Nauka w remoncie

Tomasz Rożek

|

GN 26/2009

publikacja 30.06.2009 16:48

Największym problemem szkolnictwa wyższego jest niedofinansowanie. Ale same pieniądze niczego nie załatwią. Gdy wiadro jest puste, zanim wleje się do niego wodę, trzeba sprawdzić, czy nie ma w nim dziury.

Nauka w remoncie Reforma nauki wymaga współpracy min. Barbary Kudryckiej z ministrem fi nansów Jackiem Rostowskim fot. PAP/ TOMASZ GZELL

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przedstawiło do konsultacji społecznych i resortowych dwa projekty ustaw reformujących szkolnictwo wyższe. To one mają zatkać dziurę w wiadrze, zanim ktokolwiek zdecyduje się wlać do niego wodę. Czytając przedstawione projekty ustaw, można odnieść wrażenie, że do naprawy kulawego systemu wystarczą trzy ruchy. Wprowadzenie w niektórych przypadkach odpłatności za studia, uproszczenie procedury habilitacyjnej oraz podzielenie instytutów badawczych na lepsze i gorsze. To jednak stanowczo za mało.

Habilitacja bez komplikacji
Dotychczas to zmiany w przyznawaniu habilitacji wywoływały najwięcej medialnego szumu. Ministerstwo chciało, by habilitację można było uzyskać bez rozprawy habilitacyjnej, bez kolokwium i bez dodatkowych egzaminów. A wszystko po to, by nie marnować czasu naukowcom w okresie największej płodności intelektualnej. Ministerstwo argumentowało, że w większości krajów, których system nauki powinien być dla nas wzorem, habilitacji w ogóle nie ma. W innych co prawda jest, ale tytuł uzyskuje się niejako automatycznie. Na przykład na podstawie ilości publikacji naukowych. W tym kierunku idą także zmiany zaproponowane przez polskie ministerstwo. Ma nie być pracy i kolokwium. Co w zamian? Wbrew wcześniejszym deklaracjom, habilitacja pozostaje, ale przyznawać ją będzie specjalna komisja ekspertów, oceniająca wagę opublikowanych badań. Dodatkowe punkty będzie można zdobyć za uzyskane patenty, znajomość języków obcych czy ekspertyzy wykonane na zlecenie instytucji publicznych (to ostatnie dotyczy szczególnie kierunków humanistycznych).

Dobre, lepsze, najlepsze
Ministerstwo chce spośród wszystkich ośrodków naukowych w kraju wydzielić te najlepsze (stworzy listę tzw. Krajowych Naukowych Ośrodków Wiodących). To dobry pomysł, choć mocno już spóźniony. Te najlepsze miałyby dostawać więcej pieniędzy. Ale tak w przeważającej większości przypadków jest już teraz. Najlepsze ośrodki nauczyły się korzystać z unijnych pieniędzy, nawiązały międzynarodowe współprace. Mają więcej pieniędzy niż te średnie albo kiepskie. Ważniejsze jest coś, o czym w opisywanych ustawach nie ma ani słowa. Jak zmusić uczelnie czy instytuty badawcze do współpracy z przemysłem? Nigdzie na świecie państwo nie utrzymuje nauki. Ona w dużej części utrzymuje się sama. W Polsce to dalej abstrakcja. Po to, by ten stan się zmienił, kilku ministrów musiałoby usiąść do stołu. Tylko ministerstwo nauki nic w tej kwestii nie zmieni. Może powinno się ustalić preferencyjne stawki podatku dla firm współpracujących z nauką? A może usprawnić i obniżyć ceny, jakie płaci się za patenty? To jeden z najbardziej zaniedbanych aspektów reformy, którą ministerstwo chce wprowadzić. A równocześnie jeden z najsłabszych punktów całego systemu szkolnictwa wyższego w Polsce. Bez współpracy nauki i szeroko rozumianego przemysłu polska nauka nigdy nie będzie konkurowała z nauką światową. Żadne państwo nie ma tylu pieniędzy, żeby być jedynym sponsorem nauki.

Dziecko wylane z kąpielą
W medialnych doniesieniach recenzujących projekty ustaw reformujących naukę najczęściej pojawiało się stwierdzenie, że ministerstwo chce wprowadzić opłaty za studia. To jednak nie do końca prawda. Studia są dalej bezpłatne, o ile student nie przekroczy limitu punktów w tzw. systemie ECTS (Europejski System Transferu Punktów). Dla pięcioletnich studiów limit wynosi 300 punktów, dla sześcioletnich 360 punktów. Każdy rok studiów to wykorzystanie 60 punktów. W skrócie: studiowanie zgodnie z planem, a więc bez powtarzania roku, będzie bezpłatne. Ale już zawalenie roku, a właściwie jego powtarzanie, będzie odpłatne. Można się zgodzić, że ten system jest sprawiedliwy i piętnuje lenistwo. Niestety, określając zasady limitów punktowych, ministerstwo wylało dziecko z kąpielą.

Limit punktów przyznawany jest „na głowę”, a nie „na kierunek”. Co to znaczy? Student dostaje limit punktów jeden raz. Jeżeli chce studiować drugi kierunek, nie dostaje nowej puli. W określonym limicie się nie zmieści, więc drugie studia będą płatne. Ten przepis jest bardzo szkodliwy. Zamiast bowiem promować tych, którzy nie chcą zakończyć edukacji z jednym fakultetem, rzuca im się kłody pod nogi. Jeszcze gorsze od samego pomysłu jest jego uzasadnienie. Minister nauki prof. Barbara Kudrycka twierdzi, że w ten sposób chce ograniczyć nieprawidłowości. Twierdzi, że częste są przypadki, w których ktoś studiuje kilka kierunków tylko po to, by na każdym z nich brać stypendium socjalne. To tłumaczenie wręcz obraźliwe dla tych, którzy wysoko stawiają sobie poprzeczkę. Wrzucanie ich do tego samego worka z tymi, którzy są oszustami, jest niesprawiedliwe.

Przebudowa polskiej nauki jest potrzebna. To, co zaproponowało ministerstwo, to zaledwie jedna cegiełka. Kiedy będzie reszta? Uproszczenie procedury habilitacyjnej jest dobrym pomysłem. Podzielnie ośrodków naukowych na lepsze i gorsze też. Choć ten proces, bez ministerialnych rozporządzeń, i tak ma miejsce, dobrze, że urzędnicy w Warszawie dostrzegają, że za dobrą pracę należy się więcej pieniędzy. Kompletnym nieporozumieniem jest jednak utrudnianie zdobywania dodatkowej wiedzy tym, dla których jeden kierunek to za mało. Niewielu będzie stać na to, by za niego zapłacić, tym bardziej że studiując podwójnie, nie ma szans na znalezienie czasu na pracę. Kwestie nadużyć związanych z wypłacaniem stypendiów socjalnych można rozwiązać w inny sposób. Zwolnione z opłat za drugi kierunek są tylko osoby, które znajdą się wśród 10 proc. najlepszych studentów na roku. To marna pociecha. Nie jest łatwo być wybitnym, gdy studiuje się dwa kierunki. Pozostałe 90 proc. to nie lenie i symulanci. To w przeważającej części ludzie, którzy chcą dodatkowo poszerzyć swoje horyzonty. Przygotowywane w ministerstwie nauki zmiany uderzają w takie osoby.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.