Posłowie przeciw in vitro

Przemysław Kucharczak

|

GN 22/2209

publikacja 31.05.2009 21:47

Produkcja ludzi przez in vitro miałaby zostać całkowicie zakazana. Można byłoby jednak wszczepiać kobietom te embriony, które już dzisiaj są zamrożone. Dotarliśmy do gotowego już projektu ustawy posła Bolesława Piechy.

Posłowie przeciw in vitro Zamrożonych ludzi w fazie embrionalnej jest dziś w Polsce 50–60 tys. fot. AGENCJA GAZETA/JMICHAŁ MUTOR

Projekt nowej ustawy nosi tytuł: „o ochronie genomu ludzkiego i embrionu ludzkiego”. To projekt grupy posłów PiS, ale nie całego klubu Prawa i Sprawiedliwości. Partia ta jest bowiem w tej sprawie podzielona. – Popiera nas jednak bardzo duża grupa posłów PiS, a także część posłów PSL i PO. Uważam, że są spore szanse na przyjęcie tego projektu – mówi nam Bolesław Piecha.

Kary nie dla kobiet
Co zakłada ten projekt? – Kluczowy jest w nim artykuł 15. Brzmi: „Zakazane jest tworzenie embrionu poza organizmem kobiety” – zdradza poseł Piecha. To oznacza całkowity zakaz in vitro. Projekt tej ustawy dotyczy jednak nie tylko in vitro. Także innych spraw bioetycznych. Zabrania klonowania człowieka i tworzenia hybryd ludzko-zwierzęcych. To szokujące, ale w polskim prawie brakuje takich zapisów. Trzeba je pilnie wprowadzić, ponieważ naukowcy są już w stanie robić takie eksperymenty na ludziach w początkowej fazie życia. Od zeszłego roku prawo w Wielkiej Brytanii jest celowo tak sformułowane, żeby tworzenie hybryd człowieka i zwierzęcia mogło się tam legalnie odbywać. W Polsce na razie nikt tego typu zbrodni się nie dopuszcza. To jednak tylko kwestia czasu, jeśli nie wprowadzimy prawa, które tego wyraźnie zabroni. Prawo, które nie przewiduje sankcji karnych za złamanie przepisu, byłoby martwe. Dlatego projekt B. Piechy przewiduje też kary. Jeśli wejdzie w życie, to za tworzenie hybryd ludzko-zwierzęcych i za klonowanie trafiałoby się do więzienia na okres od trzech miesięcy do pięciu lat.

Godność embrionu
Projekt Bolesława Piechy nie przewiduje jednak żadnych sankcji karnych dla kobiet, poddających się in vitro. Byłoby więc podobnie, jak dziś przy nielegalnej aborcji, gdy matka nie jest karana. Zagrożony karą jest jednak lekarz, który zabija jej nienarodzone dziecko. Przy in vitro także karany byłby wyłącznie personel medyczny, który „tworzy embrion ludzki poza organizmem kobiety”. Groziłaby za to grzywna, kara ograniczenia wolności albo więzienie do dwóch lat. Nawet na trzy lata do więzienia mogłyby też trafić osoby, które handlują ludźmi w fazie embrionalnej. Natomiast za „zniszczenie embrionu” projekt przewiduje pozbawienie wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Co popchnęło grupę posłów do stworzenia tego projektu? – Feministki lubią powtarzać, że mają prawo do dziecka – mówi Bolesław Piecha. – Tymczasem tak naprawdę do posiadania dziecka nikt nie ma prawa. A to dlatego, że każda istota ludzka ma godność. Dziecko nigdy nie jest prawem, ono jest darem – tłumaczy. Bolesław Piecha, zanim został politykiem, pracował jako lekarz ginekolog.

Ksiądz prof. Franciszek Longchamps de Berier z Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę na preambułę do ustawy Piechy. A to dlatego, że padają w niej ważne słowa: „Nienaruszalna godność człowieka przynależy mu w każdej fazie jego życia”. W preambule są też słowa o kulturze, która jest zakorzeniona „w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach”. – To sformułowanie przypomina o kompromisie konstytucyjnym, wyrażonym w preambule do polskiej konstytucji, co do wartości, jakie prawo ma realizować – mówi ks. prof. Longchamps de Berier.

