Smak zmierzchu

Przemysław Kucharczak

|

GN 26/2009

publikacja 29.06.2009 13:35

Turniej siatkówki plażowej albo koncert, na które wybiorą się tego lata nastolatki, może okazać się… promocją producenta prezerwatyw. Promocją ubraną w wielkie hasła o „edukacji” i zdrowiu.

Smak zmierzchu Dyrektor Abpol Company Olgierd Wejner oraz Hanna Bakuła podczas konferencji prasowej nt. kampanii społecznej „Smakuj Życie” fot. PAP/BARTŁOMIEJ ZBOROWSKI

Chodzi o akcję reklamową, nazywaną szumnie przez organizatorów „Kampanią społeczną »Smakuj życie«”. W jej ramach producent prezerwatyw Abpol Company Spółka z o.o. będzie zachęcać młodzież, skuszoną atrakcyjnymi koncertami, do wypróbowania swoich produktów. Producentowi pomagają w tym dwie agencje reklamowe.

Kondomy w nagrodę
Promocję prezerwatyw i rozwiązłego stylu życia organizatorzy zaplanowali na koncertach bardzo popularnych zespołów, m.in. Pectus, Voo Voo, Hey, Ani Dąbrowskiej czy kabareciarzy z Neo-Nówki. Akcja potrwa do końca sierpnia na Mazurach i nad Bałtykiem. Finałem będzie duży koncert w Operze Leśnej w Sopocie w końcu sierpnia. Na Mazurach będą też turnieje siatkówki plażowej i konkursy, organizowane w ramach tej samej promocji. W konkursach można zdobyć w nagrodę na przykład biżuterię, bokserki męskie z nadrukiem firmy czy 200 zestawów mixu prezerwatyw Rosetex.

Reklama prezerwatyw ukrywa się pod nazwą „kampania społeczna” z powodu patronatu, jaki objęły nad nią Grupa Edukatorów Seksualnych „Ponton” i Fundacja Edukacji Społecznej. – Bardzo wiele ryzykownych kontaktów seksualnych ma miejsce w czasie wakacji. Chcemy więc powiedzieć tego lata młodym ludziom: jeśli macie ochotę to zrobić, to pamiętajcie o ryzyku, które podejmujecie i o możliwości jego zmniejszenia – tłumaczy swoje intencje w rozmowie z „Gościem” Magdalena Ankiersztejn-Bartczak, prezes zarządu Fundacji Edukacji Społecznej. – Nasza fundacja mówi o prezerwatywach młodzieży w szkołach jako o jednej z form zabezpieczania się.

Zawsze jednak dodajemy, żeby młodzi przemyśleli to, co robią, bo nie ma stuprocentowej metody ani antykoncepcyjnej, ani zabezpieczającej przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Nasza fundacja nie promuje tylko i wyłącznie prezerwatyw. Zawsze podkreślamy, że nie jest prawdą, że wszyscy mają kontakty seksualne w wieku 15 czy 16 lat, że ważna jest także wierność i świadome oraz odpowiedzialne podejmowanie tej życiowej decyzji – zastrzega. – Dlaczego więc fundacja wspiera promocję prywatnej firmy, która reklamuje prezerwatywy bez żadnych dodatkowych zastrzeżeń? – pytamy. – Zdaję sobie sprawę, że to przedsięwzięcie jest finansowane ze środków prywatnych. Jednak państwo polskie nie finansuje kampanii edukacyjnych z zakresu seksualności człowieka – mówi prezes Ankiersztejn-Bartczak.

Dyktatura śmietnika
Na stronie internetowej kampanii „Smakuj życie” nie ma już nawet śladu zastrzeżenia, że na świecie jest też młodzież czekająca z seksem do ślubu. Została goła reklama, i to nie tyle prezerwatyw, co rozwiązłości seksualnej. „Trzeba Smakować Życie!!! W pojedynkę. Parami. W zastępie (i w zastępowej). W... grupie z przodu, jak i w tej za nami (żeby nie powiedzieć – z tyłu)” – czytamy w artykule wstępnym na stronie. – „Jest szybki Smak ulicy – cichego zaułka, jest Smak tylnego fotela samochodu, Smak kina albo parku, ale też i wyrafinowany Smak sennego pokoju. (…) Wszystko jest możliwe, bo to co najważniejsze to bezpieczeństwo i ryzyko w jednym!!! (…) SMAKCHUJ ŻYCIE!!!” (pisownia oryginalna). Pracownik agencji reklamowej podpisał ten tekst jako „Wasz Xsiąże Zmierzchu”.

