Uparty Beran

Andrzej Grajewski

|

GN 20/2009

publikacja 16.05.2009 16:37

Wśród papieży w Grotach Watykańskich spoczywa kard. Josef Beran, prymas Czech, więzień polityczny i wygnaniec, symbol Kościoła milczenia na Wschodzie. Właśnie mija 40 lat od jego śmierci.

Prymas Czech kard. Josef Beran Prymas Czech kard. Josef Beran
fot. CORBIS/HULTON-DEUTSCH COLLECTION

Był 19 lutego 1965 r. Na płytę praskiego lotniska Ruzynie wjechała limuzyna w asyście wozów policyjnych. Zatrzymała się nieopodal rejsowego samolotu do Rzymu. W otoczeniu urzędników na pokład samolotu weszło dwóch mężczyzn. Jeden z tajemniczym uśmiechem, kordialnie pożegnał się z obstawą. Był to watykański dyplomata, ks. prałat Agostino Casaroli. Drugi, znacznie starszy, z widocznym wysiłkiem i bez uśmiechu powoli wszedł po schodach do samolotu. Zajął miejsce w wydzielonej kabinie obok Casarolego. Gdy wystartowali, przywarł do iluminatora, aby z powietrza jeszcze raz ogarnąć spojrzeniem Pragę. Wzrok zatrzymał nad górującymi nad miastem wieżami katedry św. Wita. Jego katedry. Kard. Josef Beran opuszczał Pragę na zawsze.

Prymas w pasiaku
Metropolitą praskim był od listopada 1946 r., ale rządy w archidiecezji sprawował niecałe trzy lata. Pius XII, podejmując decyzję o obsadzeniu stolicy biskupiej w Pradze, nie wahał się długo. Kandydatura ks. Berana wydawała się idealna na czas, gdy władzę w Czechosłowacji przejmowali komuniści. Ks. Beran, rocznik 1888 r., był starannie wykształcony, odbył studia w Rzymie. Pochodził z Pilzna, ale jako ksiądz pracował głównie w Pradze. Był doświadczonym pedagogiem, co spowodowało, że pomimo młodego wieku w 1932 r. powierzono mu obowiązki rektora seminarium metropolitalnego. Prowadził także zajęcia na Uniwersytecie Karola. Gdy w marcu 1939 r. wojska niemieckie zajęły Pragę, która stała się stolicą Protektoratu Czech i Moraw, Beran nawiązał kontakt z ruchem oporu.

W czerwcu 1942 r. został aresztowany w czasie wielkiej akcji odwetowej Niemców po zamachu na Reinharda Heydricha w Pradze. Został osadzony w katowni gestapo na Pankracu, gdzie przeszedł brutalne śledztwo. Trafił do obozu koncentracyjnego w Teresinie, a później do Dachau. Tam nie tylko udzielał się w tajnym duszpasterstwie, ale także włączył się do ruchu oporu, gdzie m.in. spotkał kilku ważnych czeskich działaczy komunistycznych. Zaraz po wyzwoleniu obozu przez Amerykanów powrócił do Pragi i uruchomił seminarium. Gdy został wyniesiony do godności metropolity praskiego, nawet organ komunistów „Rude pravo” przyjął tę nominację życzliwie, podkreślając, że nowy prymas Czech blisko trzy lata życia spędził w obozowym pasiaku.

Nie wierzcie!
Beran nie był antykomunistą. Uznawał niezbędność wielu reform, nie miał także wątpliwości, że partia komunistyczna cieszyła się w Czechach autentycznym poparciem, choć pełnię władzy zdobyła dopiero w lutym 1948 r. po zbrojnym puczu. Twarde „nie” powiedział dopiero wówczas, gdy opanowany przez komunistów rząd Klementa Gottwalda rozpoczął walkę z Kościołem. Religię usunięto ze szkół, a dla rozbicia jedności duchowieństwa władze utworzyły Akcję Katolicką, zalążek ruchu księży postępowych, znanych później jako „księża patrioci”. Skupieni w nim duchowni bardziej słuchali urzędników z Urzędu ds. wyznań i bezpieki aniżeli własnych biskupów. To właśnie w Czechach pod szyldem Akcji Katolickiej testowany był model „konia trojańskiego”, który miał służyć rozbijaniu Kościoła od środka. Na wzór czeski podobne rozwiązania zastosowano później w całej Europie Wschodniej. Ich celem było osłabienie, a później zerwanie więzi z Watykanem oraz stworzenie Kościoła narodowego. Abp Beran stanowczo przeciwko temu protestował – w kazaniach, listach pasterskich i komunikatach z konferencji biskupów czeskich i słowackich, której był przewodniczącym.

