Nasz drogi Internet

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 24/2009

publikacja 17.06.2009 21:52

Gdyby na polskim rynku telekomunikacyjnym działało więcej operatorów i gdyby mniej w nim było biurokracji, moglibyśmy dzwonić taniej i mieć dostęp do tańszego Internetu.

Nasz drogi Internet Tylko 14 Polaków na 100 ma dostęp do Internetu szerokopasmowego. Gorzej w UE jest tylko na Słowacji fot. STOCKXPERT/FRANCK CAMHI

Rynek telekomunikacji w Polsce był w ostatnich latach jednym z najlepiej rozwijających się i mającym przed sobą wciąż lepszą przyszłość. Jego wartość w ubiegłym roku wyniosła ponad 11 mld euro. To gałąź, która w ostatnich latach, zwłaszcza po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej, ciągle się zmienia. Kurczy się liczba posiadaczy telefonów stacjonarnych, za to stale rośnie rzesza użytkowników komórek. Internet, który do tej pory służył raczej do celów informacyjno-rozrywkowych, w coraz większym stopniu wykorzystywany jest w biznesie, szkolnictwie, handlu…

W ogonie Europy
Jest nieźle, choć trudno nam się odbić z ostatnich miejsc europejskich statystyk. Tylko 14 Polaków na 100 ma dostęp do Internetu szerokopasmowego. Pod tym względem gorzej jest tylko na Słowacji. Na mapie Polski nadal są słabo zaludnione i rozwinięte rejony, gdzie nie ma stałych sieci telekomunikacyjnych. Daleko nam jeszcze do Szwecji, gdzie 80 proc. gospodarstw rolnych ma dostęp do Internetu i wykorzystuje go do planowania produkcji, sprawdzania cen na rynkach międzynarodowych i zawierania umów z kontrahentami. Na dodatek nasz Internet w większości ma najgorsze parametry w Europie. Z roku na rok wydzwaniamy coraz mniejszą liczbę minut z telefonów domowych. Chętniej za to sięgamy po komórki, których operatorzy nie szczędzą klientom promocji, rabatów i dodatkowych „darmowych minut”. Chociaż statystycznie kart SIM mamy więcej niż mieszkańców (w początkach tego roku było ich prawie 44 mln), zajmujemy szóste od końca miejsce w liczbie tych kart, liczonych na 1 mieszkańca poszczególnych krajów Unii Europejskiej.

Czekając na konkurencję
Zdaniem ekspertów Centrum Adama Smitha, rynek telekomunikacyjny w Polsce nie może rozwinąć skrzydeł i dogonić innych europejskich państw, bo panuje na nim mała konkurencja. Grzechem kolejnych rządów po 1989 r., którego skutki teraz odczuwamy, było utrzymanie faktycznego monopolu Telekomunikacji Polskiej SA. Andrzej Sadowski z Centrum uważa, że starania o podział komunikacyjnego molocha są spóźnione o co najmniej osiem lat. Już wcześniej należało rozbić TP SA na wiele spółek regionalnych z wyłącznym prawem do obsługi połączeń lokalnych oraz spółkę do połączeń międzyregionalnych i międzynarodowych. Tak właśnie w Stanach Zjednoczonych z powodzeniem zlikwidowano monopol At&T;, co przyniosło natychmiastowy spadek cen za wszystkie połączenia i tani, masowy dostęp do Internetu.

Zdaniem ekspertów, plany Urzędu Komunikacji Elektronicznej, by podzielić TP SA na część obsługującą klientów hurtowych i część detaliczną, spowodują jedynie to, że zamiast jednego monopolisty, będzie ich dwóch. Ekspertom Centrum nie podoba się też rządowy projekt „bezpłatnego Internetu dla wszystkich obywateli”. Według nich, takie rozwiązanie pogrąży firmy działające na rynku teleinformatycznym i spowoduje, że zmniejszą one swoje inwestycje. Poza tym rządowy projekt przewiduje Internet o przepustowości 512 kbit/s, co w 2014 r., kiedy sieć ma powstać, będzie szybkością mocno przestarzałą. Bardziej sensowne byłoby zniesienie barier administracyjnych i biurokratycznych, które przeszkadzają w realnej konkurencji. To ona wymusi na uczestnikach obniżanie stawek, poprawianie jakości transmisji i inwestowanie w budowę sieci. Wszystko po to, byśmy mogli serfować po Internecie powszechnie i tanio.

Urzędnicy tworzą klimat
Tym, co przeszkadza w rozwoju rynku telekomunikacyjnego, są nadmierne regulacje i biurokracja przy budowie infrastruktury. Często od tego, jak urzędnik zakwalifikuje budowę masztu albo nadajnika na budynku, zależy, czy budowa rozpocznie się w ciągu miesiąca, czy też trzeba będzie walczyć o nią przez kilka lat. Jeśli maszt ma powstać w terenie zabudowanym, zapewne będą mu towarzyszyć protesty mieszkańców, które mocno opóźnią procedurę; jeśli w terenie niezagospodarowanym, często trzeba starać się o zmianę planu zagospodarowania terenu (co trwa niekiedy rok), a czasami zmiany w planie są niedopuszczalne. Operatorzy czekają na uproszczenie procedur prawnych, zarówno w prawie budowlanym, jak i regulacjach środowiskowych i kwestiach lokalizacji. Od rządu oczekiwaliby polityki bardziej przyjaznej i ułatwiającej inwestycje. Dopiero od marca tego roku obowiązuje przepis, wedle którego w nowych budynkach deweloperzy muszą od razu instalować sieć teleinformatyczną.

Według ekspertów Centrum, także Urząd Komunikacji Elektronicznej postępuje według mało jasnych zasad, co skutecznie odstrasza potencjalnych inwestorów. Częstotliwości dla telefonii komórkowej są dobrem rzadkim, dlatego też ich przydział powinien być szczególnie przemyślany. Tymczasem trzech spośród czterech zwycięzców ostatnich przetargów na rozdział częstotliwości, organizowanych przez UKE, nie podjęło działalności. Dlatego Urząd powinien bardziej stanowczo egzekwować to, by operatorzy rozpoczęli działalność w określonym czasie i by działalność ta była zgodna z warunkami przetargu. Powinien też traktować równo wszystkie podmioty. Za jawną niesprawiedliwość uważa Centrum narzucanie przez UKE różnych stawek (tzw. MTR) w rozliczeniach między operatorami. A różnice te są największe w Europie. „Nadrzędnym celem działań powinno być stworzenie nowoczesnej i jak największej sieci telekomunikacyjnej, z której mógłby korzystać każdy, kto ma do zaoferowania usługi, których oczekują użytkownicy” – pisze prof. Aleksander Surdej w raporcie na temat barier rozwoju rynku telekomunikacyjnego w Polsce.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.