Karolina, która los na loterii wygrała

Komentuje Paweł Droździak

|

GN 07/2009

publikacja 13.02.2009 11:29

Jan, lat 43, to superfacet. Miły, zabawny, dowcipny. Pochwali za zwykłą grochówkę, kupi kwiaty na imieniny. A trzy córy to wprost uwielbia. Karolina, lat 41, jego żona od 10 lat, wygrała los na loterii. Tak mówią sąsiadki.

Paweł Droździak Paweł Droździak
fot. AGATA PUŚCIKOWSKA

I Karolina w zasadzie też tak myśli. Bo gdy Jan się nie stresuje, to nie pije i jest do rany przyłóż. Piany dostaje dopiero po stresie i alkoholu. Wtedy bije, względnie szarpie, wykręca ręce. I zasypia. A gdy się budzi i widzi siniaki i łzy, przeprasza. Błaga o przebaczenie i mówi, że to już ostatni raz. I przynosi bombonierkę z sercem. I Karolina (prędzej czy później) wybacza i wierzy, że będzie lepiej. (list)

Osoba krzywdzona zmienia sposób myślenia w taki sposób, by jak najmniej odczuwać dyskomfort swojej sytuacji. U ofiar przemocy domowej rozwija się szczególny system iluzji i zaprzeczeń, dzięki czemu nie widzą, że ich zachowanie względem sprawcy jest dyktowane strachem. Gdyby Karolina przyznała się, że boi się Jana, musiałyby uznać, że on ten strach wywołuje, a zatem jest winny. Ze strachu tłumaczy jego zachowanie, idealizuje sprawcę w okresach, kiedy on nie pije/bije.

W rzeczywistości sprawcy wcale nie są cudowni w trzeźwych okresach. Po prostu jeśli nie piją/biją, zachowują się tak, jak zachowywać się powinni zawsze. Kontrast między normalnością i odczuwanym strachem i bólem powoduje, że sprawca w okresach „normalności” jest widziany jako „niezwykle dowcipny” i „dusza towarzystwa”. Ofiary przemocy domowej często też postrzegają sprawcę jako kogoś niezwykle potężnego i wszechmocnego, a same siebie określają jako bezradne i słabe. Trudno się więc spodziewać, żeby do kogoś tak „potężnego” miały realistyczny, krytyczny stosunek.

Zastanawianie się nad przyczynami zachowania sprawcy, czy też wybielania jego zachowania nie ma sensu. Uwaga pani Karoliny powinna być skierowana na to, co przeżywa ona sama. Dopiero kiedy ofiara przyzna przed samą sobą, jak straszne jest dla niej to, co przeżywa, może odnaleźć w sobie siłę do obrony.

Dopóki działa wewnętrzne, psychologiczne znieczulenie, ofiara nie będzie się bronić, choćbyśmy jej najmądrzej doradzali. Pierwszy niezbędny krok ofiary przemocy domowej to uznanie faktów:
• jestem zastraszona i czuję się bezradna we własnym domu;
• kompletnie nie mam kontroli nad tym, co robi mi sprawca;
• wielokrotnie liczyłam na to, że on się zmieni, ale się nie zmienia;
• sprawca nie ponosi żadnych strat i żadnych kosztów tego, co robi;
• osobą, która ponosi koszty jestem wyłącznie ja sama;
• próby pokazywania sprawcy, jak bolesne jest to, co mi robi, nie przynoszą skutku;
• moja postawa poświęcania się nie jest w żaden sposób nagradzana i nigdy nie będzie w żaden sposób nagrodzona; to, co w rzeczywistości przeżywam, to nie miłość i oddanie, a bezradność i przerażenie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.