In vitro skontrowane

Przemysław Kucharczak

|

GN 19/2009

publikacja 14.05.2009 14:40

Zakażmy całkowicie stosowania in vitro – zaproponowało kilkunastu świeckich katolików spod Rzeszowa. Okazało się, że czekały na to tysiące ludzi. Pod projektem komitetu Contra in Vitro podpisało się już 150 tys. osób.

In vitro skontrowane Ludzie z Contra in Vitro liczą nadesłane podpisy fot. ROMAN KOSZOWSKI

Ich obywatelski projekt zakłada wpisanie całkowitego zakazu in vitro do kodeksu karnego. Teraz sprawą będzie musiał zająć się Sejm. Ma taki obowiązek, jeśli ktoś nadeśle projekt podpisany przez co najmniej 100 tysięcy polskich obywateli. Nie wiadomo, jak posłowie zagłosują. Jednak wszyscy, którzy się pod tym projektem podpisali, już dzisiaj zrobili coś niesamowitego: wprowadzili do debaty publicznej w Polsce wiadomość, że znaczna liczba Polaków chce całkowitego zakazania in vitro. Do tej pory media często sugerowały, że takie zdanie mają jedynie księża. Z materiałów telewizyjnych wiadomości wynikało, że żaden normalny człowiek oczywiście się z nauką Kościoła w sprawie in vitro nie zgadza... Okazało się, że taki obraz świata istniał wyłącznie w głowach poprawnych politycznie dziennikarzy.

Lawina podpisów
Te 150 tysięcy podpisów to w dodatku jeszcze nie koniec. Codziennie do siedziby komitetu Contra in Vitro w Tyczynie pod Rzeszowem listonosz przynosi nowy, gruby plik kopert. W środku zawsze jest dwa lub trzy tysiące nowych podpisów. A nieraz też po kilka słów zachęty od ludzi z całej Polski. „Przesyłamy 297 podpisów, które udało nam się zebrać wśród przyjaciół i rodziny. Trzeba nieść idee życia na całą Polskę. Tym sposobem najlepiej pokażemy, że idee Jana Pawła II są dla nas ważne” – napisali Wanda i Marek Pelcowie. Emil Drabicki z Rzeszowa napisał: „Serdecznie dziękuję Wam za przeciwstawienie się zalegalizowaniu w Polsce »zapłodnienia na szkle«, czyli in vitro. Z moimi bliskimi i przyjaciółmi zebraliśmy 150 podpisów”. Wspólnota Odnowy w Duchu Świętym w Tarnowie przysłała 216 podpisów. W diecezji przemyskiej świeccy katolicy z Akcji Katolickiej chodzili z listami po domach. Zebrali dotąd aż 16,5 tysięcy podpisów. – Podpisy przysyłają jakieś stowarzyszenia, które ja pierwszy raz na oczy widzę, o proszę, np. Towarzystwo Przyjaciół Tarnawy – pokazuje koperty Jacek Kotula, przewodniczący komitetu Contra in Vitro.

Odważna Kamila
Podpisy zbierają ludzie odważni, którzy nie boją się bronić w dyskusji swoich poglądów. Jak to wygląda? Czytelnik z Rybnika opisał to w liście do „Gościa”. On sam pytał kolegów z pracy na osobności. Jednak jego żona Edyta miała trudniej, bo nie miała możliwości pytać indywidualnie, tylko na głos, grupowo w kilku biurach. Czytelnik opisuje: „Wsiedli na nią bliscy współpracownicy, ale doświadczyła czegoś pięknego i tragicznego zarazem, co doprowadzało ją do łez jeszcze kilka dni po powrocie z urzędu (przypominam, że Edytka jest na wychowawczym). Otóż przy najbardziej zażartej dyskusji pełnej sprzeciwów i podniesionych głosów, wstała nagle z miejsca dziewczyna, której Edyta nie znała i przerywając durne gadki o prawie do dziecka, powiedziała wszem i wobec, że od półtora roku stara się z mężem o dziecko, prawdopodobnie nigdy go mieć nie będzie, ale nie ma chorych ambicji, żeby iść po trupach i listę podpisze. Zrobiło się nagle bardzo cicho, Kamila złożyła podpis i wyszły z Edytą na korytarz, po czym Kamila rozpłakała się. Edyta do dziś się trzęsie na to wspomnienie. Kamila pożyczyła listę, żeby zebrać jeszcze jakiś podpis. Zapewniliśmy Kamilę o modlitwie i Was proszę o pomoc w tej materii” – napisał czytelnik. W niektórych diecezjach podpisy zbierają też parafie, jeśli lokalny biskup wyraża zgodę. – Ciekawe, że im mniejsze parafie, tym ludzie w nich są bardziej aktywni. Aż mnie coś za serce chwytało, kiedy np. z parafii Łazówek w diecezji drohiczyńskiej, liczącej 660 wiernych, przyszły do nas 242 podpisy – pokazuje Jacek Kotula. – To znaczy, że tam podpisał się prawie co drugi parafianin! – dodaje.

