Zostajemy przy swoim

Andrzej Grajewski, ks. Jerzy Myszor, wiceprzewodniczący b. Komisji Historycznej przy KEP

|

GN 05/2009

publikacja 31.01.2009 13:54

Nasza publikacja „Lustrowanie nuncjusza” spotkała się z obszerną i rzeczową polemiką dr. Sławomira Cenckiewicza.

Zostajemy przy swoim Ks. prałat Józef Kowalczyk jako szef sekcji polskiej Sekretariatu Stanu miał obowiązek prowadzenia rozmów z dyplomatami PRL fot. FOTORZEPA/RAFAŁ GUZ

Cenckiewicz podkreśla, że kontakty informacyjne były częścią sieci agenturalnej wywiadu PRL Po lewej: Ks. prałat Józef Kowalczyk jako szef sekcji polskiej Sekretariatu Stanu miał obowiązek prowadzenia rozmów z dyplomatami PRL. Cenckiewicz („Rzeczpospolita”, 21.01.2009 r.) dowodzi, że nie mieliśmy racji, pisząc, że kontakt informacyjny oznacza źródła zewnętrzne „które nie były częścią agenturalnej sieci”. Powołując się na wspomniane przez nas Zarządzenie nr 00/41 z 1972 r., dowodzi, że kontakty informacyjne były częścią sieci agenturalnej wywiadu, ponieważ poszczególne piony operacyjne i rezydentury wykazywały je w sprawozdaniach przesyłanych do centrali Departamentu I MSW.

Rola kontaktu informacyjnego
Czy jednak oznacza to, że rejestracja była konsekwencją jakiejkolwiek świadomej decyzji ks. prałata Józefa Kowalczyka? Przypomnijmy, że w tej sprawie „Gość” opublikował także opinię dr. Piotra Gontarczyka z IPN, który stwierdził, że fakt rejestracji abp. Kowalczyka jako kontaktu informacyjnego „w żadnym razie nie może być traktowany jako dowód jego współpracy z wywiadem PRL”. Podkreślił w tym kontekście znaczenie Zarządzenia z 1972 r. i stwierdził, że wskazuje ono na to, iż „chodzi o osoby, którym nigdy nie proponowano współpracy i które nie miały świadomości, że ich rozmówca (z reguły funkcjonariusz wywiadu pracujący »pod przykryciem« na placówce PRL za granicą) jest funkcjonariuszem SB”. A więc kontaktem informacyjnym mogła być także, według tego zarządzenia, osoba nieświadomie przekazująca informacje.

Jest rzeczą oczywistą, że sieć wywiadu PRL nie składała się wyłącznie ze świadomych Osobowych Źródeł Informacji. Zarządzenie, na podstawie którego dokonano rejestracji ks. prałata Kowalczyka, wręcz jest dowodem na to, że elementem sieci mógł być także nieświadomy informator. Cenckiewicz bagatelizuje różnice między kontaktem informacyjnym a agentem. Gdyby jednak sprawa ograniczała się wyłącznie do kwestii podpisania zobowiązania bądź posługiwania się techniką operacyjną, centrala MSW nie miałaby potrzeby tak szczegółowego zdefiniowania obu pojęć, jak to zrobiono w Zarządzeniu nr 00/41. Zresztą można wskazać również na inny przypadek, nierzadki w pracy, zresztą nie tylko peerelowskiego wywiadu. Chodzi o werbowanie pod „obcą banderą”, czyli pod pozorem pracy dla innej służby. Czy ktoś zwerbowany w taki sposób był rejestrowany jako Osobowe Źródło Informacji? Oczywiście tak. Czy był świadomym informatorem? Oczywiście nie.

Kontakty służbowe
Cenckiewicz twierdzi, że na podstawie zachowanej dokumentacji kontaktu informacyjnego „Cappino” nie można przesądzić, jaki był charakter tych kontaktów. Sądzimy inaczej. Oficer wywiadu PRL, rejestrując ks. prałata Kowalczyka jako kontakt informacyjny „Cappino”, przekazał centrali w Warszawie istotną wiadomość. Zgodnie z Zarządzeniem nr 00/41 rejestracja ta oznaczała, że „Cappino” nie wyraził zgody na współpracę, nie utrzymuje z oficerem kontaktów tajnych oraz występują inne elementy „wykluczające możliwość pozyskania określonej osoby do współpracy w charakterze agenta”. Czy na tej podstawie można powiedzieć, że ks. prał. Kowalczyk nie był informatorem organów bezpieczeństwa PRL?. W naszym rozumieniu można tak twierdzić, jeśli zdefiniujemy informowanie jako świadomy proces, nakierowany na przekazywanie informacji służbom specjalnym. Rzecz jasna, można zadać także inne pytanie, czy rozmowy Edwarda Kotowskiego z ks. Kowalczykiem były dla wywiadu PRL źródłem informacji. Z pewnością tak, o czym świadczy cytowany w tej dyskusji szyfrogram. Różnica jednak pomiędzy osobą nieświadomą sposobu wykorzystania treści rozmowy z działającym „pod przykryciem” oficerem wywiadu PRL a świadomym przekazywaniem informacji przez agenta jest zasadnicza. I w żaden sposób nie zmienia tego fakt, że obaj – i kontakt informacyjny, i agent – byli rejestrowani w sieci Osobowych Źródeł Informacji.

Cenckiewicz przytacza w swym tekście przykłady, że kontakty informacyjne służyły do świadomego przekazywania informacji wywiadowi PRL. Z pewnością tak było. Jednak z jego tekstu nie wynika, aby opisywane przez niego osoby, rejestrowane jako kontakty informacyjne, miały służbowy obowiązek spotykania się z oficerem wywiadu PRL. A to jest przecież niezwykle istotna okoliczność kontaktów ks. prałata Kowalczyka z Kotowskim, czyli „Pietro”. Spotykał się bowiem nie z oficerem wywiadu PRL, lecz z II sekretarzem ambasady w Rzymie i pracownikiem Zespołu ds. Stałych Kontaktów Roboczych między Rządem PRL a Stolicą Apostolską. Do kontaktów był zobowiązany jako kierownik sekcji polskiej w Sekretariacie Stanu. Nie miał jakiegokolwiek wpływu na to, w jaki sposób jego słowa zostały zapisane bądź zinterpretowane przez jego rozmówcę. Nie ma żadnych dowodów na to, że świadomie przekazywał informacje o Kościele, których nie powinien przekazywać. Były to kontakty oficjalne i urzędowe. A jeśli twierdzi się, że mogło być inaczej, trzeba to udowodnić. Dopiero wówczas uprawnione będzie stawianie znaku zapytania co do charakteru tych kontaktów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.