Uczłowieczanie przyrody, zezwierzęcanie człowieka

Bartłomiej Radziejewski, politolog z UKSW, redaktor „Frondy”

|

GN 26/2009

publikacja 30.06.2009 15:43

Ideologia postępu, pod płaszczykiem troski o człowieka i przyrodę, prowadzi do dehumanizacji. I ustanawia prawo dżungli: wygrywa najsilniejszy.

Uczłowieczanie przyrody, zezwierzęcanie człowieka Paula Stibbe domaga się przyznania praw człowieka swojemu szympansowi Hiasl fot. EUROPICS(CEN)/JAKOB WEICHENB

Kiedy austriacka Brytyjka Paula Stibbe wystąpiła przed dwoma laty do sądu o przyznanie swojemu szympansowi praw osobowych, stała się obiektem powszechnych kpin. Media określały ją najczęściej jako zabawną dziwaczkę. Mało kto zwrócił jednak uwagę, że odrzucając jej prośbę, austriackie sądy uzasadniły swoją decyzję „brakiem podstaw prawnych”, a nie – błędnością wniosku. Oznacza to, że wystarczy usunąć przeszkody formalne i szympansy będą mogły zostać uznane za osoby. Bardzo chcą tego postępowi naukowcy, tacy jak Peter Singer, Paola Cavalieri, Richard Dawkins czy Jane Goodall. Już w 1993 roku założyli organizację znaną jako Projekt Wielkich Małp (GAP), która domaga się uznania przez państwa członkowskie ONZ prawa do życia, wolności osobistej i zakazu tortur dla tzw. wielkich małp (takich jak szympansy, goryle, orangutany).

Po osiągnięciu tego celu powstać ma „wspólnota równych”, tworzona przez ludzi i niektóre naczelne. Uzasadnienie jest proste: różnice genetyczne między człowiekiem a wielką małpą są mniejsze niż między szczurem a myszą, a nasi włochaci krewniacy są istotami inteligentnymi i prowadzą bogate życie emocjonalne. Tym samym faktyczna różnica między nimi a nami jest ilościowa, a nie jakościowa. A skoro tak, to dlaczego przynależnych ludziom praw nie przyznać także innym naczelnym? I można by uznać ten pogląd za kolejne dziwactwo naszych czasów, gdyby nie fakt, że członkowie GAP należą do najbardziej wpływowych intelektualistów, których postulaty są już realizowane.

O prawa zwierząt i roślin
28 lutego 2007 roku to dla bojowników o prawa zwierząt data równie przełomowa, jak dla zwolenników praw obywatelskich rok 1679, kiedy to Anglia ustanowiła Habeas Corpus Act. Ustawa ta zakazywała więzienia obywatela bez wyroku sądu i została uznana za przełom w ograniczaniu wszechwładzy państwa. Przełom tak istotny, że powoływali się na niego walczący o wolność polityczną ludzie na całym świecie. Podobnie na ustawę parlamentu hiszpańskich Balearów z 28 lutego 2007 powołuje się dziś postępowa lewica, gdyż jest to pierwszy akt państwowy nadający zwierzętom prawa dotychczas zarezerwowane dla ludzi: prawo do życia, wolność, zakaz tortur. W zeszłym roku projekt analogicznej rezolucji zatwierdziła w hiszpańskim parlamencie komisja ds. środowiska. Czeka on teraz na rozpatrzenie, ale wobec poparcia rządzących socjalistów jego sukces wydaje się przesądzony. I myli się ten, kto sądzi, że ten szczególny nurt w europejskim prawodawstwie obejmuje tylko wspomniane wielkie małpy. Parlament Szwajcarii uchwalił bowiem poprawkę do konstytucji, która gwaran-tuje państwową ochronę godności roślin. Zatem podstawowe prawo człowieka, jakim jest właśnie godność, obejmuje już w państwie kantonów także świat flory. Myli się także ten, kto uważa, że są to przypadki odosobnione. Niedawna propozycja Komisji Europejskiej, niedostrzeżona przez polskie media, zakłada, że testowanie środków chemicznych na zwierzętach jest rzeczą gorszą niż testy na ludzkich embrionach. I wprost zaleca ośrodkom badawczym na terenie całej Unii Europejskiej stosowanie kolejności: najpierw ludzie, potem zwierzęta. Szaleństwo? Lekkomyślność? Pomyłka? Nic podobnego – to logiczna konsekwencja dechrystianizacji.

