerwował się, ale udało się ten strach przełamać. Potem przyszedł czas na przełamywanie bariery mowy. Kuba starał się komunikować z instruktorem, który wraz z nim się wspinał. Z czasem okazało się, że w trudnych momentach potrafił krzyczeć z góry nawet pełnymi zdaniami do osoby, która go na dole asekurowała. – Oniemiałam – mówi pani Hanna. – To niesamowite, kiedy przez lata nie słyszy się praktycznie głosu dziecka, a ono nagle zaczyna mówić logicznie, adekwatnie do sytuacji. Ważne też, że udaje mu się osiągnąć założony cel, bo u Kuby nie ma mowy o zatrzymaniu się w połowie drogi i w „Czarodziejskiej górze” dobrze o tym wiedzą.

Krzyk na szczycie
Jak tłumaczy Ewa Konczal, osoby dotknięte autyzmem mają predyspozycje do wspinaczki. Dla nich nawet mikroszczeliny i niewielkie wystające fragmenty skał są punktem oparcia. Potrafią bardzo mocno ściskać. To ułatwia im poruszanie się w skale. – Niektórzy terapeuci odradzali nam wspinaczkę w pracy z ludźmi chorymi na autyzm – dodaje Robert. – Tę chorobę charakteryzuje myślenie schematami. Mówiono nam, że lepiej, gdyby wchodzili zawsze tą samą trasą, na te same ściany – tłumaczy. Nie było też pewności, co się wydarzy, kiedy po wejściu na szczyt przed oczami, zamiast ściany skalnej, pojawi im się otwarta przestrzeń. – Pierwszy raz, kiedy wspinaliśmy się z chorym na autyzm Dominikiem, chłopak na górze zaczął krzyczeć – opowiada Ewa. – Nie było wiadomo, dlaczego, bo trudno się z nim porozumieć – relacjonuje. Dopiero kilka miesięcy później napisał, że jego najlepszym wspomnieniem z wakacji była wspinaczka, a krzyczał, bo nie mógł iść dalej. Krok po kroku „Czarodziejska góra” przełamuje bariery u osób cierpiących na autyzm. Daje im szansę samodzielnego pokonywania granic. Wśród podopiecznych fundacji są osoby, które wspinają się już na całkiem niezłym poziomie. Niektórzy przechodzą takie same trasy, jak zupełnie zdrowi ludzie.

Zastrzyk adrenaliny
Od jakiegoś czasu do „Czarodziejskiej góry” przyjeżdża również młodzież lecząca się z uzależnień. Fundacja współpracuje m.in. z katolickim ośrodkiem „Anastasis” w Strychach. Młodzi ludzie w wieku 15, 16, 17 lat mają szansę odbudowywać tu wzajemne zaufanie i uczyć się odpowiedzialności za siebie, kolegów. Mają też własne mieszkanie. – Na czas obozu przekazujemy im pod opiekę budynek, w którym mieszkają – opowiada Ewa. To ważny element terapii. Kontynuacja tego, co robią w swoich ośrodkach. – Sami sprzątają i gotują, dbają o to miejsce – mówi. Codziennie około godziny 11 wychodzą w skały. Przed nimi półgodzinna wędrówka, kilka godzin wspinaczki i powrót. Wysiłek daje się we znaki, ale warto go podjąć. – To jest, kurde, niesamowita adrenalina – mówi Maciek, 17-latek, przed którym otwierała się już kariera futbolowa. Zawirowania życiowe zatrzymały go na tej drodze, chociaż grał już w drugiej lidze. Teraz uczy się na nowo pokonywać swoje słabości. – Chcemy na naszych obozach pokazać, że nie trzeba w życiu stosować żadnej dodatkowej stymulacji. Góry, wspinaczka, skały uczą pokonywać swoje słabości, ale także są znacznie lepszą alternatywą dla narkotyków i innych uzależnień – wyjaśnia Ewa.