Przepisy przejściowe
Choć tworzenie ludzi przez in vitro miałoby zostać zakazane, ustawa przewiduje przepisy przejściowe. Jeśli procedura in vitro została już rozpoczęta, będzie można ją doprowadzić do końca. Można by też wszczepiać kobietom te dzieci w fazie embrionalnej, które już dzisiaj tkwią zamrożone w ciekłym azocie. Jeśli w ciągu dwóch lat nie wykorzysta ich genetyczna matka, będą mogły trafić do innej kobiety. – W Polsce mamy dzisiaj między 50 a 60 tysięcy zamrożonych embrionów – mówi Bolesław Piecha.

Po kilku latach spędzonych w zamrażarce dzieci w fazie embrionalnej coraz mniej nadają się jednak do wszczepienia kobiecie. Jak taką „adopcję” zarodków ocenia Kościół? – To rozwiązanie wielce kontrowersyjne. Jan Paweł II powiedział, że w tej sprawie nie ma żadnego moralnego rozwiązania. Zakazując mrożenia nowych, autorzy projektu próbują otworzyć drogę ratunku już zamrożonych embrionów – ocenia ks. prof. Longchamps de Berier.

Projekt Piechy przewiduje też utworzenie Polskiej Rady Bioetycznej i Urzędu Prezesa do spraw Biomedycyny. Czuwałyby nad zagadnieniami związanymi z bioetyką. Ich powołanie proponował już wcześniej Jarosław Gowin, lider prawego skrzydła w PO. Projekt Gowina miał być kompromisem między katolikami a zwolennikami in vitro.

Dopuszczał sztuczne zapłodnienie, ale bez tworzenia „nadliczbowych” zarodków, bez ich niszczenia, selekcji i zamrażania. Choć nie był zgodny z nauką Kościoła, doprowadziłby przynajmniej do zakończenia procederu spuszczania ludzi w fazie embrionalnej w ubikacjach. Propozycje Gowina zostały jednak wyśmiane w części mediów jako konserwatywne. Polityk został wtedy we własnej partii zepchnięty na margines.

Zamiast poprzeć jego propozycję, kierownictwo PO wolało wyznaczyć do dalszych prac nad projektem zespół posłanki Kidawy-Błońskiej. Teraz projekt PO pozwala na in vitro bez żadnych poważnych ograniczeń. Paradoksalnie, rezygnując z kompromisu, kierownictwo PO dało sygnał posłom prawicy do przygotowania niezależnego projektu, który jest o wiele bardziej zgodny z nauką Kościoła. I co ciekawe, ten bardziej radykalny projekt prawdopodobnie poprze także ta część posłów Platformy, dla których nauka Kościoła coś znaczy.

Włącz się
Czy projekt Piechy naprawdę ma szansę na przyjęcie? Wydaje się, że klucz do powodzenia w tym głosowaniu ma Jarosław Kaczyński. Jeśli będzie chciał lawirować, jak przed dwoma laty przed głosowaniem nad ochroną życia dzieci nienarodzonych w konstytucji, projekt prawdopodobnie przepadnie. Politycy PiS już teraz sugerują, że w głosowaniu nad projektem Piechy posłowie tej partii zagłosują zgodnie z własnymi poglądami, bez dyscypliny klubowej. Głosy w PiS-ie rozdzieliłyby się wtedy na „za” i „przeciw”.

Kaczyński pokazałby elektoratowi katolickiemu, że opinię katolicką podziela, ale jednocześnie mrugałby do zwolenników in vitro, żeby ich do siebie nie zrazić. Wtedy projekt raczej by przepadł. Jeżeli prezes Kaczyński naprawdę będzie chciał, żeby projekt przeszedł, każe posłom PiS zagłosować „za”. A oni go, jak zawsze, posłuchają. Wraz z głosami posłów wiernych nauce Kościoła w PO i PSL powinno wystarczyć.

Wiele jednak zależy od aktywności zwykłych chrześcijan. Wykazali ją na przykład świeccy katolicy z Rzeszowa, którzy napisali własny projekt, całkiem zakazujący sztucznego zapłodnienia. Zebrali pod nim już ponad 150 tys. podpisów (szczegóły w Internecie: www.contrainvitro.pl). Najpóźniej 20 czerwca złożą go u marszałka Sejmu. To pośrednio wzmacnia też pozycję projektu Bolesława Piechy. Uświadamia bowiem politykom, że wyborców, którzy chcą całkowitego zakazania in vitro, jest w Polsce bardzo wielu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.