Nie mam mennicy w TVP

rozmowa z Piotrem Farfałem

|

GN 30/2009

publikacja 25.07.2009 14:54

O cięciach w telewizji, pustej kasie i magicznych skrzynkach z Piotrem Farfałem, p.o. prezesa TVP, rozmawia Jacek Dziedzina.

Nie mam mennicy w TVP Piotr Farfał uważa, że ma pomysł na reformę TVP fot. AGENCJA GAZETA/SłAWOMIR KAMIńSKI

Jacek Dziedzina: Budżet TVP kurczy się, abonament stoi pod znakiem zapytania, atmosfera wokół telewizji nieciekawa… Chce się Panu jeszcze prezesować?
Piotr Farfał: – Mnie interesuje zrobienie kilku konkretnych rzeczy dla telewizji publicznej. Kiedy obejmowałem to stanowisko, wszyscy powtarzali, że to rozwiązanie tymczasowe, na trzy miesiące. Mija siedem miesięcy i ciągle pada to samo pytanie: ile mam czasu? To nie jest istotne pytanie, a odpowiedź całkowicie niezależna ode mnie.

Jak Pan sobie poradzi z brakami w kasie?
– Są tylko dwa sposoby: zmniejszanie kosztów i zwiększanie przychodów. Takie są prawa ekonomii i tutaj nikt niczego nowego nie wymyśli. Właśnie uruchomiliśmy program zwolnień grupowych. Staramy się też utrzymać nasze przychody. Biorąc pod uwagę światowy kryzys i sytuację całej naszej branży, myślę, że radzimy sobie całkiem nieźle.

Będzie jeszcze mniej wartościowych programów, za to więcej dochodowego kiczu?
– Nie odbije się to na wartości artystycznej programów. Ale pewnie niektóre z nich, ze względu na to, że nie przynoszą oczekiwanych przychodów, będą zdejmowane z ramówek.

Które?
– Nie mogę tego zdradzić.

Czy likwidacja kanałów tematycznych, jak TVP Kultura czy TVP Historia, to też krok wymuszony bezlitosnym prawem rynku?
– Nie chodzi o likwidację, ale o połączenie wszystkich kanałów tematycznych w jedną komórkę organizacyjną, czyli Centrum Kanałów Wyspecjalizowanych.

A jak będą rozdzielone pieniądze na poszczególne kanały?
– Będzie jeden budżet na całe CKW.

Każdy kanał dostanie tyle samo?
– Oczywiście, że nie. Już teraz każda z anten ma inny budżet uzależniony od wielkości produkcji własnej czy liczby godzin nadawania. Kanały tematyczne, poza TVP Sport, nie przynoszą spółce istotnych przychodów. Nie oznacza to jednak, że planowana jest likwidacja któregokolwiek z nich. Przy ich uruchamianiu mieliśmy inną sytuację finansową; abonament na poziomie 500 mln złotych. TVP Historia czy TVP Kultura spełniają rolę przede wszystkim misyjną.

Zatem ich utrzymanie jest obowiązkiem TVP.
– Tak, ale jeśli ściągalność abonamentu drastycznie spadła i nie ma też innych środków na działalność misyjną, to TVP musi brać to pod uwagę. Istotą państwa prawa jest zasada, że jeśli państwo nakłada na jakiś podmiot obowiązki, to jednocześnie gwarantuje na ten cel środki. W TVP nie ma mennicy, nie dodrukuję pieniędzy. Abonament jest niższy o ponad 250 mln zł w stosunku do roku 2007. W zasadzie to źródło finansowania w TVP staje się fikcją, dostaliśmy już sygnał z KRRiT, że jeśli całość prognozowanych wpływów na rok przyszły będzie poniżej 300 mln zł, to TVP nie dostanie z abonamentu ani złotówki. Cała kwota zostanie wtedy rozdysponowana na radio publiczne i rozgłośnie regionalne. Dzisiaj przychody abonamentowe TVP to niewiele ponad 10 proc. całego budżetu. Jest skrajną hipokryzją mówienie z jednej strony, że abonament powinien być zniesiony, a z drugiej podnoszenie krzyku, kiedy firma w takiej sytuacji szuka oszczędności.

