Trybunał stanął okoniem

Andrzej Grajewski

|

GN 28/2009

publikacja 16.07.2009 10:47

Trybunał Konstytucyjny RFN sprzeciwił się zamiarom tworzenia ponad-narodowego unijnego państwa.

Ten wyrok ma wielkie znaczenie dla procesu integracji europejskiej. Po raz pierwszy bowiem nie ze środowisk eurosceptyków, ale z grona najbardziej szanowanych niemieckich prawników rozległ się głos przestrzegający przed negatywnymi konsekwencjami traktatu lizbońskiego.

Skargi i zażalenia
Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe rozpatrywał sześć skarg i jedno zażalenie z tytułu naruszenia praw podstawowych. Zgłoszone zostały przez polityków z różnych środowisk politycznych oraz grupę profesorów, wyrażających zasadniczą obawę, że traktat lizboński ogranicza suwerenność RFN. Co warto podkreślić, skarżący występowali w sytuacji, gdy zdecydowaną większością głosów traktat lizboński został ratyfikowany już w obu izbach niemieckiego parlamentu – Bundestagu i Bundesracie, czekał więc tylko na podpis prezydenta Horsta Kohlera, który także jest jego zdeklarowanym zwolennikiem.

Postkomuniści i socjaliści obawiali się nadmiernego liberalizmu w kreowanym przez Brukselę superpaństwie, a także utraty kontroli przez niemiecki parlament nad udziałem Bundeswehry w międzynarodowych misjach wojskowych. Z kolei politycy ze środowisk prawicowych przestrzegali przed osłabieniem roli narodowego państwa i przekazaniem nadmiernych kompetencji w ręce biurokratów brukselskich, którzy nie dość, że nie mają żadnego demokratycznego mandatu, to na dodatek nie ma żadnej efektywnej kontroli ich działalności.

W trzeciej skardze podnoszono, że traktat nie jest demokratyczny, gdyż o jednym miejscu w parlamencie europejskim decydować będzie na przykład 63 tys. wyborców z Malty, a w Niemczech 854 tys. Rosnące niezadowolenie wzbudza także w Niemczech zwiększenie roli Parlamentu Europejskiego kosztem parlamentów narodowych w sytuacji, kiedy frekwencja wyborcza w wyborach europejskich systematycznie maleje. Wszyscy politycy występujący ze skargą zwracali uwagę, że nadszedł czas powstrzymania ograniczania suwerenności państwa.

Za, a nawet przeciw
Trybunał Konstytucyjny w RFN jest instytucją, której autorytet w zakresie orzekania na temat zgodności prawa stanowionego z Ustawą Zasadniczą RFN przez nikogo nie jest kwestionowany. Tym razem jednak na barki 8 sędziów położony został ciężar ogromnej wagi. W sytuacji gdy Irlandczycy w referendum odrzucili traktat lizboński, a wcześniej to samo zrobili Francuzi i Holendrzy, którzy równie bezkompromisowo odrzucili pierwszą jego wersję, czyli traktat konstytucyjny, negatywna decyzja niemieckiego trybunału miałaby zupełnie niesłychane konsekwencje.

W atmosferze ogromnej politycznej presji Trybunał wydał iście salomonowy wyrok. Stwierdził, że przyjęcie przez RFN traktatu lizbońskiego nie jest sprzeczne z niemiecką konstytucją, ale wymaga istotnych zmian w niemieckim porządku prawnym. Zgodnie z tym orzeczeniem, niemiecki parlament będzie musiał za każdym razem wyrażać zgodę na wejście prawa unijnego w życie na terytorium RFN. Szczególnie będzie to dotyczyło kwestii związanych ze zmianami prawa karnego oraz udziałem Bundeswehry w zagranicznych misjach wojskowych. Trybunał zasygnalizował, że postępujący proces przejmowania kompetencji narodowego państwa przez organy Unii Europejskiej oznacza faktyczną marginalizację i ograniczenie suwerenności Niemiec. W tym kontekście Trybunał wyraźnie stwierdził, że utworzenie federacji państw członkowskich Unii jest sprzeczne z Konstytucją RFN.