Prawdziwe początki praw człowieka
Lewicowi bojownicy o postęp, w tym obrońcy godności zwierząt i roślin, bardzo nie lubią pamiętać, skąd wywodzą się prawa człowieka. Zostały one ufundowane na pojęciu „osoby”, nadającemu istocie ludzkiej szczególną godność i wynoszącemu ją ponad świat przyrody. Termin ten ukuli Ojcowie Kościoła, gdy zgłębiali tajemnicę Trójcy Świętej. Próbując zrozumieć, jak Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty mogą być jednością, doszli do wniosku, że jest to możliwe dzięki występowaniu jednego Boga w trzech osobach. Później za osoby zaczęto uważać także wszystkich ludzi. Te rozważania uzupełnia dogmat chalcedoński z V wieku, mówiący o połączeniu w Jezusie dwóch natur: boskiej i ludzkiej. Skoro zaś Bóg stał się człowiekiem, to i każdy z nas ma w sobie coś boskiego. To „coś”, to właśnie nasza osobowość, stawiająca nas wyżej od roślin i zwierząt, przesądzająca o naszej szczególnej podmiotowości. Nie ma jednak osoby bez jej związku z Bogiem, bo to właśnie Stwórca nadaje nam specjalny status we wszechświecie.

Gdyby nie to, mówienie o przyrodzonej godności, wolności czy równości nie byłoby możliwe. Z tego milczącego założenia – chcąc nie chcąc – wychodzili prekursorzy idei praw człowieka. I choć John Locke czy Immanuel Kant nie powoływali się w swoich koncepcjach na chrześcijaństwo, bez przejęcia z języka religii pojęcia „osoby” ich teorie byłyby zwyczajnie bezpodstawne. Nierozerwalny, wydawałoby się, związek praw człowieka ze Słowem Bożym sztucznie rozbili przeciwnicy chrześcijaństwa. Dokonali tego jeszcze w epoce oświecenia. Rewolucja francuska ostatecznie zerwała z religią jako źródłem norm prawnych i zaczęła głosić prawa człowieka odcięte od ich chrześcijańskich korzeni.

I to właśnie ten rewolucyjny duch oświecenia inspiruje dzisiejszą lewicę zachodnią, kiedy żąda ona kolejnych przywilejów dla człowieka. Tylko dlaczego właściwie te rozliczne uprawnienia miałyby się człowiekowi należeć? Po usunięciu chrześcijaństwa ze sfery publicznej nie ma przecież żadnej sensownej podstawy do uważania homo sapiens za gatunek wyjątkowy. Zamiast powrotu do religijnych podstaw ludzkich uprawnień, ideolodzy postępu żądają rozszerzenia ich na inne organizmy, czyli uczłowieczenia przyrody. I zupełnie nie deprymuje ich niemożność filozoficznego uzasadnienia tych postulatów. W ich fanatycznej, pseudo-naukowej wierze w postęp, prawa człowieka – teraz już prawa wszystkich istot żywych – nie wymagają uzasadnienia, lecz natychmiastowego wprowadzenia w życie. Paula Stibbe nie jest więc dziwaczką, a europejscy politycy nie zwariowali. Wszyscy oni wyczuwają doskonale „ducha czasu” i dumnie stają w pierwszym szeregu światowego postępu.