Władze nie mogły z nim postąpić jak z biskupami słowackimi, których oskarżono o kolaborację z faszystami i po sfingowanych procesach skazano na długie lata więzienia. Gottwald niejednokrotnie w czasie partyjnych konferencji grzmiał, że rozprawi się z tym upartym „baranem z Hradczan”. (Beran to po czesku baran). A Beran robił swoje. Jeździł po kraju, wizytował parafie, umacniał młodzież, podkreślał znaczenie publicznego demonstrowania swej wiary. Czarę goryczy komunistów przelał list pasterski, w którym abp Beran przestrzegał wiernych przed Akcją Katolicką. 19 czerwca 1949 r. podczas procesji Bożego Ciała komunistyczne bojówki sprowokowały zamieszki w katedrze św. Wita. Interweniowała milicja, bijąc i zatrzymując uczestników procesji. W ostatnim kazaniu wygłoszonym w katedrze abp Beran powiedział znamienne słowa: „Gdyby Wam mówili i pisali, że coś podpisałem, że zdradziłem, nie wierzcie!” . Wieczorem został internowany w pałacu arcybiskupim. Autorytet Berana był jednak tak wielki, że władze nie zdecydowały się wytoczyć mu procesu pokazowego.

Rozmowa w hotelu
W areszcie domowym metropolita praski spędził ponad 15 lat. Bez sądu, bez wyroku, bez niczyjej pomocy. W marcu 1951 r. został potajemnie wywieziony z Pragi. Mieszkał w wiejskich parafiach, gdzie przebywał w ścisłej izolacji pod kontrolą bezpieki. Bez prawa do korespondencji oraz jakichkolwiek kontaktów ze światem. Dwukrotnie komuniści proponowali mu zwolnienie i powrót do Pragi za cenę ślubowania na wierność komunistycznemu państwu. Odmówił.

W 1963 r. zwolniono go z internowania, ale do Pragi nie mógł wrócić. Został umieszczony w domu starców w Mukarzowie, którego nie mógł opuszczać. Tam w październiku 1964 r. dotarł do niego wysłannik Pawła VI, ks. prałat Casaroli, który prowadził oficjalne rozmowy z rządem Czechosłowacji. W kilku długich rozmowach przedstawił mu plan uzgodniony z władzami. Arcybiskup miał dobrowolnie zrezygnować z urzędu metropolity praskiego. W zamian komuniści mieli się zgodzić na nominację ks. Frantiszka Tomaszka na administratora apostolskiego w Pradze.

Abp Beran wyraził na to zgodę. Obiecano mu, że będzie mógł zamieszkać na jakiejś małej parafii. Nie był to jednak koniec jego próby. Został przewieziony do domu starców w Radvanovie, gdzie mieszkał kilka miesięcy. Niespodziewanie w lutym 1965 r. przewieziono go pod konwojem do Pragi. W hotelu „Drużba” pod nadzorem bezpieki czekał na niego prałat Casaroli, który poinformował Berana, że Paweł VI wyniósł go do godności kardynalskiej. Kapelusz kardynalski, za zgodą władz, miał odebrać osobiście w Watykanie. Beran zaakceptował ten plan, sądząc, że będzie mógł wrócić do kraju. Mylił się. W kolejnej turze rozmów Casaroli wyjaśnił mu, że władze żądają, aby pozostał na stałe w Rzymie. Metropolita zaprotestował. Dalsza rozmowa odbyła się bez słów. Ks. Casaroli tak ją opisał. „Pokój w apartamencie hotelu »Drużba«, gdzie odbywało się spotkanie, wypełniało ciężkie milczenie, pragnąc bowiem zapobiec nieporozumieniom i uniknąć podsłuchiwania rozmowy, prowadziliśmy dialog pisemny, a nie słowny”. W końcu Beran napisał: „zgadzam się”. Dyplomata watykański zniszczył papiery i powiadomił władze, że ich żądanie będzie spełnione.

Płaczę z wami
W wolnym świecie Beran był przyjmowany z honorami. Zamieszkał w Nepomucenum, czeskim kolegium w Rzymie. Nową sytuację, jak wszystko w swoim życiu, przyjął z godnością. Udzielał się wśród diaspory czeskich emigrantów, podróżując po całym świecie. Wielokrotnie wypowiadał się w obronie wolności Kościoła w swoim kraju. Brał udział w Soborze Watykańskim II, gdzie wygłosił głośnie przemówienie na temat wartości tolerancji. Zaapelował w nim m.in. o kościelną rehabilitację ks. Jana Husa. Gdy w Czechosłowacji rozpoczęły się przemiany, które później nazwano praską wiosną, zaczął szykować się do powrotu. Jednak poważna choroba latem 1968 r. pokrzyżowała jego plany. Gdy wyzdrowiał, w Pradze już były sowieckie czołgi i o powrocie nie mogło być już mowy. W świadomości wielu Czechów i Słowaków pozostało jego wstrząsające przemówienie, które wygłosił przed mikrofonami Radia Watykańskiego w lutym 1969 r. na wieść o samobójczej śmierci Jana Palacha, studenta, który spalił się na placu św. Wacława w Pradze, prote-stując przeciwko okupacji Czechosłowacji. Zaczynało się od słów „Płaczę z Wami”. Beran, choć nie pochwalał czynu, składał hołd Palachowi i wzywał świat do obrony praw swego małego narodu. Całe rodziny gromadziły się przy odbiornikach radiowych, aby ze ściśniętym gardłem wysłuchać tego dramatycznego posłania. Kard. Beran zmarł 17 maja 1969 r. w Rzymie. Chciał być pochowany w Pradze bądź rodzinnym Pilznie. Władze nie wyraziły na to zgody. Wówczas Paweł VI zadecydował, aby został pochowany niedaleko św. Piotra, w Grotach Watykańskich. Jego proces beatyfikacyjny jest w toku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.