Stanąć na „dachu świata”
Tę miłość do gór Ewa i Robert zaszczepiają swoim podopiecznym również przez filmy, zdjęcia, slajdy ze swoich wypraw. Wymyślili hasło „Każdemu jego Everest”. Jak tłumaczą, nie chodzi o to, żeby każdy zdobył najwyższą górę świata, ale żeby pokonywał swoje trudności – swój własny Everest. Niektórzy zarażają się miłością do gór. 18-letni Paweł z Krakowa jeszcze nie tak dawno był jednym z obozowiczów. Wziął udział w zawodach wspinaczkowych, zorganizowanych w Bielsku-Białej przez fundację. Wygrał. W tym roku przyjechał do Mniszkowa jako wolontariusz. Chce pomagać tym, którzy dopiero stoją u podnóża swojego własnego szczytu. Zamierza wziąć udział w obozie szkoleniowym dla wolontariuszy „Czarodziejskiej góry”. Fundacja regularnie organizuje tego rodzaju szkolenia. Każdy może być wolontariuszem. Wystarczy tylko przesłać formularz zgłoszeniowy ze strony www.czarodziejskagora.org. W tym roku taki obóz odbywa się na przełomie lipca i sierpnia. – Wolontariusze nie muszą koniecznie znać się na wspinaczce – wyjaśniają Ewa i Robert. Tego rodzaju umiejętności nabiorą podczas szkoleń i kolejnych obozów. – Bardziej zależy nam na ludziach, którzy są zainteresowani pracą w tego rodzaju środowiskach – dodaje Ewa. Stąd często w fundacji pomagają studenci takich kierunków jak pedagogika, oligofrenopedagogika itp. Katarzyna Jakut jest na 5. roku studiów.

Studiuje dwa kierunki. Jednym z nich jest oligofrenopedagogika. W „Czarodziejskiej górze” zaczynała jako wolontariuszka. Teraz pracuje jako wychowawca. Zapewnia, że doświadczenia tutaj zdobytego nie da się porównać z żadnym innym, bowiem chyba nie ma w Polsce drugiej instytucji, która prowadzi obozy wspinaczkowe dla osób niepełnosprawnych i zagrożonych wykluczeniem społecznym. Podobnego zdania jest Anna Konczal, kuzynka Ewy, a jednocześnie studentka 5. roku pedagogiki. Dla niej praca w fundacji to zarówno zdobywanie cennego doświadczenia, jak również ogromna satysfakcja. – Na obozach jest wspaniała atmosfera. Czujemy się jak wielka rodzina – zapewnia Ania. Dodaje, że największą satysfakcję czuje się, gdy poszczególne osoby wchodząc na skałę, zatrzymują się w pewnym momencie, zarzekają się, że nie są w stanie dalej iść, po czym – po krótkiej rozmowie z wolontariuszem i chwili odpoczynku – jednak ruszają dalej. Kolejny obóz szkoleniowy dla wolontariuszy ruszy w przyszłym roku. Najprawdopodobniej już w okolicach maja będzie można się zgłaszać. Fundacja już dziś do tego gorąco zachęca. Każda pomoc się przyda i jest mile widziana. W tym roku jedną z wolontariuszek została Melissa Valdivia z Meksyku. Przez dwa miesiące pomagała podczas obozów wspinaczkowych.

U stóp „Everestu” każdego z obozowiczów mnożą się lęki, obawy, strachy. Wolontariusze mają pomóc w ich przezwyciężaniu. Ile osób, tyle historii. Bartek boi się pęknięcia liny, chociaż ta utrzymałaby słonia. Andżela martwi się tylko o to, żeby nie zbłaźnić się przed otoczeniem.
„Chyba nie chcę zostawiać swojego życia w twoich rękach” – mówi jeden z obozowiczów do kolegi, który będzie go asekurował, ale po chwili zaczyna się wspinać. Coraz wyżej i wyżej. Właśnie o to chodzi w „Czarodziejskiej górze”: zaufać i iść na przód. Przełamać granice, które jeszcze niedawno wydawały się nieosiągalne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.