Kryzys nad Wełtawą

Andrzej Grajewski

|

GN 14/2009

publikacja 07.04.2009 15:10

Upadek rządu Topolanka pogrążył Czechy w chaosie politycznym. Zagrożony jest projekt budowy amerykańskiego radaru pod Pragą.

Kryzys nad Wełtawą Zdymisjonowany premier Czech Mirek Topolanek (z lewej) i prezydent Vaclav Klaus (z prawej fot. PAP/EPA/RADIM BEZNOSKA

Nic nie zapowiadało wielkich emocji, gdy lider socjaldemokratów Jirzi Paroubek, najsilniejszej partii opozycyjnej, wniósł o głosowanie w izbie niższej czeskiego parlamentu wotum nieufności dla rządu premiera Mirka Topolanka. Paroubek, były ajent gminnych restauracji, a później nawet premier, od kiedy w 2006 r. przegrał wybory, często występował z takim wnioskiem. Traktowane to było jako część opozycyjnego rytuału, a nie zamiar obalenia rządu. Zwłaszcza że Czechom zostały jeszcze trzy miesiące przewodniczenia pracom w Unii Europejskiej, a przedterminowych wyborów opozycja nie chciała.

Spisek prezydenta?
Tym razem jednak, ku zaskoczeniu wielu, wniosek uzyskał wsparcie nie tylko opozycji – socjaldemokratów i komunistów, ale zagłosowało za nim także m.in. dwóch wpływowych posłów rządzącej partii ODS. W ten sposób zakończył się żywot prawicowej koalicji, składającej się z prawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), ludowców (specyficzna wersja czeskiej chadecji) oraz kilku zielonych. Upadek nastąpił w najmniej spodziewanym momencie. Topolanek twierdzi, że był wynikiem spisku politycznego, którego centrum znajdowało się na Hradzie, gdzie mieści się siedziba prezydenta Czech Vaclava Klausa. Kancelaria prezydenta wszystkiemu zaprzecza, choć obaj posłowie, którzy przesądzili wynik głosowania, to z pewnością ludzie prezydenta. Koniec nastąpił, gdy zaczęło rosnąć poparcie dla Topolanka. Czesi oceniali, że nieźle sobie radzi z przewodnictwem w Unii oraz umiejętnie chroni czeską gospodarkę przed skutkami kryzysu.

Upadek inżyniera
Topolanek, inżynier z Ostrawy, długo był tylko lokalnym działaczem. W 1996 r. zdobył mandat senatora, a później został szefem senackiego klubu ODS. Wreszcie wygrał rywalizację o kierowanie ODS, gdy Klaus został prezydentem Czech. Przejście do wielkiej polityki rozbiło jego związek małżeński. Zostawił żonę z trójką dzieci i od dwóch lat żyje w konkubinacie z Lucią Talmanową, koleżanką partyjną i wicemarszałkiem izby niższej parlamentu. Ich romans przez wiele miesięcy był na czołówkach mediów. Postępowanie Topolanka wpisało się jednak w podobne obyczaje innych czeskich polityków i specjalnie mu nie zaszkodziło.

Nigdy nie był faworytem prezydenta Czech. Gdy w czerwcu 2006 r. poprowadził ODS do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych, doszło między nimi do różnic w wielu podstawowych kwestiach, zwłaszcza polityki zagranicznej. Topolanek wziął do rządu księcia Karla Schwarzenberga, jako ministra spraw zagranicznych, w przeszłości człowieka Havla, o twardych, antyrosyjskich poglądach oraz zwolennika integracji europejskiej. To nie podobało się Klausowi, który alergicznie reaguje na ludzi z otoczenia Havla i zawsze dbał o dobre relacje z Rosją. Najbardziej irytowało Klausa, że Topolanek wspierał ratyfikację traktatu lizbońskiego, którego prezydent Czech jest zdeklarowanym przeciwnikiem. Teraz Klaus może dopiąć swego i doprowadzić do zablokowania ratyfikacji w senacie, gdzie ma grupę swoich zwolenników. Razem z opozycją mogą odrzucić ratyfikację i traktat powędruje do kosza, co już martwi Brukselę. Ale to niejedyne międzynarodowe konsekwencje zamieszania w Pradze.

Szampan na Kremlu
W wywiadzie dla czeskiej telewizji premier Topolanek, wskazując na miejsca, gdzie świętowano jego upadek, obok Hradu wymienił także rosyjską ambasadę. Rzeczywiście Rosjanie nie kryją zadowolenia z upadku tego rządu i mają z tego określone profity polityczne. Wprowadza to chaos w unijne prace nad przyjęciem partnerstwa wschodniego, czyli planu pomocy dla byłych republik sowieckich, a zwłaszcza Ukrainy, Białorusi i Gruzji. Rosja zawsze była przeciwnikiem tego programu, uważając, że ingeruje w jej strefę wpływów. Ważniejsze jednak jest, że wraz z odejściem rządu Topolanka pogrzebany może zostać plan budowy amerykańskiego radaru w Brdach pod Pragą.

Rządowa umowa z USA nie została jeszcze ratyfikowana przez parlament, a opozycja od dawna domagała się rozpisania referendum w tej sprawie. Obecnie tym bardziej nie będzie większości dla ratyfikacji tej umowy. Jeśli przyszłe wybory wygra socjaldemokracja z rosnącymi w siłę komunistami, projekt nie będzie realizowany. Dodać trzeba, że Amerykanie mają może wątpliwości w sprawie instalacji w Polsce, natomiast cały czas byli gotowi budować radar pod Pragą. Jego zastosowanie nie ogranicza się wyłącznie do projektu tarczy antyrakietowej. Za tydzień do Pragi przyjedzie prezydent Obama i nie wiadomo, kto i z jaką intencją będzie z nim wówczas o tym rozmawiał.

Natychmiast w czeskim Internecie przypomniano epizod z życiorysu prezydenta Klausa, kiedy w latach 70. pracował w Instytucie Prognostycznym. Jego mentorem i promotorem miał wówczas być Karel Koecher, jeden z najgroźniejszych komunistycznych agentów, któremu w latach 70. udało się przeniknąć do struktur amerykańskiego wywiadu. W 1984 r. został aresztowany, ale wkrótce odzyskał wolność w wyniku wymiany za zachodnich agentów na sławnym moście Glinicke w Berlinie. Wrócił do Pragi i pracował w Instytucie Prognostycznym. To Koecher miał namówić Klausa, który wcześniej stronił od polityki, aby zaangażował się w tzw. aksamitną rewolucję, i wkrótce zajął prominentną pozycję w nowych władzach. Klausowi nigdy niczego nie udowodniono, ale sprawa zawsze powraca, gdy jego decyzje w sposób oczywisty wpisują się w strategiczne interesy Moskwy.

Rozstrzygną wybory
Komentatorzy ostatnich wydarzeń zgodnie wskazują, że na upadku rządu Mirka Topolanka zyskał przede wszystkim prezydent Vaclav Klaus. Przestał być teraz reprezentacyjną głową państwa i rozdaje karty w czeskiej polityce. To on zadecyduje, komu powierzyć misję tworzenia nowego gabinetu, choć wszyscy wiedzą, że będzie to tylko rozwiązanie tymczasowe. Prawdziwe wyjście z kryzysu mogą przynieść dopiero przedterminowe wybory. Być może pozwolą sformułować rząd socjaldemokracji z komunistami, którzy od 1989 r. czekają na swoją szansę. W wielu samorządach od jesieni 2008 już razem rządzą.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.