Czyli, inaczej mówiąc, Trybunał powiedział Brukseli, że każda dalsze próba rozszerzenia jej kompetencji kosztem ośrodków krajowych oznaczać będzie łamanie konstytucji niemieckiej i w związku z tym zatwierdzona być nie może. A warto powiedzieć, że rola konstytucji nie tylko w systemie prawnym RFN, ale i w porządku społecznym tego państwa jest zupełnie wyjątkowa. To ona jest elementem identyfikacji wszystkich elit niemieckich oraz elementem wręcz narodowej tożsamości. Wyrok Trybunału jest więc czerwoną kartką dla tych wszystkich środowisk politycznych w Europie, którym marzy się dalsza deprecjacja narodowego państwa. Wyraźnie bowiem tam stwierdzono, że tylko posłowie do Bundestagu mają bezpośrednią legitymację obywateli, i jedynie oni, a nie członkowie Parlamentu Europejskiego, mogą podejmować decyzje obowiązujące wszystkich obywateli RFN. Jak to zwykle bywa, politycy wszystkich opcji przyjęli wyrok Trybunału przede wszystkim z odczuciem wielkiej ulgi, podkreślając, że najważniejsze w tym orzeczeniu jest to, że decyzja nie była negatywna. Jednak prawdziwymi wygranymi są politycy skarżący traktat, którzy w konkluzji werdyktu Traktatu znaleźli potwierdzenie zgłaszanych przez siebie obaw.

Potrzebna nowa ustawa
Kluczowym słowem tego wyroku jest pojęcie „integracyjnej współodpowiedzialności” organów niemieckiego państwa za procesy legislacyjne zachodzące w Brukseli. Można powiedzieć, że jest to inna forma znanego skądinąd z naszej historii zawołania, że nic o nas bez nas. Dlatego Trybunał zażądał, aby w trybie pilnym niemiecki parlament uchwalił specjalną ustawę uzupełniającą akt ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Zanim to się stanie, prezydent Horst Koehler nie może podpisać traktatu. Dla niemieckich parlamentarzystów wyrok z Karlsruhe oznacza, że będą mieć wyjątkowo krótkie wakacje, gdyż już w sierpniu Bundestag będzie musiał przyjąć projekty ustaw wzmacniające rolę obu izb parlamentu – Bundestagu i Bundesratu – w unijnym procesie legislacyjnym. Na nowo ma także zostać zdefiniowana rola orzecznictwa niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w stosunku do wyroków Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Według nowych rozwiązań ustawowych, podkreślone ma być, że niemiecki Trybunał będzie respektował orzeczenia z Luksemburga tylko wówczas, gdy nie będą one naruszać podstawowych praw obowiązujących w RFN. Trybunał zalecił również, aby w ustawach niemieckich znalazł się wyraźny zapis uniemożliwiający przenoszenie kompetencji niemieckiego państwa na struktury unijne tylko na podstawie decyzji organów Unii Europejskiej z pominięciem niemieckiego parlamentu.

Z przyjęciem ustaw okołotraktatowych nie będzie większego problemu, ponieważ obie główne siły polityczne, a więc zarówno koalicja chadecka CDU/CSU, jak i rywalizująca z nimi socjaldemokracja SPD, są zdecydowanymi zwolennikami przyjęcia przez Niemcy traktatu, co wyraźnie powiedzieli zarówno kanclerz Angela Merkel (CDU), jak i minister spraw zagranicznych Frank Walter Steinmeier (SPD). Kwestia ta prawdopodobnie nie będzie przedmiotem poważniejszych dyskusji w nadchodzących jesiennych wyborach do parlamentu federalnego. Ale już widać, jak to rozstrzygnięcie będzie wpływać na ton niemieckiej debaty w tej kwestii. Nawet najbardziej proeuropejskie media chwalą rozstrzygnięcie Trybunału i piszą o potrzebie refleksji nad dalszymi konsekwencjami procesów integracyjnych. Zakwestionowany został nieomal dogmat w niemieckiej polityce o niewzruszonym poparciu dla traktatu lizbońskiego i wszystkich procesach integracyjnych.

Lekcja dla nas
Liczący 147 stron wyrok Trybunału w Karlsruhe powinien być przetłumaczony i stać się lekturą obowiązkową dla wszystkich polskich polityków, zajmujących się sprawami integracji europejskiej. Pokazuje bowiem, jak nie burząc samej idei budowania jedności naszego kontynentu, mądrze upominać się o swoje i troszczyć się o losy własnego, suwerennego, narodowego państwa. Jakże żałosne na tle niemieckiej debaty w tej sprawie były nasze spory o ratyfikację traktatu. Ileż medialnych pomyj wylano na głowę prezydenta Kaczyńskiego za to, że ośmielił się powiedzieć, że podpisze dokument dopiero wtedy, gdy swe zdanie ostatecznie wyrażą Irlandczycy. W Niemczech nikomu do głowy nie przyszło oskarżać środowisk, które wystąpiły do Trybunału o zdradę europejskich ideałów, czy działania na szkodę interesu narodowego. Wręcz przeciwnie, wszystkie środowiska polityczne uznały, że jest to działanie właściwe, podyktowane troską o przyszłość kraju. Szkoda, że u nas nie powstał dokument, który równie precyzyjnie jak orzeczenie niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego zawierałby analizę wszystkich konsekwencji wprowadzenia traktatu lizbońskiego dla naszego porządku prawnego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.