Wiara w postęp
Argumentacja zwolenników uczłowieczenia przyrody pokazuje, jak dechrystianizacja Zachodu karmi nowy rodzaj postępowej ideologii. Ludzie często ulegają złudzeniu, że postęp jest z natury dobry. Nic bardziej mylnego – często znacznie lepsze od bezmyślnego podążania raz obraną drogą jest zatrzymanie się w miejscu lub skręcenie w inną stronę. Jak w przypadku „wielkiego kroku naprzód”, o którym mówił Gomułka, zauważając, że ludowa Polska dokonała go, stojąc wcześniej nad przepaścią. Podobnie wygląda dziś postęp Europejczyków, gdy pod przywództwem lewicowych elit pozwalają zredukować się do poziomu szympansów czy stokrotek. Tym sposobem wkroczyliśmy niepostrzeżenie, przy akompaniamencie dźwięcznych haseł troski o człowieka i przyrodę, w epokę pełzającej dehumanizacji. Człowiek oderwany od Boga stracił łączność z tym, który obdarzył go szczególnymi prawami. W konsekwencji nie może się już uważać za istotę uprzywilejowaną. Musi podzielić się swoją szczególną pozycją z przedstawicielami fauny i flory.

Wykorzeniony z tworzącej go duchowości, nie różni się już jakościowo od zwierzęcia. Bo czy szczególna inteligencja człowieka może stawiać go wyżej od małpy albo krokodyla? Nie – to tylko różnica ilości, tak jak trąba słonia przewyższa ludzki nos jedynie długością. Człowiek w zdechrystianizowanym świecie nie jest już człowiekiem w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Jest tylko kolejną podkategorią w biologicznej systematyce. W ten sposób ideologia praw człowieka, po jej oderwaniu od chrześcijaństwa, prowadzi do dehumanizacji. Pod hasłami uczłowieczenia przyrody zezwierzęca człowieka. I nie jest przypadkiem, że walce o prawa fauny i flory towarzyszą żądania legalizacji aborcji, eutanazji i wy-pchnięcia religii ze sfery publicznej. Istotą ideologii postępu jest bowiem głęboka niechęć do chrześcijaństwa. Odnajdziemy ją u najgłośniejszych bojowników o „prawa przyrodzone” dla zwierząt – Singer czy Dawkins są jednocześnie wojującymi ateistami. Ich postawa odzwierciedla tragiczne pęknięcie w zachodniej cywilizacji. Pęknięcie polegające na przeciwstawieniu człowieka religii, która rzekomo ogranicza i krępuje jego dobrą naturę. A skoro tak – trzeba z nią walczyć, trzeba człowieka z niej wyzwolić.

Bądźcie jak zwierzęta!
Ideolodzy postępu muszą walczyć z chrześcijaństwem, ponieważ jest ono ich konkurentem w walce o człowieka. Oferuje trudną prawdę: ludzkie życie ma wyjątkowy sens tylko dzięki Bogu. A wydobycie tego sensu jest możliwe poprzez pracę nad sobą i panowanie nad swoją grzeszną, zwierzęcą naturą, zgodnie z boskimi zaleceniami zawartymi w Piśmie Świętym. Natomiast ideolodzy oferują łatwiznę: zrezygnujcie z duchowych mrzonek i bądźcie jak zwierzęta! Akceptacja siebie, pełna samorealizacja, seks bez ograniczeń, aborcja na życzenie – oto ich propozycje dla człowieka XXI wieku. I dla wielu perspektywa wolności od odpowiedzialności okazuje się kusząca. Na ich nieszczęście. Bo, jak się okazuje, wolność tak pojmowanej istoty ludzkiej jest iluzoryczna – ogranicza się do swobody w zaspokajaniu swoich zwierzęcych popędów. Tymczasem wartości elementarne, takie jak życie, nie są już chronione, skoro można zabijać nienarodzonych w imię dobrego samopoczucia ich nieodpowiedzialnych rodziców. I właśnie ten niekonsekwentny stosunek do życia, z jednej strony wychwalający jego „naturalne” piękno, a z drugiej – nie wahający się niszczyć go w imię dobrego samopoczucia silniejszych jednostek, odsłania prawdziwe oblicze postępowych ideologii. W świecie formalnej równości wszystkich organizmów, do którego zmierzamy, jedynym powszechnym prawem będzie prawo dżungli: wygrywa najsilniejszy. Promowanie aborcji dowodzi tego niezbicie. Na naszych oczach wyrosła więc kolejna niebezpieczna ideologia. Czy jesteśmy w stanie się jej przeciwstawić?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.