Dziwne losy lektur szkolnych

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 09/2009

publikacja 01.03.2009 14:21

Uczniowie gimnazjów i szkół średnich pod koniec XIX wieku mieli kanon lektur bogatszy od dzisiejszego zestawu tytułów zalecanych studentom filologii.

Dziwne losy lektur szkolnych fot. HENRYK PRZONDZIONO

Wśród książek do obowiązkowego przeczytania były między innymi dzieła wszystkie Platona, „Wojna Galijska” Juliusza Cezara – a wszystkie w oryginale. – Widać, jaka przepaść dzieli uczniów z tamtych czasów od współczesnych, tamci gimnazjaliści byli znakomicie wykształceni – mówi Sylwia Macihorska, która razem z Bożeną Michałek przygotowała w Książnicy Cieszyńskiej wystawę „Szkolne lektury Polaków 1850–1956”. „Najznakomitsi pedagogowie udowodnili, jak wielki wpływ czytanie książek w korzystnym lub szkodliwym kierunku na umysł, na serce i rozum młodzieży wywiera” – pisał cieszyński dydaktyk Jan Śliwka we wstępie do wydanego w 1899 świeckiego indeksu ksiąg, czyli „Spisu książek poleconych i zakazanych przez wysoką c.k. Radę szkolną krajową”. Zalecane lektury miały wpajać czytającym wartości, uczyć pięknego języka, czyli ogólnie mówiąc – wychowywać i edukować. Po II wojnie na plan pierwszy wybijała się natomiast „jedynie słuszna” ideologia, której wyrazem miały być obowiązkowe w szkołach tytuły.

Indeks z Andersenem
Widać, że w każdej epoce inne książki budziły kontrowersje. Na wspomnianym indeksie lektur zakazanych z końca XIX w. znalazły się bajki Andersena z adnotacją, że to z powodu „naruszenia godności królewskiej”. Nie polecano też powieści „Ze szwedzkich czasów” Roberta Riszkego za „dopuszczanie się niecnych okropności i zdrożność”. Zalecano natomiast „Opowieść wigilijną” Dickensa, ale też „Dzwonek” – gazetkę dla dzieci wydawaną w Bytomiu. W 1850 r. na obszarze Śląska Cieszyńskiego wprowadzono pierwsze podręczniki w języku polskim. Ale nie było wtedy lektur tak jak je dzisiaj rozumiemy, czyli wykazu tytułów niezbędnych do przeczytania przez każdego ucznia. Dzieci uczyły się na czytankach, elementarzach oraz wypisach. W „Pierwszej książce do czytania i nauki języka polskiego dla szkół początkowych” z 1876 można zna-leźć fragmenty zalecanych lektur, ale bez podania ich autorów. Wszystko zaczyna się, jak w podobnie redagowanych wypisach, od modlitwy: „Boże wszędy widzę Ciebie/I na ziemi i na niebie”. Potem, jakby zaznaczając, że po Bogu liczy się rodzina, zamieszczono opowieść o „Bracie i siostrze”. Następnie legendy o „Popielu i Piaście”, wierszyk „Złapana myszka”, zagadki i wprowadzenie do zasad gramatyki.

Przesiewanie klasyków
Już na początku XX wieku dla końcowych klas szkół podstawowych i dla szkół średnich obowiązkowe były wypisy zawierające obszerne fragmenty zalecanych lektur. W takiej antologii ułożonej przez Władysława Nowickiego, a wydanej w Warszawie w 1905 roku, znaleźli się autorzy aktualni do dziś, choć współcześni uczniowie czytają inne ich dzieła. Niektórzy wypadli z obiegu, od dawna nikt nie zaleca książek Kornela Ujejskiego, Narcyzy Żmichowskiej, Stanisława Przybyszewskiego. Za to od tamtego czasu z pełnym zestawem tytułów kanon lektur tworzy Adam Mickiewicz. Przetrwali też jego romantyczni koledzy, tyle że dziś preferuje się inne tytuły. Na początku zeszłego wieku uczniowie czytali „Godzinę myśli” i „Lillę Wenedę” Juliusza Słowackiego, a dziś „Kordiana” i „Balladynę”. Dawniej „Irydiona” Zygmunta Krasińskiego, a po latach „Nie-Boską komedię”. Z mistrza komedii – Aleksandra Fredry przeszło sto lat temu uczniowie musieli znać „Śluby panieńskie” i „Pana Geldhaba”, dziś – „Zemstę”. Podobne zmiany tytułów dzieł dotyczą późniejszych klasyków. Obecny był Stanisław Wyspiański, ale z „Legendą” i „Bolesławem Śmiałym”, dziś czyta się jego „Wesele”. W przypadku Stefana Żeromskiego obowiązywały „Popioły”, podczas gdy teraz uczniowie muszą znać jego „Przedwiośnie”, które napisał później.

Pisanie „Pana Tadeusza”
Z autorów polecanych do przeczytania w XX-leciu międzywojennym nie przetrwali wszyscy. Dziś zapomniano o reprezentantach dawnych epok – Łukaszu Górnickim, Stanisławie Orzechowskim, Szymonie Szymonowicu, Franciszku Kniaźninie, Kajetanie Koźmianie, Szymonie Starowolskim. Ostał się obowiązkowy Henryk Sienkiewicz, którego „Starego sługę”, „Szkice węglem” i „Janka Muzykanta” musiano wtedy znać. Zupełnie odmienny kanon obowiązywał w okresie socrealizmu. W antologii „Wierszy o Bolesławie Bierucie” znajdujemy tak dobrych poetów jak Artur Międzyrzecki, Anna Kamieńska czy Wiktor Woroszylski. A powieść „Przy budowie” Tadeusza Konwickiego była obowiązkową lekturą naszych rodziców. Herder powiedział, że książka może zniszczyć lub odbudować czytelnika. Na cieszyńskiej wystawie można zobaczyć „Pana Tadeusza”, który od lat jest lekturą obowiązkową, przepisanego ręcznie przez górnika z Zaolzia – Henryka Hafara. Pracował nad tym od 1944 do 1945, żeby w literaturę uciec od wojny.

Co czytali nasi dziadkowie
Lektury obowiązujące w gimnazjach i szkołach średnich od połowy XIX wieku do lat dwudziestych XX wieku, przeznaczone dla młodzieży od 13 do 18 roku życia. Oprócz książek w języku niemieckim czy rosyjskim w zależności od zaborów (lektur polskich nie było w ogóle) do kanonu należały tytuły twórców starożytnych:
Platon „Dzieła wszystkie”
Tytus Liwiusz „Dzieje rzymskie”
Juliusz Cezar „Wojna Galijska”
Homer „Iliada” i „Odyseja”
Demostenes „Oracje”
Owidiusz „Metamorfozy”
Ksenofont „Dzieła wszystkie”
Wergiliusz „Pieśni”
Tacyt „Germania”

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.