Klienci, łączcie się!

Tomasz Rożek

|

GN 09/2009

publikacja 01.03.2009 15:11

Tania złotówka oznacza problemy dla tych, którzy mają kredyty w obcych walutach. Co mają zrobić ci, którzy zaczną popadać w kłopoty? Dyskutować z bankiem. Mogą też… połączyć siły.

Klienci, łączcie się! fot. JAKUB SZYMCZUK

Na koniec 2008 roku Polacy byli zadłużeni na prawie 200 mld złotych. Aż 135 mld zł pożyczyli w szwajcarskich frankach. Oczywiście zdawali sobie sprawę (a przynajmniej powinni), z tzw. ryzyka kursowego. Nikt jednak nie spodziewał się tak dużych wahań w wartości złotówki. Gdy ktoś brał kredyt w jakiejkolwiek walucie obcej przed kilkunastoma miesiącami, dzisiaj na własnej kieszeni odczuwa skutki kredytu walutowego. Oczywiście nie wszystkim zwiększająca się rata tak samo ciąży. Bo też nie wszyscy muszą płacić więcej.

Co bank, to obyczaj
Średnia wysokość raty kredytu hipotecznego, zaciągniętego w frankach szwajcarskich, wynosi 550 franków miesięcznie. Po przeliczeniu na złotówki, w sierpniu 2008 roku trzeba było bankowi oddać 1050 zł, a już kilka miesięcy później, w lutym 2009 roku, 1830 złotych. Różnica 780 złotych miesięcznie może robić wrażenie, ale… sprawa jest bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać. Pomiędzy sierpniem ubiegłego roku a lutym tego roku w Szwajcarii obniżono stopy procentowe. W efekcie spadła wysokość rat we frankach. Złoty drożał coraz bardziej, ale równocześnie mniej franków trzeba było oddać bankowi. Nie wszyscy więc stracili, a niektórzy nawet zyskali. Większość nawet przy bardzo niekorzystnym kursie płaci miesięcznie mniej więcej tyle, ile płaciła, gdy frank był tani, ale za to rata we frankach (przed obniżką stóp w Szwajcarii) była wyższa. To dotyczy oczywiście tych, których banki obniżyły oprocentowanie kredytu. Nie mają obowiązku tego robić i niektóre rzeczywiście nie zrobiły. Klienci tych banków nie odczuli w ogóle tego, że Szwajcarzy ścięli stopy, za to boleśnie odczuli, że złotówka tanieje. I stała się rzecz bez precedensu. Klienci zbuntowali się.

Bunt klientów
Najgłośniejszy był protest klientów mBanku, którzy założyli nieformalne forum czy organizację mStop (www.mstop.pl). W tym banku oprocentowanie jest ustalane przez zarząd i… bardzo wysokie. Klienci zbuntowali się, mimo że bank nie złamał prawa. Klienci nie tylko mBanku dyskutują też na forum nabiciwmbank.pl. Chcą pokazać siłę. Dzisiaj na forum mStop zalogowanych jest prawie 2 tys. użytkowników. Ich łączne zadłużenie w mBanku wynosi ponad pół miliarda złotych. Siłą przetargową ma być groźba odejścia do innego banku. Gdy dyskusję z bankiem podejmuje jedna osoba, jej groźby nie muszą na nim robić wrażenia. Inaczej, gdy chęć odejścia deklaruje kilka tysięcy osób. – Mnie na razie nie opłaca się przechodzenie, ale jeżeli mój bank nie zmieni postępowania, przy pierwszej nadarzającej się okazji zmienię go – mówi „Gościowi” Marcin, klient Multibanku. Marcin wziął kredyt we frankach szwajcarskich. W Multibanku oprocentowanie ustala zarząd. – Gdy oprocentowanie kredytów rosło, moja rata też rosła, gdy w listopadzie Szwajcaria obcięła stopy procentowe i w wielu bankach oprocentowanie obniżono, Multibank nie zrobił tego. Moje oprocentowanie wynosi dzisiaj 4,4 proc., z czego marża banku to prawie 4 proc. – dodaje. W innych bankach marża wynosi około 2 proc. – Czy rozmawiając z bankiem, czujesz, że jesteś traktowany poważnie? – pytam. – Nie bardzo. Zaproponowano mi zmianę warunków, ale one są tylko chwilowo korzystne. Bank co prawda ustala nowe oprocentowanie, ale na bardzo wysokim poziomie – dodaje.