Czy to dlatego, że TVP Sport jest najbardziej dochodowy, CKW będzie kierowane przez mistrza olimpijskiego Roberta Korzeniowskiego?
– Nie, prawda jest taka, że pan Korzeniowski ze wszystkich dyrektorów kanałów tematycznych podchodzi do ich funkcjonowania najbardziej prorynkowo. Fakt, że TVP Sport przynosi dla spółki jakiekolwiek profity, tylko to potwierdza. Niestety, wielu dyrektorów zarządzających pozostałymi kanałami tematycznymi ma stosunek roszczeniowy i w ogóle nie chce myśleć o żadnych oszczędnościach. W związku z tym jest potrzeba menedżera i osoby, która będzie pilnowała kosztów. Stąd wybór padł na pana Roberta Korzeniowskiego. Nie ma to nic wspólnego z uprzywilejowaniem lub dyskryminacją któregokolwiek z kanałów mających wejść w skład Centrum.

Zapowiedział Pan, że TVP przeprowadzi samodzielną cyfryzację telewizji drogą satelitarną, podczas gdy zapadły już rządowe decyzje o cyfryzacji drogą naziemną.
– Nasza oferta będzie komplementarna dla cyfryzacji naziemnej. Ta ostatnia jest przede wszystkim elementem strategii państwa, której ja absolutnie nie podważam, nie zamierzam blokować i którą gorąco popieram. Natomiast uważam, że głównie ze względów technicznych TVP powinna mieć swoje źródło dystrybucji wszystkich kanałów, jakie dziś posiada, i możliwość dotarcia do każdego widza ze swoją ofertą programową. Pragnę zwrócić uwagę, że na transponderach satelitarnych można umieścić dużo więcej kanałów niż na multipleksie naziemnym.

Dużo za to zapłacimy?
– Oferta będzie składała się z dwóch części. Pierwsza będzie całkowicie bezpłatna. Pakiet prawie wszystkich kanałów nadawanych dzisiaj naziemnie będzie dostępny dla każdego, kto ma tzw. talerz i set top box odpowiadający naszym parametrom technicznym. Z satelity będziemy nadawać zarówno swoje programy, jak i naszej telewizyjnej konkurencji. Drugi pakiet, płatny, będzie dla klientów całkowicie dobrowolny.

Jakie będą realne koszty potrzebnego sprzętu?
– Sądzę, że koszt najtańszego zestawu będzie wynosił ok. 300 zł. Jeśli ktoś zechce mieć dekoder Combo, który w przyszłości pozwoli na odbiór zarówno nadawania cyfrowego naziemnego, jak i cyfrowego satelitarnego, również będzie miał taką możliwość. My składamy widzom propozycję, która jest całkowicie bezpłatna, natomiast wybór i zakup tych „magicznych skrzynek”, pozwalających odbierać naszą ofertę, jest już tylko po stronie klienta. I co ważne, nie będziemy w ogóle na tym zarabiać.

Wierzy Pan jeszcze w misyjność telewizji publicznej?
– Wystarczy spojrzeć na nasze pozycje programowe, na to, jak robimy programy informacyjne, na czym się w nich skupiamy, na teatr telewizji, dokument robiony w zdecydowanej większości przez nas, publicystykę poruszającą ważne tematy…

A jednak wygrywa logika rynku, w której wartość wymienionych przez Pana atutów jest żadna bez realnych dochodów. Więc może misja stała się fikcją?
– Jeśli nie będzie abonamentu ani innej formy stabilnego finansowania TVP, to jak każda inna firma będziemy musieli podejść do wszystkich naszych kosztów i przychodów wyłącznie na zasadach komercyjnych.

Jeśli okaże się, że za tydzień musi Pan opuścić Woroniczą, nadal będzie Panu zależało na naprawie TVP?
– W biznesie o powodzeniu zawsze decyduje lojalność i uczciwość względem podmiotu, dla którego się pracuje. Cała reszta jest tylko pochodną tego. Udało mi się zrobić kilka konkretnych rzeczy. Wygraliśmy batalię o prawa do Euro 2012, TVP Sport jest obecny w prawie 3 milionach domów (gdy obejmowałem nadzór nad sprzedażą, było to niewiele ponad 700 tys.), wchodzimy w zasadniczy etap restrukturyzacji, a za chwilę wystartuje nasza platforma satelitarna. Trzeba być realistą, choć zawsze chciałoby się więcej. Nawet gdybym dzisiaj odszedł, to myślę, że w telewizji te rzeczy będą kontynuowane, bo nie mają one żadnego zabarwienia politycznego czy ideologicznego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.