Powyższy cytat pochodzi z tekstu wstępniaka na stronie internetowej kampanii. Jest sformułowany w taki sposób, że może rozbawić co najwyżej „młodzież młodszą”, 14-, 15-latków. I być może do takiej młodzieży jest skierowany. – Pod pozorem propagowania zdrowia, propaguje się zepsucie, czyli chorobę mentalną – ocenia tę kampanię społeczną prof. Aleksander Nalaskowski, dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu. – Niesie to taki komunikat, jak gdybyśmy powiedzieli: „kradnij, tylko nie daj się złapać”. Chodzi o to, żeby młodzież zachęcić do radosnego uprawiania seksu w krzakach na Mazurach – uważa. Według prof. Nalaskowskiego, wątpliwości co do kwestii, w jakim stopniu prezerwatywa chroni przed wirusem HIV, to dla producentów prezerwatyw rzecz drugorzędna. – Oni przecież nie interesują się zdrowiem tych młodych ludzi. Naprawdę chodzi o to, żeby kolejny koncern sprzedał więcej towarów. Dla mnie to jest niepojęte, że jesteśmy zmuszani do tolerowania takiej dyktatury śmietnika moralnego – mówi.

Jednak czy w dzisiejszych czasach rodzice mają jeszcze jakieś szanse, żeby przygotować swoje 14- i 15-letnie dzieci na zetknięcie się z tak agresywną reklamą rozwiązłości? – Niektórzy ciągle powtarzają: „trzeba z młodzieżą rozmawiać”. A ja myślę, że trzeba po prostu przyzwoicie żyć, a wtedy dzieciom takie rzeczy nie są w głowie – mówi prof. Nalaskowski. – No bo co jest potrzebne, żeby 15-latek po otrzymaniu prezerwatywy skusił się na jej użycie zgodnie z instrukcją, a nie w charakterze balona czy zbiornika na wodę? Otóż ten młody człowiek musi najpierw stwierdzić, że poza rodzicami ktoś inny ma jeszcze prawo mu podpowiadać, jak należy żyć. Wpierw musi być osłabiony wpływ rodziców. Aby tak się nie działo, rodzice musieliby przestać oglądać głupie seriale i przestać żyć w stylu pop. Muszą normalnie chodzić do kościoła i dawać kręgosłup moralny dziecku. Parę prostych rzeczy, ale niewykonalnych, jak się okazuje – mówi.

Wirus i prezerwatywa
Kampanie rozdawania prezerwatyw owocują, wbrew pozorom, lawinami nowych zakażeń HIV. Pokazuje to przykład państw afrykańskich. Dzieje się tak, bo prezerwatywa tylko czterokrotnie zmniejsza ryzyko zakażenia, ale tego ryzyka nie likwiduje. Wystarczy odpowiednio więcej stosunków, żeby do zakażenia i tak doszło. A pozamałżeńskich stosunków po promocjach prezerwatyw zawsze jest więcej. Rozdawanie prezerwatyw okazywało się więc jak dotąd skuteczne tylko dla zwiększenia rozwiązłości seksualnej.
Natomiast w Ugandzie, gdzie na przełomie lat 80. i 90. było najwięcej na świecie zakażonych HIV, poprawę przyniósł rządowy program podkreślający wartość wierności jednemu partnerowi lub abstynencji seksualnej. Efekt? Trudny dla przełknięcia dla zwolenników politycznej poprawności: odsetek matek w ciąży, zakażonych HIV, spadł z 21,6 proc. w 1991 r. do 6,1 proc. w roku 2000.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.