Kryzys aktywizuje
Mówi się, że kryzysy mają też i dobrą stronę. Jaką? Aktywizują społeczeństwo. Powodują, że ostrożniej wydajemy pieniądze. Dotyczy to i budżetu domowego, i budżetu państwa. Zdarza się, że kryzys budzi w nas postawy obywatelskie. Klienci kilku banków nie tylko się zbuntowali. Oni się zrzeszyli. Gdy staną się siłą, bank będzie musiał ugiąć się pod ich presją. Ale to coś znacznie więcej niż grupy niezadowolonych z konkretnej instytucji. To często są ludzie buntujący się przeciwko pewnemu ładowi, porządkowi. Jakiś czas temu zawiązała się inicjatywa społeczna KupFranki.pl. Zrzesza ponad tysiąc osób. O co walczą ci ludzie? Dzisiaj, mając kredyt w walucie obcej, bankowi trzeba co miesiąc przelewać złotówki. Ratę z franków czy euro na złotówki przelicza się po kursie narzuconym przez konkretny bank. Bank, w którym ma się kredyt. Wiele z tych instytucji na niekorzystnych dla klienta kursach zarabia całkiem sporo pieniędzy. To tzw. spreading walutowy.

Za kilka miesięcy w życie wejdzie rekomendacja Komisji Nadzoru Finansowego, która umożliwi spłatę kredytu bezpośrednio w walucie, w jakiej kredyt się wzięło. To spora różnica, bo jeżeli uda się taniej, niż oferuje bank, kupić franki szwajcarskie, tańsza będzie też i miesięczna rata. Użytkownicy Kupfranki.pl twierdzą, że jeżeli będzie ich dostatecznie dużo, staną się silną grupą, która z bankami będzie mogła negocjować zakup franków po korzystnej cenie. Zanim powstanie wpływowa przez swoją liczebność grupa, banki same być może zrezygnują z zarabiania kroci na niekorzystnym przeliczaniu walut. I będzie to z korzyścią dla klientów.

Bank to instytucja, która chce zarobić. To jasne. Choć w folderach reklamowych czy spotach telewizyjnych wszystkie twierdzą, że każdego klienta traktują poważnie i indywidualnie, te informacje należy traktować z przymrużeniem oka. Nie oznacza to, że nie należy próbować dyskutować. Wspomniany w tekście Marcin, klient Multibanku, chce swojemu bankowi przedstawić, ile przez ostatni rok bank na nim zarobił. A więc ile straciłby, gdyby Marcin przeszedł do konkurencji. Czy to pomoże? Należy walczyć, choć prawda jest taka, że głos pojedynczego klienta rzadko się liczy. Ale pamiętajmy, że… bank to instytucja, która chce zarobić. Stojąc przed groźbą utraty kilkuset klientów równocześnie, schyla się nad ich problemami i… często rozwiązuje je. Bo jak nie… zawsze można przejść do innego banku.

Na razie nie widać kłopotów
Ekonomiści z Biura Informacji Kredytowej (BIK) twierdzą, że na razie nie widać, by Polacy mieli kłopot w spłacaniu kredytów. W 2004 roku zadłużeni spóźniali się ze spłatą aż 5 proc. kredytów, natomiast teraz odsetek tzw. złych kredytów wynosi zaledwie 0,28 proc. Ta sytuacja – jak twierdzą eksperci z BIK – może się jednak szybko pogorszyć. Najbardziej, ich zdaniem, zagrożeni są ci, którzy kredyt wzięli w 2007 i 2008 roku. Wtedy złotówka była bardzo mocna, a ceny mieszkań ogromne. Ekonomiści podkreślają też, że na pogorszenie się spłacalności kredytów może mieć wpływ nie tyle tania złotówka, ile zwiększające się bezrobocie, także wśród tych, którzy mają zaciągnięte kredyty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.