Nie handluj ludźmi
W związku z lawiną podpisów szef komitetu Jacek Kotula ostatnio zwołuje przez telefon swoich przyjaciół nawet co drugi dzień. Wieczorami, po pracy, przyjeżdża po siedem, osiem osób. Niektórzy nawet ze swoimi dziećmi licealistami, które też chcą pomóc. Robią sobie mocną kawę, a potem przez dwie lub trzy godziny liczą podpisy. – Każdy podpis dokładnie sprawdzamy. Jeśli podpisujący się zrobił jakiś błąd, np. przy numerze Pesel wpisał o jedną cyfrę za mało, to już nam tego podpisu w Sejmie nie zaliczą – tłumaczy Jacek Kotula. Ludzie z komitetu są związani z najróżniejszymi katolickimi ruchami. Jest kilku „neonów”, czyli członków neokatechumentu, są ludzie z Akcji Katolickiej czy Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, jest emerytka z Rzeszowa, która działa w Rodzinie Radia Maryja, jest doktor prawa i adwokat. Ich projekt przewiduje sankcje karne dla pracowników laboratoriów, którzy wbrew prawu przeprowadzaliby w Polsce in vitro. Proponują, żeby za doprowadzenie do zapłodnienia ludzkiej komórki jajowej poza organizmem matki groziła kara pozbawienia wolności do 3 lat.

Za eksperymenty na embrionach groziłoby od 5 do 25 lat, a za handel nimi pozbawienie wolności do 3 lat. – Czy niektórych te kary nie zrażą do poparcia was? – mam wątpliwości. Janusz Skotnicki z Contra in Vitro, radny gminy, a prywatnie ojciec trójki własnych i trójki przybranych dzieci, kręci jednak głową. – Jeśli nie będzie żadnych sankcji karnych, to nie będzie faktycznie prawa. Nikt by się do niego nie stosował – tłumaczy. Wtóruje mu Jacek Kotula: – Poza tym, my proponujemy tylko przepisanie takich samych kar, jakie grożą za robienie takich rzeczy dorosłym. Bo skoro człowieka dorosłego nie wolno sprzedać w niewolę, to dlaczego można człowieka pięciodniowego? To dotyczy też robienia eksperymentów na ludziach – mówi. Członkowie komitetu pytają też polityków ze swojego regionu, jak zagłosują. – Ostatnio posłanka PO z Podkarpacia Elżbieta Łukacijewska powiedziała publicznie, że zagłosuje za projektem zgodnym z nauką Kościoła – mówi Jacek Kotula. – Niech katolicy z całej Polski o to swoich posłów pytają. Ciągle zbieramy też podpisy – dodaje. Podpisy można wysyłać na adres komitetu do końca maja. Im będzie ich więcej, tym nacisk na posłów będzie większy. Wzór listy z podpisami można ściągnąć z internetowej strony www.contrainvitro.pl.

Politycy o sztucznym zapłodnieniu
Posłowie dyskutowali w ostatnim półroczu także nad innymi projektami o in vitro. Zaczął poseł PO Jarosław Gowin. Zaproponował kompromis: in vitro miałoby być dozwolone pod warunkiem, że w laboratoriach nie produkowano by „nadliczbowych” ludzkich zarodków. Embrionów nie wolno byłoby zamrażać i niszczyć. Projekt Gowina nie był zgodny z nauką Kościoła, który bez wyjątków sprzeciwia się produkcji ludzi w laboratorium. Jednak mógł doprowadzić przynajmniej do zakończenia procederu zamrażania zarodków albo spuszczania ludzi w fazie embrionalnej w ubikacjach. Dzisiaj nikt nie zakazuje tego polskim klinikom in vitro. Propozycja Gowina została jednak obśmiana w mediach jako zbyt... konserwatywna. Gowin został w swojej partii zepchnięty na margines, a PO przygotowała w zamian projekt zespołu posłanki Kidawy-Błońskiej. Ten projekt pozwala na in vitro bez żadnych poważnych ograniczeń.

Nad własnym projektem pracuje jednak też poseł PiS Bolesław Piecha, z wykształcenia ginekolog. To jedyny z projektów tworzonych przez polityków, który w sporym stopniu uwzględnia punkt widzenia katolików. Piecha proponuje zakazać całkowicie tworzenia ludzi przez in vitro. Dozwolone miałoby pozostać tylko wszczepianie kobietom tych zarodków, które już dzisiaj są w Polsce zamrożone. Poseł Piecha nie ma jednak należytego wsparcia w kierownictwie własnej partii. Potężne poparcie dla projektu komitetu Contra in Vitro może jednak politykom uświadomić fakt, z którego dotąd nie zdawali sobie sprawy: że mnóstwo ich wyborców chce prawnego zakazu in vitro.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.